Data premiery: 03.04.2016
Czas trwania: 13 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Nadprzyrodzone, Shounen, Komedia, Szkolne
Studio: Bones
Bazuje na: Manga
~Opis fabuły~
Midoriya Izuku od zawsze marzył by zostać super bohaterem i pójść w ślady swojego największego idola - All Mighta. Podczas gdy wszystkie dzieci wokół niego zaczęły już poznawać swoje Indywidualności, Midoriya ze zniecierpliwieniem oczekiwał obudzenia własnej, którą niestety, los go nigdy nie obdarował. Pomimo zawiedzenia i rzewnych łez jego matki, chłopiec nigdy nie porzucił swojego marzenia i każdego dnia zbierał skrzętne informację o działających w Japonii super bohaterach. Celując w dostanie się do Akademii Bohaterów i będąc z tego powodu pośmiewiskiem wśród uczniów, pewnego dnia spotyka na swojej drodze samego All Mighta, który zwraca na niego swoją uwagę...
~Recenzja~
"Boku no Hero Academia", czyli pozornie postrzegany następca popularnego "One Punch Man'a" (>>recenzja<<), już od chwili zapowiedzi zwrócił moją uwagę. Jako wielka fanka tego typu historii nie widziałam większych szans na to, by tytuł ten mnie sobą nie zainteresował na dłużej, toteż po dwóch odcinkach bardzo dobrego seansu, bez żadnych wątpliwości dołączyłam go do swojej wiosennej listy. Owe dwa epizody wystarczyły również do tego, by zakopać miano "następcy OPM" i już więcej do owego tematu nie wracać, gdyż "Boku no Hero Academia", pomimo kilku drobnych podobieństw, udało się w pełni wybronić...
Pierwsze odcinki, prócz niezwykle pozytywnego wrażenia dobrze zapowiadającego się shounena, wywołało u mnie... łzy. Tak - łzy spowodowane przez nikogo innego, jak głównego bohatera serii - Midoriyi Izuku. Nie potrafię sobie wyobrazić innej reakcji na widok tak zdeterminowanego i starającego się spełnić swoje marzenia chłopaka, któremu wszystkie, nawet te najdrobniejsze promyczki słońca, przysłoniły deszczowe chmury, raz za razem łamiące jego od dziecka niszczoną wiarę we własne możliwości. Bo każdy człowiek mógłby się załamać, a tym bardziej mały chłopczyk, dowiadujący się, że nigdy nie będzie taki jak większość jego rówieśników i nigdy nie stanie się tak wspaniały jak obrońca sprawiedliwości All Might. Ale Midoriya nigdy się nie poddał, więc kiedy jego odważna i silna postawa (sprawiająca że moja sympatia do jego postaci i automatyczna chęć trzymania za niego kciuków rosła w zastraszającym tempie) w końcu znalazła odrobinę pozytywnego odzewu od losu w postaci niewiarygodnego spotkania ze swoim idolem, nadzieje na słowa otuchy i moment przełamania były już jedynie na wyciągnięcie ręki. "Boku no Hero Academia" odrzuciło jednak stereotypową postawę herosa mówiącego, że dzięki ciężkiej pracy jesteś w stanie zrobić wszystko... Marzenia niczemu niewinnego chłopaka zostały zniszczone, a All Might - dla obywateli potężny, odważny i z uśmiechem od ucha do ucha ratujący ludzi przed oprychami - ukazał mu bolesną prawdę i rzeczywistość super bohatera, pod postacią wychudzonego, wymęczonego i ledwie trzymającego się na nogach przeciętniaka. Ale jak to, zapytacie. A no tak to, że w wyniku jednej z walk, po której All Might zmuszony został poddać się licznym operacjom i zabiegom, jego rola obrońcy sprawiedliwości została ukrócona do trzech godzin dziennie i jedynie wtedy znana wszystkim persona jest w stanie cokolwiek zrobić. Doświadczając tego wszystkiego All Might uczciwie postawił sprawę jasno - bez własnej Indywidualności Midoriya nigdy nie zostanie bohaterem. Jest to zawód zbyt niebezpieczny i sama ciężka praca nic tutaj nie zdziała. No ale anime musi trwać! W wyniku dalszych wydarzeń, All Might dostrzega w chłopcu potencjał - jego gotowość do działania pomimo strachu i bezsilności na rzecz pomocy bardziej potrzebującym. Lata obserwacji nie poszły na marne, a Midoriya... Midoriya dostaje szansę od losu. I nie, ponownie nie będą to oczekiwane przez wszystkich słowa motywacji, że jak tylko będzie ciężko pracować, da radę spełnić swoje marzenia. "Boku no Hero Academia" zaskoczyło mnie swoim kolejnym elementem, a mianowicie - All Might wyznaczył chłopca na dziedzica swojej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, Indywidualności. W ten właśnie sposób rozpoczyna się historia Midoriyi Izuku, który nie poddając się, otrzymał bilet do świata super bohaterów i pod czujnym okiem All Mighta, zaczyna stawiać w nim swoje pierwsze kroki.
Pomimo mojej wielkiej, jak już pisałam, sympatii do tegoż oto chłopaczka, moją uwagę od razu zwrócił Bakugou Katsuki (BlondeMode activated). Rówieśnik Midoriyi i jego kolega z dzieciństwa, a jednak nie łączą ich przyjacielskie stosunki, gdyż Bakugou jest jednym z tych bohaterów, którzy obdarzeni naprawdę potężną Indywidualnością, wyśmiewają jego marzenia i plany podjęcia egzaminu do Akademii Bohaterów. Bakugou sam zamierza tam startować, a ponieważ jest osobą bardzo dumną i pewną swoich umiejętności, niezwykle na nerwy działa mu fakt, iż ktoś jeszcze stara się zająć jego miano "pierwszego ucznia w szkole", który przekroczy progi Akademii. Jednak pomimo iż może on uchodzić za wroga numer jeden Midoriyi, nie trudno wyczuć między nimi pewną więź. W późniejszej fabule dane będzie widzowi zobaczyć, jak to z nimi w dzieciństwie faktycznie było, ale jak na takiego typowego "prześladowcę", Bakugou nieco się wyróżnia i moim skromnym przykładem, wciąż można go polubić i liczyć na cudowną przemianę. Przykład? Naruto i Sasuke z iście popularnego "Naruto" wykazują podobny rodzaj więzi. Kolejnymi postaciami już będę ci poznani w Akademii Bohaterów, czyli między innymi Uraraka Ochako, Iida Tenya i Aizawa-sensei. Moje zdanie na temat bohaterów "Boku no Hero Academia" jest bardzo pozytywne, gdyż przede wszystkim bardzo łatwo było obdarzyć ich dużą dozą sympatii. Podczas gdy same jednostki niewiele wykazują cech nowych i oryginalnych, tak niezwykle ciekawe wydają się łączące ich stosunki. Ogromny plus stanowi także fakt, że o wieku uczniów nie zapomniano i nie postawiono ich w świetle niewiarygodnie utalentowanej młodzieży, która już natychmiast jest w stanie ratować ludzi z opresji. Zwłaszcza ostatnie odcinki ukazały bezsilność dzieciaków w porównaniu do doświadczonych bohaterów (ale też bez przesady - nie popadajmy w przerażenia i niemożność wykonania chociażby kroku na widok nieprzyjaciela) i choć standardowo znajdują się wśród nich pewne perełki, wciąż jest to tylko grupa świeżo upieczonych licealistów. Ten element głównie odróżnia "Boku no Hero Academia" od "One Punch Man'a", ale warto pamiętać, że OPM było parodią i nic dziwnego, że sytuacja przedstawiona została zupełnie inaczej. Tak czy inaczej jest to wielki plus dla całości i z wielką chęcią powrócę do Midoriyi i spółki wraz z kolejnym sezonem ich super bohaterskich przygód :)
Fabularnie nie ma co narzekać na nudę. Dużo się dzieje, jest odpowiednia ilość akcji i komedii, czyli to, co przede wszystkim przyciąga mnie do takich tytułów. Historia - przewidywalna, bo przewidywalna, aczkolwiek w poprzednich akapitach już zdążyłam zasygnalizować kilka niestandardowych zabiegów ze strony twórców, które czynią serię odrobinę oryginalniejszą ;) Co prawda motyw odziedziczenia Indywidualności przez Midoriyę nie do końca przypadł mi do gustu (mimo wszystko jestem zwolenniczką ciężkiej pracy, a nie niespodziewanych darów od losu), ale i tak fabuła bez problemu zdołała mnie sobą zaciekawić. Późniejsze, ciągłe łamanie sobie kończyn przez głównego bohatera również nie należało do moich ulubionych stron "Boku no Hero Academia", jednak owe wyjście toleruję, bo lepsze to, niż nagłe i cudowne opanowanie zdolności. Bliżej końca serii przyjdzie widzowi poznać główny wątek wydarzeń, rozgrywający się na tle nauki w Akademii, a co za tym idzie, wkroczenie na scenę czarnych charakterów. Z takim zakończeniem nie było innej możliwości, jak zapowiedzieć drugi sezon, co prawda wciąż nie na konkretną datę, ale bez wątpienia będzie to jednym z głównych punktów nadchodzących wówczas sezonów. Anime to jest naprawdę sympatyczne, a już na pewno jest doskonałą propozycją dla tych, którzy połączenie szkoły i nadprzyrodzonych zdolności bardzo sobie cenią z tą różnicą, że nie jest to harem shoujo z cycatymi bohaterkami ;) Patrząc jednak na poprzednie sezony, naprawdę ciężko znaleźć serie, która w jakiś sposób przypominałaby charakter "Boku no Hero Academia". Mimo iż nie jest to pomysł oryginalny i na pewno każdy już wcześniej natknął się na podobny, na bazie ostatnich lat, tytuł ten wypada całkiem świeżo i zdecydowanie przekonująco. Hmm... Taki trochę X-Man, tyle że w młodszym wydaniu? Co sądzicie?
Kolejny tytuł od Bones i kolejny cieszący oko naprawdę przyzwoitą oprawą graficzną. Zaczynam już nabierać większej pewności co do tego studia ;) Co prawda polemizowałabym z oceną 5/5 dla "Boku no Hero Academia", bo mnie chociażby tła czy animacje nie powaliły na łopatki, ale kreska jest naprawdę przemiła i dobrze oddaje charakter serii. Komiksowe reakcje bohaterów były bardzo zabawne i dodawały smaczku całości, sam projekt postaci mógłby być nieco bardziej dokładny (ach te zawyżone standardy), ale ogólnie rzecz biorąc - ogląda się bez jakichkolwiek problemów, więc mniej wymagający widzowie na pewno będę zachwyceni :) Soundtrack... No a soundtrack to oczywiście Hayashi Yuuki we własnej osobie, więc narzekać nie można, choćby się chciało. Takie trochę w stylu "One Punch Man'a", ale prócz podniosłych melodii, nie zabrakło też bardziej nowoczesnych dźwięków, perkusji czy gitary. Niestety ani opening ("The Day" - Porno Graffitti) ani ending ("HEROES" - Brian the Sun) nie przypadły mi jakoś specjalnie do gustu, choć kawałki na pewno pasują do całości i tego im odmówić nie mogę. Może kiedyś je bardziej docenię, ale to też nie tak, że nie potrafiłam ich nawet przesłuchać - po prostu nie zrobiły na mnie aż tak ogromnego wrażenia i nie zapadły w pamięci :)
~Podsumowanie~
"Boku na Hero Academia" na pewno jest tytułem, który warto polecać i spokojnie można go uznać za must-watch tego sezonu. Seria niezwykle sympatyczna, ciesząca dużą dawką akcji i nadprzyrodzonych zdolności, humoru i, o czym wcześniej nie wspominałam, miłą dla ucha obsadą ;) Naprawdę nie dziwię się, że jest tak popularna! A nie mając już więcej do dodania, nie pozostaje mi już nic innego, jak pożegnać się z Wami i cierpliwie poczekać na sezon kolejny :) Do zobaczenia w recenzji sequela - nie zamierzam tego pominąć!
Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 4/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 4/5
Ocena końcowa: 8/10
A Wy co sądzicie o "Boku no Hero Academia"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
nie oglądałam, ale słyszałam wiele dobrego a po Twojej recenzji chyba się zdecyduję na seans :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc :)
UsuńWidziałam fragmenty tego anime. Całkiem całkiem, chociaż nie moja tematyka :D
OdpowiedzUsuńWreszcie coś, co kojarzę :D Jestem mniej więcej na bierząco z mangą C: Mnie osobiście seria wciągnęła o wiele bardziej niż One Punch Man. W sumie Boko no Hero też ma elementy parodii, jednak znacznie mniej. Z całej siły powstrzymuję się, żeby nie spoilerować, anime nie dotarło chyba do takiej epickiej sceny walki nad urwiskiem, która wzruszyła nawet paskudną myszę ;_;
OdpowiedzUsuń,,Późniejsze, ciągłe łamanie sobie kończyn przez głównego bohatera również nie należało do moich ulubionych stron "Boku no Hero Academia", jednak owe wyjście toleruję, bo lepsze to, niż nagłe i cudowne opanowanie zdolności."
Mnie właśnie ten wątek raduje. Ile to razy był poruszany schemat, że jakiś bohater ma za słabe ciało do mocy, zawsze były jakieś krwotoki z nosa, plucie krwią i efektywne omdlenia. Tutaj tak nie ma, Midoriya autentycznie ma zmasakrowane ciało i zostają po tym blizny i deformacja dłoni (o której autor pamięta). W anime pewnie to ugładzono, ale w mandze sceny były dość krwawe i mocne.
Zabrakło mi w tej recenzji jednej ważnej rzeczy – skupiłaś się głownie na determinacji Midorii, ja za to zwróciłam uwagę na całkiem inną cechę tego bohatera, która wyróżnia go z bandy protagonistów shounenów. Midoriya, uwaga, uwaga, MYŚLI. I to nie od święta, gdy trzeba mieć jakiś przebłysk geniuszu, ale cały czas, w każdej chwili, czasem wpada wręcz w overthinking (lubię ten angielski termin). On przede wszystkim walczy głową, cały czas analizuje techniki innych postaci, a potem to wykorzystuje. Urzeka mnie, że wreszcie jakiś bohater shounena oprócz swojej WIZJI ma jeszcze mózg i nie drze mordy jak szalony. To robi Katsek XDDD
Polecam mangę, anime ma odrobinę mniej psychodeliczną kreskę, tj. postacie mają mniej obłędu w oczach XD No i jeszcze tyle czekania na następny sezon C:
Naprawdę nie pisałam nic na temat myślenia i inteligencji głównego bohatera? :( Dziwne, bo generalnie miałam o tym wspomnieć, ale najwyraźniej zapomniałam... Ale tak, masz rację. Jest to bardzo pozytywna cecha, mile widziana u protagonistów. Midoriya brak fizycznych zdolności zdecydowanie nadrabia analizowaniem, ale czy jest to element aż tak oryginalny... Musiałabym się zastanowić. Wydaje mi się, że właśnie dość często widuje się podobne zachowania u postaci.
UsuńWiduje się, ale nie w historiach tego typu i nie na taką skalę. Patrzę na BnHA jako battle shounena, a tu się rzadko zdarza, by bohater faktycznie myślał cały czas, a nie miał czasem tylko jakiś cudowny przebłysk geniuszu, który pozwala wygrać mu walkę. W ogóle podoba mi się, że Midoriya nie zawsze wygrywa, to jest takie pikne.
UsuńOstatnio Chłopak mi to włączył i kazał oglądać, obejrzałam jeden odcinek. I faktycznie całkiem sympatycznie się zapowiadało. chce wrócić do oglądania, jak tylko będę mieć czas. Twoja recenzja mnie tylko motywuje. :D
OdpowiedzUsuńHah, no i Chłopak wie co dobre :) Piąteczka!
UsuńChcę cię o coś zapytać. Napisałaś że motyw "odziedziczenia" mocy All Mighta nie przypadł ci do gustu bo jesteś zwolenniczką ciężkiej pracy. Zauważ jednak że All Might wybrał Izuku na swojego następcę właśnie dlatego że zobaczył jego determinację. Można więc powiedzieć że to dzięki swojej determinacji uzyskał tę moc. No i odcinek 3 gdzie Izuku harował przez 10 MIESIĘCY żeby móc w ogóle UŻYĆ swej mocy. Wiadomo w anime był to jeden odcinek ale w historii aż 10 miesięcy. Jeśli to nie jest ciężka praca to nie wiem co:)
OdpowiedzUsuńCo o tym sądzisz?
Tak tak, rozumiem Twój punkt widzenia i się z nim zgadzam. W moich słowach chodziło bardziej o to, że moc Izuku nie była jakby "jego", nie wiem czy rozumiesz ;) ? Takie przejmowanie zdolności od innych nigdy jakoś do mnie nie przemawiało. Midoriya urodził się bez mocy, a mimo to skończył jako użytkownik jednej z nich i choć w pełni doceniam fakt, że sobie zasłużył swoją ciężką pracą właśnie, byłabym zwolenniczką metody bardziej standardowej - tzn. radzenia sobie bez Indywidualności, a nadrabiania myśleniem (historie, w których niemożliwe staje się możliwe, ale z tej bardziej typowej strony), albo magicznego wykształcenia własnej zdolności przez ową, wyżej wspomnianą "ciężką pracę i determinację", tylko z trochę innego punktu widzenia. To dziwne, wiem, dość pretensjonalne, ale żeby nie było - doceniam brak powtarzania ścieżek przez autorów. Tak już mam, taka jakby ekstremalna prostolinijność , haha :) Mogłam to po prostu lepiej wytłumaczyć.
UsuńDziękuję za przeczytanie recenzji i komentarz :) Pozdrawiam!
Również pozdrawiam i zachęcam do przeczytania mangi. W dalszej części fabuła tylko się polepsza:)
UsuńBardzo fajnie napisana recenzja! :D Ja mangę "Boku no Hero Academia" czytam od pierwszych rozdziałów, bardzo polubiłam ten tytuł. Gdy zostało zapowiedziane anime bałam się by go nie skiepśćili, na szczęście anime wyszło świetne i miło było zobaczyć swoje ulubione postaci w "ruchu". :) Gorąco Pozdrawiam Fejwsi.
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPrawda, nie ma to jak zobaczyć dobrze zekranizowaną mangę, którą się tak bardzo lubi :) Również pozdrawiam!
Pierwszy odcinek jakoś mnie nie zachwycił (chociaż motywacja Midoriyi faktycznie była godna podziwu) i właściwie gdyby nie nadzieja, że później będzie lepiej prawdopodobnie dałabym sobie spokój. Na całe szczęście seria wkrótce się wybroniła i niecierpliwie wyczekiwałam kolejnych odcinków. ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że nie wszystko sprowadza się tutaj do chęci i ciężkiej pracy (bądź co bądź trudno sobie wyobrazić, żeby Modoriya miał sobie poradzić bez żadnej mocy), chociaż wiadomo, to też ważna rzecz. Bakugou w wielu przypadkach mnie irytował, ale jednocześnie jakoś mi przykro, że jest przekonany, że Midoriya przez cały ten czas ukrywał przed nim swoją Indywidualność i przez to czuje się w pewien sposób zdradzony.
Ja tam polubiłam Bakugou, bo nie jest on takim typowym, złym prześladowcą, a przyjacielem, z którym Izuku po prostu stracił dawny kontakt. I to widać, słychać i czuć już od samego początku :)
Usuń