2018-08-28

Nowe miejsce, nowa historia

"WRAZ Z ROZPOCZĘCIEM NOWEGO ROKU, ALBO MOŻE JUŻ NAWET POD KONIEC ROKU POPRZEDNIEGO POWIEDZIAŁAM SOBIE, ŻE CZAS PÓJŚĆ DO PRZODU.

Jeśli chodzi o uczucia i emocje, jestem osobą dość skrytą, tak samo jak nie przepadam za otwartym pokazywaniem swoich słabości i zazwyczaj staram się o nich nie mówić.  Przecież świat i ludzie zmagają się z dużo poważniejszymi problemami niż moje i nie mam prawa narzekać, kiedy przez cały ten czas żyję sobie w spokoju, nie brakuje mi jedzenia, ciepła rodzinnego, pieniędzy, znajomych, nie choruję na żadną poważną chorobę i tak dalej, i tak dalej. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, tym bardziej nie chcę, żeby ktokolwiek pomyślał, że poszukuję współczucia lub moim celem jest zrobienie z siebie ofiary. Gdyby tak było, już dawno post tego typu pojawiłby się gdzieś w internecie i nie miałabym problemu ze zbyt emocjonalnym czy depresyjnym wydźwiękiem, jakiego nabywała każda moja próba zmierzenia się z ową sytuacją. Jak już pisałam, naprawdę nie była ona na tyle poważna… Ale czy na pewno? Miałam bardzo dużo czasu by sobie to wszystko dobrze przemyśleć. Pewnego wieczoru doszłam do wniosku, że może i są ludzie, którzy każdego dnia cierpią bardziej z powodów, które mnie nigdy nie dotknęły i o których nie mam pojęcia, więc może też wyjdę na ich tle jak jakiś bachor, który nie docenia tego co ma i przejmuje się jakimiś błahostkami. Nie zmienia to jednak faktu, że myśląc o ostatnich latach czuję żal, nie jestem w stanie spojrzeć na nie jak na wspomnienia pełne szczęścia i beztroski, a właściwie to niewiele z nich pamiętam, bo po części nieświadomie siedziałam na tyłku w miejscu, które z perspektywy dnia dzisiejszego jest okropnie ponure, wręcz niebezpieczne"...
Ciąg dalszy na:

Odważna decyzja, miejmy nadzieję, że długotrwała. Każdego zainteresowanego, ciekawego niektórych odpowiedzi zapraszam!
Ola

2018-08-01

The last goodbye

Też tak macie, że kiedy próbujecie napisać coś od serca i staracie się wytłumaczyć co Wam w duszy gra lub grało, a było nie do końca pozytywne, wszystko staje się takie... depresyjne? Nienawidzę myśli, że moja bezsensowna paplanina (bo po prawdzie sama nie wiem co moja skomplikowana głowa myśli na temat ostatnich dwóch lat po skończeniu liceum) mogłaby wydać się dla Was chęcią mego użalania się nad sobą i swoimi zmartwieniami, które w porównaniu do niektórych problemów, nawet nie są tak poważne. Nie chcę czuć współczucia. Wolałabym obrócić to w jakąś podtrzymującą na duchu radę lub inspirację dla innych, wiem jednak, że póki co nie jestem w stanie tego zrobić. Tak jak nie ulega wątpliwościom fakt, że przez jakiś czas dziewczyna, która teoretycznie ma wszystko, zagubiła się sama w sobie i nie potrafiła tego ogarnąć, tak wciąż mam wrażenie, że dramatyzuję i przesadzam. Bo takim typem człowieka jestem - wolę być wsparciem, służyć dobrym słowem i nie okazywać słabości.
Przez ostatnie pół roku moje życie obróciło się o 180 stopni. Zaczęłam myśleć o sobie i o tym, że nie mogę dalej stać w miejscu. Otworzyłam się na świat i na nowo zaczęłam odkrywać siebie, bo nie chciałabym kiedyś usiąść i pomyśleć, że przez głupie myśli zmarnowałam czas i energię, których nie będę już w stanie nigdy odzyskać. I wiecie co? Kiedy w czerwcu postanowiłam wrócić do blogowania, możliwe że dałam się ponieść chwili. Tak, tak wiem - znowu to samo. Tym razem jednak naprawdę doszłam do wniosku, że to już nie jest to. Nie jest mi z tym źle, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że mogę z czystym sercem i bez żadnego żalu przyznać, że znalazłam jakieś wyjście z dręczącej mnie od dłuższego czasu sytuacji (nawet jeśli może się ono wydać przypadkowym pójściem na łatwiznę). Od mojego powrotu staram się oglądać i staram się recenzować, ale kompletnie mi to nie idzie. Straciłam ten zapał, który kiedyś mi towarzyszył, ale to nic. Fakt, że w ogóle się tym nie przejmuje tylko to potwierdza - musiałam wrócić by zdać sobie z tego sprawę. Cały ten czas poświęcany na anime i My Opinion, kiedyś z wielką przyjemnością, dzisiaj nie wydaje mi się już tak ważny i warty tego wszystkiego. Są w życiu rzeczy ważniejsze i to nimi chciałabym się zająć. Blogowanie pozostawiam jako wspomnienie, ew. furtkę do pójścia dalej z moją pasją pisania, oglądanie anime jako guilty pleasure na nudny wieczór, z którego nie będę musiała się nikomu tłumaczyć. Wybaczcie mi ciągnięcie tematu, ale to już moje ostatnie pożegnanie. Nie przekazuję bloga nikomu, zostawiam go takim jakim jest. Może kiedyś (i wiem, że już to wielokrotnie pisałam) pojawi się inna stronka mojego autorstwa, w którym będę pisać o wszystkim i o niczym. To społeczeństwo propagujące dzielenie się wszystkim w internecie zbyt bardzo na mnie oddziałuje, haha! Tak czy inaczej... Żegnam wszystkich i życzę powodzenia we wszystkim, czym się obecnie zajmujecie! Cześć!