"Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!"
Data premiery: 03.01.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Komedia, Parodia, Szkolne, Magical Boys, Akcja
Studio: Diomedea
~Opis fabuły~
Pewnego spokojnego dnia, kiedy podczas kąpieli w publicznej łaźni dwójka licealistów umilała sobie owy czas rozmową na temat chikuwabu (składnik odenu), ni stad ni zowąd z tajemniczej przestrzeni w suficie wypadło różowe, wombato-podobne stworzenie, mówiące w ludzkim języku. Niespodziewane spotkanie wówczas przerwał syn właściciela łaźni, Hakone Yumoto, który zachwycony "zwierzęciem" za cel postawił sobie złapanie go, na co ten oczywiście odpowiedział ucieczką. Zdarzenie to pozostałoby prawdopodobnie przez uczestniczących w nim uczniów zapomnienie, gdyby następnego dnia różowy wombat, przejąwszy kontrolę nad ich nauczycielem, nie pojawił się w ich szkole - Liceum Binan. Dotarłszy za nimi do pokoju klubowego Klubu Obrońców Ziemi i przy okazji przyciągając za sobą ponownie goniącego go Yumoto, obdarował ich jak i pozostałych członków Lovesoletkami, które uaktywniały się w momencie pojawiania się w ich otoczeniu niekochanych istot, próbujących zmienić świat za pomocą niegodziwych czynów. Dzięki nim piątka uczniów w składzie: Yufuin En, Kinugawa Atsushi, Hakone Yumoto, Naruko Io oraz Zaou Ryuu stali się Battle Loversami - bohaterami, których zadaniem jest ochrona Ziemi za pomocą mocy miłości...
~Recenzja~
Czyżby po przeczytaniu opisu fabuły Wasza mina wyglądała mniej więcej TAK? Bez zbędnych wyjaśnień proponuję więc obejrzeć pierwszy odcinek, gdyż prawdopodobnie wyraz na Waszej twarzy wyewoluuje w coś TEGO pokroju ;) Na początek 2015-ego roku mężczyźni zawalczyli o równouprawnienie do ratowania świata przed złem w formie czarodziejów/wróżek, czego efektem jest stworzenie "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" - anime parodiującego dobrze wszystkim dziewczynom i dziewczynkom znane Magic Girl, w które prawdopodobnie każda z nas skrycie chciała się w dzieciństwie zamienić ;) Głupie? Nie można zaprzeczyć, że humor tego anime nie należy do najmądrzejszych, tak samo jak i pomysł, który już na samym wstępie zwyczajnie rozwala system, ale! Pomimo tego jak rzadko decyduję się na serie tego pokroju, "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" swoją oryginalnością przemówiło do mnie na tyle, bym pozwoliła sobie na chwilę odmóżdżenia i z wielką przyjemnością zabrała się za te dwanaście odcinków ;) A jak moja ocena prezentuje się po całym seansie? Tego dowiecie się czytając dzisiejszą recenzję, do której oczywiście, serdecznie Was zapraszam! Zaczynajmy! ^ ^
Skoro mamy tutaj do czynienia z niezaprzeczalną parodią, ciężko byłoby mówić tutaj o wielkiej oryginalności i pominięciu schematów ze strony bohaterów, którzy pomimo odmiennej płci, bardzo łatwo przypominali typowe bohaterki z tego typu produkcji. Zacznijmy od dwójki poznanej przez nas już na samym początku, podczas rozpamiętywania istnienia chikuwabu w jednej z lokalnych łaźni - Yufuin En oraz Kinugawa Atsushi. Mamy tutaj do czynienia z leniem, który większość rzeczy uważa za upierdliwe, jak i z sympatycznym i dobrze wychowanym okularnikiem, o dziwo nie rzucającym na prawo i lewo mądrymi sentencjami i informacjami - ot taki sobie dość neutralny i nijaki bohater. Następnie do naszej wciąż nielicznej grupki dołącza, Hakone Yumoto - maksymalnie pozytywny, dziecinny i emanujący radością chłopaczek, natomiast niedługi czas później przychodzi nam poznać ostatnią dwójkę przyszłych Battle Loversów - materialistę, 24h na dobę myślącym o pieniądzach, Noruko Io oraz lovelasa i podrywacza, Zaou Ryuu. Pięć różnych bohaterów i pięć różnych osobowości - czyli to, co Magic Grils/Boys lubią najbardziej ;) No i co to by była za historia bez grupki antagonistów, w tym przypadku Samorządu Uczniowskiego w składzie: Kusatsu Kunishiro, Arima Ibushi oraz Gero Akoya, którzy nieustannie próbują przeszkodzić Battle Loversom w ich szerzeniu miłości? Poza tym nie możemy zapomnieć o "szefie" Battle Loversów - wombacie (TO NIE JEST WOMBAT! TO JEST HD#4%BJDSY!), bez którego nic a nic by się tutaj nie rozpoczęło, prawda? ;) Tak więc jak widać mamy tutaj całkiem niezłą grupkę męskich postaci (zero dziewczyn...), którym z odcinka na odcinek przychodzi się zmierzyć z jakże potężnymi i wymyślnymi potworami pokroju wielkiego, strzelającego rosołem Chikuwabu... Ta historia aż prosi się o piątkę z własnym czołem, ale jednocześnie w bardzo przyjemny i sympatyczny sposób wyśmiewa nam walczące ze złem czarodziejki czy wróżki. Więc. Jak już wspomniałam "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" nie grzeszy oryginalnością w kwestii bohaterów, ale nie ma co się dziwić - w końcu ich zadaniem było sparodiowanie, a nie tworzenie nowych, wymyślnych osobistości. Battle Loversi zgrabnie pchali naszą fabułę do przodu i choć nie mogę pozbyć się wrażenia, iż postać Yumoto została przez autorów wypchana najbardziej do przodu w stosunku do pozostałej czwórki, z całą pewnością są oni elementem wiodącym owej serii. Zabawni, sympatyczni i niezwykle pozytywni - pozostawili po sobie naprawdę niezłe wrażenie i tak sobie ich właśnie zapamiętam ;)
Chyba nie muszę wspominać, że niemalże wszystko w "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" zostało przesycone, głupawe i bezsensowne... Fabuła oczywiście podkreśla owe cechy bardziej niż cokolwiek innego i choć pod tym względem jest to naprawdę dobrze wykonany kawał roboty, nie będę ukrywać, że akcja rozgrywająca się w owych dwunastu odcinkach, była odrobinę nudnawa, że nie wspomnę o przewidywalności i kolejnemu poddawaniu się schematom. Myślę, że owe anime doskonale sprawdziło się w cotygodniowym oglądaniu, natomiast ja zabrałam się za nie już po zakończeniu, więc wiadomo - seansy były dłuższe. I bardziej męczące, bo nie będę ukrywać, że momentami oczy same mi się zamykały, zwłaszcza oglądając po szkole, po której jak wiadomo jesteśmy zmęczeni i niewyspani. Odcinki wiele się od siebie nie różniły, trochę gadki szmatki, jakaś walka i oczywiście typowe zakończenie, więc osobiście naprawdę nie obraziłabym się za większe zróżnicowanie ;) Czego nie mogę powiedzieć o końcu, gdyż rozwiązania całej tej historii naprawdę się nie spodziewałam. Doskonale podkreśliło główne zamiary tej serii, jak i wyżej wspomnianą przeze mnie bezsensowność i głupotę ;) Miłe zaskoczenie jak i duży plus dla całości, co nie zmienia jednak faktu, że pomimo tego, jak sympatyczną serią by ona nie była, "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" trochę mnie wynudziło...
Grafika owej produkcji nie należy do najlepszych i szczerze mówiąc wypada bardzo przeciętnie w stosunku do tego co obecnie mamy okazję oglądać, jednak głównie za sprawą swojej p r o s t o t y. Kreska jest schludna i dopracowana, i pomimo swojej zwyczajności, nie przeszkadzała ani trochę podczas seansu. Powiedziałabym nawet, że całościowo grafika "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" poradziła sobie lepiej, niż w niektórych, teoretycznie bardziej rozwiniętych produkcjach. Doskonały przykład na to, że nie potrzeba nie wiadomo jak wypasionych animacji i szczegółów, by wciąż wypaść pozytywnie, co nie zmienia jednak faktu, że w dobie dzisiejszych "technologii", wyglądało to mało specjalnie i nie przykuwało większej uwagi oglądającego. O soundtrack "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" można powiedzieć mniej więcej to samo. Kilka ładnych melodii, ale generalnie nie zalicza się do OSTów pokoju Kato Tatsuyi, a o Huroyukim Sawano już nie wspomnę. Opening ("Zettai Muteki Fallin'LOVE" wykonywany przez seiyuu Battle Loversów) i ending ("I miss you no 3 meters" wykonywany przez seiyuu Samorządu Uczniowskiego) okazały się być bardziej przyjemne i wpadające w ucho niż mogło mi się to na początku wydawać. Aż sama się sobie dziwię, że tak bardzo mi się one podobają :) A więc generalnie rzecz biorąc, pod względem graficznym "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" nie wypada źle, aczkolwiek prostota odkrywa tutaj najważniejszą rolę. Osobiście nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu i uważam, że całościowo prezentuje się to naprawdę przyjemnie ;)
Skoro mamy tutaj do czynienia z niezaprzeczalną parodią, ciężko byłoby mówić tutaj o wielkiej oryginalności i pominięciu schematów ze strony bohaterów, którzy pomimo odmiennej płci, bardzo łatwo przypominali typowe bohaterki z tego typu produkcji. Zacznijmy od dwójki poznanej przez nas już na samym początku, podczas rozpamiętywania istnienia chikuwabu w jednej z lokalnych łaźni - Yufuin En oraz Kinugawa Atsushi. Mamy tutaj do czynienia z leniem, który większość rzeczy uważa za upierdliwe, jak i z sympatycznym i dobrze wychowanym okularnikiem, o dziwo nie rzucającym na prawo i lewo mądrymi sentencjami i informacjami - ot taki sobie dość neutralny i nijaki bohater. Następnie do naszej wciąż nielicznej grupki dołącza, Hakone Yumoto - maksymalnie pozytywny, dziecinny i emanujący radością chłopaczek, natomiast niedługi czas później przychodzi nam poznać ostatnią dwójkę przyszłych Battle Loversów - materialistę, 24h na dobę myślącym o pieniądzach, Noruko Io oraz lovelasa i podrywacza, Zaou Ryuu. Pięć różnych bohaterów i pięć różnych osobowości - czyli to, co Magic Grils/Boys lubią najbardziej ;) No i co to by była za historia bez grupki antagonistów, w tym przypadku Samorządu Uczniowskiego w składzie: Kusatsu Kunishiro, Arima Ibushi oraz Gero Akoya, którzy nieustannie próbują przeszkodzić Battle Loversom w ich szerzeniu miłości? Poza tym nie możemy zapomnieć o "szefie" Battle Loversów - wombacie (TO NIE JEST WOMBAT! TO JEST HD#4%BJDSY!), bez którego nic a nic by się tutaj nie rozpoczęło, prawda? ;) Tak więc jak widać mamy tutaj całkiem niezłą grupkę męskich postaci (zero dziewczyn...), którym z odcinka na odcinek przychodzi się zmierzyć z jakże potężnymi i wymyślnymi potworami pokroju wielkiego, strzelającego rosołem Chikuwabu... Ta historia aż prosi się o piątkę z własnym czołem, ale jednocześnie w bardzo przyjemny i sympatyczny sposób wyśmiewa nam walczące ze złem czarodziejki czy wróżki. Więc. Jak już wspomniałam "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" nie grzeszy oryginalnością w kwestii bohaterów, ale nie ma co się dziwić - w końcu ich zadaniem było sparodiowanie, a nie tworzenie nowych, wymyślnych osobistości. Battle Loversi zgrabnie pchali naszą fabułę do przodu i choć nie mogę pozbyć się wrażenia, iż postać Yumoto została przez autorów wypchana najbardziej do przodu w stosunku do pozostałej czwórki, z całą pewnością są oni elementem wiodącym owej serii. Zabawni, sympatyczni i niezwykle pozytywni - pozostawili po sobie naprawdę niezłe wrażenie i tak sobie ich właśnie zapamiętam ;)
Chyba nie muszę wspominać, że niemalże wszystko w "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" zostało przesycone, głupawe i bezsensowne... Fabuła oczywiście podkreśla owe cechy bardziej niż cokolwiek innego i choć pod tym względem jest to naprawdę dobrze wykonany kawał roboty, nie będę ukrywać, że akcja rozgrywająca się w owych dwunastu odcinkach, była odrobinę nudnawa, że nie wspomnę o przewidywalności i kolejnemu poddawaniu się schematom. Myślę, że owe anime doskonale sprawdziło się w cotygodniowym oglądaniu, natomiast ja zabrałam się za nie już po zakończeniu, więc wiadomo - seansy były dłuższe. I bardziej męczące, bo nie będę ukrywać, że momentami oczy same mi się zamykały, zwłaszcza oglądając po szkole, po której jak wiadomo jesteśmy zmęczeni i niewyspani. Odcinki wiele się od siebie nie różniły, trochę gadki szmatki, jakaś walka i oczywiście typowe zakończenie, więc osobiście naprawdę nie obraziłabym się za większe zróżnicowanie ;) Czego nie mogę powiedzieć o końcu, gdyż rozwiązania całej tej historii naprawdę się nie spodziewałam. Doskonale podkreśliło główne zamiary tej serii, jak i wyżej wspomnianą przeze mnie bezsensowność i głupotę ;) Miłe zaskoczenie jak i duży plus dla całości, co nie zmienia jednak faktu, że pomimo tego, jak sympatyczną serią by ona nie była, "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" trochę mnie wynudziło...
~Podsumowanie~
"Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!" będę sobie wspominać bardzo przyjemnie. Fakt faktem nie była to seria tak ciekawa jak faktycznie bym tego chciała, jednak z całą pewnością miała coś w sobie. Potraktuję ją jako ciekawe doświadczenie - w końcu nie często mamy okazję oglądać walczące ze złem wróżki w męskim wydaniu ;) Czy polecam? Zdecydowanie! Na dzień dzisiejszy dużo bardziej przemawia do mnie zachęcanie Was do obejrzenia "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!", niż kolejnej produkcji z gatunku Magic Girl ;) Każdemu czasami przyda się mała odmiana... i odmóżdżenie... ;)
Fabuła: 3/5
Bohaterowie: 4/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 3/5
Ocena końcowa: 7/10
A Wy co sądzicie o "Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE!"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
PS: W menu po prawej znajdziecie nową zakładkę "Kącik dramowo-filmowy!" ;) Zapraszam!
PS: W menu po prawej znajdziecie nową zakładkę "Kącik dramowo-filmowy!" ;) Zapraszam!
Tak czytam opis fabuły i mam na twarzy typowe 'WTF'. Serio. Potem czytam dalej i kolejne zdziwienia. Ale jak to, że chłopcy są magical girls? ... znaczy się, boys. Czytam dalej i coraz bardziej czuję się przekonana do tej dawki absurdu, To jednak może być coś ciekawego! Dopisuję na listę "do obejrzenia" i być może wkrótce zabiorę się za tę właśnie serię.
OdpowiedzUsuńMusiałam zmniejszyć stronę by móc czytać bo ucinało tekst, ale poradziłam sobie. Ja geniusz!
OdpowiedzUsuńNawet jeśli opis fabuły nie do końca mnie przekonał i ocena też nie jest najwyższa, to i tak zatęskniłam jakoś za animó ;-; Chyba coś obejrzę! ...Magical boys brzmi ciekawie xD
Przeżyłam jeden odcinek i faktycznie jedyne co pamiętam to w kółko myśl "O mój Boże. Japonia." Ale dla kogoś kto potrzebuje dawki śmiechu i chwili w totalnie nienormalnym świecie to polecam :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że jak na parodię gatunku mahou shoujo nasi mahou shouneni wypadli naprawdę całkiem nieźle, owszem były bardziej i mniej zabawne sceny, bardziej i mniej pedalskie rozwiązania z naciskiem na bardziej, ale w ogólnym rozrachunku seria całkiem zabawna i przyjemna. xD
OdpowiedzUsuńZobaczyłam wtedy trailer i nie, dziękuję :D
OdpowiedzUsuńTo zbyt wiele dla mnie :D