2015-07-26

038. "Plastic Memories", czyli wiosennego podsumowania cz. II

"Plastic Memories"

Data premiery: 04.04.2015
Czas trwania: 13 x ok. 24 min
Gatunek: Dramat, Romans, Sci-fi
Studio: Doga Kobo
Bazuje na: Oryginał 

~Opis fabuły~
Giftie to androidy wyglądające, zachowujące się i zdolne do odczuwania emocji zupełnie jak ludzie, od których odróżnia je jedynie z góry ustalony limit ich funkcjonowania. Wówczas, aby zapobiec wiążącym się z tym kłopotom i nieprzyjemnym sytuacjom, na scenę wkracza Dział Usług Terminalowych trudniący się odzyskiwaniem Giftii z rąk ich właścicieli. Do załogi jednej z owych grup dołącza Mizugaki Tsukasa, świeżak, dopiero co rozpoczynający karierę w tym zawodzie. Jako, że pracownicy Działu Usług Terminalowych działają w dwuosobowych drużynach złożonych z człowieka i Giftii, jemu przypada pracować z niezdarnym androidem o imieniu Isla...



~Recenzja~
Jak mieliście okazję przeczytać w recenzji "Ghost in the Shell" z serii "Nieśmiertelnych, niezniszczalnych, ponad wiekowych..." (>>tutaj<<), temat cyborgów czy androidów jest, a właściwie był mi jeszcze kilka miesięcy temu całkowicie obcy. Prawda jest taka, że to "Plastic Memories" właśnie, jako pierwsze anime z tego gatunku zawitało na moim ekranie, a wyżej wspomniany klasyk obejrzałam jakiś czas później, w międzyczasie. O potencjalnej przyczynie mojej drobnej niechęci kierowanej w stronę związków między człowiekiem a robotem opowiem Wam trochę później, a tym czasem zajmijmy się tym, co skusiło mnie do dopisania owej serii do swojej wiosennej listy, a wiąże się z tym sytuacja, która nawet jak na mnie, nie zdarza się często jeśli chodzi o premierowe odcinki. Otóż, jak pewnie wiecie, należę do tych osób, które wzruszają się stosunkowo często. Przyczyny tego potrafią być naprawdę różne, tak samo jak różny potrafi być stopień ich oddziaływania, jednak mimo wszystko nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek wcześniej aż tak bardzo przeżywała pierwszy epizod. Ostatnie, a może i nawet jedyne oznaki czegoś podobnego, miałam podczas oglądania "Sora no Method", o czym zresztą wspominałam w poświęconej mu recenzji, jednak pomimo ewentualnej kręcącej się w oku łezki zwiastującej dramat (który w ostateczności w dużej mierze się nie pojawił...), nie można tego porównać do emocji, jakie wywołało we mnie "Plastic Memories"...


Już w pierwszym odcinku bardzo dokładnie przyglądamy się, jak owe "odzyskiwanie" Giftii faktycznie wygląda i choć spodziewałam się, że nie będzie to pożegnanie pełne radości i śmiechu, serce mi dosłownie pękło. Czyszczenie wspomnień androida, które zbierał od ponad dziewięciu lat (tyle mniej więcej trwa ich okres "użytkowości") w otoczeniu kochającej i związanej z nim rodziny, okazało się dla mnie zbyt okrutne, bym mogła zareagować na to w spokojny sposób. Być może jest to jeden z tych głównych powodów, dla których nigdy jakoś specjalnie nie pałałam entuzjazmem do serii o cyborgach... To się po prostu nie może skończyć dobrze i szczęśliwie, a "Plastic Memories" w szczególności nie szczędziło zapowiedzi najgorszego zakończenia już od samego początku, kończąc drugi odcinek dość ciekawą, acz jeszcze bardziej wypełniającą żalem wiadomość. Ale po kolei. Zacznijmy od rzeczy przyjemniejszych, do których zdecydowanie zaliczyć możemy głównego bohatera, Mizugaki Tsukasę. Młody, spokojny i inteligentny chłopak od razu zyskuje sobie sympatię widza swoim przemiłym acz lekko zagubionym w zaistniałej sytuacji zachowaniem. Nie ma co mu się dziwić, zwłaszcza, że na jego miejscu już dawno straciłabym cierpliwość do Isli (jej imię czyta się Aila ;)), a na pewno nie pomaga mu w tym fakt, że sam o swojej nowej pracy wie bardzo niewiele. Nie można mu jednak odmówić tego, jak bardzo stara się przystosować, kończyć każde zlecenie sukcesem  i przede wszystkim nawiązać przyjazne relacje ze swoją dość oporną partnerką. Choć nie ma co tutaj liczyć na jakiekolwiek wątki z przeszłości Tsukasy, w jego przypadku akurat specjalnie nad tym faktem nie ubolewałam. Szczerze mówiąc nie sądzę też, aby był to element szczególnie potrzebny, bo widz wystarczająco zżywa i poznaje się z jego postacią za pomocą tego, co dzieje się obecnie. Osobiście nie jestem nawet w stanie wynaleźć u niego żadnych negatywnych cech, co czyni go całkiem normalnym, a jednak bliskim ideałowi bohaterem. Isla sama w sobie również posiadała wiele uroku, jednak niezdarność, potykanie się o własne nogi, ponure nastawienie i w większości przypadków nieumiejętność radzenia sobie z niczym, nie zaliczają się do elementów, które mogłabym zbagatelizować, zwłaszcza w takim stopniu. Poniekąd jest to zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że (i tutaj postanowiłam pozostawić decyzję Wam, czy chcecie dowiedzieć się o jakiej informacji mówiłam na początku tego akapitu ;)) zostały jej dwa miesiące życia, a potem wszystkie jej wspomnienia zostaną bezpowrotnie zabrane czy chociażby jej przeszłość, bo na nią akurat będziemy mieli trochę wglądu, ale ja po prostu nie przepadam za tego typu charakterami. Całe szczęście im bliżej końca tym więcej zmian w niej zachodziło i uwierzcie mi, Isla w ostatnich odcinkach okazała się duuuuuużo bardziej przyjazna, sympatyczna i przyjemna niż w początkowych, ale tak czy siak, nie ważne czy wolicie ją czy Tsukasę, ich historia powinna być dla Was tak samo wzruszająca i godna poznania. No i pozwolę sobie zauważyć, że obecność romansu w spisie gatunkowym nie jest przypadkowa ;) Resztę bohaterów stanowi Dział Usług Terminalowych (i oczywiście kilka przypadków, z którymi głównej dwójce przyjdzie się w swojej pracy zmierzyć), a tam szefowa Kazuki, tsundere Michiru, Zack, Yasutaka, Eru i wielu wielu innych, równie sympatycznych osobowości. "Plastic Memories" na pewno nie można odmówić słabo wykonanej czy zaniedbanej kwestii bohaterów. Autorzy zadbali o to na kim powinni się najbardziej skupić, żeby wyciągnąć z fabuły to co najlepsze, jednocześnie pozwalając widzowi na doświadczenie ewentualnego rozwoju danej postaci, przeżywania wydarzeń razem z nimi i oczywiście polubienie ich, bo to zawsze lepiej wpływa na oglądany przez widza tytuł ;)


Jak widać "Plastic Memories" dość porządnie zaznaczyło swoją obecność w wiosennym sezonie i wiadomym było, że w równie podobny, o ile nie "lepszy" sposób przyjdzie mi się z nim pożegnać. Anime nie było jednak całkowicie przesycone dramatem i smutkiem. Również i odrobinka komedii wkradła się do tych trzynastu odcinków, więc jeśli boicie się, że podczas seansu wylejecie może łez i seria wyciśnie z Was całe szczęście, spokojna głowa - niezdarność Isli czy nieporadność Tsukasy wywołają na Waszych twarzach uśmiech ;) "Plastic Memories" skomentowałabym powiedzeniem "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" i myślę, ze nawet zakończenie, pomijając wzruszenie, gdyż ciężko jest mi sobie wyobrazić osobę reagującą na to wszystko sercem z kamienia, wywołać może w widzach chociaż odrobinkę pozytywnych emocji. Ilość odcinków według mnie była wystarczająca. Historia bez popędzania doskonale wykorzystała każdy przeznaczony jej odcinek, a ciągnięcie tego dalej, choć oczywiście miło byłoby zobaczyć dalsze losy załogi Działu Usług Terminalowych, mogłoby stać się jedynie niepotrzebnym przedłużaniem akcji. Dlatego marzenia o kolejnym sezonie pozostawmy głęboko, głęboko w sercu z niewielkim światełkiem nadziei, że może dane nam będzie zobaczyć kiedyś chociażby jakiś odcinek OVA :)


Grafiki "Plastic Memories" nie mogę nazwać arcydziełem godnym najwyższych not, ale takiej oceny się już po części spodziewałam po obejrzeniu zapowiedzi. Jest ładna, przyjemna i nie powinna sprawiać problemów podczas oglądania, ale tyle równie dobrze jestem w stanie napisać o wielu innych seriach. Szału nie ma, widziałam gorsze i lepsze produkcje, a ta mi jakoś specjalnie w oko nie wpadła. O soundtracku natomiast żadnego konkretnego zdana sobie nie wyrobiłam. Czasami przykuwało uwagę, czasami nie, generalnie bez ponownego przesłuchania się nie obyło ;) Spośród piętnastu utworów kilka okazało się naprawdę ładnych, delikatnych i słuchało mi się ich bardzo przyjemnie. Reszta powiedziałabym, że wypadła dość normalnie i standardowo. Jest dobrze. Na pewno będę wracać do niego od czasu do czasu, bo ja smakoszem ślicznych melodii jestem i nie pogardzę nowymi kąskami do swojej kolekcji :) A co do openingu i endingu to tutaj otrzymaliśmy podstawowe rozwiązanie dla 12/13-odcinkowców w postaci jednej pary piosenek, w tym przypadku: początkowej "Ring of Fortune" (Sasaki Eri) oraz końcowej "Asayake no Starmine" (Imai Asami). Są to przyjemne i spokojne kawałki pasujące do dość wolniejszej akcji jaką "Plastic Memories" widzowi prezentuje i o ile Wam to pasuje lub nie, nie wzmagają swoim charakterem negatywnych emocji, jakie czasami fabuła może nam przysporzyć. Czasami to pomaga i według mnie tutaj sprawdziło się naprawdę dobrze, choć sama do wielkich fanek tych piosenek się nie zaliczam ;)


~Podsumowanie~
Według mnie "Plastic Memories" zalicza się do tych serii, które zdecydowanie warto było w tym sezonie sprawdzić i każdego z Was serdecznie do tego namawiam. O ile nie przeszkadza Wam trochę podupadająca w kwestiach technicznych ocena, anime, swoją piękną i wzruszającą historią, wynagradza to wszystko w 100%. W kwestii dramatu i romansu (a ja tak niechętnym okiem patrzyłam na tego typu związki) sprawdziła się doskonale i nawet jeśli wskazane jest na niej wylać trochę łez, nie powinna ona być dla widza zbyt ciężka - mimo wszystko ;) Polecam!

Fabuła: 5/5
Bohaterowie: 4,5/5
Grafika: 3/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 4,5/5

Ocena końcowa:  8,2/10
A Wy co sądzicie o "Plastic Memories"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

4 komentarze:

  1. Mnie natomiast seria nieco rozczarowała, może dlatego, że po ciekawym wstępie i ogólnie historii z gatunku, który lubię oczekiwałam czegoś naprawdę dobrego, a tymczasem całość dla mnie wypadła średnio. Ogólnie jestem typem, który łatwo się wzrusza, a tymczasem tutaj miałam wrażenie, że o ile niektóre wątki poboczne były nawet wzruszające, o tyle wątek główny wypadł słabo i był strasznie wymuszony. Ode mnie tylko 5 niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię androgidów w wątkach miłosnych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda naprawdę fajnie, ale ostatnio odpuszczam sobie oglądanie anime, bo ciężko mi na cokolwiek złapać fazę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bojku, kreska cudowna, ale ta fabuła, ona mnie boli. Spróbuje obejrzeć jeden odcinek i mam nadzieje, że się przekonam, wkręcę, bo serio szkoda mi tak fajnej kreski ;-;

    OdpowiedzUsuń