Data premiery: 09.01.2016
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Fantasy, Mecha, Sci-Fi, Przygodowe
Studio: Sanzigen
Bazuje na: Original
~Opis fabuły~
Po tym jak Kazuki Azuma wraca po dziesięciu latach do Japonii, szybko wpada w kłopoty i zostaje aresztowany. Uratowany przez swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, Asabuki Kogane i jej Bubuki, broń w kształcie prawej dłoni Buranki, dołącza do grupy dzieciaków poszukującej Oubu - tytana Buranki śpiącego głęboko w podziemiach...
~Recenzja~
Po porażce "Divine Gate" (>>recenzja<<) nadszedł czas na "Bubuki Buranki". Szczerze Wam powiem, że od czasu, w którym premierowy odcinek tej serii oglądałam po raz pierwszy, zdążyłam zapomnieć jak dobre wrażenie na mnie zrobiło. Powiedzmy, że po tych czterech miesiącach odkryłam ten tytuł na nowo i prawdopodobnie moje odczucia były jeszcze pozytywniejsze niż wcześniej :) Z dużymi nadziejami na co najmniej dobry seans zabrałam się za kolejne odcinki. Pomyślałam sobie, że gorzej niż "Divine Gate" być nie może... Ale czy na pewno? Zapraszam do dalszego czytania dzisiejszej recenzji! ;)
Jak wyżej wspomniałam, pierwszy odcinek robił wrażenie. Bardzo ciekawe wprowadzenie do fabuły, odrobina pytań, na które trzeba jeszcze znaleźć odpowiedź, no i przede wszystkim zapowiadało się na naprawdę niezłą przygodówkę z elementami fantasy. To co możecie przeczytać w opisie fabularnym zawierało wydarzenia z drugiej połowy owego epizodu, pierwsza część natomiast rozgrywała się w zupełnie innym świecie, gdzie też urodził się nasz główny bohater - Kazuki Azuma. Żyjąc pośród Buranki - śpiących głęboko ogromnych roboto-podobnych istot - razem z siostrą bliźniaczką Kaoruko, tatą i mamą, Kazuki Migiwą, która dzięki swoim mocom trzyma Buranki w ryzach, pewnego dnia ich pozorny spokój zostaje zburzony. Migiwa postanawia więc wysłać Oubu razem z dziećmi i mężem na Ziemię i samemu zając się sytuacją na Wyspie Skarbów, bo tak świat ich się właśnie nazywał. Niestety wydarzenie to spowodowało, że i na Ziemi nie obyło się bez katastrofy, toteż Kazuki Migiwa nazwana została Wiedźmą, a Azuma wyjechał do Ameryki. No i jak już wiecie, po dziesięciu latach wraca on do Japonii i wówczas rozpoczyna się główna akcja "Bubuki Buranki". To co zdecydowanie mnie zainteresowało i wierzę, że i większość widzów powinno nieco zaintrygować jest fakt, iż z Azumą nie było ani Kaoruko, ani ich ojca. Pytania gdzie się znajdują, co robią i czy w ogóle żyją były jednym z tych elementów, który pozytywnie nastrajał na poznanie tej tajemnicy wraz z kolejnymi odcinkami, a zwłaszcza te z Kaoruko, bo jakby nie patrzeć, to właśnie ona zdawała się na Wyspie nieco namieszać. Wielką stratą dla całości byłoby chociaż najmniejsze nie poruszenie tej kwestii i szczerze mówiąc twórcy byli tego bardzo bliscy. Szczegóły niestety poznamy prawdopodobnie dopiero w kontynuacji serii i... tu jest maly problem, bo czy "Bubuki Buranki" faktycznie zainteresował mnie na tyle, by pakować się w kolejny sezon? To postaram się razem z Wami dzisiaj ustalić ;) Także przechodząc do kwestii bohaterów... Przez większość odcinków miałam naprawdę mieszane uczucia. Potraktowani nieco standardowo, z wykorzystaniem tych dość już elementarnych opcji charakterów postaci wręcz odechciewało się śledzić ich dalszych poczynań. Zaczynając od grupki, z którą Azuma splata swoje losy, mamy tutaj delikatną i uroczą Asabuki Kogane, która w związanych z jej przeszłością wydarzeniach, uwalnia ze swojego niewielkiego ciałka prawdziwego demona wściekłości, na co dzień nieco wyszczekaną, mającą niewiele wspólnego z zachowaniem normalnej dziewczyny Ougi Kinouę, pokazująca swoją niewinną stronę kiedy tylko się zawstydzi (if you know what i mean ;)) i oczywiście denerwującą się z tego powodu jeszcze bardziej, niewiele mówiącą dziwaczkę skrywającą... no nie ważne Taneomi Shizuru i pana lidera, aroganckiego i pewnego siebie Nono Hiiragi. Każdy z nich jest użytkownikiem Bubuki - kończyn Buranki posiadających własną wolę. Szczerze mówiąc już przymykając oko na tą ich standardowość, ich zachowania zwyczajnie irytują podczas oglądania. Miło, że autorzy zadbali o pokazanie nieco ich przeszłości, bo zawsze na plus działa lepsze poznanie bohaterów, dowiedzenie się nieco o źródle ich obecnych poczynań i posiadania tego przeczucia, że wszystko ma swój powód - chociażby błahy i typowy, ale osobiście wolę mieć na ich temat jakąś wiedzę i czuć, że ich obecność ma w fabule jakiś cel. Szkoda tylko, że przedstawione zostało to w tak schematyczny sposób, że przewidywalność mniej więcej połowy odcinków niemalże całkowicie odbierała przyjemność z oglądania. A żeby to przedstawić, potrzebna była jakaś wroga grupa, również użytkowników Bubuki, którymi przewodzi niejaka Banryuu Reoko, siejąca strach wśród ludzi i zapoczątkowująca nienawiść do Wiedźmy Migiwy, Ponieważ celem "naszej" drużyny jest przebudzenie Oubu, którym Azuma dostał się na Ziemię, a których kończynami posługuje się wyżej wymieniona czwórka, Reoko wysyła swoich ludzi, aby im w tym przeszkodzić. No i nie ma chyba nic bardziej wydeptanego już jak prowadzenie kolejno pojedynków dwóch użytkowników tych samych kończyn, z którymi oczywiście wiąże się jakaś wspólna przeszłość i jednocześnie walcząc, rozgrzebują oni dawne lata. Swoją drogą przeraża mnie jak kobiety w Bubuki Buranki są agresywne i szczerze współczuję gardłom ich seiyuu, które przez 80% akcji po prostu darły się do mikrofonu. No ile można... I tą wisienką na torcie jest jeszcze sam Azuma, który oczywiście prezentuje postawę dbającego o swoich towarzyszy chłopaka, gotowego poświęcić swoje życie dla dobra innych. W jednej chwili nie mający pojęcia co się do niego mówi, w drugiej wykazujący więcej wiedzy i wniosków na temat Bubuki i Buranki niż można by tego od niego oczekiwać, w dodatku nie mam pojęcia ile razy nagle z dupy pojawiał się na ekranie kogoś ratując... Utarte, utarte schematy i było ich naprawdę sporo. Plus jest taki, że faktycznie mają oni jakieś motywy i, choć na początku tego nie widać, wszystko połączone jest w jedną całkiem spójną całość, bo wciąż trzeba by niektóre wątki dopracować w sezonie drugim. I koniec końców to wcale nie główni bohaterowie, a ci drugoplanowi zyskali z mojej strony więcej sympatii. Także duża powtarzalność i całkiem spora przewidywalność, choć doceniam fakt iż wszyscy mają tutaj swój początek i koniec.
Tak jak pierwszy odcinek był świetny, tak z epizodu na epizodu, o czym zdążyłam już wyżej wspomnieć. było coraz gorzej. Myślę, że walki jeden na jeden tego typu już nikogo nie interesują i dla mnie podchodziło to już nieco pod serie dla dzieci. No zwieńczeniem tego wszystkiego mogła by już tylko walka wszystkich w finale i gdyby faktycznie do tego doszło, prawdopodobnie nie zostawiłabym na tej serii suchej nitki. Wielki zawód, ale... Zakończenie nieco naprawiło sytuację. Tak naprawdę dopiero wtedy wyszło, że "Bubuki Buranki" jednak ma ręce i nogi, posiada przemyślaną historię, w której znaleziono miejsce dla większości bohaterów, nie ma mowy o żadnych niedopowiedzeniach, bo mniej więcej wszystko się ładnie ułożyło i przede wszystkim, czuć w tym jakiś sens. Nie jest to wcale taka zła historia wbrew pozorom, tylko problem jest z przebrnięciem przez odcinki pełne krzyków, cliche walk i kręcenia się w kółko. Czyli pierwsze dwa-trzy odcinki i dwa ostatnie - jak dla mnie dałyby radę na dociągnięcie tej serii do oceny całkiem niezłego, odrobinę przeciętnego anime. Znalazły się natomiast pewne niedociągnięcia i kruczki, których ja osobiście pojąć nie potrafię i jedynie wzmacniają one aurę tytułu dla młodszych widzów (dostajesz kulkę w łeb? oczywiście, że zostanie ci tylko zadrapanie! twój brzuch przeszył jakiś laser? oczywiście, że od tego się nie umiera!). Momentami zdawało się, że autorzy zapominali wziąć pod uwagę wcześniejsze założenia, poza tym osobiście miałam wrażenie obecności małych luk fabularnych. Wątki komediowe... nie były elementem niezbędnym i nieco gryzły się z ogólnym charakterem tej serii, ale szczerze Wam powiem, że nigdy wcześniej nie widziałam Hosoyi Yoshimasy w tak pokręconej roli ;) Ogólnie rzecz biorąc jestem zawiedziona, bo spodziewałam się lepszej i bardziej emocjonującej akcji (nie spodziewałam się mechy wziętej niczym z Power Rangersów, ale to nie jest powód do dumy jeśli mam być szczera...), ale cieszę się, że przynajmniej nie zabrakło tutaj pewnej spójności. Przez większość odcinków się naprawdę wynudziłam, nie byłabym w stanie obejrzeć tego za jednym zamachem i tak jak zdarza mi się ze zmęczenia przysypiać podczas oglądania, tak tutaj każde moje podejście kończyło się na kilku odcinkach i ostatecznym pójściu spać, bo było po prostu zbyt nudno. Nie mogłam się doczekać zakończenia, którego swoją drogą minęło się z moim założeniem końcowej wielkiej walki dobra ze złem - całe szczęście, choć jak zwykle wyszło też na to, że ci źli to też było tylko początkowym stwierdzeniem...
Znowu mieliśmy tutaj do czynienia z grafiką 3D, jednak w porównaniu do "Ajina" (>>recenzja<<) dało się tutaj zauważyć dużo podobieństw względem starego, dobrego 2D. Być może to również wpłynęło na mój nieco pozytywniejszy z początku odbiór "Bubuki Buranki" pod tym względem, ale bajkowe tła i większa ilość płynnych animacji (w końcu było więcej okazji, żeby się nimi posłużyć) są zdecydowanie bardziej motywującym aspektem, nie sądzicie? Są naprawdę niezłe, choć nie zauważyłam tutaj aż tak zróżnicowanej mimiki twarzy - szczerze mówiąc momentami można było zauważyć jedynie pustkę w oczach bohaterów, a przynajmniej ja to tak odbierałam. Koniec końców również i styl grafiki jest zupełnie inny, bardziej komiksowy i jak już pisałam, zbliżony do standardów anime, tak że czasami nie byłam pewna czy faktycznie patrzę na 3D czy 2D. Nie zabrakło pozornych zwolnień i luk w klatkach. Generalnie myślę, że jak na dwa tytuły opierające się głównie na nowych technologiach, że tak to ujmę, sprawiedliwym będzie ocenić je tak samo, bo i "Ajin" i "Bubuki Buranki" zdawały się zwrócić uwagę na inne elementy. Wciąż potrzeba przyzwyczajenia, ale naprawdę nie ogląda się tego źle. Już w zapowiedziach (>>tutaj<<) pisałam, że muzycznie jest na coś zwrócić uwagę, bo Yokoyama Masaru już nie raz pokazał co potrafi. Soundtrack jest naprawdę dobry i nie ma o co się przyczepić - może tylko o to, by było go więcej :) Melodie momentami przypominały mi te od mistrza Sawano, także wielki plus - ja jestem zadowolona! Opening ("Beat your Heart" - Konomi Suzuki) i ending ("ANGER/ANGER" - MYTH & ROID) nie zrobiły na mnie aż tak wielkiego wrażenia, ale z całą pewnością nie były złe. Po prostu w tym sezonie znalazły się lepsze :)
~Podsumowanie~
"Bubuki Buranki" nie jest najlepszą serią do polecania, bo większość czasu spędza się praktycznie na niczym specjalnym, ale żeby już nie wieszać na nim psów i zostawić bez ani jednego dobrego słowa powtórzę, że przynajmniej trzyma się ono logicznej, spójnej i nawet przemyślanej całości. Dużo bardziej odpowiada mi to niż zeszłotygodniowe "Divine Gate" - nie było przede wszystkim tak chaotyczne, mimo wszystko wykazało się dużo ciekawszym pomysłem na fabułę i udało się ją jakoś na koniec zebrać i nawet poprawić nieco zszargane środkiem zdanie. Są minusy, oczywiście, że są, ale osobiście uważam, ze jak już, lepiej pomęczyć się na nieco "Bubuki Buranki" niż całkowicie stracić czas na "Divine Gate". Być może tylko do mnie ono nie trafiło, ale z mojej strony, jest to wszystko co mogę na temat tego tytułu powiedzieć. Nie żałuję, jestem tylko trochę zła, że nie wypadło lepiej...
Fabuła: 2/5
Bohaterowie: 2,5/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 1,5/5
Ocena końcowa: 5,6/10
A Wy co sądzicie o "Bubuki Buranki"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Na pewno było to lepsze od "Divine Gate", ale również "Bubuki Buranki" nie było dobre. W sumie nie było nawet przeciętne. Było kiepskie i bezsensu, jednak przy "Divine Gate", "Bubuki Buranki" stanowi istne arcydzieło... Aczkolwiek obydwie te serie były marne.
OdpowiedzUsuńOj tak, przy "Divine Gate" wiele anime wypada znacznie lepiej niż normalnie...
UsuńNie podoba mi się ruch postaci na tych gifach, jest taki dziwny...nawet nie wiem jak to określić. Czy w całym anime tak się poruszają XD?
OdpowiedzUsuńFabuła prezentuje się nie najgorzej, ale chyba poszukam czegoś innego :P
No niestety, uroki CG ...
UsuńNie wiedziałam, czy kontynuować tę serię, więc czekałam na Twoją recenzję. ;)
OdpowiedzUsuńCo prawda wciąż nie jestem tego pewna (anime wyraźnie nie zachwyca), jednak teraz przynajmniej wiem, czego mogę się spodziewać.
Bardzo mi miło :)
UsuńJak w komentarzu wyżej - animacja mnie do siebie nie przekonuje. Być może niedługo wszystkie nowe anime będą tak wyglądało, olaboga, tylko nie to. XD
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, a i Twoja ocena niska, więc ufając Twojej opinii nawet się do tego nie zabieram. :P
Swoją drogą, śliczny szablon bloga! Bardzo przejrzysty. :)
Dziękuję! :D
Usuń