2015-05-10

028. "Aldnoah.Zero 2nd Season", czyli zimowego podsumowania cz.II

Recenzja może zawierać spoilery odnośnie poprzednich sezonów!
"Aldnoah.Zero 2nd Season" 
Data premiery: 10.01.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Sci-Fi, Mecha
Studio: A-1 Pictures /Troyca

~Opis fabuły~
Minęło dziewiętnaście miesięcy od wygranej walki UE przeciwko wojskom Imperium Vers, mimo to sytuacja pomiędzy oba nacjami wciąż pozostaje napięta. Pierwsza księżniczka Imperium Vers, Asseylum Vers Allusia, dotychczas ponad wszystko pragnąca pokoju, teraz nakłania Rycerzy Orbity do odbicia Ziemi z rąk rzekomo plugawiących ją mieszkańców. Prawda jest jednak trochę inna. Hrabia Saazbaum i Slaine Troyard, w celu osiągnięcia swojego celu, ukrywają przed wszystkimi prawdziwą tożsamości księżniczki Asseylum...



~Recenzja~
Tak się jakoś przyjemnie złożyło, że w sezonie zimowym przyszło mi oglądać aż trzy kontynuacje wyczekiwanych przeze mnie serii i jak w zeszłym tygodniu przyglądaliśmy się bliżej "Tokyo Ghoul√A", tak dzisiaj pozwolę sobie skomentować sequel kolejnej dość popularnej produkcji, której zakończenie podejrzewam skutecznie przywiewało widzów przed ekrany ;) Co stało się z księżniczką Asseylum? Czy Inaho przeżył? ... Samo poznanie odpowiedzi na owe pytania było dla mnie elementem satysfakcjonującym, w końcu z taką niewiadomą pozostawili nas autorzy przed kilkoma miesiącami. Wierzyłam w to, że w porównaniu do wyżej wspomnianego tytułu, rozpoczęcie "Aldnoah.Zero 2nd Season" w pełni mnie zadowoli. Bałam się tylko tego, że ani ona, ani on czy ewentualnie tylko jedno z głównych bohaterów przeżyło wydarzenia z ostatniego odcinka - informacja o ich przeżyciu była prawdopodobnie połową sukcesu jaki mogła mi zapewnić ta kontynuacja. Więc jak było w ostateczności? Niestety... Drodzy autorzy "Tokyo Ghoul√A" muszę Was zmartwić - swoim rozpoczęciem zostaliście daleko z tyłu za pierwszym odcinkiem "Aldnoah.Zero 2nd Season" ;) Zdecydowanie warto było czekać! No... Przynajmniej na ten element...


Myśląc o kwestii bohaterów w sezonie drugim "Aldnoah.Zero" na myśl przychodzi mi tylko jedno zdanie - Slainowi coś odpier... odwaliło! Wystarczająco znielubiłam go po tym co zrobił na zakończenie części pierwszej, a tutaj jeszcze okazuje się, że facet najwyraźniej nie potrafi odróżnić co jest złe, a co dobre. Robi to dla dobra księżniczki Asseylum? Dobre żarty! Gdzie się podział ten sympatyczny, lojalny Slaine, którego aż żal się robiło, kiedy z racji swojego pochodzenia traktowany był przez Marsjanów jak jeden wielki śmieć? Co więcej... Co tam do cholery robi hrabia Saazbaum?! No przecież mu też się dostało (Slaine i broń to jednak słabe połączenie...)! Postrzelił księżniczkę i jeszcze wrócił cały i zdrowy jak gdyby nigdy nic? Przyznać się! Kto użył do tego smoczych kul?! A tak na serio... Jego obecność była istotna. Przyznaję to z bólem, ale faktycznie tak było i podejrzewam, że gdyby nie on - Slaine nie zrobiłby ani jednej "porządnej" rzeczy w owym sezonie. Dzięki temu nie lubię go jedynie w 99%, więc jest postęp ;) No, ale dobra! Zajmijmy się kwestiami istotnymi, czyli życiem Inaho i księżniczki Asseylum. Jak pamiętamy z zakończenia części pierwszej, oboje skończyli na macie, prawdopodobnie jedną i pół nogi w grobie po tym, jak Saazbaum wycelował dwie kulki w księżniczkę, a Slaine jedną w Inaho. Uprzedzę pytanie wszystkich - tak! Oboje żyją, ale niestety nie mają się tak dobrze jak faktycznie bym tego chciała ;( Jak mogliście przeczytać w opisie fabuły, prawdziwa tożsamość rzekomej Asseylum została ukryta, podszywa się pod nią bowiem jej młodsza siostra Lemrina, a nasza zguba pływa sobie nieprzytomna w wielkiej tubie wypełnionej jakimiś płynami, jak mniemam, mającymi utrzymywać ją przy życiu. A Inaho? On co prawda wykazuje normalne czynności życiowe, ba, wraca nawet na pole bitwy, bo w końcu nikt nie poradzi sobie bez słynnego pomarańczowego kataphraktu, ale w wyniku postrzału stracił oko, które zastąpione zostało dziwnym, zmechanizowanym urządzeniem. Wynik był tego taki, że odwiecznie ratujący tyłek Ziemianom Inaho stał się jeszcze bardziej przydatny, co naprawdę było nudne i aż zbyt przewidywalne by można było czerpać z tego jakąkolwiek radość. Jedno jednak trzeba mu przyznać - nie nabrał się na fałszywą księżniczkę Asseylum ;) Więc! Czy jakieś poprawy w stosunku do sezonu pierwszego? Nie sądzę byśmy jakoś lepiej poznali jakiegokolwiek z wcześniej nam znanych bohaterów. Slaine co prawda się zmienił, nie... On się w ciągu tych dwunastu odcinków potrafił zmieniać kilka razy, więc w jego przypadku lepiej będzie mówić o zresetowaniu i postrzeganiu jako nową aniżeli starą postać. Inaho nauczył się częściej uśmiechać... (oczywiście no expression w jego wykonaniu nadal zasługuje na Oscara, ale miło było od czasu do czasu zobaczyć coś innego ;)) Mamy kilku nowych bohaterów, np: Lemrina, Hrabia Mazuurek, Harklight... Generalnie wielkiej różnicy nie ma, a autorzy postanowili nie zajmować uwagi widza żadnymi nowinkami czy faktami z ich przeszłości, dzięki którym moglibyśmy powiedzieć o postaciach coś więcej. Są oni w końcu tylko przedmiotami do popychania fabuły - po co zajmować się byle bzdetami...


W ciągu trwania całego drugiego sezonu "Aldnoah.Zero" czekałam tylko na trzy rzeczy. Po pierwsze: wiadomość odnośnie stanu głównych bohaterów, po drugie: obudzenie się księżniczki Asseylum i po trzecie: jej ponowne spotkanie z Inaho. Reszta jakby mało mnie interesowała czy raczej nie potrafiła mnie sobą zainteresować. Inaho znowu okazał się być super bohaterem, którego pojawienie się na polu bitwy i rozpoczęcie monologów odnośnie takich a nie innych taktyk, zwiastowało przesunięcie szali zwycięstwa na stronę Ziemian. No a walk było nie mało, o ile w ostateczności każdy odcinek nie kończył się którąś z nich. W przerwach trochę skakaliśmy pomiędzy Slainem, a załogą Deucalionu, także widz był raczej na bieżąco, jeśli chodzi o działania obu stron. No ale na czym dokładnie minął mi cały drugi sezon "Aldnoah.Zero"...? Trochę się ponudziłam, raczej niewiele emocji wywoływały we mnie nowe odcinki i nawet jak już doczekałam się kolejnych, wyczekiwanych przeze mnie elementów - niczym Inaho mimika mojej twarzy nie zmieniała się jakoś specjalnie, a uwierzcie mi na słowo, w emocjonowaniu się podczas oglądania jestem po prostu mistrzem ;) Zakończenie mi się spodobało. Co prawda nie było TAK świetne jak zakończenie poprzedniej części, ale przynajmniej teraz możemy być w dużym stopniu pewni, że na kontynuacje raczej nie ma co liczyć. Także, jak widać, "Aldnoah.Zero 2nd Season" nie wypadło zachwycająco, nawet pomimo zadowalającego początku. Zdecydowanie milej będę sobie wspominać sezon pierwszy, choć i jemu jak pamiętamy trochę brakowało do ideału ;) Póki co nie odczuwam też potrzeby oglądania całego "Aldnoah.Zero" od początku do końca, więc tym razem dodatkowy akapit, tak jak to było w przypadku "Tokyo Ghoul√A, się nie pojawi. Może kiedyś ;)


Osobiście nie zauważyłam by w grafice "Aldnoah.Zero 2nd Season" zaszły jakieś zmiany. Ani na lepsze, ani na gorsze - wciąż jest to te same schludnie i dokładnie zrobione anime. Na poprawę w kwestii dziecinności raczej nie miałam co liczyć, jednak mimo wszystko nadal mi to trochę przeszkadzało. Kreska jest ładna i technicznie nie mam do niej żadnych zarzutów, ale w ostateczności nie jest to dokładnie to, co wpasowałoby się w moje gusta ;) Muzycznie muszę Wam powiedzieć, że się trochę zawiodłam. Oczywiście praca mistrza Sawano nie budzi żadnych wątpliwości - ideał sam w sobie i nawet jeśli czasami faktycznie nawiedzały mnie te negatywne myśli, odpowiedź była wręcz natychmiastowa. Szkoda tylko, że mało różnicy było między tym co mieliśmy okazję posłuchać w pierwszym sezonie... Ja naprawdę nie oczekiwałam na coś jeszcze lepszego, ale trochę zróżnicowania chyba nikomu by nie zaszkodziło, prawda? Nie lubię czegoś takiego, wiec pomimo tego jak dobry jest soundtrack "Aldnoah.Zero 2nd Season", nie mogę pozostać w tej kwestii obojętna ;( Ostatecznie także opening i ending nie zrobiły na mnie AŻ tak wielkiego wrażenia, jak to było w przypadku sezonu pierwszego. Piosenka początkowa ("&Z" - SawanoHiroyuki[nZk]:mizuki), choć była naprawdę dobrym i ładnym kawałkiem, mimo wszystko nie dorównała Kalafinie, a o endingu ("Genesis" - Aoi Eir) to już nie wspomnę. Jedynie "Harmonious" (Amamiya Sora - seiyuu Asseylum), które mogliśmy usłyszeć w jednym z ostatnich odcinków, mogłabym postawiać na równi ze świetnymi utworami części pierwszej (w soundtracku sezonu pierwszego można było posłuchać niemieckiej wersji). Cóż, szkoda... Akurat od muzyki miałam prawo spodziewać bezapelacyjnego 5/5, a tym czasem...


~Podsumowanie~
W ostateczności także i "Aldnoah.Zero 2nd Season" nie udało się mnie zadowolić. Może i nie spodziewałam się wiele, a pierwszy odcinek spełnił moje oczekiwania dając mi w końcu to co chciałam, ale szkoda, że z oglądania kolejnych odcinków nie czerpałam tyle szczęścia ile chciałabym czerpać po kilku miesiącach oczekiwania. Oglądałam, bo oglądałam i teraz wynikiem będzie taka a nie inna ocena. Może kiedyś postanowię dać "Aldnoah.Zero" szansę na rehabilitację, ale na dzień dzisiejszy wolę poświęcić czas na inne, mam nadzieje lepsze serie ;) To wszystko w kwestiach podsumowania. Nie mam już nic więcej do dodania...

Fabuła: 2/5 (-1,5)
Bohaterowie: 2/5 (-0,5)
Grafika: 4/5
Muzyka: 4/5 (-1)
Ocena ogólna: 2/5 (-2)

Ocena końcowa: 5,6/10 (w stosunku do poprzedniego sezonu -2)
A Wy co sądzicie o "Aldnoah.Zero 2nd Season"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. Kurcze nie wiem, czy jeszcze dostatecznie otrząsnęłam się po tym zakończeniu, więc postaram się jakoś specjalnie nie analizować, żeby znowu nie popaść w depresje i nienawiść do tej serii, ale tak najprościej twórcy pojechali po całej linii. Ja już ogólnie podczas seansu pierwszej serii zdawałam sobie sprawę z tego, że oprócz pięknej muzyki, ładnej grafiki i słodkiego Slaine ten tytuł nie miał nic ciekawego do zaoferowania. Zakończenie beznadziejne, urwane, jak to stwierdziła moja współlokatorka, ewidentnie było widać, że do 10 odcinka twórcy robili sobie imprezę a potem im się przypomniało, że muszą już kończyć w związku z czym wyszło im coś takiego. Podobał mi się angst z Slainem, ale został beznadziejnie wykorzystany i beznadziejnie zakończony. Księżniczka również zmieniła swój charakterek nie do poznania i robiła rzeczy, o które bym ją nie posądzała, no ale co można się spodziewać po lasce, która pieprzy o pokoju, ale nigdy nie zwracała uwagi na rany Slaine i to jak był pomiatany przez rycerzy. No to czemu i nie wymierzyć do niego z broni, a potem zwalić na niego całą winę i wsadzić do więzienia... A no i jeszcze gdzieś po drodze zgubiło się główne motto serii...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jak zwykle czekam na jakąś melodię w tle :)

    OdpowiedzUsuń