2016-01-17

060. "One Punch Man", czyli jesiennego podsumowania cz.II

"One Punch Man"

Data premiery: 04.10.15
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Komedia, Nadprzyrodzone, Sci-Fi, Parodia
Studio: Madhouse
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Od momentu, w którym Saitama postanowił zostać bohaterem, rozpoczął swój morderczy trening, w wyniku którego kompletnie wyłysiał. Obecnie jest niepokonanym obrońcą sprawiedliwości, który załatwia wszystkich swoich wrogów tylko jednym uderzeniem. Niestety łatwe wygrane zaczęły budzić w nim frustrację i znudzenie...




~Recenzja~
"One Punch Man", nie bójmy się tego powiedzieć, było jednym z moich pewniaków. Seria bardzo popularna, wydaje się, że również arcyśmieczna, z dużą ilością walk... No żyć nie umierać! Nie widziałam możliwości, aby ta seria nie dołączyła do mojej jesiennej listy 2015! ;) Byłabym bardzo zaskoczona, gdyby pierwszy odcinek nie spełnił moich oczekiwań, a że oczekiwania miałam dość wysokie, wiecie jak to jest... Jak się czegoś bardzo spodziewasz i w końcu to dostajesz, nie robi to na ciebie aż tak wielkiego wrażenia. Szczerze zastanawiam się co autorzy musieliby zrobić, aby przebić moje oczekiwania, ale nie zmienia to faktu, że "One Punch Man" zdało swój pierwszy egzamin, można powiedzieć, z palcem w du... w nosie ;) Była to naprawdę miła odmiana po tym, jak poprzednie nowości zwyczajnie spływały po mnie jak woda po kaczce...


Jak na parodię przystało, mamy tutaj tak ogromną ilość wymyślnych bohaterów, że aż nie wiadomo od czego zacząć. Widać, słychać i czuć ten prześmiewczy charakter, który aż wylewa się z ekranu na widok tych wszystkich komicznych nazw, symbolicznych i charakterystycznych dla odpowiednio nazwanej jednostki zachowań, głupawych dialogów i nieskomplikowanego, wręcz banalnego potraktowania postaci pobocznych. Co ja piszę - wszystkich postaci, łącznie z Saitamą i Genosem, którzy zdecydowanie uzyskali tutaj najwięcej uwagi, jako dwójka głównych bohaterów. Rowerzysta Bez Uprawnień wygrał wszystko, naprawdę... Uwielbiałam moment, kiedy na obojętnej i głupawej twarzy Saitamy pojawiał się ten błysk, ten cień zainteresowania, który całkowicie zmieniał postrzeganie jego postaci. Wtedy faktycznie pasował on do roli super bohatera, no ale przecież tak miało być - bo jakim cudem taki bezwyrazowy, idiotycznie wyglądający mężczyzna, może być najsilniejszym człowiekiem na Ziemi? ;) I to jest właśnie urok tej serii! Postać Saitamy pełna jest kontrastów, można powiedzieć, że jest kompletne bez sensu i nie trzyma się kupy, ale to moi drodzy jest właśnie PARODIA. Autorzy kompletnie wyśmiali tych wszystkich, przewijających się od X lat bohaterów takim jednym, bezwyrazowym Saitamą i wyszło im to naprawdę świetnie! Nie wspominając już o tym, ze w duecie z Genosem ten komizm sytuacji jest jeszcze bardziej podkreślony, zwłaszcza, ze są oni swoimi totalnymi przeciwieństwami. A kim jest Genos? To dziewiętnastoletni cyborg, kolejny obrońca sprawiedliwości, który w gonitwie za złem pewnego dnia spotyka Saitamę, co można powiedzieć, całkowicie odmienia jego życie. W międzyczasie przewinie się jeszcze banda innych śmiesznych postaci, jednak nie da się nie wspomnieć o genialnej obsadzie, pełnej wielkich nazwisk w świecie seiyuu: Yuki Kaji, Ishikawa Kaito, Nakamura Yuuichi, Namikawa Daisuke, Sawashiro Miyuki, Yuuki Aoi, Hosoya Yoshimasa, Tsuda Kenjirou... Miód dla moich uszu! Chyba dawno nie słyszałam już tylu znanych głosów w jednej serii... Nie zmienia to jednak faktu, że kwestia bohaterów jest naprawdę dobra - świetnie wyważona, z dobrym smakiem, dlatego tez tak dobrze i przyjemnie się ich ogląda :)


Podczas gdy bohaterowie są bardzo nastawieni na komizm, humor i parodię, tak w fabule czegoś mi brakowało. Oczywiście dużo śmiechu, walk i tak dalej, ale jak na produkcję, której akcja ma funkcję prześmiewczą, trochę za dużo znajdywałam w niej powagi, może nawet smutnego realizmu... Do parodii mi to wcale nie pasuje, co nie zmienia faktu, że odcinki są naprawdę genialne. Zabawne, sprawiające przyjemność podczas oglądania, relaksujące, a że złożone są głównie z kilku niezależnych historii, idealnie nadają się do cotygodniowego oglądania. Oczywiście nie trudno przewidzieć jej biegu i zakończenia (w końcu opowiada on o ostatecznym i najsilniejszym bohaterze), ale powtórzę się po raz kolejny - to jest parodia. Nie ma nic dziwnego w tym, że fabuła jest mało oryginalna, że powtarza się w nim większość schematów, że tak naprawdę nic nowego nie wnosi... Tak ma być i niech tak zostanie :) Czy będzie coś dalej? Są na to duże szanse, a póki co pozostaje nam tylko czekać. Nie będę ukrywać, że z wielką radością obejrzałabym kolejne odcinki (oby tym razem już w czasie emisji), gdyż po "One Punch Man" naprawdę można spodziewać się dużo dobrego. Dla tego anime zawsze pozostanie w moich przyszłych listach odrobina miejsca :)


Tak jak w dwóch poprzednich, obejrzanych przeze mnie produkcjach studia Madhouse miałam duże zastrzeżenia w kwestiach oprawy graficznej, tak tutaj chylę czoła. To co zostało zrobione, to istny majstersztyk, dzieło sztuki, esencja tego, co nazywamy technologią XXI wieku w anime - cudo! Animacje walki zapierają dech w piersiach, szczegółowe tła zachwycają swoim dopracowaniem, a fakt, iż chwilami kreska staje się wręcz przerysowana, niemalże płaska, jak dla mnie dodaje oryginalności i czyni ją jedyną w swoim rodzaju. Wow! Soundtrack również bardzo mi się spodobał i szczerze nie mogę doczekać się wydania jego oryginalnej wersji. Niektóre melodie bardzo przypominały te mistrza Sawano, przez co wielokrotnie zastanawiałam się, czy aby na pewno nie jest on odpowiedzialny za OST "One Punch Mana", ale nie - kompozytorem był tutaj Miyazaki Makoto, z którym ja osobiście nie miałam wcześniej do czynienia, ale jeśli ktoś z Was pamięta "Triage X" z Wiosny 2015, to tam pracę owego pana mogliście całkiem niedawno usłyszeć :) Opening wykonywany przez dobrze nam już znany chociażby z "GARO: Honoo no Kokuin" (>>recenzja<<) zespół JAM Project, tym razem w utworze "THE HERO!! ~Okoreru Kobushi ni Hi wo Tsukero~" doskonale wpasował się w moje muzyczne gusta i według mnie również świetnie dopasował się do całości. Znacznie gorzej z endingiem ("Hoshi yori Saki ni Mitsukete Ageru" - Hiroko Moriguchi), który mnie osobiście bardzo irytował ;( W ostatnim odcinku od tej samej piosenkarki usłyszeć mogliśmy również drugi ending o tytule "Kanashimi Tachi wo Dakishimete" - znacznie przyjemniejszy od pierwszego, ale moja cała sympatię i tak kieruję w stronę openingu ;)


~Podsumowanie~
"One Punch Man" zdecydowanie zasługuje na miano must-watch tego sezonu. Jest to naprawdę dobra i przede wszystkim zabawna parodio-komedia, o doskonałej oprawie graficznej i dźwiękowej, która idealnie sprawdzi się na wieczorny relaks przy niezobowiązującej i lekkiej serii. Jestem zdecydowanie na tak, a więc jeśli jeszcze nie widzieliście - do dzieła! ;)

Fabuła: 4,5/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 5/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 4,5/5

Ocena końcowa: 9,4/10
A Wy co sądzicie o "One Punch Man"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

4 komentarze:

  1. Dla mnie O-PM jest serią, którą przyjemnie się ogląda, ale gdyby nie Genos, to chyba bym rzuciła nią w cholerę... bo nic mnie tak nia frustruje jak niedocenianie cudzego wysiłku, a tak właśnie wygląda postawa całego świata wobec Saitamy X;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O tej serii jest zdecydowanie głośno i to nie bez powodu. Mam nadzieję, że doczeka się kontynuacji, opening jest naprawdę świetny (i do tego na wstępie plus za JAM Project, których op do Garo też bardzo mi się podobał). Ending też mnie z początku trochę irytował, ale po jakimś czasie uznałam, że nawet przyjemnie się go słucha (i podśpiewuje). ^^''

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to anime było fajne, ale nie bardzo fajne i nie rozumiem, czemu był o tym taki rozgłos...

    OdpowiedzUsuń