2016-01-31

062. "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider", czyli jesiennego podsumowania cz.IV

"Subete ga F ni naru: The Perfect Insider"

Data premiery: 08.10.2015
Czas trwania: 11 x ok. 24 min
Gatunek: Tajemnice, Dramat psychologiczny
Studio: A-1 Pictures
Bazuje na: Novel

~Opis fabuły~
Saikawa Souhei jest młodym profesorem na Uniwersytecie Nagano, natomiast Nishinosono Moe córką zmarłego rektora uniwersytetu, którego jednym z ostatnich studentów był Souhei właśnie. Kiedy dwójka ta razem z resztą grupy wybiera się na biwak na wyspę Himaka, gdzie znajduje się laboratorium genialnej programistki Magaty Shiki, podczas próby porozmawiania z nią odkrywają przerażającą prawdę - doktor Magata została zamordowana...






~Recenzja~
"Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" to kolejny tytuł, który zaraz po "Sakurako-san no Ashimoto ni wa Shitai ga Umatteiru" (>>recenzja<<) wkupiło się w moje łaski i dołączyło do jesiennej listy 2015. Nie da się ukryć, że w porównaniu do wyżej wymienionej produkcji, ta jest zupełnie innym typem anime z gatunku tajemnic. Tym razem, w porównaniu do spokojniejszej, łatwiejszej w odbiorze i mimo wszystko mniej skomplikowanej "Sakurako-san...", klimat będzie znacznie bardziej ponury, a historia zawiła, co powinno przypaść do gustu tym, których nie porwała opcja poprzednia ;) Dla każdego, coś dobrego, dlatego bez zbędnego przedłużania, zapraszam Was na dzisiejszą recenzję! 


W przeciwieństwie do duo Sakurako i Shoutarou, tym razem mamy do czynienia z połączeniem dla mnie zdecydowanie bardziej znanym, czyli starszym mężczyzną i młodszą kobietą - Souhei i Moe. Już po zapowiedzi było widać, że męska część tego zestawienia została potraktowana raczej standardowo, jeśli chodzi o tego typu produkcje. W końcu ile to już razy widzieliśmy mimozowatego głównego bohatera, na którym 99% otaczających go rzeczy nie robi żadnego wrażenia, ze znudzeniem i brakiem emocji oddaje się filozoficznym przemyśleniom, ponadto jest mądry i inteligentny, że o obowiązkowym paleniu papierosów już nie wspomnę. Tym 1% okazuje się być doktor Magata Shiki, którą Souhei podziwia i z której powodu też decyduje się razem ze swoją towarzyszką Moe udać do jej laboratorium. A Moe natomiast... Jest dziewiętnastoletnią dziewczyną pochodzącą z bogatej rodziny, czego nie boi się wykorzystać i robi to, aby zyskać to czego chce - chociażby spotkanie z zamkniętą na świat Shiki. Nie wstydzi się faktu, że nie potrafi wykonywać większości normalnych domowych czynności, gdyż zawsze robił to za nią ktoś inny, poza tym zakochana w Souheiu, okropnie pragnie jego uwagi i zaangażowania. Postać bardzo irytująca, bo wraz z dziecinnym i wciąż niedojrzałym zachowaniem typowej nastki, jest ona wyjątkowo inteligentna i bystra. Generalnie jeśli mam być szczera, ciężko jest tutaj w ogóle jakiegokolwiek bohatera polubić, gdyż są oni mało prawdziwi, niemalże sztuczni. Pominę Souheia, bo on jest raczej tematem już zamkniętym, tak samo jak Magata Shiki, o której nie chcę Wam nic zdradzać ze względu na fabułę. Zginął człowiek, w dodatku nie byle jaki, a wygląda na to, że nie robi to na nich większego wrażenia, a przynajmniej nie takiego, jakiego można byłoby się spodziewać po kimś, kto na własne oczy zobaczył zwłoki. W laboratorium o bardzo podwyższonym poziomie zabezpieczeń wciąż jest morderca - co z tego? Zero strachu o własne życie, zero niepokoju... Być może na tle rozgrywającej się fabuły, autorzy chcieli pokazać jak nieczułym potrafi być człowiek i jakie są minusy całkowitego polegania na komputerach, ale osobiście uważam, że było to wręcz przesadzone. A Moe? Myślę, że jej miłosne rozterki nie były w owym czasie jakkolwiek przydatne, nie wspominając już o braku jakiegokolwiek taktu... Może to tylko ja, nie wiem, ale mocno wpłynęło to na jakość oglądania, gdyż najzwyczajniej w świecie irytowało mnie oglądanie ich na ekranie, słuchanie tego co mówią i patrzenie na to co robią.


Fabuła, cóż... Po tym jak obejrzałam tak przyjemne, zajmujące i wciągające za razem anime z tego samego gatunku jakim było "Sakurako-san no Ashimoto ni wa Shitai ga Umatteiru", ponurość i zdecydowanie bardziej ukonkretniona, ale i przy okazji bardziej zawiła historia w "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" trochę mnie wymęczyła. Nie twierdzę, że to minus. Moja reakcja była normalna, w końcu są to dwa zupełnie różne tytuły, jednak... Mam mieszane uczucia. Jedenaście odcinków, tylko jeden wątek, w dodatku wcale nie tak bardzo rozgałęziony, a po prostu dość trudny do ogarnięcia... Skakanie pomiędzy tematami jak mniemam miało na celu zdezorientowanie widza, sam postęp rozwiązywania zagadki morderstwa doktor Magaty natomiast, przez większość odcinków był raczej nikły i dopiero pod koniec faktycznie zaczęło się coś dziać, a do wniosków dochodził jakimś sposobem głównie Souhei. Jakim - nie mam pojęcia, bo pomijając już moją niewielką zdolność w rozwiązywaniu zagadek proponowanych przez detektywistyczne serie, widz miał to szczęście zobaczenia niektórych scen z życia Magaty, natomiast nie bohaterowie anime, którzy wymyślili coś nie wiadomo w ogóle skąd. Albo ja przysnęłam, albo "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" posiada pewne nieścisłości i niedopracowania, które nie czyni go wcale dobrym anime detektywistycznym. Zabrakło mi tego całego procesu, który wydaje mi się, jest jedną z najprzyjemniejszych części fabularnych tego typu produkcji. Z drugiej strony, jak pewnie zauważyliście w spisie gatunkowym, nie zabrakło tutaj też odrobiny psychologii. Tak jak dramaty tego typu uwielbiam (choć są czasami kompletnie niemoralne - "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" w pewnym sensie również się do nich zalicza), już kiedyś wspominałam Wam jak męczą mnie gatki o sensie egzystencji i tak dalej. Tutaj było to potrzebne, bo łączy się bezpośrednio ze sprawą i osobowością Magaty Shiki, także nie będę narzekać. Szczerze mówiąc dodało to serii pewnego smaczku, co jednak nie zmienia faktu, iż nie oglądało mi się tego tak przyjemnie jak bym faktycznie chciała. Zawiodłam się. Myślałam, że będzie to coś lepszego, a okazało się to być w gruncie rzeczy niczym zasługującym na wielkie słowa zachwytu. Takie jest moje zdanie, także proszę nie wyskakiwać mi od razu z zarzutami, że "Nie zrozumiałam.", "Nie doceniłam." czy się nie znam, bo choć faktycznie nie oglądam wielu tego typu produkcji, nie uważam aby seria to pozostawiła we mnie jakiekolwiek niedomówienia. Zrozumiałam wszystko (no może oprócz tych całych systemów heksade- democośtam) tylko najzwyczajniej w świecie twierdzę, że "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" jest niedopracowane i zmarnowało swój potencjał. Nie było to złe, niestety dobre też nie, dlatego zostanę przy ocenie przeciętnej.


Grafika, zwłaszcza w wyglądzie Moe, wygląda na dość nietypową i bardzo dobrze, w połączeniu z zimnymi barwami, wpasowuje się w całość, jednak jak na A-1 Pictures nie czuję się usatysfakcjonowana. Szczerze mówiąc najlepszym elementem był chyba tylko dym z papierosów, reszta wyglądała dość niechlujnie i po prostu nieładnie.  Na tła nie zwróciłam nawet uwagi, tak naprawdę nie ma na to wielu okazji. Nie licząc kilku wyjątków, oprawa graficzna nie przypadła mi do gustu. Soundtrack jest ubogi, nie... To złe słowo. Bardziej pasuje tutaj określenie "o śladowej ilości", bo kiedy już się pojawiał, był naprawdę przyjemny i ładnie podkreślał charakter danej sceny. Czasami cisza też jest potrzebna. Tutaj brak ciągłej muzyki wcale nie przeszkadzał, więc uznam to za plus. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać, aż będę mogła przesłuchać OST na spokojnie, bo naprawdę niewiele pamiętam z samego oglądania, a autorem jest Kawai Kenji ("Ghost in the Shell" >>recenzja<<) :) Openingiem zajął się zespół Kana-Boon, gdzie razem z naprawdę ciekawą animacją (zero spoilerów gwarantowane ;)) usłyszeć mogliśmy żywy pop-rockowy kawałek pod tytułem "talking". W kwestiach endingu natomiast było to "Nana Hitsuji" wykonane przez Scenarioart. Obie piosenki, choć nie oddają aż tak dobrze klimatu serii, były według mnie bardzo dobrym rozwiązaniem. Gdyby zamiast nich pojawiły się jakieś smętne utwory, mogłoby być już tego wszystkiego trochę za dużo. Pamiętacie "Zankyou no Terror" z lata 2014 (>>recenzja<<)? Tam właśnie tak zrobili i w rezultacie nie miałam już żadnej ochoty na słuchanie endingu poza serią. Było to zbyt dobijające... No a poza tym kawałki te są bardzo przyjemne, nie sądzicie? ;)


~Podsumowanie~
"Subete ga F ni naru: The Perfect Insider" nie będę wspominać najlepiej. Podczas gdy pomysł był naprawdę dobry, zawiniło wykonanie, w rezultacie sprawiając, iż oglądało się to mało przyjemnie. Choć nie powinnam tych dwój tytułów porównywać, w kwestii wybranych przeze mnie w tym sezonie serii z gatunku tajemniczych/detektywistycznych, wygrywa "Sakurako-san no Ashimoto ni wa Shitai ga Umatteiru", a szkoda, bo myślałam, że będzie to kolejny must-watch tej jesieni ;( Dla ciekawych wspomnę jeszcze, że w 2014 reku wyemitowano dramę na podstawie novelki "Subete ga F ni naru" o tym samym tytule. Zobaczyłam tylko kilka minut pierwszego odcinka, ale póki co nie mam żadnej ochoty kontynuować. Takei Emi mnie niestety nie przekona ;)

Fabuła: 1/5
Bohaterowie: 0/5
Grafika: 1/5
Muzyka: 4/5
Ocena ogólna: 1/5

Ocena końcowa: 2,8/10
A Wy co sądzicie o "Subete ga F ni naru: The Perfect Insider"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

1 komentarz:

  1. Hym... tak po wstepie mi sie wydawalo, ze moze to byc cos fajnego. DAWNO nie ogladalam jakiegos dobrego anime, a milo by cos obejrzec z gatunku seinen, jakis thlirer, tajemnice, prychologiczny... polecisz cos dobrego?
    Pozdraeiam cieplutko. ^____^

    OdpowiedzUsuń