2016-02-07

063. "Owari no Seraph: Nagoya Kessen-hen", czyli jesiennego podsumowania cz.V

Recenzja może zawierać spoilery odnoście poprzednich sezonów!
"Owari no Seraph: Nagoya Kessen-hen"

Data premiery: 10.10.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Fantasy, Wampiry, Demony, Nadprzyrodzone, Dramat, Shounen
Studio: Wit Studio
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Po tym jako uśpiony w Yuu potwór traci kontrolę podczas walki w Shinjuku, na jaw wychodzą eksperymenty ludzi nad Serafinem Końca, potężnej broni zdolnej zakończyć świat. Mika, widząc co ludzie zrobili z jego przyjacielem, coraz bardziej pragnie odbić go z ich rąk, Yuu natomiast, dowiedziawszy się, że Mika żyje jako wampir, szuka sposobu na powrotne zamienienie go w człowieka .W tym samym czasie, generał Imperialnej Japońskiej Armii Demonów Hiiragi Kureto, wdraża w życie swój plan całkowitej eksterminacji wroga...





~Recenzja~
Po tym jak ostatnie odcinki "Owari no Seraph" pozostawiły mnie z nadziejami na znacznie ciekawszą akcję niż pierwszy sezon sobą zaprezentował, na kontynuację tego anime nie mogłam po prostu nie czekać. Naprawdę się za nim stęskniłam, co nie zmienia faktu, że pierwsza ocena 6,4 punktów na 10, nie była najlepszym wynikiem, zwłaszcza w porównaniu z popularnością i potencjałem przypisywanym tej serii przed rozpoczęciem wiosennego sezonu. Przewidywalne postacie, przewidywalna i w większości nudnawa fabuła, czego świetna oprawa techniczna niestety nie potrafiła zatuszować... Czy "Owari no Seraph: Nagota Kessen-hen" dało radę odrobinę zmniejszyć niesmak pozostawiony przez swojego poprzednika? To się za chwilę okaże ;) ...


Głównych bohaterów już znacie - Yuu i Mika - rozdzieleni przyjaciele, z którego jeden trafił do Imperialnej Japońskiej Armii Demonów, a drugi z jakiegoś powodu został zamieniony w wampira przez szlachciankę Krul Tepes. W obu tych postaciach można zauważyć pewne zmiany. Po pierwsze, nasz porywczy, nienawidzący krwiopijców Yuuichiro, pod wpływem ostatnich wydarzeń znacznie wydoroślał. Fakt, iż uważany przez niego za zmarłego Mika żyje, uspokoił jego nadpobudliwe i rozgorączkowane z zemsty serce. Po drugie, Mika, widząc co stało się z jego przyjacielem, nienawidzi ludzi jeszcze bardziej i pragnie wyrwać go z ich brudnych łap najszybciej jak to tylko możliwe. Nie rozumie, że wokół jego przyjaciela znajdują się ci, którzy nie chcą go ani wykorzystać, ani skrzywdzić - Shinoa, Mitsuba, Kimizuki i Yoichi. Wydarzenia podczas bitwy w Shinjuku umocniły ich drużynę, co znacznie pomoże im w najbliższych zadaniach. Otóż jest jeszcze Guren - ten Guren, którego tak wszyscy oprócz mnie kochają, choć przyznam się Wam szczerze, że on jak i Mika, którego też nie lubiłam, zdecydowanie sobie w tym sezonie zasłużyli na moją sympatię. Pod koniec pierwszego sezonu, "opiekun" Yuu okazał się wiedzieć o eksperymentach w sierocińcu Hyakuya i nie bał się przyznać, że miał co do niego swoje własne plany. Kto wie co siedzi w głowie Gurena, tym czasem, jego oddział (w tym również drużyna Shinoy) zostaje wysłany na misję do Nagoyi, gdzie znajduje się siedziba niektórych wampirzych szlachciców, dzięki czemu widz może poznać pana podpułkownika z trochę innej (lepszej) strony. No i jak mogłabym zapomnieć o dwójce nowych bohaterów, czyli Shinyi, przyjacielu Gurena również wysłanym na ową misję, oraz Hiiragim Kureto - głównym dowodzącym armii, bezdusznym i oczekującym niezachwianego posłuszeństwa przyszłej głowy potężnej i wpływowej rodziny Hiiragi. Wiele się nie zmieniło - trochę nowych twarzy, trochę więcej informacji na ich temat, ale cóż... Nie stali się oni bardziej oryginalni, jedyne przez ich ewentualne przemiany i lepsze poznanie, widz jest w stanie ich bardziej polubić i nie irytują już tak swoim zachowaniem. Zaliczmy to do takich maluteńkich plusików na konto bohaterów "Owari no Seraph", a niewiadomą z pierwszego sezonu w kwestii kto tu jest dobry, a kto zły, pozostawię bez komentarza ;) Koniec końców i tak Ameryka nie została odkryta...


Tak bardzo cieszyłam się, że wreszcie zacznie się coś ciekawego... Te eksperymenty, Serafin Końca, przyjaźń Miki i Yuu postawiona pod znakiem zapytania... Dlaczego więc znowu dopiero w mniej więcej połowie coś zaczęło się dziać?! Dlaczego przez kilka pierwszych odcinków otrzymaliśmy najzwyczajniejszą w świecie powtórkę z rozrywki, ponownie powtarzając cały proces zawierania kontraktu z demonem, a co za tym idzie, po raz kolejny oglądaliśmy te same wizje z przeszłości bohaterów, niczym irytujące fillery z "Naruro Shippuudena"?! No po co... Przyznaję, następne odcinki były przepełnione akcją i nareszcie doświadczyliśmy jakiegoś znacznego kroku w przód w fabule, ale i tak nie nastała żadna poprawa względem łatwości przewidzenia kolejnych zdarzeń, pełno w nich było wzniosłych i przechwalczych tekstów, które aż prosiły się o jakąś porażkę. Szczerze powiedziawszy denerwowało mnie, że bohaterom idzie tak dobrze i gdyby to ode mnie zależało, kogoś bym uśmierciła. Może nie brzmi to pozytywnie i doskonale rozumiem ból z utraty lubianej przez nas postaci, ale jest jakaś magia w tym, że ktoś ważny dla fabuły ginie. Oczywiście o ile jest to śmierć uzasadniona i logiczna ;) Być może nie mam serca, ale naprawdę tak uważam. Tak czy inaczej nie sądzę by kwestia fabularna się w jakimś stopniu polepszyła. Podejrzewam, że po scenie w opuszczonym sklepie czy co to tam było, fanki yaoi wręcz krzyczały z zachwytu na widok wielce emocjonalnego momentu w wykonaniu Miki i Yuu (w końcu jakoś trzeba sobie nabić tą oglądalność), ale dla mnie to było wręcz niesmaczne i w dalszym ciągu nie rozumiem fenomenu shounen-ai. No cóż... Czy będzie kontynuacja. Zakończenie wskazuje na to, że coś tam powinno być, ale w jakiej formie i kiedy to będzie, nie wie nikt. 


Te tła... Nie ma nic lepszego niż tła "Owari no Seraph"! Co prawda projekt postaci miejscami kuleje, ale nie mogę znowu wspomnieć też o animacjach, walk zwłaszcza, które wyglądały naprawdę dobrze, niemalże widowiskowo, choć to określenie zarezerwowałabym raczej dla "One Punch Man'a" ;) Myślę, że o graficewiele pisać nie trzeba, tak samo jak o soundtracku mistrza Sawano, na który zwróciłam znacznie większą uwagę teraz, niż w pierwszym sezonie, a który zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie, nawet jeśli wiele się w nim (o ile wogóle) nie różniło. To co zdecydowanie nie wypadło najlepiej, a co można uznać wręcz za oburzające, jest opening - "Two souls -toward the truth-" od fripside. Co się stało z tym klimatycznym openingiem z sezonu pierwszego? I co to ma być - fripSide?! Przecież to pasowało jak pięść do nosa, nie wspominając już o tym, że nie dało się tego w ogóle słuchać. Ending ("Orarion" - Yanagi Nagi") poratował sytuację, ale nie oszukujmy się - to nie jest wynik, z którego autorzy powinni być dumni. fripSide wszystko zniszczyło ;(


~Podsumowanie~
Choć "Owari no Seraph: Nagoya Kessen-hen" nie udało się poprawić wyniku swojego poprzednika, nie mogę nie pochwalić tej serii komentarzem, że mimo wszystko ogląda się to naprawdę przyjemnie. Oczywiście jak tylko nudne odcinki się skończą ;) Całość pozostawiło po sobie trochę gorzkie co prawda, ale również miłe wrażenie. Nie ma sensu podchodzić do niego z wygórowanymi oczekiwaniami, dlatego jeśli szukacie niezobowiązującego, acz wciąż sensownego seansu, "Owari no Seraph" powinno wystarczyć :) 

Fabuła: 1,5/5 (-0,5)
Bohaterowie: 2/5 (+1)
Grafika: 4/5 (-1)
Muzyka: 4/5 (-1)
Ocena ogólna: 4/5 (+1)

Ocena końcowa: 6,2/10 (w stosunku do poprzedniego sezonu -0,2)
A Wy co sądzicie o "Owari no Seraph: Nagoya Kessen-hen"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz