2016-04-17

068. "Boku dake ga Inai Machi", czyli zimowego podsumowania cz.II

"Boku dake ga Inai Machi"

Data premiery: 07.01.2016
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Psychologiczne, Tajemnice, Seinen, Nadprzyrodzone, Dramat
Studio: A-1 Pictures
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Fujinuma Satoru, dzięki swojej zdolności cofania się w czasie, jest w stanie zapobiegać wypadkom, a co za tym idzie, ratować życie uczestniczących w nich ludziom. Kiedy jednak dochodzi do morderstwa jego matki, Satoru budzi się 18 lat wcześniej w swoim rodzinnym mieście, na kilka dni przed zaginięciem jego koleżanki z klasy, Kayo...






~Recenzja~
W przeciwieństwie do serii recenzowanej przeze mnie zeszłego tygodnia, dzisiaj na tapetę weźmiemy jeden z moich zimowych typów - "Boku dake ga Inai Machi". Co prawda nie dostał on szansy zawitania na moim ekranie jeszcze podczas emisji, ale biorąc pod uwagę jego przynależność gatunkową, a co za tym idzie, moją wciąż nie tak doświadczoną z wszelkimi tajemnicami osobą, pomyślałam, że pozostawienie jej sobie na później nie będzie wcale takim złym pomysłem ;) Zabrałam się za nią kilka dni po jej zakończeniu i tak jak usiadłam, tak skończyłam tego samego dnia. Szczerze współczuję wszystkim tym, którzy musieli czekać na nowe odcinki całe tygodnie... Ale do tego jeszcze dojdziemy ;) Zapraszam na drugą notkę zimowego podsumowania 2015/2016! 


Pierwszy odcinek - naprawdę dobry, ale takie odczucia miałam już wtedy, kiedy "Boku dake ga Inai Machi" dopiero sprawdzałam. Już tłumaczę dlaczego. Autorzy bardzo zgrabnie wprowadzili widza do fabuły, przedstawiając zawarte w opisie fakty w sposób jak najbardziej prosty, ale jednocześnie na tyle ciekawy, aby zapragnąć poznania dalszego toku owej historii. Główny bohater, Fujinuma Satoru, jest pesymistycznym, nieco zgorzkniałym mangaką, który dorabia jako dostawca pizzy. Niedługo po jego poznaniu stajemy się świadkami jego zdolności, na scenę wkracza morderca i Satoru zostaje wrzucony z powrotem do podstawówki, mając świadomość tego co aktualnie przeżył. Jego rola w tym wszystkim jest prosta: jeśli zapobiegnie wydarzeniom sprzed osiemnastu lat, uratuje matkę przed śmiercią. No a z tym łączy się z kolei nieco inna historia, w której główną rolę gra Hinazuki Kayo, jego koleżanka z klasy, która jak wiemy, zginęła jakiś czas później. W ten właśnie sposób stajemy się świadkiem poczynań jedenastolatka, który za wszelką cenę musi uchronić Kayo przed zniknięciem. Być może brzmi to trochę chaotycznie, dla mnie również takim się wydawało, gdy po raz pierwszy przeczytałam opis fabularny. Związek obu tych spraw jest jasny już od samego początku, jednak nie chcę Wam zdradzać wszystkiego, bo wierzę, że niektórzy z Was będą chcieli samemu zobaczyć, co "Boku dake ga Inai Machi" ma do zaoferowania :) Tak czy inaczej pozwólcie, że skomentuję nieco kwestię bohaterów. Osobiście nie powiedziałabym, żebyśmy charakterami czy usposobieniami doświadczali tutaj czegoś nadzwyczaj nowego, jednak jednego postaciom odmówić nie można - są prawdziwe, a ich czyny wyjątkowo naturalne, nawet jeśli to co oglądamy na ekranie, może wydawać się nieprawdopodobne. Przemiana głównego bohatera jest niesamowita, jednocześnie poznając go jako człowieka "pustego", po jego powrocie jasno i wyraźnie dowiadujemy się, dlaczego właśnie taki się stał. Można powiedzieć, że jego postać tworzona jest na nowo, zmiany zachodzą w nim w sposób naturalny, dostrzegamy w nim też wiele nowych cech, których nie widzieliśmy wcześniej. Umysł dorosłego mężczyzny w ciele jedenastolatka ma tutaj swoje zasługi i wcale nie chodzi mi teraz tylko o to, że większe doświadczenie pomaga w obejmowaniu świata oczami dziecka, które z tego powodu myśli w bardziej poważny sposób. Nie ma w tym nic trudnego, jakby nie patrzeć, sukces "Boku dake ga Inai Machi" tkwi również w jego prostocie, jednak śmiem założyć, że autorzy bardzo skrupulatnie przemyśleli sobie kwestę tych "prostych" bohaterów. Jaki jest tego efekt? Bardzo dobry, a zyskuje na tym cała historia, nie tylko postaci. 


Wbrew temu co mogłoby się z początku wydawać (mamy tutaj tajemnicę, wątki psychologiczne, dramat...), "Boku dake ga Inai Machi", nie tylko w kwestii bohaterów, ale w całej okazałości jest anime zadziwiająco prostym. Fabuła jest niczym innym jak najzwyklejszym w świecie biegiem przyczynowo-skutkowym, bez żadnych odchyłów, ale czego innego moglibyśmy się spodziewać po serii, działającej nieco na zasadzie efektu motyla? To co widzimy ma swoją przyczynę, oglądamy jego przebieg, aż w końcu dochodzimy do jakichś wniosków czy skutków - akcja tworzona w bardzo konsekwentny, łatwy do zauważenia, a co za tym idzie, również i łatwy w odbiorze sposób. Jednocześnie naturalne przechodzenie między wątkami, czy zdolność do zaciekawienia widza i wzbudzeniu w nim jak największej chęci do śledzenia dalszego toku fabuły i poznania losów bohaterów jest wręcz niebywała. Dlatego też napisałam wcześniej, że sukces "Boku dage ga Inai Machi" tkwi w jego prostocie. Tytuł ten oferuje widzowi naprawdę dużo, jednocześnie posiadając banalne wręcz podstawy. Nic na siłę, historia jest spójna, zgrabnie się rozwija, a dzięki temu też ogląda się ją bardzo przyjemnie, bez poczucia dezorientacji czy pominięcia czegoś w fabule. Co jeszcze można przyznać tej produkcji? Zdecydowanie to, że całkowicie wprowadza widza w swój świat, pozwalając mu w pełni przeżywać oglądaną historię. Jak na serię poruszającą dość smutne tematy, nie zabrakło tutaj ciepłych emocji. Były łzy wzruszenia, było napięcie, były momenty zabawne i rozgrzewające serduszko... A dodatkiem do tego wszystkiego jest rozwiązywana zagadka. Nie wiem jak Wy, ale ja nigdy nie czuję się pewna, jeśli chodzi o produkcje z gatunku tajemnic (choć widzę znaczną poprawę ;)). Zawsze oglądam je z pełnym skupieniem i jak ostatnio zauważyłam, mam tendencję do "czepiania" się potencjalnego sprawcy, myśląc, że moje często nikłe zarzuty są słuszne i tak trwam z większym lub mniejszym przekonaniem do końca. czasami zmieniając zdanie, a czasami nie. I wiecie co? Tym razem trafiłam. Nie wiem czy było to trudne do rozszyfrowania czy nie (wydaje mi się że nie, co nieco zawodzi), ale od mniej więcej początku miałam to przeczucie. Generalnie wszystko odbyło się dość standardowo, co może nie spodobać się fanom ultra trudnych do rozwiązania serii detektywistycznych. Osobiście spodziewałam się po tym względem czegoś bardziej zawiłego. To co jeszcze nieco mnie zaskoczyło to to, że fabuła nie skupia się TYLKO na wątku przeszłości. Naprawdę myślałam, że tak jak Satoru zostanie cofnięty, tak do mniej więcej końca będzie w tym stanie trwał. Myliłam się, a co za tym idzie, nie spodziewałam się też akurat takiego zakończenia. Oczywiście w pewnym stopniu można było co nieco przewidzieć, czy to na koniec, czy w środku serii, ale moje wyobrażenia były trochę inne od tego, co faktycznie dostałam. Generalnie jestem zadowolona, ale zastanawiam się jak by to było, gdyby jedne z ostatnich minut "Boku dake ga Inai Machi" potoczyły się zupełnie inaczej? Być może nie byłoby już tak "prosto"? Tak czy inaczej na dzień dzisiejszy zdecydowanie brakuje mi tylko dwóch rzeczy: wyjaśnienia powodu morderstw i jakiegoś początku, odnoście cofania się głównego bohatera w czasie. Reszta kupiła mnie całkowicie ;)


Cóż ja mogę powiedzieć na temat grafiki "Boku dake ga Inai Machi"...? A-1 Pictures nie po raz pierwszy udowadniało nam już co potrafi, a i tym razem, może pochwalić się naprawdę świetnie wykonaną robotą. Jedyne co momentami nieco mi zgrzytało to projekty postaci - w tych dalszych planach rzecz jasna, bo nie można odmówić kresce dokładności w innych przypadkach, ale tak czy inaczej, te drobne poślizgi w 100% rekompensują tła i animacje. Ciężko się napatrzeć na ten śnieg, szczegółowość i dopracowanie otoczenia, płynność ruchów, obrazu... "Boku dake ga Inai Machi" nie pozwala oderwać od siebie wzroku, czy to pod względem wewnętrznym, czy zewnętrznym. Bardzo udanym rozwiązaniem okazało się również "ścięcie" ekranu, pomniejszenie go w odcinkach poświęconych przeszłości bohatera. Niby nic wielkiego, ale nadało charakteru i klimatu oglądanym scenom, za co można być tylko wdzięcznym ;) Soundtrack zdecydowanie nie odbiega od pozostałych elementów tej serii. Pani Yuki Kajiura, znana mi wcześniej z OSTów do "Sword Art Online" i "Sword Art Online II", dopełniła swoją muzyką cały projekt jakim jest "Boku dake ga Inai Machi". Już nawet nie wiem jakimi słowami mam opisać swój zachwyt. Wszystko jest tutaj na miejscu, w jak najlepszym porządku i nawet opening i ending, nie dają mi szansy by sobie ponarzekać ;) Po tym jak wiele lat temu mieliśmy okazję posłuchać openingu "Naruto" w wykonaniu Asian Kung-Fu Generation, osobiście z tym zespołem nie miałam już chyba żadnej styczności, aż do teraz, gdyż kawałek "Re:Re" reprezentował "Boku dake ga Inai Machi" w roli piosenki początkowej. Uwierzcie mi lub nie, ale dopiero po kilku odcinkach skojarzyłam sobie ten zespół, czego nie mogę powiedzieć o Sayuri, która wykonała kolejny świetny ending - "Sore wa Chiisana Hikari no Youma", a poznałam ją od razu po "Ranpo Kitan: Game of Laplace" (>>recenzja<<) ;)


~Podsumowanie~
Teraz w pełni rozumiem zachwyty widzów, którzy uznawali to anime za jedno z najlepszych w tym sezonie. Pomimo tego iż nie przedstawia ono sobą teoretycznie nic nadzwyczajnego i nowego, zawarta w nim historia ujmuje swoją prostotą, naturalnością i prawdziwością, jednocześnie zaciekawiając i zachęcając widza do oglądania. Być może trudno jest w to wszystko uwierzyć, ale myślę, że każdy powinien zrozumieć moje odczucia, jak tylko samemu przyjrzy się temu tytułowi bliżej :) Brzmi może nudno, ale wcale takim nie jest i nawet amatorów bardziej wymagających produkcji z gatunku tajemnic i tym podobnych, szczerze zachęcam do obejrzenia. Chyba dawno już nie widziałam tak wciągającej, a zarazem nieskomplikowanej serii, co na pewno wyróżnia ją na tle innych tytułów. "Boku dake ga Inai Machi" to zdecydowanie must-watch tej zimy! :)

Fabuła: 4,5/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 4,75/5

Ocena końcowa: 9,3/10
A Wy co sądzicie o "Boku dake ga Inai Machi"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

14 komentarzy:

  1. Jak dla mnie najlepsze anime sezonu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeszcze przed sobą kilka tytułów, ale w pełni rozumiem Twoje zdane :D Było naprawdę świetne!

      Usuń
  2. Osobiście serie oceniam 8/10. Ostatnie odcinki to była katastrofa, tyle nieścisłości i niedomówień...
    Uwielbiam zabawę z czasem. To jeden z powodów, dla których się złamała i obejrzałam BokuDake. Mimo że oczekiwałam czegoś więcej to podobało mi się. Jednak przez ucięcie kilku wątków muszę przyznać, że wątek mordercy wypadł najgorzej. Jestem w stanie zaakceptować fakt, że okazała się nim osoba, którą każdy podejrzewał, ale motywy i to co się później działo... Szkoda gadać. Za to najlepszym wątkiem był ten należący do Kayo. W ogóle, moim zdaniem była to najlepsza postać. Było kilka nudnych momentów, zdaje się w epizodzie jedenastym, ale poza tym bawiłam się świetnie. Seria ma kilka wad, ale i tak uważam, że warto ją obejrzeć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kayo była świetna i baardzo kibicowałam Satoru, żeby udało mu się ją uratować! No a "Boku dake ga Inai Machi", jeśli ktoś śledzi anime sezonami, jest serią, którą warto i WYPADA zobaczyć, nawet jeśli tak jak mówisz, ma w sobie tych kilka wad. Tak jakby trzeba było wybrać tylko od 3-5 tytułów na sezon, "BokuDake" na pewno by się w nich znalazło :)

      Usuń
  3. Całkiem mi się podobało i nie mam w sumie nic przeciwko temu, że różni się od mangi - z tym, że mangę warrto przeczytać, żeby dowiedzieć się co autor naprawdę miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie mang po obejrzeniu anime nie idzie mi najlepiej, ale jeśli kiedykolwiek najdzie mnie ochota na ponowne sięgnięcie po "Boku dake ga Inai Machi", postaram się pójść prosto po pierwowzór :) Zwłaszcza, że wątek mordercy nie do końca mi mimo wszystko pasował...

      Usuń
  4. Jako, że jestem w fazie obsesji na punkcie Doctora Who, to na pewno obejrzę to anime, tym bardziej, że wyraziłaś tak pozytywną opinię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście mamy podobną opinie i raczej nic więcej nie ma tutaj do dodania ;) Opening nieustannie za mną chodzić i są dni, kiedy słucham go na okrągło. W kwestii zakończenia, sama niedługo zamierzam zabrać się za mangę i zobaczyć, jak to tam wygląda. Brak wyjaśnienia dlaczego właściwie Satoru się cofał jest mi kompletnie obojętny, po prostu uznaje, że tak musi być na potrzeby fabuły. Cały sezon świetnie się bawiłam podczas oglądania serii i choć czasem trudno było czekać do następnego tygodnia, to miałam tą świadomość, że co tydzień dostanę dobry odcinek do obejrzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... Opening można słuchać i słuchać ^ ^ No i ja tam lubię jak wszystko ma swoją przyczynę i skutek, więc pewnie dlatego dla mnie cofanie się w czasie mogło otrzymać jakieś wytłumaczenie :)

      Usuń
  6. Lubię tego typu kreskę. Dawno nie ogladalam anime, a mój chłopak ma ochotę znów obejrzeć "Love Hina" co sprawia u mnie odruch wymiotny, bo nie lubie tego anime. Może namowie go na te, bo wydaje sie dosc ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy jest w ogóle ktokolwiek, kto źle ocenił to anime? ;__;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie ma, jest to jeszcze większy dowód na to, że warto tę serię obejrzeć :)

      Usuń