2016-05-15

072. "Divine Gate", czyli zimowego podsumowania cz.VI

"Divine Gate"

Data premiery: 08.01.2016
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Przygodowe, Nadprzyrodzone, Sci-Fi, Dramat psychologiczny
Studio: Studio Pierrot
Bazuje na: Game

~Opis fabuły~
Kiedy Boska Brama została otwarta, trzy światy - niebiosa, podziemia i świat ludzi - połączyły się, wprowadzając wszechobecny chaos. Aby przywrócić ludziom spokój powołano Radę Światową, po czym Boska Brama stała się już jedynie legendą. Niektórzy jednak wierzyli w nią i jej moc spełniania życzeń, wobec czego grupa została wybrana i rozpoczęła podróż do Bramy...





~Recenzja~
Recenzowanie krótkich, oglądanych przeze mnie w sezonie zimowym na bieżąco serii mamy już za sobą (+ "Boku dake ga Inai Machi", ale ono otrzymało swoje 5 minut baaaardzo szybko ;)), także czas ustąpić jeszcze odrobinę miejsca tym, które postanowiłam zostawić sobie na potem. Zabrałam się za nie nieco po czasie (wiosenne nowości winowajcą!), ale zawsze lepiej późno niż wcale, prawda? ;) Także do dzieła! Jak może zdążyliście już zauważyć, motywy super mocy, nadprzyrodzonych zdolności i walk z ich udziałem stanowi bardzo częsty, bo i bardzo pożądany element w moich animowych gustach. Pewnie właśnie dlatego "Divine Gate", które wybrałam na pierwszy ogień dla nadchodzących recenzji, znalazło się w moich typach, a później także i w mojej zimowej liście... Przyznam się Wam szczerze, że jak staram się nigdy nie żałować poświęconego na oglądane przeze mnie produkcje czasu, tak teraz nieco żałuję. Dlaczego? Dowiecie się czytając dalej dzisiejszego posta ;) Pomińmy fakt, że jestem prawdziwym mistrzem zachęcania (tak pewnie...) i przejdźmy wobec tego do rzeczy! Zapraszam! 


Nadzieja umiera ostatnia, ale i nadzieja złudną jest! Już na samym starcie popełniłam błąd, który pociągnął za sobą konsekwencje ostatecznego niepolubienia "Divine Gate" i męczenia się na jego odcinkach. Drodzy czytelnicy! Jeśli nie jesteście pewni, sprawdzajcie kolejne odcinki (niepisana zasada - do trzech w większości przypadków wystarczy ;))! Ja tego nie zrobiłam, a pierwszy epizod wcale mnie nie zachwycił. W grę weszły nadzieje właśnie, wyjęte znikąd oczekiwania i głupie przeczucie, że później na pewno będzie lepiej. Nie było. No ale cóż - mówi się trudno. Premierowy odcinek oglądałam dwa razy i dwa razy zgodziłam się sama ze sobą, że poprowadzony został nieco nieudolnie. Nie mam nic przeciwko wstępowi, w którym widz nie dostaje jak kawa na ławę pełnego opisu świata przedstawionego i te wszystkie piękne, metaforyczne kwestie narratora w połączeniu z ponurym nastrojem dawały przeczucie, że być może będziemy mieli do czynienia z czymś głębszym, z zadatkami na dramat, a może i nawet na dramat psychologiczny. Prócz kwestii tego, jak światy się połączyły i skąd u ludzi wzięły się nadzwyczajne zdolności, wszystko inne zdawało się być podawane między wierszami. Trzeba było zwracać uwagę na masę szczegółów, postarać się mniej więcej zrozumieć z kontekstu wyjęte dialogi i zapamiętać to, co wraz z tokiem fabuły powinno zostać wyjaśnione. Nie powiem, oglądało się to bardzo nieprzyjemnie. Nazwałabym to przerostem formy nad treścią, bo choć trochę z tego odcinka informacji dało się wycisnąć (oczywiście trzeba było je sobie samemu w główce ułożyć), nie tworzyło to stabilnej formy do reszty układanki. Błądzenie przez metaforki narratora, przeszłość bohatera i marne wprowadzenie do akcji - "Divine Gate" zrobiło na mnie dość słabe pierwsze wrażenie. Dałam mu szansę, zbyt dobra ja, bo liczyłam na rozwój w dalszych epizodach, a tam... Znowu to samo. Chaotyczne skakanie pomiędzy wątkami, głównie skupiające się na głównych bohaterach. Zdecydowanie największa uwaga przyznana jest Aoto, chłopakowi ze zdolnością wody, który wiele wycierpiawszy w dzieciństwie (znowu źli rodzice!), nie potrafi ruszyć dalej ze swoim życiem. Oskarżony o zabójstwo własnych rodziców, odmawia przyłączenia do Akademii pomimo wielkiego potencjału. Przekonać do tego ma go dwójka przyjaciół, Akane ze zdolnością ognia i Midori ze zdolnością powietrza. On bezpośredni, o nieco olewczym sposobie bycia, ona wesoła i gotowa do pomocy - z butami wchodzą do życia Aoto, powoli dowiadując się o nim czegoś więcej. Ale nie tylko on oczywiście posiada coś, co trzyma go z jego przeszłością i nie chce wypuścić, Akane bowiem stracił w dzieciństwie ojca, a Midori najlepszą przyjaciółkę. Wybrani przez szefa Akademii, Arthura, w końcu zostają wplątani w podróż do Boskiej Bramy. Dlaczego? Bo tak! Pewny siebie, zdecydowany i samozwańcy król Arthur, razem z nimi, Rycerzami Okrągłego Stoły i trójką dodatkowych uczniów (fabularne zapchaj dziury) pragnie przywrócić światu jego odpowiedni bieg. "Divine Gate" nie przesadzało z oryginalnością, jednak jednego tym czterem postaciom odmówić nie można - zamieniły się miejscami. Kwestia tak prosta, że jedno słowo zdradzi Wam wszystko, wobec tego nie będę Wam jej niepotrzebnie rozwijać. Tak czy inaczej był to chyba najbardziej zaskakujący (co nie znaczy, że jakoś specjalnie mi się spodobał) element, reszta - dość rozczarowująca. Przez 12 odcinków nie udało mi się nawiązać z nimi żadnych więzi, mało w nich nowości i ciekawych aspektów, w dodatku działania ich były mocno przewidywalne (czasami nie trzymały się nawet kupy, albo to ja nie rozumiem głębszego sensu w tym wszystkim), a charaktery spłycone. Aoto przez połowę odcinków jest chodzącym emo i nagle bum! Zmienia się i widz nawet nie wie kiedy i skąd. Czarny charakter jest zły, bo tak. Z niejakiego Geijiego zrobiono ważnego bohatera z niewiadomych w ogóle powodów, a najbardziej zabolała mnie chyba kwestia, w której dwie dziewczyny, Hikari i Yukari bodajże, zostały przez narratora pięknie i literacko przedstawione, a kilka odcinków później po prostu zgaszone zwykłym "wy" i też poprowadzone w kompletnie nic nie wnoszący do całości sposób. Jestem bardzo ciekawa, o czym myśleli autorzy "Divine Gate" tworząc te postaci? Dużo niepotrzebnych wątków na rzecz momentów, w których przydałoby się nieco więcej słów wyjaśnienia. Aż chce się zapytać, co to tak właściwie miało być...


Przez większość odcinków mi czegoś brakowało i nawet jeśli po tych dwunastu epizodach mogę powiedzieć, że zrozumiałam ogólny sens "Divine Gate", coś ewidentnie tutaj nie grało. Ok. Mamy opowieść o Boskiej Bramie, która może spełniać ludzkie marzenia, a ten kto przez nią przejdzie, otrzymuje prawo do zmiany świata. Choć przez dłuższy czas nie było to do końca wiadome, dlaczego Brama ta się co jakiś czas przed kimś pojawia i dlaczego akurat przed tymi osobami, blisko zakończenia zagadka zostaje rozwiązana. Dzięki temu też dało się zrozumieć, co właściwie do tego wszystkie ma trójka głównych bohaterów. Nie było to w gruncie rzeczy nic tak trudnego do ogarnięcia, sęk w tym, że seria prowadzona była nieco chaotycznie. Tutaj skaczemy między przeszłością postaci, tam nagle przechodzimy do podróży do Bramy, jeszcze gdzie indziej narrator mąci swoimi monologami, potem trochę niepotrzebnych wątków jak mniemam mających na celu przedstawienie świata, aż w końcu ten tajemniczy duch dzieciaka co jakiś czas pojawiający się i wygłaszający psychologiczne opinie na temat Aoto.  Dużo informacji, które sami musimy sobie tak naprawdę układać i mimo wszystko wciąż tych puzzli do układanki brakuje. Wiele nazw, niepotrzebnych elementów, które równie dobrze mogły zostać zastąpione lepszym wyjaśnieniem rzeczy istotnych. Koniec końców nie tylko pierwsze odcinki, ale całość oglądało się bardzo nieprzyjemnie. Przerost formy nad treścią, ale tak to jest, jak chce się zrobić "coś" z "niczego", a przecież była okazja na stworzenie czegoś, przynajmniej dobrego. Nie udało się przedstawić prostej fabuły w skomplikowany, ale oryginalny sposób. To co było inne to w gruncie rzeczy narrator. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej spotkałam się z czymś podobnym, ale szczerze mówiąc ten raz mi wystarczy. Dlaczego? Po pierwsze to właśnie te wzniosłe i niedosłowne teksty narratora przyczyniły się do tego przerostu formy nad treścią, po drugie, choć nie zdradzały niczego bezpośrednio, mimo wszystko do znudzenia tłumaczyły co się dzieje w sercach bohaterów i bla bla, takie pitu pitu, nic emocjonującego. Nie kupuję tego, tak jak nie kupiłam "Divine Gate". Ani trochę. Kontynuacjo, jeśli kiedyś nadejdziesz to wiedz, że marne szanse na zaistnienie na moim ekranie. Miała być przyjemna przygodówka akcji z elementami nadprzyrodzonymi, a wyszło dosłownie wszystko i nic. Stracone kilka godzin z życia...



W kwestiach technicznych wreszcie można powiedzieć coś dobrego. Grafika nie zachwyca, ale daje radę. Tła są naprawdę ładne i szczegółowe, na animacje ognia i wody też można było nieco popatrzeć (ale nie często mimo wszystko). Przy projektach postaci niestety mogłabym sobie trochę ponarzekać - traciły na dokładności, cieniowanie nie przypadło mi do gustu no i sam projekt w ogóle do mnie nie trafił. I tak jak staram się nie skreślać od razu efektów 3D, tak bardzo denerwuje mnie stosowanie ich tylko w określonych momentach (nie chodzi mi tutaj o tłumy). Owszem, wyglądały naprawdę dobrze, ale jaki sens ma wrzucanie ich do anime jakieś 2-3 razy na 3 minuty? Osobno tak, razem nie - 2D i 3D nie stanowią dobrego połączenia. Mogło być lepiej, ale nie jest to totalna porażka. Muzyka - przyzwoita. Miała swoje wielkie momenty i naprawdę ładne melodie. Nie będę narzekać, choć słyszało się lepsze :) Opening ("one-Me two-Hearts" - hitorie) moim zdaniem świetny, a w ending ("CONTRAST" - vistlip)  musiałam się nieco wsłuchać, aby ostatecznie przypadł mi do gustu. 

~Podsumowanie~
"Divine Gate" było... nie powiem, że wielkim rozczarowaniem, bo od początku nie spodziewałam się serii wielkich lotów, ale zdecydowanie nie jestem w stanie powiedzieć na jej temat wiele dobrego. Wiele? Niemalże nic, co faktycznie ma znaczenie fabularne, bo nie sądzę by ktoś męczył się dla nieco ponad przeciętnej grafiki i przyzwoitej muzyki. Nie polecam, nie ma sensu, szkoda czasu... Żałuję, że nie sprawdziłam więcej tych odcinków, oj żałuję...

Fabuła: 0,5/5
Bohaterowie: 0,25/5
Grafika: 2/5
Muzyka: 3/5
Ocena ogólna: 0/5

Ocena końcowa: 2,3/10
A Wy co sądzicie o "Divine Gate"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

6 komentarzy:

  1. Takie dziwne to anime :v chyba raczej się nie skuszę XD
    Zawsze jak jest mowa o mocach związanych z żywiołami, to od razu przypominają mi się Witch. Coś czuję, że podczas oglądania tego anime, co chwila rzucałabym kąśliwymi uwagami na ten temat.
    Jeszcze nigdy nie widziałam tak specyficznej grafiki w anime. Ładnie to wygląda na gifach, ale coś czuję, że na dłuższą metę oglądanie czegoś takiego byłoby chyba męczące.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tego co pamiętam to i tak tych mocy żywiołów za wiele nie było, bo bardziej to się twórcy skupili na Bóg wie czym, dramatyzmach i pokrętnych przemyśleniach narratora. Ja osobiście wolałabym więcej akcji, nawet jeżeli Witcho-podobnej jak piszesz, ale "Divine Gate" takie nie było i raczej nie będzie, może w drugim sezonie (o ile powstanie), ale i tak nie warto. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Miałam nadzieję na na jakąś przyjemną serię, ale odpadłam po dwóch odcinkach. Nawet parę razy próbowałam ruszyć z miejsca, ale jak sobie uświadamiałam, że czekają mnie kolejne retrospekcje o przeszłości, w tym przypadku Midori, znów kompletnie traciłam zapał. A szkoda, bo kreska wydawała mi się całkiem ciekawa (głównie ta duża ilość czerni), a opening okazał się dość chwytliwy. No i jeszcze kwestia tego, że po prostu lubię produkcje o supermocach. Naprawdę żałuję, że nie wyszło z tego nic lepszego (przynajmniej przeciętnego). :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię tego typu produkcje, więc rozumiem jak się czujesz ;(

      Usuń
  3. To anime było tragiczne. Dla mnie paść i opisując tę serię można się śmiało wyżyć. Najbardziej denerwowała mnie próba wciśnięcia jakiejś głębi, drugiego dna do anime, które było płytsze niż kałuża...

    OdpowiedzUsuń