2017-06-18

0146. Nieśmiertelni, Niezniszczalni, Ponad wiekowi... (cz.VII) - Neon Genesis Evangelion

Neon Genesis Evangelion

Data premiery: 04.10.1995
Czas trwania: 26 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Mecha, Dramat, Sci-Fi, Psychologiczne
Studio: Gainax, Tatsunoko Production
Bazuje na: Pomysł Oryginalny

~Opis fabuły~
Rok 2015. Przyszłości ludzkości zagrażają ataki Aniołów, istot tak potężnych, że nawet najbardziej niebezpiecznie bronie nie są w stanie im się przeciwstawić. Ostatnią deską ratunku są Evangeliony - ogromnych rozmiarów maszyny zbudowane przez specjalną agencję Nerv. W tym właśnie celu do ich siedziby wezwany zostaje Ikari Shinji, syn dowódcy Nerv, który jako jeden z niewielu jest w stanie pilotować Evangeliona...


~Recenzja~
O ile dobrze pamiętam, Neon Genesis Evangelion było jednym z moich pierwszych wyborów do pierwszej dziesiątki kultowych produkcji, gdyż wielokrotnie wcześniej o tym tytule słyszałam i skłamałabym gdybym napisała, że nie czułam zainteresowania jego fabułą. Około trzy lata temu odkryłam w sobie dziwną miłość do mech i walk przerośniętych robotów, i nawet jeśli czasami zdarzało mi się w to wątpić, chociażby przez długi czas niewidywania tego gatunku na moim ekranie albo oglądania go w nieco odmienionej formie, widok takiego typowego mecha za każdym razem sprawia, że aż miło mi się robi na serduszku :) W dalszym ciągu na pierwszym miejscu stoi u mnie Shirogane no Ishi: Argevollen, ale umieszczenie dwóch, chyba też jednych z tych najbardziej charakterystycznych przedstawicieli tej tematyki w kultowych produkcjach (przynajmniej według mnie), zdecydowanie tworzy dla niego konkurencję. O jednym opowiem Wam dzisiaj, o drugim za jakiś czas, także bez zbędnego przedłużania, przejdźmy do konkretów. Zapraszam!


Neon Genesis Evangelion zrobił na mnie ogromne wrażenie i nie ma co odkładać tego stwierdzenia na dalszą część tej recenzji. Napisałabym nawet, że spośród siedmiu klasyków jakie do tej pory obejrzałam, ten spokojnie mógłby stanąć na pierwszym miejscu, ba, tytuł ten nazwałabym wręcz jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek pojawiły się na moim ekranie. Z sentymentem i niepodpartą niczym konkretnym sympatią ciężko jest wygrać, jednak pomijając już te kwestie typowo indywidualne czuję, że Neon Genesis Evangelion jest po prostu anime wartym pełnego uznania. Ale co też znaczą moje słowa teraz, kiedy wciąż swojego stanowiska nie uzasadniłam? Jeśli pierwsze kilka zdań Wam wystarczyło do przekonania, to jak najbardziej uciekajcie oglądać - wróćcie tutaj, żeby porównać wnioski. Ja natomiast skupię się na przedstawieniu swoich argumentów tym mniej pewnym lub może tym, co już widzieli, a mojej opinii nie podzielają ;) Więc zacznijmy od samego początku. Nagły atak, ludzkość bliska zagłady, rząd nie jest w stanie nic z tym zrobić... W tym samym czasie Ikari Shinji, który nie widział swojego ojca od trzech lat, zostaje przez niego wezwany do Nervu i postawiony przed ogromną odpowiedzialnością pilotowania zupełnie nieznanej mu maszyny i uratowania świata przed Aniołem. Dalsze wydarzenia wyglądają dość znajomo, przynajmniej dla tych, którzy znają już te historie, w których bohater ni stąd ni zowąd okazuje się być stworzoną, ba, jedyną odpowiednią osobą do wykonywania tych niezwykłych rzeczy. Powiedziałabym wręcz, że dopiero po tych kilku dobrych odcinkach, w którym widza powoli zaczyna niepokoić płytkie przedstawienie świata, brak odpowiedzi na podstawowe pytania, powtarzalność i przewidywalność, prawdziwy potencjał Neon Genesis Evangelion zaczyna wychodzić na światło dzienne. Wtedy też bardzo jasne zaczyna się dla widza stawać to, że chodzić tutaj będzie o coś znacznie większego, niż ochrona ludzkości przed zagładą. Zaczynają się tajemnice, intrygi, głębsze przemyślenia, które jedynie przez dalsze oglądanie jesteśmy w stanie pojąć. W tym momencie warto napisać, że fani wszelkich religijnych nawiązań powinni być w pełni zadowoleni, bo jest ich tutaj mnóstwo. Trzej Królowie, Aniołowie, Eva, Adam... Sama nie wiem, czy byłabym w stanie wytłumaczyć komuś o co dokładnie w tym wszystkim chodziło. Wciąż mam wrażenie, że niektóre szczegóły mi uciekły (fabuła może się wydawać też nieco pocięta, ale nie na tyle, by bardzo mogło to widzowi przeszkadzać), dlatego też wydaje mi się, że obejrzenie tej serii jeszcze przynajmniej jeden raz, byłaby bardzo pomocnym krokiem. Nie znaczy to jednak, że Neon Genesis Evangelion jest serią skomplikowaną - po prostu dość złożoną, a przez to też okropnie interesującą, wręcz pociągającą dla tych, którzy nie zadowolą się pierwszą lepszą, prostą fabułą. Trzeba się skupić, wypadałoby też trochę pomyśleć, ale ten wysiłek w pełni się nam opłaca.


Mniej więcej jednocześnie z rozpoczęciem tej "głębszej" części fabularnej, zaczęliśmy lepiej poznawać naszych bohaterów. Przyznam się, że z początku również przyszło mi troszeczkę na to narzekać, bo znane charaktery bez żadnego podłoża, nie będą w stanie wyróżnić się na tle bardzo podobnych postaci. Po 26 odcinkach jestem skora przyznać, że bohaterowie Neon Genesis Evangelion są jedyni w swoim rodzaju. Stworzeni od początku do końca, tak dokładnie, że widz zaczyna ich postrzegać zupełnie inaczej niż na początku, a przynajmniej w większości. Nie bez powodu anime to należy do gatunku psychologicznego - twórcy nadali im głębię, tak samo jak zrobili to z fabułą, spajając to wszystko ze sobą w naprawdę świetną produkcję o człowieku, egzystencji i prawdopodobnie masie innych rzeczy, które można z tego tytułu wycisnąć. Ostatnie dwa odcinki różnią się od reszty, co przez twórców zostało nazwane zakończeniem alternatywnym. Dla mnie były to zdecydowanie najtrudniejsze epizody całej tej serii, gdyż nie przepadam za takimi typowymi psychologicznymi gadkami. Mimo to trochę one wyjaśniały, a przynajmniej starały się coś widzowi uzmysłowić, po naprawdę niekonwencjonalnym finale, który pewnie sporą część widzów wprowadził w pewną dezorientację. No a jaka jest odpowiedź na to wszystko? Myślę, że każdy gdzieś tam w myślach układał sobie swoje własne przesłanie i jak to zwykle bywa z tego typu symbolicznymi/metaforycznymi tytułami, co głowa to inna interpretacja. Ja, tak jak pisałam, z wielką chęcią obejrzałabym Neon Genesis Evangelion jeszcze raz i z całą pewnością to zrobię, jak nie w pełnej wersji, to w wersjach filmowych z lat późniejszych.

No ale pierwszą rzeczą jaka zrobiła na mnie wrażenie, była grafika (nie licząc openingu, o którym wspomnę za chwile). Ja tu się zastanawiałam czy niezbyt ostro/pobłażliwie oceniam Berserka i Slayers, a tu nagle Neon Genesis Evangelion wyskakuje mi z takim poziomem! Niektóre serie z lat dzisiejszych wyglądają dużo gorzej. Szczerze mówiąc czułam się, jakbym oglądała film animowany (one zawsze wyglądają lepiej) - taka płynność, dokładność... Coś wspaniałego! Podobnie muzyka, choć i tak największą fanką jestem wspomnianego wyżej openingu, "Zankoku na Tenshi no Thesis" w wykonaniu Takahashi Yoko. Nieco mniej endingu ("Fly Me to the Moon"), może dlatego, że już go znałam? Tak czy inaczej nie mam tej serii nic do zarzucenia w tej kwestii. Neon Genesis Evangelion przekonało mnie do siebie w 100%! ;)


~Podsumowanie~
I znowu mam wrażenie, że nie udało mi się w pełni przekazać Wam mojego zachwytu, ale mam nadzieję, że może w pewnym stopniu udało mi się Was do tego anime przekonać. A ja się zastanawiałam, czy po Death Parade znajdę jeszcze jakąś serię godną 10/10 wśród nowych produkcji... Odpowiedź leżała znacznie bliżej, jak widać ;) Ogromnie polecam!!!

Fabuła: 5/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 5/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 5/5

Ocena końcowa: 10/10!!!
A Wy co sądzicie o Neon Genesis Evangelion?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

9 komentarzy:

  1. Od paru miesięcy seria mi wisi w oglądanych, ciągle na tym samym etapie jednego obejrzanego odcinka ;p Może w końcu się zbiorę i pójdę dalej, tym bardziej, że to jedna z tych serii, które znać wypada, ale na tym etapie nawet nie mam jeszcze żadnych odczuć co do Evangeliona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Nie dawno rozmawiałam o klasykach kina japońskiego z chłopakiem. On żadnych z nich nie oglądał, a podobno taki z niego anime-maniak... Planuję właśnie wrócić do moich ulubionych pozycji, w tym oczywiście Neon Genesis Evangelion czy do filmu Akira. Myślę, że te "klasyki" pokazują prawdziwa wartość anime. Chyba własnie dlatego ciężko mi oglądać nowe twory, psują mi wrażenie ówczesnych.
    Pozdrawiam,
    Aiko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe, w porównaniu do klasyków, naprawdę potrafią człowieka przerazić swoim poziomem... Coraz mniej wartych obejrzenia serii, coraz więcej głupawych produkcji, niestety.

      Usuń
  3. Ja już mało co pamiętam z Evangeliona anime, ale na szczęście mam na półce mangę i niedługo go sobie odświeżę w tej formie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wisi w Plan to watch od dawna, ale po takiej zachęcie nabrałam na nie prawdziwej ochoty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bardzo lubiłam Neon Genesis Evangelion. Cieszę się z tego , że napisałaś swoją recenzję tego tytułu na swoim blogu. Ta seria jest warta uwagi i każdy fan mangi, anime powinien kiedyś zajrzeć do tej serii. Pozdrawiam Fejwsi. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Anime bardzo mi się podobało, chociaż miejscami przynudzało

    OdpowiedzUsuń