2015-04-05

023. "Kiseijuu - Sei no Kakuritsu", czyli jesiennego podsumowania cz.XII


"Kiseijuu: Sei no Kakuritsu"
Data premiery: 08.10.2014
Czas trwania: 24 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Sci-Fi, Horror, Dramat, Psychologiczne
Studio: Madhouse

~Opis fabuły~
Kiedy pewnej nocy Izumi Shinichi doświadcza nagłego ataku wężo-podobnego organizmu, który po nieudanej próbie przedostania się do jego ciała za pomocą uszu i nosa, przenika w głąb jego prawej ręki i opanowuje ją - jego dotychczas spokojne życie nastolatka zostaje obrócone do góry nogami. Dowiaduje się wówczas, iż miliony istot zwanych Pasożytami, pojawiły się na Ziemi w celu przejęcia kontroli nad swoimi żywicielami - ludźmi - a jeden z ich przedstawicieli, nie ukończywszy poprawnie swojego zadania, zamieszkuje właśnie w jednej z jego kończyn, zachowując całkowitą świadomość i umiejętność samodzielnego myślenia. W ten właśnie sposób rozpoczyna się koegzystencja dwóch, całkowicie odmiennych gatunków, człowieka i Pasożyta, która tym samym zapoczątkowuje długą walkę o przetrwanie i poznanie sensu własnego istnienia...





~Recenzja~
Uwierzcie mi lub nie, ale akurat w przypadku "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu", jeszcze przed zobaczeniem pierwszego odcinka byłam na mniej więcej 90% pewna, że anime to znajdzie się w liście oglądanych przeze mnie jesiennych serii. Nie wiem jak wielkim rozczarowaniem byłoby dla mnie ewentualne niezainteresowanie się owym tytułem, ale fakt faktem moje przeczucia się, jak widać, sprawdziły ;) Nie dam sobie ręki uciąć, bo nie specjalnie śledzę opinie ludzi na wszelkich forach czy stronach komentujących nadchodzące i mega wyczekiwane przez nich nowości, ale wydaje mi się też, że "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" było jednym z tych najpopularniejszych serii jesieni 2014. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale już sam plakat promujący emanował dla mnie tą "popularnością" i "sukcesem" jakiego można było się po tym tytule spodziewać... A jak było w rzeczywistości? Cóż... Niezaprzeczalne dla mnie jest to, iż faktycznie był to w pewnym sensie sukces - sukces, nawet mimo całkowitej świadomości tych wszystkich elementów, którym nie do końca udało się mnie do siebie przekonać. Czasami zdarza nam się polubić tytuły dość słabe i nie przykuwające uwagi teoretycznie niczym... Jak widać sytuacja całkowicie odwrotna również jest możliwa, bo nieważne jak bardzo "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" potrafiło mnie w ciągu tych dwudziestu czterech odcinków wkurzyć - nie mogę pozwolić sobie na brak uznania kierowany w jego stronę... Bardzo skomplikowane? Mam nadzieję, ze po dzisiejszej recenzji zrozumiecie, o co mi dokładnie chodzi ;) Zapraszam do dalszego czytania!


Na wstępie pozwolę sobie zaznaczyć, że z nie do końca wiadomych mi powodów, większość bohaterów "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" zwyczajnie działała mi na nerwy. Sposób w jaki się zachowywali, co robili i tak dalej - nic nie pozwalało mi się do nich całkowicie przekonać. Jest to oczywiście kwestia gustu i broń Boże nie twierdzę, iż byli oni nudni, mało oryginalni czy przewidywalni... Jednym z plusów "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" jest według mnie właśnie to, że postacie dawały wrażenie od początku do końca dopracowanych i co więcej, nie powielających narzucanych im wielokrotnie schematów, a to że nie do końca odpowiadały mi ich działania - nie ma z tym już nic wspólnego. Ale do rzeczy... Kiedy pierwszy raz przychodzi nam poznać głównego bohatera serii Izumiego, jest on tchórzliwym, spokojnym, z lekka ciapowatym i nie szukającym problemów nastolatkiem, który za nic w świecie nie chce i nie potrzebuje zmian w swoim do bólu zwyczajnym życiu licealisty. Tym samym w jego prawej ręce zamieszkuje istota, która nie wie czym jest ludzka wrażliwość, strach czy inne emocje - Migi, bo tak na imię nadał pasożytowi Shinichi, będąc istotą bardzo inteligentną i podatną na przyswajanie nowej wiedzy, kieruje się tylko i wyłącznie rozumem jak i swoim wrodzonym instynktem przetrwania. Efekt jest taki, że tak prosty organizm jak Migi, zwyczajnie nie potrafi zrozumieć niekiedy skomplikowanych działań ludzi, co pokazuje również, niektóre wady jak i zalety naszego gatunku. Bardzo ciekawe połączenie, które w pewnym sensie mogło wpłynąć też na moją niechęć do "ludzkich" bohaterów, bo nie będę ukrywać, że moją sympatię zdecydowanie kieruję tutaj w stronę pasożytów ;) Oczywiście nie tylko Izumi i Migi będą zaszczycać nas swoją osobą podczas trwania tych 24-ech epizodów. Całkiem spory udział w fabule będzie miała postać Tamury Reiko, Kimishima Kany, Murano Satomi i jeszcze wielu wielu innych, którzy przetną swoje ścieżki z ową dwójką. O ilość bohaterów na pewno nie trzeba narzekać, zwłaszcza, że każdy z nich dorzuca do fabuły coś od siebie, a wszystko to łączy się w zgrabną i przemyślaną całość. W trakcie oglądania naprawdę nie odczułam niczego takiego, jak obecności postaci kompletnie niepotrzebnych, bezsensownych i tak dalej. Jak już wcześniej wspomniałam - kwestia ta wygląda na naprawdę dopracowaną i jedynym jej mankamentem może być to, że nie specjalnie udało mi się polubić jej przedstawicieli. Za Izumim nie przepadałam ani przed, ani po jego przemianie (ci co oglądali wiedzą o co chodzi, a ci co nie - muszą się sami dowiedzieć ;)), nie wiem nawet która z nich była gorsza, a dla przykładu Murano, mogłabym uznać za najbardziej irytującą postać całej serii. Migi zdecydowanie zaskarbił sobie u mnie najwięcej sympatii i jestem nawet skora stwierdzić, iż był filarem podtrzymującym całe "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu". Także niby jest dobrze, ale jednak ten mały niesmak pozostaje... Może kiedyś mi przejdzie? :)


Komentowanie fabuły mogłabym spokojnie rozpocząć od wstania i pokłonienia się w kierunku Iwaaki Hitoshi'ego, autora mangi, na której podstawie stworzono anime (manga wydawana w latach 1990-1995). Wow... Naprawdę wielkie i niezaprzeczalne wow. Uwierzcie mi lub nie, ale nieważne jak bardzo nie chciało mi się oglądać nowego odcinka "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" i nie ważne jak nastawiona byłam przed jego obejrzeniem - każdy epizod robił na mnie takie samo, dobre, wręcz świetne wrażenie. To się nazywa dobra fabuła, moi państwo! Ciekawa, wciągająca, niebanalna i spójna... Myślę, ze także dzięki niej udało mi się jakoś przetrwać moją "nienawiść" do bohaterów ;) Co prawda straszne to to dla mnie nie było, ale jako nieprzeciętne anime akcji poruszające kwestie psychologiczne - super! Szczerze mówiąc nie wiem co mogłabym jeszcze napisać... Prócz dużej ilości walk, mądrych dialogów, pościgów czy zwrotów akcji, anime posiada również niewielkie ilości wątku romantycznego i choć miał on swój wpływ na fabułę, ciesze się, że nie było to nic wielkiego. Może dlatego, że nie przepadałam za Murano (team Kimishima!), ale myślę, że "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" jest już wystarczająco dobre i naprawdę nie potrzeba mu niczego dodawać :) Nie mam pojęcia jak fabuła z anime ma się do fabuły z mangi, ale wiecie co? Szczerze mi to wisi, bo anime jest naprawdę warte poświęcenia czasu i co więcej, wizualnie wypada zdecydowanie lepiej niż pierwowzór - ...


... no bo czego innego moglibyśmy spodziewać się po mandze z końca lat 90-ych, w dodatku przeniesionego na ekran przez prawdziwego mistrza w tej dziedzinie - studio Madhouse? ;) Co jak co, ale od nich wręcz TRZEBA oczekiwać czegoś naprawdę ładnego... I faktycznie, pierwszy odcinek zachwycał świetną kreską, płynnymi animacjami i dokładnością. Później niestety potrafiłam od czasu do czasu zapomnieć, że to właśnie Madhouse jest odpowiedzialny za "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" i choć teoretycznie nie mam żadnych większych zastrzeżeń do grafiki tej serii - nie mogę powiedzieć, że czuje się stu procentowo usatysfakcjonowana ;( Wydaje mi się, że jej wysoki poziom momentami zanikał, a i też nie mogę powiedzieć, że wszystko mi się rzeczywiście podobało. Poza tym to uczucie, że mimo wszystko autorzy mogli stworzyć coś lepszego, że wciąż nie była to pełnia ich umiejętności... Chyba mogę powiedzieć, że się delikatnie zawiodłam, więc pomimo dość wysokiej oceny, nie będzie ona w tym przypadku maksymalna ;( Muzycznie podobnie, z tą różnicą, że nie wiązałam żadnych oczekiwań w tej kwestii. Biorąc pod uwagę tak ciekawą fabułę, momentami naprawdę łatwo było zapomnieć o skupieniu się również na soundtracku, który bardzo łatwo niestety ginął na tle dziejącej się akcji. Po przesłuchaniu OSTa po skończeniu serii, moje uczucia są dość mieszane - niektóre melodie są naprawdę śliczne (i klimatyczne), a inne już nie robiły na mnie takiego wrażenia. Poza tym nie przepadam za dubstepem, a i ten gatunek muzyczny się niestety tutaj pojawił. Ku mojemu zdziwieniu autorzy nie zaszczycili nas dwoma początkowymi i końcowymi piosenkami, a postawili na te same utwory przez 24 odcinki. Opening ("Let Me Hear" - Fear, and Loathing in Las Vegas) jest naprawdę dobrym kawałkiem, choć na dłuższą metę zaczynał mnie powoli nudzić. Tego samego nie mogę powiedzieć o endingu ("It's the right time" - Miura Daichi), który z przyjemnością słuchałam na zakończenie każdego epizodu. Jestem nawet skora zaryzykować stwierdzeniem, że był to jeden z lepszych, o ile nie najlepszy ending całego jesiennego sezonu... ;)


~Podsumowanie~
Moje zdanie na temat "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" pozostaje dobre, bo mimo wszelkich "minusów", o których pisałam Wam wyżej, anime to pozostawiło po sobie równie dobre wrażenie. Zdecydowanie największym plusem jest tutaj fabuła, która nie dość, że wciąga, to jeszcze może pochwalić się niebanalnym i ciekawym pomysłem, za każdym razem dającym znać o swojej świetności. Nie ma mowy na nudę, a równie intrygujący (choć w moim przypadku dość irytujący) bohaterowie, skutecznie utrzymują ten poziom w każdym odcinku. Seria podupada z lekka w kwestiach technicznych i choć studiem odpowiedzialnym za ową produkcję jest Madhouse, osobiście nie jestem w 100% przekonana do grafiki. Podobna sytuacja okazała się zaistnieć także w muzyce, która mimo niektórych utworów, nie przykuła mojej uwagi wyjątkowo mocno. Jak jednak widać są to minusy raczej bagatelne i mam szczerą nadzieję, że nie zaważą na Waszej decyzji odnośnie obejrzenia "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" ;) Anime naprawdę warto zobaczyć, a wszyscy amatorzy akcji, sci-fi oraz tematów psychologicznych, powinni być zadowoleni. Gorąco polecam!

Fabuła: 5/5
Bohaterowie: 4/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 4/5
Ocena końcowa:  8,4/10
A Wy co sądzicie o "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu"?



Pozdrawiam
Kusonoki Akane

3 komentarze:

  1. Mój chłopak strasznie mnie przekonuje do oglądnięcia tego anime. Widze, ze ty też masz całkiem dobrą opinię o nim ^___^. Może się za nie w końcu zabiorę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam pierwszy odcinek, zakochałam się w openingu, ale anime nigdy nie dokończyłam, ba przerwałam po połowie odcinka, bynajmniej nie dlatego, że mi się nie podobało, chyba akurat nie miałam wtedy czasu oglądać, ale kiedyś postaram się to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zobaczyłam plakat to stwierdziłam: tak. Jednak później czytając opis, muszę przyznać, że nie byłoby to dla mnie. Nie moje klimaty :/

    http://kissesyui.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń