2015-08-02

039. "Owari no Seraph", czyli wiosennego podsumowania cz. III

"Owari no Seraph"

Data premiery: 04.04.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Fantasy, Akcja, Wampiry, Dramat, Shounen
Studio: Wit Studio
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Japonia. Tajemniczy wirus zabija ludzi powyżej trzynastego roku życia, natomiast dzieci niedotknięte jego działaniem, trafiają w ręce odpowiedzialnych za wszystko wampirów. Sieroty z sierocińca Hyakuya, Yuu oraz Mikaela, pragną za wszelką cenę pokonać swoich oprawców i razem z resztą sierot uciec z wampirzego więzienia. Okazja do tego nadarza się, kiedy Mikaela kradnie z rezydencji pewnego szlachcica mapę z zaznaczonym na niej wyjściem. Niestety. Była to jedynie pułapka. Wszystkie dzieci, łącznie z Mikaelą zostają wymordowane i tylko Yuu udaje się wyjść na zewnątrz. Tam znajduje go Japońska Cesarska Armia Demonów, którzy walcząc przeciwko wampirom, chcą przejąć władzę nad światem i przywrócić do życia rasę ludzką...



 

~Recenzja~
Do anime o wampirach nigdy mnie jakoś specjalnie nie ciągnęło, a moje doświadczenie w tej kwestii ogranicza się jedynie dwóch sezonów "Vampire Knight" (i mangi). Czy stoi za tym jakiś konkretny powód - nie sądzę, nie powiedziałabym również, żebym miała jakiekolwiek opory przez obejrzeniem czegoś z tego gatunku. Po prostu bardzo rzadko na swojej drodze spotykam serie, której faktycznie by mnie sobą zainteresowały i zachęciły do oglądania. A jednak! Przed "Owari no Seraph" trudno było przejść obojętnie i się później nawet na sekundę nie obrócić, kiedy podczas dość przypadkowego natrafienia na PV, moje uszy wyłapały ten konkretny element, któremu oprzeć się od dłuższego czasu nie potrafię, nie chcę i nie zamierzam - soundtrack Mistrza Sawano ;) Ciekawość automatycznie wzrosła i kazała ze zniecierpliwieniem oczekiwać premierowego odcinka... A to czy było warto i jak w ostateczności "Owari no Seraph" sobie tej wiosny poradziło, dowiecie się czytając dalej dzisiejszą recenzję ;) Zapraszam!



Nie mogę nie rozpocząć tej recenzji od jednego z największych plusów, jakie zapadły mi w pamięci, a będzie to z całą pewnością pierwszy odcinek "Owari no Seraph". Autorzy w świetny sposób wprowadzili i zaciekawili widza do oglądania dalszej fabuły i równie dobrze, owy epizod doskonale mógłby się sprawdzić w jakiejś kinówce czy pełnometrażowym filmie. Cudo! Mogę sobie nawet wyobrazić siebie, siedzącą w kinowym fotelu i wgapiającą się z fascynacją w wielki ekran, a uwierzcie mi na słowo, nie często miewam aż takie skojarzenia odnośnie danych odcinków ;) Poznajemy w nim dwójkę młodych chłopców - Yuu oraz Mikaelę Hyakuya, którzy razem z resztą dzieci z ich sierocińca, trafili do prowadzonego przez wampiry ośrodka. Podczas gdy Yuu bywa bardziej waleczny i nie stara się nawet kryć swojej nienawiści kierowanej do wysysających z nich krwi bestii, Mika cechuje się spokojem i łagodnością, co jak się później okazuje, nie było wcale bezinteresownym aktem przystosowania do panujących tam warunków. Oczywiście skutek był jasny i wszyscy z wyjątkiem Yuu, przypłacili jego plan życiem ginąc z rąk Ferida. Mówi się, że głupota nie boli, ale z całym szacunkiem dla fanów, Mika nie grzeszył inteligencją, choć na takiego wyglądał. Nawet bez wcześniejszego znania treści fabuły czy zapowiedzi, to jak znalazł mapę z zaznaczonym wyjściem na kilometr śmierdziało podstępem i naprawdę przeboleć nie mogę, że wszyscy z wyjątkiem Yuu zginęli z takiego powodu. Być może przesadzam, bo tak miało być, bo to w końcu dziecko i tak dalej, i tak dalej... Ale hej! Czy to nie czyni postaci odrobinę płytkimi, nie wspominając już o tym, że rzadko kiedy zdarza się by blondasy wzbudzali we mnie tak negatywne emocje? I to nie tylko Mika, choć jego osoba będzie musiała długo popracować aby mnie do siebie przekonać. "Owari no Seraph" nie może pochwalić się doskonale wykonaną kwestią bohaterów. Mało oryginalne charaktery czynią ich działania przewidywalnymi, a to z kolei odbiera przyjemność z oglądania i możliwość obdarzenia postaci większą sympatią. Wydarzenia z końcowych odcinków odrobinę zdają się to poprawiać, ale mam szczerą nadzieję, że kolejny sezon (którego premiera już jesienią ;)) poradzi sobie jeszcze lepiej. 


Podczas gdy pierwszy odcinek godny był największych oklasków, dalej "Owari no Seraph" nie radziło już sobie tak dobrze. Nawet gdyby w tytule nie została zawarta informacja, że owe dwanaście odcinków to dopiero pierwszy sezon anime, łatwo można było się tego domyślić podczas oglądania. Autorzy nie spieszyli się z akcją i niestety dla mnie okazała się ona zbyt wolna. Nie wspominając już o tej przewidywalności i tutaj pozwolę sobie napomknąć o pewnym żalu, kierowanym w stronę obrazka promującego. Jak wiemy Mika umarł, ale jakimś cudem się na nim znalazł, cały i zdrowy. Spoiler jakich mało, a gdyby jednak się bez niego obyło, dałabym sobie rękę uciąć, że kolejne odcinki "Owari no Seraph" oglądałoby się dużo ciekawiej. I tak było mniej więcej do połowy odcinków. Później całe szczęście sytuacja znacznie się poprawiła, a nowe epizody naprawdę zaczynały mnie wciągać, a nawet zaskakiwać. Nie spodziewałam się zakończenia, jednak przypominając sobie co nieco przed pisaniem dzisiejszej recenzji, niektóre dialogi, na które ja widocznie nie zwróciłam większej uwagi, dość jasno wskazywały na owe wydarzenia. Nie. Nie żałuję mojego niedopatrzenia, bo tych kilka ostatnich odcinków znacznie poprawiło moją opinię o "Owari no Seraph". Bardzo ciekawi mnie co będzie dalej. Akcja znacznie się rozwinęła i mam szczerą nadzieję na to, że drugi sezon od samego początku do końca będzie trzymał widza w napięciu, a tego mi właśnie tutaj zabrakło. Mimo to nie uważam by pomysł na anime był zły, wręcz przeciwnie. Bardzo podoba mi się fakt, że w walce pomiędzy ludźmi a wampirami, ostatecznie nie do końca wiadome jest, kto jest złym a kto dobrym ;) Poza tym zapowiada się na ciekawą intrygę, więc mocno trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na jesień! 



Grafika "Owari no Seraph" to gratka dla widzów, lubiących sobie popatrzeć na coś oryginalnego ;) Osobiście przyznam się Wam, że pogrubione miejscami kontury w projektach postaci czy te zadziwiające tła, wykonane na podobieństwo obrazów namalowanych farbami akwarelowymi (osobiście nie jestem pewna czy profesjonalista by się ze mną zgodził co do akwareli, ale mam nadzieję, że w razie czego poprawicie mnie w komentarzu ;)) nie trafiały do mnie na tyle, by od razu się nimi zachwycać, jednak doceniałam fakt, że nie często widzi się coś podobnego. Jedynie animacje nie budziły we mnie żadnych wątpliwości, ale im więcej odcinków obejrzałam, tym sama zaczynałam doceniać świetność całokształtu graficznego, jakim Wit Studio nas tutaj zaszczyciło. Dodam jeszcze tylko, że było to moje pierwsze spotkanie z owym studiem, mimo że w planach mam kilka innych produkcji wychodzących spod ich skrzydeł ;) No i wreszcie nadszedł czas na moje zachwyty względem soundtracku! Przyznaję się, że wiosna ta nie była najlepszym sezonem jeśli chodzi o moją uwagę kierowaną w stronę muzyki, bo albo coś faktycznie nie warte było wytężania słuchu, albo zwyczajnie o tym zapominałam na rzecz innych elementów. Widok nazwiska Sawano jednak, jak już wspominałam we wstępie, działa na mnie jak magnes na opiłki żelaza i nie miałam żadnych wątpliwości, że będzie to coś świetnego. Nie myliłam się. Niestety nie mogę powiedzieć, że w 100% uważałam na to podczas oglądania (mimo wszystko to co się działo potrafiło czasami odwracać moją uwagę od innych rzeczy), ale szczerze mówiąc, nie starałam się nawet tego robić. Nie mam wątpliwości, że doskonale podkreślały one dane sceny, poza tym jak ostatnio, podczas drugiego sezonu "Aldnoah.Zero", zastanawiałam się nad tym zbyt intensywnie - nie wyszło mi to na dobre. Cierpliwie czekałam na możliwość przesłuchania soundtracku "Owari no Seraph" na spokojnie i bez jakichkolwiek "odwracaczy uwagi". Może uznacie to za niesprawiedliwe, ale nic nie zastąpi mi tych ciarek i emocji podczas przesłuchiwania ;) Wow. Jestem pod wielkim wrażeniem a Hiroyuki Sawano po raz kolejny udowodnił mistrzostwo w tym co robi! (soundtrack podzielony został na dwie części i w tej drugiej części większy udział mieli też inni kompozytorzy - mimo to jest on naprawdę dobry) No a skoro zajmował się soundtrackiem, łatwo można się było domyślić, że openingi i endingi również mogą należeć do niego. Piosenka początkowa ("X.U" - SawanoHiroyuki[nZk]:Gemie) jak i piosenka końcowa ("ScaPEGoat" - SawanoHiroyuki[nZk]:Yosh) doskonale zwieńczyły całe techniczne cudo jakim okazało się "Owari no Seraph", czyniąc je najlepszym elementem dla całości. Brawo!
 


~Podsumowanie~
"Owari no Seraph" nie jest anime idealnym, ale nie jest też anime złym. Jak często się zdarza, dobry pomysł podupadł odrobinę podczas wykonywania i niestety ucierpiały na tym kwestie bohaterów, jak i fabuły. Świetny początek, przeciętny środek i ratujące sytuacje zakończenie - tak bym to skomentowała, jednak nie ulega wątpliwości fakt, że seria ta przykuwa uwagę. Nie wspominając już o doskonałym technicznym wykonaniu, "Owari no Seraph" wzbudza nadzieję na to, że dość powolna i przewidywalna akcja poprawi się znacznie podczas kontynuacji. Czy warto wobec tego ryzykować? Osobiście poradziłabym poczekać wszystkim tym, którym nie spieszy się aż tak bardzo z poznaniem tej historii ;) Sama nie wiążę z tym tytułem wielce negatywnych uczuć, wręcz przeciwnie, ale nie da się tak po prostu zapomnieć o niektórych minusach, na których zniwelowanie jest szansa w kolejnym sezonie. Poza tym pamiętacie "Tokyo Ghoul"? Seria znacznie zyskała w moich oczach po obejrzeniu jej jako anime 24 odcinkowe, więc zawsze jest szansa, ze i "Owari no Seraph" wypadnie w podobny sposób. Miejmy tylko nadzieję, ze nie zakończy się to tak jak to było z "Aldnoah.Zero" ;) Także POLECAM poczekać i w ten sposób zakończę dzisiejszą recenzję.

Fabuła: 2/5
Bohaterowie: 1/5
Grafika: 5/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 3/5

Ocena końcowa:  6,4/10
A Wy co sądzicie o "Owari no Seraph"?


Recenzja drugiego sezonu --> Owari no Seraph: Nagoya Kessen-hen

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

6 komentarzy:

  1. W końcu anime, które udało mi się obejrzeć. Oczywiście wybrałam sobie wtedy taki moment, że wyszło 11 odcinków i musiałam tydzień czekać na ostatni. Szczerze mówiąc nie śpieszyło mi się. Pierwszy odcinek, owszem, był ciekawy, ale później całe napięcie popłynęło z biegiem rzeki aż do wodospadu i runeło. Nie powiem, żebym serii jakoś nie polubiła, ale połączenie wampirów z mrocznymi eksperymentami na ludziach plus demony, anioły czy inne serafiny stworzyło straszny miks, który brzmi mało apetycznie. Lubię bawić się cudacznymi seriami, ale bez przesady. Drugi sezon pewnie pooglądam, bo przywiązałam się do postaci i jestem ciekawa jak to wszystko się zakończy. Jednak bez fajerwerków. Graficznie było bardzo dobrze, jednak fabularnie to nic specjalnego. Myślałam, że będzie trochę lepiej. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od zobaczenia traileru rokowałam temu tylko miano średniaka, bo wampiry to ciężki temat i rzadko kiedy wychodzi dobrze. Tutaj nie było źle, Mika był słodki i to mi zupełnie wystarczyło. Jak piszesz, ani to wyjątkowo dobre, ani wyjątkowo złe. xD Opening jest cudowny bo to wiadomo, ale mnie również strasznie spodobał się ending, a kiedy usłyszałam długą wersję i to jak w pewnym momencie jest w nią wpleciony opening to umarłam z zachwytu, uwielbiam takie zabiegi! Tak samo jak kocham moment w którym w drugim openingu do SnK nagle pojawia się wpleciony fragment z pierwszego. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Huh, pewnie by mnie znudziło, skoro mówisz, że akcja idzie powoli. W ogóle nie przekonuje mnie to, że znowu dzieciaki w roli głównej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Juust what I was searching for, thank you for putting up.

    OdpowiedzUsuń
  5. I every time spent my half an hour to read this webpage's articles all
    the time along with a cup of coffee.

    OdpowiedzUsuń