2015-08-30

043. "Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)", czyli wiosennego podsumowania cz.VII

"Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)"

Data premiery: 12.04.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Komedia, Tajemnice, Szkolne, Romans, Ecchi, Harem, Nadprzyrodzone, Shounen
Studio: LIDEN FILMS
Bazuje na: Manga
>>Zapowiedź<<

~Opis fabuły~
Znudzony szkolnym życiem, które prowadzi, bez żadnych znajomych ani intelektualnych zdolności, Yamada Ryuu przez wszystkich uważany jest za szkolnego rozrabiakę i kompletnego półgłówka. Pewnego dnia jednak, razem z najlepszą uczennicą jego liceum - Shiraishi Urarą - spada ze schodów, po czym cały i zdrowy budzi się... w jej ciele! Wtedy też na jaw wychodzi tajemnicza zdolność Yamady, dzięki której może zamieniać się ciałem z każdą pocałowaną przez niego osobą. Razem z wiceprzewodniczącym Miyamurą Toranosuke i Urarą przywracają do działalności Klub Badań nad Zjawiskami Paranormalnymi, a tam...




~Recenzja~
Słynne "Yamada-kun to 7-nin no Majo" doczekało się swojej pełnej ekranizacji w postaci anime i przyznam się Wam od razu, że nie należałam do osób, które by się tą informacją wielce zachwycały. Nie, nie jestem wierną fanką mangi i nie dostawałam spazmów na samą myśl, że LIDEN FILMS mogłoby ją w jakikolwiek sposób spartaczyć. Nie wiedzieć czemu dużo bardziej przemawia do mnie męczenie się z ecchi w anime aniżeli w mandze, a że wielokrotnie napotykając na swojej drodze owy tytuł w oczy ZAWSZE rzucał mi się ten gatunek, odrzucałam natychmiast jakiekolwiek próby sprawdzenia tego "cuda". W takim razie chyba nie będzie wielkim zaskoczeniem dla Was fakt, że anime również potraktowałam jako jedną z serii "do odstrzału", a pierwszy odcinek obejrzałam dla zachowania chociażby pozorów dania mu przynajmniej jakiejś szansy? W takim razie dlaczego w ogóle na My Opinion pojawiła się owa recenzja?! A no dlatego, że byłam głupia i przez moją głupotę omal nie przegapiłabym serii, która jako jedyna UWAGA, śledzona była przeze mnie od początku do końca, z tygodnia na tydzień, bez żadnych opóźnień czy ociągania się ;) Tydzień bez "Yamady..." stałby się tygodniem straconym, a niedziela automatycznie zaczęła mi się kojarzyć tylko i wyłącznie z tym tytułem. Walić Arslana (on też w końcu pojawiał się co niedzielę), ja oglądałam "Yamadę-kun to 7-nin no Majo (TV)"!


Yamada i Shiraishi - dość standardowe połączenia łobuza ze spokojną i cichą uczennicą liceum, którzy poznając siebie nawzajem albo zmieniają swoje zachowanie, albo po prostu pozwalają widzowi poznać ich z tej innej,  całkowicie odmiennej strony. Mniej więcej tak można by jednym zdaniem opisać kwestię głównych bohaterów w "Yamada-kun to 7-nin no Majo". Z pewną jednak różnicą, która powinna przypaść do gustu tym, którzy na wylot znają podstawowe charaktery postaci z serii shoujo (tak wiem, że to shounen, ale nawet w shounenach spotkać można podobną sytuację) ;) Otóż ja osobiście nie potrafię zliczyć ile to już razy spotkałam się z bardzo denerwującym mnie przykładem przedstawicielki płci pięknej, która na każdy krok ze strony faceta reaguje co najmniej tak, jakby działa się jej nie wiadomo jaka krzywda. Tutaj całe szczęście tego nie ma, czy to i Urary, czy innej żeńskiej bohaterki anime :) Generalnie w tej kwestii postaci "Yamada-kun to 7-nin no Majo" zdają się całkowicie niewzruszeni, a o ile dobrze pamiętam największe opory przed całowaniem więcej dziewczyn (i chłopaków) niż nie jeden romans nam przedstawia, miał właśnie Yamada, który w zabawny sposób trochę ponarzekał, trochę się przeciwstawiał, a i tak kończyło się na którymś z kolei buziaku ;) Bohaterowie są tutaj bardzo sympatyczni i choć prócz wyżej wymienionego szczegóły, nie odróżniają się niczym większym od typowych charakterków czy schematów, naprawdę przyjemnie oglądało się ich zabawne poczynania. No a oprócz Yamady i Urary znajdzie się tutaj oczywiście masa innych mniej lub bardziej ważnych dla rozwoju fabuły postaci, więc na ich ilość nie można tutaj wiele narzekać :)


Prócz oczywiście szkolnej komedii, romansu, ecchi i haremu, w "Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)" nie zabrakło także elementów nadprzyrodzonych (moce czarownic i tak dalej) i tajemniczych. Kolejny element, który zalicza ową serię do czegoś "większego" niż kolejnej produkcji o licealnych miłostkach, nawet jeśli nie jest to detektywistyczny tytuł najwyższych lotów. Każdemu odcinkowi towarzyszy duża dawka humoru i odrobina sekretów, a przy tym jest to na tyle równomiernie i w normalnych dawkach rozłożone, że "Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)" relaksuje, ale nie odmóżdża - a już na pewno nie w niezdrowy sposób, jaki prezentują momentami niektóre studia w swoich pracach. Brzmi jakbym zachwalała tę serię pod niebiosa? Fakt. Bardzo mi się podobała i spędzałam przy niej czas chyba najprzyjemniej ze wszystkich innych wiosennych serii. Ponadto mile mnie zaskoczyła, bo jak już pisałam, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Ale nie ulega wątpliwości, że pomimo tych kilku elementów, które na plus odróżniają ją od innych podobnych anime, wciąż czuć w fabule schematyczność, standardowość i przewidywalność. Czy mocno czy słabo to już zależy od jednostki, ale ja postanowiłam się tym wielce nie przejmować i cieszyć się coniedzielnym seansem ;) Oczywiście nie będę ukrywać, że najbardziej mnie ciekawił związek Yamady i Shiraishi, no ale czego innego można było się po mnie spodziewać ;) Czy możemy spodziewać się kolejnego sezonu? Manga powstaje dalej, podejrzewam, że jeszcze sporo wątków dałoby się w kolejne 13 odcinków wcisnąć, ale osobiście nie będę płakać, jeśli jednak nie będzie mi dane zobaczyć kontynuacji. Jakby to ująć... To chyba nie byłoby już to samo i te epizody w 100% wystarczyły mi do szczęścia :) A co ze zgodnością w stosunku do pierwowzoru? Cóż... Przyznam się Wam, że choć zaczęłam czytać pierwsze rozdziały, nie jestem dobra w powtarzaniu tego co teoretycznie już widziałam, więc postanowiłam póki co przeskoczyć te +90 chapterów, na które złożyło się anime i czytać dalsze przygody Yamady i spółki. To co udało mi się zauważyć (i mam nadzieję, że słusznie, bo w sumie sporo czasu od premierowego odcinka minęło) to to, że przynajmniej ten początek który udało mi się doczytać, nie zgadzał się w 100, czy nawet 70-80% (nie wiem jak dalej). Być może się mylę, bo pamięć człowieka czasami zawodzi, ale wydaje mi się, że nawet pierwszy odcinek dramy w większym stopniu pokrywał się z mangą. A propos dramy - obejrzałam i jest arcyśmieszna, choć nie sądzę by w całości chociaż w 30% biegła zgodnie z główną fabułą. Ale obejrzeć warto - nigdzie indziej tylu pocałunków nie zobaczycie, oj nie... ;)


Technicznie jest dobrze, choć... całkiem zwyczajnie. Czy to kreska, czy muzyka nie wyróżnia się teoretycznie niczym na tle innych serii. Spełnia te warunki, które jak na dzisiejsze czasy i rozwój techniki powinno spełniać każde nowe anime (dopracowanie i tak dalej), więc jest dobrze, ale nie mogłabym powiedzieć o nich niczego więcej. Sam soundtrack chyba nie jest dostępny do samodzielnego odsłuchania, ale mówi się trudno - w sumie nie wiele pamiętam z seansu, ale nie sądzę by okazało się to czymś pokroju Kato Tatsuyi, że o mistrzu Sawano już nie wspomnę ;) Ale! Pomijając ending ("Candy Magic" - Mimi meme MIMI), który szybciej mnie irytował niż umilał zakończenie każdego odcinka, opening już od samego początku przykuł moją uwagę. "Kuchizuke Daimond" od WEAVER - póki co plasuje się jako mój numer jeden tej wiosny i naprawdę nie zdziwię się, jeśli zostanie nim do samego końca :) Był to chyba mój ulubiony element każdego epizodu!

~Podsumowanie~
"Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)" będzie tą wiosenną serią, do której będę miała chyba największy sentyment mimo, że nie można jej nazwać arcydziełem. Mimo to uważam, że dla wszystkich którzy z pewnych powodów boją się, albo nie potrafią przekonać się do przeczytania mangi, będzie to doskonała pomoc w podjęciu decyzji. Sympatyczna komedia romantyczna, z wystarczającą dawką tajemnicy i sekretów... Jak dla mnie zaskakująca propozycja ;) POLECAM!

Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 3/5
Grafika: 2/5
Muzyka: 2,5/5 
Ocena ogólna: 5/5

Ocena końcowa: 6,6/10
A Wy co sądzicie o "Yamada-kun to 7-nin no Majo (TV)"?


~Ogłoszenia parafialne~
Wiosenne podsumowanie powoli dociera już do końca :) Wedle tego co zaplanowałam i co udało mi się ustalić, pozostały nam jeszcze dwie recenzje - tym razem serii dłuższych, ok. 25-odcinkowych. Niestety pozostało jeszcze kilka tygodni do ich zakończenia, a to oznacza, niewielką dziurę pomiędzy postami sezonowymi. Jak może się domyślacie, jest to czas na "Nieśmiertelnych, niezniszczalnych, ponad wiekowych..." i faktycznie, za tydzień możecie spodziewać się kolejnej notki poświęconej animowym klasykom ;) Nie wiem jeszcze co zrobię z kolejnym wolnym postem przewidywanym na ten czas, ale postaram się Was poinformować o ewentualnych brakach, które biorąc pod uwagę zbliżający się rok szkolny, mają prawo wystąpić. No właśnie - rok szkolny. Choć niektórych z Was może magiczna data "1 września" już nie obowiązywać, ja wciąż skazana jestem na powrót do szkoły tego cudownego dnia. Co więcej, jestem już w klasie maturalnej, a to oznacza oczywiście maturę i przygotowywanie się do jej pozytywnego zaliczenia. Naprawdę nie jestem w stanie Wam powiedzieć, ile czasu uda mi się przeznaczyć na czynności pozaszkolne i te przyjemniejsze, również mój plan nie wydaje się pomagać mi w tej kwestii i szkoła zadbała o to, bym kolejny rok męczyła się z beznadziejnym rozkładem zajęć. Ciężko jest mi sobie wyobrazić moje dni w trakcie roku szkolnego i choć na 100% nie będę miała tyle energii i zapału by 24/7 siedzieć przy książkach i zakuwać do egzaminów, lepiej dmuchać na zimne i ewentualnie uprzedzić Was o moich ograniczonych blogowych (może nie tyle blogowych, co "animowych", ale to i tak oznacza mniej więcej to samo...) możliwościach na ten okres ;( Będę się starać, oczywiście znając swoje priorytety, zaoszczędzać trochę czasu aby standardowe, cotygodniowe dawki recenzji na My Opinion się pojawiały, ale jeśli zdarzy się inaczej, proszę o wyrozumiałość i cierpliwość :) No i to tyle na dzisiaj. Do zobaczenia w następnym tygodniu!

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Na to pytanie prawdopodobnie mogłabym odpowiedzieć, gdybym przeczytała wszystkie rozdziały do momentu zakończenia fabuły z anime, a że tego nie zrobiłam, to i ciężko jest mi zdecydować. Anime bardzo mi się podobało, ale jeśli kiedykolwiek naszłaby mnie ochota na przypomnienie sobie tych wszystkich odcinków, chyba jednak wolałabym zabrać się za pierwowzór - tak dla przekonania się co i jak ;) Póki co poczytuję sobie od czasu do czasu dalszą część historii Yamady i czerpię z tego taką samą frajdę, jak podczas oglądania.

      Usuń
  2. Ja w sumie w końcu nie obejrzałam anime, za to bardzo podobała mi się wersja live action, tak, że mimo wszystko tytuł znam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Live action było świetne ^ ^ ! Co prawda bardzo się różni, ale uśmiałam się na nim jak nigdy. Miyamura <3

      Usuń
  3. To anime niezwykle mnie ubawiło :P Bardzo mi się podobało i chyba sięgnę po mangę, aby wiedzieć, co działo się dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Woah bardzo mi się podoba kreska *^* Chyba obejrzę ;)
    solidscript.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Sporo pozytywów się o tej serii naczytałam i szczerze mówiąc jestem w szoku, bo sama spisałam ją na straty jeszcze przed rozpoczęciem seansu. Chyba będę musiała ją jednak obejrzeć, bo jak widać, nieładnie tak oceniać "książkę" po okładce. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam zrobić tak samo i widzisz ;) Niedzieli bez "Yamady.." nie widziałam ^ ^

      Usuń
  6. Ktoś tu miał się pilnie uczyć do egzaminu, ale własnie buszuje bo blogaskach i zastanawia się, co zrobić, by się nie uczyć :D
    Może obejrzę sobie to animu? ;>

    OdpowiedzUsuń