2015-10-18

048. "Aoharu x Kikanjuu", czyli letniego podsumowania cz. II


"Aoharu x Kikanjuu"

Data premiery: 02.07.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Komedia, Shounen, Gender Bender
Studio: Brain's Base
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Hotaru Tachibana, pomimo swojego wyglądu, zachowania i sposobu ubierania, jest dziewczyną z silnym poczuciem sprawiedliwości. Nie potrafiąc przejść obojętnie obok nieodpowiedniego zachowania czy krzywdy innych, kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka została oszukana przez jednego z hostów, bez zawahania postanawia wymierzyć mu odpowiednią karę. Wtedy okazuje się, że sprawcą całego zamieszania jest jej niedawno poznany sąsiad, Masamune Matsuoka, który po wyzwaniu na pojedynek, proponuje jej walkę na bronie palne. Przed Tachibaną ujawnia się wówczas nowy świat gier survivalowych, gdzie za pomocą zabawkowych pistoletów, gracze z całej Japonii rywalizują między sobą o zwycięstwo...




~Recenzja~
Anime o pojedynkach na zabawkowe pistolety - brzmi to dziwnie, a przy tym również dość oryginalnie i choć cecha ta jest wyjątkowo cenna dla każdej nowo wychodzącej serii, sama z początku nie dawałam "Aoharu x Kikanjuu" większych szans na zaciekawienie mnie swoją fabułą. Kwestia strzelania w siebie plastikowymi kulkami nie miała tutaj nic do rzeczy, zwłaszcza, że zwiastun całkiem nieźle poradził sobie z wyprowadzeniem tego "nieporozumienia" na całkiem interesującą prostą. Nie jestem wielką fanką elementów, w których bohaterowie wyglądają jak przedstawiciele płci przeciwnej (gender bender). Bardzo łatwo wówczas przewidzieć jak mniej więcej potoczy się ten wątek w anime, tym bardziej, że nie licząc niewielu żeńskich postaci w "Aoharu x Kikanjuu", głównymi postaciami są tutaj mężczyźni - i to nie byle jacy ;) Po pierwszym odcinku jednak mój niepokój został odsunięty na bok, a to za sprawą humoru i nutki akcji, które wystarczyły aby przekonać mnie do dopisania tego tytułu do mojej letniej listy 2015. Opłacało się? ;) ...


Fakt, iż nasza głównej bohaterce bliżej do chłopaka aniżeli dziewczyny nie ma z początku większego znaczenia - wygląda na to, że Tachibana po prostu nie przepada za dziewczęcymi rzeczami, woli nosić męski mundurek zamiast damskiego i nie specjalnie przejmuje się, że reszta społeczeństwa uważa ją za chłopaka. Nie ma ona żadnego konkretnego powodu aby wyglądać tak jak wygląda, nie wiąże się z tym żadna tajemnicza ani traumatyczna przeszłość, a więc element ten wydaje się być tylko "chwytliwym szczegółem", mającym na celu przyciągnąć lubujących się w tym widzów. Osobiście bardzo irytowało mnie zachowanie Hotaru w jednej chwili mówiącej "Powinnam powiedzieć im, że jestem dziewczyną, aby zapobiec nieporozumieniom...", a w drugiej kompletnie zapominającej o swoim postanowieniu (pominę fakt, że mówiła o sobie w trzeciej osobie, choć trzeba się wsłuchać, żeby zdać sobie z tego sprawę), i choć w dalszych odcinkach jej gender-benderowa cecha zaczyna nabierać więcej sensu w związku z rozwijającą się fabułą, podejrzewam że nie tylko ja, ale także i większość damskiej części widowni czekała na moment jej ujawnienia ;) No bo kogo nie ciekawiłaby reakcja Matsu i Yukiego, z którymi w ramach spłacenia długu za wspominany w opisie fabuły pojedynek w host clubie, walczy w grach survivalowych jako trzeci członek drużyny Toy Gun Gun? ;) I zanim przejdę do owej dwójki dodam jeszcze, że nasza Tachibana niespodziewanie okazuje się być w tym całkiem niezła (choć zdecydowanie brakuje jej doświadczenia i treningu), a kiedy w grę wchodzić będzie jej silne poczucie sprawiedliwości... Wszyscy powinni mieć się na baczności ;) Szczerze powiem, że momenty jej "furii" były jednymi z moich ulubionych w tym anime i choć czasami potrafiła wykazywać niewielkie zdolności myśleniowe - udało jej się zyskać moją sympatię. Tak samo jak jej dwóch nowych kolegów ;) Masamune to typ bishounena, jednak jak się okazuje, gry survivalowe traktuje bardzo poważnie - być może nawet zbyt poważnie niż dorosły człowiek powinien, ale... Jest w tym jakiś urok, który razem z jego zdecydowaniem, umiejętnościami przywódczymi i niezaprzeczalną zdolnością do zdobywania sympatii tworzą mieszankę bardzo przyjemną i wręcz idealną. Na początku, bo im dalej zagłębiamy się w akcji i historii Toy Gun Gun, jak i samego Masamune, tym więcej dowiadujemy się faktów związanych z najgłówniejszym wątkiem tej serii. Nie powinnam skłamać jeśli napiszę, że Masamune Matsuoka jest też najbardziej rozwiniętym bohaterem tego anime, a przynajmniej ma na jego akcję największy wpływ. Co nie zmienia faktu, że moim ulubieńcem jest tutaj Tooru Yukimura, czyli trzeci i ostatni członek TGG. Twórca mang erotycznych, taka trochę mimoza, leniwiec, a mimo to, kiedy wchodzi na pole, staje się bezlitosnym saperem - kto nie lubi takich postaci, które pod wpływem pewnych rzeczy stają się zupełnie innymi ludźmi? ;) Poza tym i o jego przeszłości dowiadujemy się co nieco (i bezpośrednio oddziałuje to na jego teraźniejszość), co więcej potrafi być tak uroczy, żeby całkowicie zastąpić w tej roli każdą pojawiającą się w "Aoharu x Kikanjuu" dziewczynę. Pozwólcie więc że podsumuję. To oczywiście nie byli wszyscy bohaterowie. Pojawią się też potencjalne "złe charaktery", jednak zdradzać Wam ich tożsamość mogłoby już odrobinkę zahaczać o spoiler, więc postanowiłam Wam i sobie tego oszczędzić :) Jednak ogólnie rzecz biorąc jest dobrze. W postaciach można znaleźć odrobinę oryginalności, a przede wszystkim łatwo można ich polubić i zainteresować się ich dalszymi losami. Brakowało im odrobiny realizmu, ale czego mieliśmy się spodziewać po anime o zabawkowych pistoletach... Minusem byłoby to, że wiemy o większości z nich stosunkowo niewiele i ale i tak z wielką chęci zobaczyłabym ich kiedyś ponownie - w nowym sezonie oczywiście ;)


W związku z tym, że w sierpniu wyjechałam za granicę, później wróciłam to musiałam załatwiać sprawy związane ze szkołą czy rozpoczęciem mojego dorosłego życia (18-ście zobowiązuje ;)), w oglądaniu anime miałam niemałe zaległości - prawdopodobnie większe niż podczas zeszłorocznej jesieni, kiedy wzięłam na siebie po prostu zbyt dużo. Jednak "Aoharu x Kikanjuu" było jedną z tych serii, z których tych zaległości miałam zdecydowanie mniej i w pewnym sensie można zawdzięczać to całkiem chwytliwej akcji. Ja osobiście wręcz przepadam za produkcjami, w których ktoś się pojedynkuje i szczerze nie ważne czy są to broni bliskiego czy dalekiego zasięgu. Fakt, że w tym przypadku były to zabawki niewiele zmieniał - no może to, że nasi ulubieni bohaterowie nie umierają i nie wiąże się to z aż TAK dużą dawką emocji - pojedynki zrobione zostały bardzo dynamiczne i czasami naprawdę można było zapomnieć, że postaci tak naprawdę ostrzeliwują się plastikowymi kulkami. Zdecydowanie pomógł w tym fakt iż bronie wyglądają naprawdę realistycznie, a ja sama przyznam się Wam, że wyczyny bohaterów oglądałam z wypiekami na twarzy od samego początku do końca. Odcinkom nie zabrakło śmiechu, nie zabrakło też odrobinki, ale dosłownie odrobinki dramatu i tajemnicy w okół głównego wątku. Fani romansów mogą sobie odrobinę ponarzekać, bo jeśli liczyli na jakieś maślane oczka czy rumieńce na policzkach, nie znajdą ich tutaj zbyt wiele, jednak dzięki temu przynajmniej nie dostaliśmy ponownie gender benderowych miłostek, a po prostu przyjemną komedię akcji. Największym minusem będzie fakt iż nie doczekaliśmy się wyjawienia przez Tachibanę jej prawdziwej płci - czekałam na to całe 12 odcinków i się nie doczekałam ;( Do nadrobienia! 


Grafika... Same walki i animacje z nimi związane zostały zrobione świetnie i do samej kreski również nie miałabym nic do zarzucenia gdyby nie fakt, że momentami potrafiła być naprawdę niestabilna. Całe szczęście nie zdarzało się to nie wiadomo jak często, jednak pamiętam, że któryś z odcinków po prostu przechodził samego siebie w niedokładności niektórych szczegółów. Zapamiętałam to sobie aż nazbyt dobrze, ale generalnie oprawę graficzną oceniłabym na 5-tkę. Jasne i nasycone kolory, ostre krawędzie - wyglądało to naprawdę ładnie. Soundtrack był równie przyjemny, jednak na dzień dzisiejszy nie uznałabym go za tak dobry, by mógł konkurować chociażby o pierwsze miejsce w końcowym podsumowaniu. Sezon ten i tak postawił poprzeczkę całkiem wysoko ;) Wielka szkoda, że nie OST nie wyszedł jeszcze w wersji do wolnego odsłuchania, bo chętnie bym to zrobiła, aby jeszcze lepiej zorientować się w tym temacie. Tak czy inaczej soundtrack wypadł naprawdę nieźle, łatwo było zwrócić na niego uwagę i podkreślał też odpowiednie sceny. Nie wiem czy wcześniej Wam o tym pisałam, ale odkryłam w sobie nadzwyczajną sympatię do piosenek, wykonywanych bezpośrednio przez seiyuu bohaterów anime. Dlaczego o tym wspominam? Bo opening ("The Bravest Destiny") jak i ending ("Gunjou Survival") śpiewane były przez kolejno drużynę Toy Gun Gun i Tachibanę Hotaru. Kawałki bardzo chwytliwe i słuchało się ich jak i oglądało ich animacje bardzo przyjemnie. Trochę gorszy był drugi ending ("Tic Tac" - Mikako Komatsu - Tachibana Hotaru), ale że usłyszeć go mogliśmy jedynie w odcinku ósmym, pozwolę sobie o nim zapomnieć ;)


~Podsumowanie~
"Aoharu x Kikanjuu" było jednym z tych miłych zaskoczeń, które wstępnie odrzucone, zdołało wpisać się do mojej głównej letniej listy 2015. Jak na anime o pojedynkach z użyciem zabawek okazało się niezwykle przyjemnym, zabawnym i ciekawym seansem, które zdołało wzbudzić we mnie nawet odrobinę emocji. Jak już pisałam - bardzo łatwo było zapomnieć, że od postrzału bohaterom tak naprawdę się nic nie stanie i choć seria potrafiła czasami być nieźle przesadzona - oglądało się to naprawdę dobrze. Polecam Wam nie oceniać tej serii "po okładce" i przyjrzeć mu się odrobinę bliżej - a nuż również i Wam przypadnie ona do gustu ;)

Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 2/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 4/5

Ocena końcowa: 6,8/10
A Wy co sądzicie o "Aoharu x Kikanjuu"?



Pozdrawiam
Kusonoki Akane

6 komentarzy:

  1. Widzę, że nasze opinie są dość podobne. To mogłoby być lepsze anime, ale wyszło na - niestety - słabe. Bohaterowie byli strasznie irytujący ze swoimi zachowaniami, a główna bohaterka była największym czynnikiem, który wkurzał... Ogólnie nawet jeżeli pojawi się drugi sezon, to nie będę go oglądać.
    Pozdrawiam,
    animaniaczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądać czy nie oglądać... ?
    Z jednej strony bym obejrzała, tak dla zlasowania mózgu xDD, ale z drugiej strony mam inne serie do nadrobienia, które wydają się być lepsze... więc chyba sobie odpuszczę jak na razie. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... rzuciłam Aoharu po pierwszym odcinku, nie spodobało mi się. Tachibana strasznie działała mi na nerwy i nawet tutejsze bizony nie sprawiły, żebym zdecydowała się z nią męczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja znowu bardzo się wyłamuję z opinii internetów, bo jest to moje ulubione anime z jesieni. xD W sumie nie wiem dlaczego, albo i wiem, ciotowaci faceci, i główna bohaterka która wpasowała się w mój gust. ^^ Poza tym bardzo podobały mi się wszystkie "kakko ii" sceny i faktycznie czułam, że są "kakko ii"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze :D Ja też je bardzo polubiłam, mimo wszystko ... ;)

      Usuń
  5. Wydawało mi się, że komentowałam ten wpis, ale najwyraźniej nie. Początkowo chciałam oglądać, ale z braku czasu zrezygnowałam po 1 odcinku, bo jakoś animacja mnie wtedy nie powaliła.

    OdpowiedzUsuń