2015-10-01

046. "Arslan Senki (TV)", czyli wiosennego podsumowania cz. IX (ostatnia)

"Arslan Senki (TV)"

Data premiery: 05.04.2015
Czas trwania: 25 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Fantasy, Przygodowe, Historyczne
Studio: LIDEN FILMS/ Sanzigen 
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Era Pars, rok 317 - niezwyciężona armia króla Andragorasa Trzeciego miażdży wrogich Lusitanianów w akcie pomocy zaatakowanych przez nań sojuszników - Maryam. W królewskiej stolicy Ecbatana natomiast, na powrót władcy czeka królowa Tahamine i ich syn, młody książę Arslan, który pod bacznym okiem najwyższego generała Vahriza przygotowuje się do przyszłego przejęcia tronu. 
Mijają jednak trzy lata, a Arslan zmuszony jest wyruszyć na swoją pierwszą bitwę, wypowiedzianą im przez brutalnie szerzących wiarę w Yaldaboath'a Lustitanianów. Wtedy też pewne okoliczności doprowadzają armię do klęski, a na oczach czternastoletniego Arslana rozgrywa się początek upadku Parskiego Królestwa. Zdoławszy uciec z pola walki razem z utalentowanym wojownikiem Daryunem, młody książę wyrusza w podroż w celu odbicia Ecbatany z rąk plądrujących ją lusitaniańskich oprawców...





~Recenzja~
Kiedy oglądając anime sezonowo pojedyncza jednostka weźmie na siebie zbyt dużo nowych tytułów niż jej wolny czas czy chociażby chęci na to pozwalają, może zdarzyć się tak, że niektóre serie po pewnym czasie zostaną zwyczajnie pominięte na rzecz tych ciekawszych i bardziej zajmujących produkcji. Choć zazwyczaj staram się dotrzymywać swoich postanowień do samego końca i utrzymywać ostateczną listę oglądanych w danym okresie anime niezmienną aż do ich ostatniego odcinka (pomimo zaległości), tak tej wiosny, po blisko połowie obejrzanych epizodów, porzuciłam jedno z nich oddając się seriom pozostałym, wówczas bardziej mnie interesującym. Obiecując sobie, że powrócę do niego jak tylko wszystkie jego odcinki ujrzą światło dzienne, przechodząc przez poważne rozterki czy aby na pewno wróciła mi ochota na poznawanie dalszego ciągu przedstawionej w nim historii, piszę do Was dzisiaj recenzję tegoż oto tytułu, które ostatecznie dałam radę skończyć wraz z moimi początkowymi założeniami. "Arslan Senki" zdecydowanie nie zasłużyło sobie na moje wahania ;) ... Zapraszam na ostatnią recenzję wiosennego podsumowania 2015!


Książę Arslan, jako główny bohater tej opowieści, poradził sobie lepiej niż z początku zakładałam. Poznajemy go jako jedenastoletniego chłopca (pierwszy odcinek), odrobinę niezdarnego i naiwnego, nie posiadającego wielkiej wiedzy o świecie zewnętrznym i pomimo rozpierającej go ciekawości odnośnie mieszkańców i ich życia codziennego, nie będącego w stanie zauważyć jeszcze wszelkich błędów i wad społeczeństwa, które go otacza. Wierząc w rządy swojego ojca Andragorasa i z szacunkiem traktując jego jak i swoją matkę (nie do końca otrzymując tego samego w zamian), nie pragnie tronu i nie snuje marzeń na temat kraju za jego przyszłego panowania. Na zewnątrz odziany w dostojne szaty i królewskim pochodzeniu, w środku zwykły, dorastający chłopak o niezwykle dobrodusznym i łagodnym usposobieniu - to właśnie młody Arslan. Dość słabo prosperujący materiał na króla, prawda? A jednak kiedy trzy lata później zmuszony jest uciekać i chronić własną głowę przez ścięciem, rozpoczyna się jego proces stopniowego rozwoju w stronę godnego następcy tronu. Zdobywając kilku zacnych towarzyszy takich jak wspaniały wojownik Daryun (<3), trudny do przechytrzenia strateg Narsus, jego sługa Elam, kapłanka ze świątyni Farangis, ironiczny bard Give i wielu wielu innych, kontynuuje trudną i pełną przeciwności losu podróż. Zestawienie jest dość standardowe i szczerze mówiąc, od tego typu historii naprawdę mogliśmy się czegoś podobnego spodziewać. Ba! Powiem więcej: nie mieliśmy innego sposobu, jak bez większego narzekania zaakceptować taki stan rzeczy, gdyż wedle tytułu "Arslan Senki" nie jest niczym innym jak legendą, której zdecydowanie wybaczyć można powielanie wszechobecnych standardów ;) Zwłaszcza, że ani trochę nie przeszkadza to podczas oglądania, a znajdujących się tam bohaterów, po prostu nie da się nie polubić i nie kibicować im w dalszych przygodach. Mimo to chciałabym napisać komentarz uznania dla autorów, bo choć mamy tutaj do czynienia z dobrym, łagodnym, odrobinę również naiwnym i zbyt pokornym księciem/przyszłym królem narodu, bardzo spodobał mi się fakt, iż postać Arslana stworzona została w sposób wyjątkowo naturalny. Jak miło, że oszczędzili widzowi niebezpiecznych działań na własną rękę głównego bohatera, usprawiedliwionych "Muszę się im na coś przydać! Przecież nie mogę siedzieć bezczynnie i patrzeć jak oni robią wszystko za mnie!" i mimo wszystko pokazali, że czternastoletni chłopiec nie zacznie przenosić gór tylko dlatego, że jest postacią wodzącą (posiadająca nadzwyczajne zdolności do zdobywania sojuszników ;)), pozwalając mu zaakceptować (z bólem rzecz jasna) jego stan i dać się prowadzić bohaterom bardziej doświadczonym i mądrzejszym. Chyba ta cecha najbardziej do mnie trafiła i niezmiernie cieszę się, że rozwoju Arslana nie przyspieszyli do nie wiadomo jak zawrotnego tempa. Zaufać i nauczyć się liczyć na swoich przyjaciół - jakże cudowny motyw został tutaj zastosowany! :) To nie wszystko. Co jeszcze mnie ucieszyło, ale i odrobinę zdziwiło (rzecz jasna pozytywnie) jest fakt, że uczciwość, stronienie od podstępów i zasadzek nie było tutaj na siłę podtrzymywane. Co chcę przez to powiedzieć? A no to, że nawet główni bohaterowie dopuszczali się pewnego stopnia krętactwa (autora Narsusa ;)), zaprzeczając tym samym idei bezgrzesznych protagonistów, które często powiela się w przeróżnych anime. Być może tylko ja zwróciłam na ten element uwagę w aż takim stopniu, ale wydało mi się to dużo bardziej naturalne, niż na siłę ciągnięte zagadnienie nieskazitelności głównych postaci. Uczciwością świata się niestety nie zmieni ;) No a czym byłaby fabuła "Arslan Senki" bez czarnych charakterów i budzących grozę antagonistów? Mogę Was zapewnić, że i tego elementu tutaj nie zabraknie, a że zdradzenie Wam tożsamości owej postaci mogłoby niewątpliwie zmniejszyć frajdę z samodzielnego odkrywania rozwijającej się wówczas intrygi, pozwolę sobie nie pisać już na jej temat nic więcej ;)



Pomimo iż pierwszy odcinek zrobił na mnie ogromne wrażenie czy to za pierwszym czy za drugim razem (pierwsze dziesięć odcinków, z powodu mojego wcześniejszego przerwania oglądania, widziałam podwójnie) i spokojnie mogłabym go porównać do wprowadzenia godnego nawet nie jednego filmu kinowego, dalsze odcinki nie budziły we mnie już takiego zainteresowania i szczerze mówiąc, im więcej epizodów wychodziło, tym mniej ochoty miałam na ich oglądanie. Patrząc na to z perspektywy czasu i po zakończeniu wszystkich 25-ciu odcinków "Arslan Senki", naprawdę nie rozumiem co mi się w nich pod względem fabularnym nie podobało, ale jak to się mówi - every cloud has a silver lining i być może dopiero po ciągłym seansie, nieprzerwanym ograniczeniem co do jednego odcinka tygodniowo, dotarła do mnie okazałość akcji przedstawionej w owym tytule. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się aż tak pozytywnego odbioru z mojej strony. Po tym jak zdążyłam sobie swoim negatywnym nastawieniem i szczerym brakiem chęci na zabieranie się za nowe odcinki (oglądanie po angielsku było dla mnie prawdziwą katorgą) wyrobić równie negatywne zdanie o tej produkcji i uznać ją za niespełniającą moich oczekiwań, chciałam obejrzeć ją tylko i wyłącznie po to, by ostrzec Was przed porażką jaką w rzeczywistości "Arslan Senki" się okazało, czy może raczej miało okazać, bo nawet ponowne obejrzenie tych dziesięciu pierwszych odcinków, nie sprawiło mi o dziwo żadnych problemów. Przejdźmy więc do ogólnej opinii na temat samej fabuły. Nie jest ona wielce oryginalna i podejrzewam, że każdy mógłby podać podobny motyw podróży i zdobywania towarzyszy w jakimś konkretnym celu przez zadziwiająco umiejętnego w tych kwestiach bohatera, w jakimś innym anime (mnie cały czas na myśl przychodziło "Akatsuki no Yona" dla przykładu ;)). To co zdecydowanie przemawia i przemawiać będzie przede wszystkim do fanów tego typu tematyki, jest osadzenie historii w starożytnych krajach arabskich, co oznacza zupełnie inną kulturę, środowisko, a co za tym idzie - również coś stosunkowo odróżniającego się na tle większości serii. Ja osobiście wręcz przepadam za takimi "odmianami", a jak jeszcze łączyć się z tym będą liczne walki, wojny i a'la historyczny charakter - tym lepiej, a tutaj zdecydowanie dwóch pierwszych elementów nie zabrakło, w dodatku autorzy nie szczędzili krwi czy dopuszczali się cenzury w celu jej ukrycia. Choć nie sądzę by "Arslan Senki" zawierało w sobie cokolwiek nie będącego fikcją, udział narratora prowadzącego widza przez całe 25 odcinków, zdecydowanie pomógł w zbudowaniu tej "historycznej otoczki" czy chociażby poczucia, że faktycznie mamy do czynienia z pewną legendą. Uważam, że był to naprawdę znaczący element, który zdecydowanie przyczynia się do pozytywniejszego odbioru całej produkcji jak i dodaje mu pewnego "smaczku". To co nie do końca wpadło w moje gusta, bo i takie wątki się znalazły, to przede wszystkim motyw magiczny (wiem, że to legenda, no ale co zrobię, że kompletnie nie pasowało mi to do całości) i bardzo delikatne wplecenie romansu, które według mnie mało było tutaj potrzebne. Wyszło z tego trochę śmiechu, ale i na humor "Arslan Senki" akurat narzekać nie musiało ;)



Osobiście jestem zdania, że najgorszym punktem całej produkcji była grafika. Przechodziła ona przez wiele wzlotów i upadków, i choć owe wzloty potrafiły być naprawdę dobre, ładne i dopracowane, częściej niestety w oczy rzucały się niedociągnięcia, kulawe 3D (ja generalnie nie przpadam za animacją 3D wśród postaci, a chamskie łączenie w scenach "normalnych" i w 100% skomputeryzowanych elementów wyglądało wyjątkowo źle) czy wszelkie inne wady i mankamenty kreski. Jako wielka fanka widowiskowych walk muszę autorom oddać, że co ważniejsze potyczki zostały zrobione świetnie i patrzyłam na nie z tak wielką przyjemnością, że na chwilę pozwalały mi one zapomnieć o niestałości oprawy graficznej "Arslan Senki". Ku mojemu szczęściu również i muzyka w 100% rekompensowała wszystkie możliwe minusy całej produkcji - nie tylko kreski. Soundtrack jest po prostu obłędny, a że zwróciłam na niego sporo uwagi, czuję się tym bardziej w obowiązku, powiadomić Was o jego świetności. Coś wspaniałego! Uwierzcie mi na słowo, że zobaczenie po wszystkim nazwiska Taro Iwashiro jako kompozytora niewiele mnie zaskoczyło ;) Również i w kwestiach utworów początkowych i końcowych otrzymujemy kombo dość znanych i myślę, że też cenionych w tej branży osobistości. UVERworld z "Boku no Kotoba de wa nai, Kore wa Bokutachi no Kotoba" jako pierwszy i NICO Tauches the Walls "UZU-TO-UZU" jako drugi opening - oba kawałki genialne (oba zespoły uwielbiam, a NICO są w mojej czołówce jeśli chodzi o op czy ed w anime) choć nie będę ukrywać, że ciężko było mi się do nich przekonać pod względem dopasowania gatunku do tematyki, zwłaszcza do pierwszego. Dla odmiany żadnych problemów z tym nie miałam w kwestii endingów, czyli tutaj "Lapis Lazuri" od Aoi Eir i "One Light" od Kalafiny, więc można powiedzieć, że się nawet wyrównuje ;)


~Podsumowanie~
Nie wiem i nie jestem w stanie Wam powiedzieć jak wersja "Arslan Senki" z 2015-ego roku zachowuje się pod względem swoich poprzedników czy chociażby oryginału, ale z całą pewnością jest to jeden z tych tytułów wiosennego sezonu, obok którego nikt nie powinien przejść obojętnie. Niby typowa ekranizacja legendy/powieści o dość typowej gamie bohaterów, ale mimo wszystko zdołała zaciekawić i zachęcić do oczekiwania (tak mi się wydaje) sezonu drugiego ;) Poza tym, jak już pisałam, w takich przypadkach naprawdę nie ma co się o kwestie niewielkiej oryginalności przyczepiać, bo nawet w tej powtarzalności można znaleźć odrobinę uroku. Seans uważam za udany, niezwykle przyjemny i czasu zdecydowanie na niego nie żałuję. Yoshimasa Hosoya i Yuki Kaji są niczym miód na moje uszy, który został jeszcze podparty świetnym soundtrackiem i generalnie - bardzo dobrą i znaną obsadą. Jedynie ta grafika zasługuje na poprawkę, ale na to (miejmy nadzieję) musimy poczekać do następnego razu ;) Polecam!

Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 4/5
Grafika: 2/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 4/5

Ocena końcowa: 7,6/10
A Wy co sądzicie o "Arslan Senki (TV)"?


Recenzja drugiego sezonu --> Arslan Senki (TV): Fuujin Ranbu

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

5 komentarzy:

  1. Miałam dokładnie tak samo jak Ty! Pierwszy odcinek bardzo mi się podobał i seria z miejsca trafiła do moich priorytetów na liście oglądania, a tymczasem teraz leży niedokończone, niekoniecznie dlatego, że jest zła, bo nie jest, ale po prostu z odcinka na odcinek coraz mniej wciągałam się w oglądanie. Ja w tym przypadku zdecydowanie wolę pierwszy op, chociaż drugi też nie jest zły, oba zespoły lubię, ale chyba właśnie UVERworld to bardziej moje klimaty. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam całość i trzeba przyznać, że to dobre anime. Raz byłam bardziej wciągnięta, raz mniej, ale zdecydowanie warto obejrzeć. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się przez pewien czas nad tym tytułem, ale we wcześniejszej odsłonie z wcześniejszą grafiką. W końcu się jednak nie zdecydowałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lekko czyta się Twoje recenzje ;) Nie pozostaje mi nic innego, jak w pełni się pod tym podpisać. Też kulała mi grafika i przeszkadzały momenty "magiczne", a narrator nadał zaiste świetnego klimatu całej serii, która wzmacnia tylko wrażenie, że właśnie oglądamy coś, co jest legendą. Ja generalnie lubię wszystko, co jest osadzone w takich starożytnych klimatach, nie było więc możliwości żeby i Arslan mi się nie spodobał. Oglądałam odcinki co tydzień, nawet po angielsku bo się nie mogłam doczekać kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń