2015-11-15

052. "Himouto! Umaru-chan", czyli letniego podsumowania cz.VI

"Himouto! Umaru-chan"

Data premiery: 08.07.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Komedia, Okruchy życia, Szkolne
Studio: Dogakobo
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Doma Umaru jest chodzącym ideałem - śliczna, mądra, uczynna, wysportowana... Skrywa ona jednak pewien sekret. Otóż po powrocie do domu, zakłada ona swój chomiczy kapturek i oddaje się swoim prawdziwym pasjom - anime, mangi, gry komputerowe i filmy, obowiązkowo z butelką coli i przeróżnymi przekąskami pod ręką!




~Recenzja~
Nareszcie! Główną bohaterkę tej serii na pewno kojarzycie, bo jak nie z anime i mangi to skąd? Oczywiście, że z My Opinion! Otóż muszę Wam się przyznać, że chyba po raz pierwszy w całej swojej animowej karierze naprawdę poznałam postać, z której zachowaniem i w pewnym sensie również sposobem życia mogę się w dużym stopniu utożsamić. Otóż jakiś czas temu, co może zauważyliście, postanowiłam w końcu wykorzystać to nasze podobieństwo i uczynić Umaru-chan swoim "wizualnym reprezentantem" - a nuż ci z poznali już ową bohaterkę, będą potrafili mnie sobie po części wyobrazić i kto wie, może kiedyś kojarzenie mnie z ową postacią będzie już tylko czymś oczywistym? ;) A co mogę na wstępie powiedzieć Wam o owym anime? Pomijając już fakt, że widok "samej siebie" na ekranie sprawia niezwykle dużo frajdy, produkcja ta spokojnie zalicza się do jednych z moich ulubieńców tegorocznego lata. To jest jeden z tych niewielu przypadków, gdzie brak konkretnej fabuły nie zalicza się na minus dla całości ... ;)


W szkole nieskazitelna, nie dająca po sobie poznać, że w rzeczywistości nie zachowuje się jak idealna panienka z sąsiedztwa, a o jej sekrecie wie tylko jej starszy brat - Umaru. Na zakończenie dzisiejszej recenzji, jeśli kogoś to interesuje, zamieszczę krótkie wyjaśnienie odnośnie mojego podobieństwa do owej bohaterki. Jest to dobra okazja, żebyście mnie chociaż odrobinkę lepiej poznali, prawda? :) Powrót do domu oznacza natychmiastową transformacje w małą, odrobinę piskliwą i momentami również nieznośną siostrzyczkę, która nie uczy się (bo w końcu jest idealna i nie musi tego robić by mieć doskonałe oceny - zazdro <3), nie wykonuje prac domowych (braciszek pełni rolę gosposi) i nie próbuje nawet udawać, że co nieco z jej alter ego faktycznie jest prawdą. Anime, mangi, gry, zabawy, filmy, przekąski popijane obowiązkowo colą i surfowanie po internecie - to są główne zajęcia, którymi zajmuje się nasza Umaru. Potrafi owinąć sobie brata w okół palca, jest niezwykle sprytna i nie boi się tego wykorzystać - nie ukrywajmy, nie brzmi to pozytywnie i niech podniosą ręce ci, którzy zdolni byliby wyrzucić taką siostrę przez okno (*zgłasza się*) ;) Nie będę też kłamać - to nie jest ten typ bohaterki, która przejdzie cudowną przemianę na zakończenie anime (byłby to prawdziwy cios dla jej osobowości), jednak wraz z tokiem fabuły dowiadujemy się, że Umaru mimo wszystko ma w sobie odrobinkę pozytywów - potrzeba tylko odpowiedniego czynnika aby je na światło dzienne wyciągnąć. I z tego w dużej mierze słynie jej braciszek - Taihei - typowy przeciętniak, pracownik firmy, któremu bez towarzystwa Umaru zdecydowanie mogłaby grozić śmierć na skutek monotonii życiowej. No ale jak pewnie się domyślacie jest to doskonały pretekst do niezwykle zabawnych sytuacji, a jednocześnie pokazania "zdrowej" relacji pomiędzy rodzeństwem, bo i to jest dużym atutem "Himouto! Umaru-chan" :) Prócz nich poznamy tutaj kilka barwnych postaci, urozmaicających życie małej rodzinki Doma - Ebina-chan, Kirie, Bomber czy Sylphinford Tachibana (no bo jak mogło zabraknąć szalonej i samozwańczej rywalki szkolnego ideału?). Choć o wielkiej oryginalności charakterów czy chociaż ich zestawieniu nie ma tutaj mowy, a główna bohaterka na pierwszy rzut oka wręcz zniechęca swoim irytującym zachowaniem (przyznaję to bez bicia ;)), nikt chyba nie zaprzeczy stwierdzeniu, że bohaterowie w "Himouto! Umaru-chan" tworzą naprawdę sympatyczną i ciekawą grupkę, która nie posiada nadprzyrodzonych zdolności, nie jest częścią żadnego kryminału czy licealnego romansu i nie biega po łące z jednorożcami, ale mimo to, ma w sobie to "coś". Co to jest każdy z osobna powinien zobaczyć, poznać i samemu odpowiedzieć sobie na owe pytanie, do czego zdecydowanie zachęcam, bo warto :) Niby nic specjalnego, a jednak!


"Himouto! Umaru-chan" jest anime teoretycznie o niczym. Tak, dobrze czytacie. Nie znajdziecie tutaj konkretnej fabuły ani żadnego głównego wątku, bowiem czynnikiem ją tworzącym są tylko i wyłącznie bohaterowie i na ich poznaniu oraz codziennym życiu skupia się owa seria. Produkcja nie dąży do żadnego określonego celu czy końca, nie posiada tych punktów w akcji, które autorzy powinni zawrzeć aby stworzyć tytuł o "czymś". Tu tego "czegoś" po prostu nie ma. Jest tylko Umaru, jej pasje, jej brat, jej znajomi i kolejne dni z jej życia. No a skoro tak prezentuje się fabuła, jak pewnie się domyślacie, jej zakończenie mogłoby by być dowolne, a widz mógłby tego nawet nie zauważyć. Brzmi zachęcająco? Na pewno nie po pierwszym zdaniu, prawda? Jednak jak już napisałam we wstępie, nie można nazwać tego minusem. Fakt. Dla niektórych widzów, żądnych akcji i konkretów, może się to nie spodobać, ale brak tych elementów w "Himouto! Umaru-chan" wcale nie znaczy, że anime jest nudne. Wręcz przeciwnie. Odcinki są zabawne, relaksujące i niewymagające nadmiernego myślenia, a i takie serie od czasu do czasu są prawdziwym zbawieniem dla widzów :) Ja znalazłam tutaj plus odnoszący się bezpośrednio do mnie, ale i bez tego, anime zasługuje na uwagę i dobre słowo. Ode mnie je dostaje! Ja byłam zachwycona - było to dwanaście naprawdę sympatycznych epizodów, po których nie czuję niedosytu, a szczere zadowolenie z poświęconego im czasu.


Graficznie jest naprawdę dobrze. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale na pewno możemy tutaj porozmawiać o kwestiach dokładności i przyłożenia wagi do szczegółów,co nie okłamujmy się, nawet w 2015 roku potrafi sprawić problemy nie jednym twórcom. Kreskę oceniłaby na mocne 4 :) Elementem jednak, który zdecydowanie zasługuje na dobry komentarz jest soundtrack, który ponownie - nie siedzi w tej samej szufladce co OSTy mistrza Sawano, Yoko Kanno czy Tatsuya Kato, a jednak spełnił swoje zadanie w 100%. Melodie są proste, ale doskonale wpasowały się w charakter serii - każdej scenie dodawały wyrazu i humoru, więc nawet jeśli nie zachwycałam się nimi pod względem wzniosłości czy nastrojowości, zachwycałam się ich konkretnością ;) Jak wiecie niezwykle przepadam za openingami wykonywanymi przez seiyuu bohaterów, zwłaszcza jeśli są to naprawdę pozytywne i "nietypowe" kawałki. Tutaj było podobnie - "Kakushinteki Metamaruphose" (Tanaka Aimi) poradziło sobie znakomicie. Troszeczkę gorzej ending ("Hidamari Days" - Tanaka Aimi, Kageyama Akari, Shiraishi Haruka, Furukawa Yurina), ale naprawdę nie jest źle. Generalnie jestem bardzo zadowolona z kwestii technicznych :)


~Podsumowanie~
To za co "Himouto! Umaru-chan" można zdecydowanie pochwalić to humor i sympatyczna grupka bohaterów, a że głównie na tym opiera się fabuła tego anime, naprawdę niewiele można tej serii zarzucić :) Jak już pisałam - brak konkretności może dla niektórych wypaść na minus, mnie osobiście to w ogólnie nie przeszkadzało, a szczerze mówiąc, zadziałało nawet na korzyść dla całości. Oto jak coś niewielkiego potrafi zdziałać cuda i tym pozytywnym stwierdzeniem, zakończę dzisiejszą recenzję :) Polecam!

Fabuła: 5/5
Bohaterowie: 4,5/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 4/5
Ocena ogólna: 5/5

Ocena końcowa: 8,8/10
A Wy co sądzicie o "Himouto! Umaru-chan"?


~A w kwestiach naszego podobieństwa...~
Choć zdecydowanie nie jest to podobieństwo 100%, Umaru i ja mamy naprawdę wiele wspólnego i postaram się Wam to zgrabnie wytłumaczyć ;) Zacznijmy od różnic, bo ich jest mniej. W moim przypadku fakt iż "nikt nie wie o mojej pasji jaką jest anime" (co nie jest do końca prawdą, bo najbliższe mi osoby na pewno zdają sobie z tego sprawę) nie jest całkowicie zamierzony. Po prostu nie mam potrzeby dzielenia się tą informacją ze znajomymi, w ogóle nie widać po mnie, że mam fisia na punkcie "chińskich bajeczek" i nie rozmawiam o tym z nikim (z wyjątkiem mojej siostry, która w tym przypadku zdecydowanie odpowiada Taiheiowi ;)). Jeśli ktoś zapyta - odpowiem szczerze, ale póki nie ma takiej potrzeby, wolałabym pozostać "w cieniu" samozwańczych otaków mojego otoczenia, bo i tacy się zdarzają. Zapytacie, ile ludzi z mojego otoczenia wie o blogu? Nie licząc mojej siostry, są to cztery osoby, z których żadna nie bierze w tym żadnego konkretnego udziału - po prostu wie i tle, czy czyta? Tego nie wiem. Choć zdaję sobie sprawę ze swoich wad, nie sądzę bym była czasami aż tak nieznośna - ci co oglądali anime wiedzą, że zachowanie głównej bohaterki choć bywało irytujące, czasami potrafiło być po prostu złe i nieodpowiednie - wydaje mi się, że mimo wszystko jestem milsza, więc nie bójcie się mnie i nie myślcie o mnie negatywnie jak dowiecie się o co chodzi. Choć jestem blondynką (wygląd nawet pasuje, hehe), potrafię myśleć i staram się nie być dla nikiego kłopotem - serio ;) Ostatnie cechy, które się nie zgadzają to jej "idealność". Nie jestem geniuszem, nie jestem tak wysportowana, a ludzie nie mdleją na mój nieskazitelny widok - mówi się trudno, ale jakoś aż tak mi to nie przeszkadza. No to przejdźmy do podobieństw. Tak jak Taihei z Umaru, moja siostra ma ze mną problem jeśli chodzi o moje pasje. Potrafię zalewać ją informacjami, w których nie wie nawet o co chodzi, ale kto by się tym przejmował - czasami po po prostu mam potrzebę pokazania jej czegoś śmiesznego, czegoś co zrobiło na mnie wrażenia, opowiedzenie jej o wszystkich nowych seriach, które zamierzam oglądać, a nawet (choć nie zdarza się to tak często) zaproponować jej wspólny seans. Jest jedyną taką osobą, więc pomimo współczucia kierowanego w jej stronę (podejrzewam, że jest to naprawdę uciążliwe XD), mam z nią kontakt, którego nie mam z nikim innym. Przyznam się również bez bicia, że zdarzało mi się odmówić jakiegoś wyjścia lub zarwać nockę, gdy następnego dnia idę do szkoły, z powodu anime. Uwielbiam je oglądać (a jak już oglądam to zachowuje się niemalże tak samo jak ona), mogłabym to robić maratonami i naprawdę jest to jedno z moich ulubionych zajęć, na które niestety czas mi teraz nie pozwala, w związku z czym moja "mania" jest trochę mniej widoczna. No a jak pewnie się domyślacie - w wakacje rano to godzina 14, bo do 6 potrafiło się oglądać anime... Przekąski to element obowiązkowy dla każdego widza - szkoda tylko, że trzeba uważać na ilość ich spożywania, a w moim przypadku jest to ograniczanie się tylko do niektórych słodyczy, najlepiej w jak najmniejszych ilościach. Moja cera niestety czasami musi przeżywać wielkie rozczarowanie moim łamaniem owych zakazów ;) Nie narzekam na brak towarzystwa - jak wcześniej pisałam, czasami po prostu do szczęścia wystarczy mi laptop i jedzenie. Choć nie kupuję już mang jak wcześniej, wciąż są serie, które chcę uzbierać do końca ("Ścieżki Młodości" <3). Myślicie, że z wypiekami na twarzy jeżdżę do sklepu specjalnie po nowy tomik? Nie, jeśli mogę tego uniknąć ;) Wystarczy, że siostra będzie w pobliżu... Za pewne znalazło by się jeszcze więcej cech (np. zdolność do awanturowania, przekonywania i dążenie do tego, czego się chce), ale ten "krótki akapit" wcale nie wyszedł krótki, w związku z czym kończę już wywód na mój temat. Uznajmy, że Umaru i ja to jedność (no tak w 80-90%)  i niech już tak zostanie po wieki wieków ;)


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

6 komentarzy:

  1. Znam, ale aż wstyd się przyznać; nie oglądałam. Czas się za to zabrać. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Umr! Umr! Umr ja nai no, Umaru! Czy jakoś tak.
    Mnie to cuś troszku przypomina Ore no Imouto...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fandom oszalał na tym punkcie, ale ja muszę się szczerze przyznać do tego, że jeszcze nie oglądałam, ale mam w planach, czeka tylko na lepsze czasy. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Planowałam oglądać to anime w czasie emisji, ale jakoś mi nie wyszło. :< Pewnie kiedyś bliżej zaznajomię się z tą serią, ale kiedy to będzie? Szczerze mówiąc - nie wiem. xD Tak czy inaczej, świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę musiała mieć naprawdę sporo wolnego czasu, aby zabrać się za takie historie. Nie powiem, że nie lubię takich "pierdołowatych" serii, bo na takich najlepiej się śmieje, ale teraz jestem wypruta studiami i w ogóle egzystencją studenta więc... Kiedyś spróbuję pooglądać to anime.
    Miło jest znaleźć takie swoje zwierciadełko w anime/filmie/bajce <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak na razie oglądałam dwa odcinki i to właściwie tylko dlatego, że namówiła mnie na to koleżanka z obozu. A po przeczytaniu tylu pozytywnych słów na temat tego anime myślę, że jeszcze to nadrobię. ;)
    W moim otoczeniu też raczej niewiele osób wie o moich około-japońskich zainteresowaniach, a tym bardziej o blogu. Co prawda jest osoba, którą pośrednio zaraziłam miłością do anime, ale do tej pory spotkałam się z nią tylko raz i to jakieś pół roku temu... xD

    OdpowiedzUsuń