"Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!"
Data premiery: 07.07.16
Czas trwania: 12 x ok.24 min
Gatunek: Szkolne, Komedia, Romans
Studio: feel.
Bazuje na: Manga
~Opis fabuły~
Usami Mizuki jest członkinią klubu sztuki w pewnym gimnazjum i wygląda na to, że spośród Uchimaki'ego, który pragnie narysować swoją idealną waifu, ekscentrycznej Collete oraz wiecznie śpiącego i grzejącego klubową sofę przewodniczącego, jako jedyna bierze owe zajęcie na poważnie...
~Recenzja~
Wiecie czego zawsze zazdrościłam japońskim szkołom przedstawianym w anime oprócz mundurków (bo to naprawdę świetna sprawa nie musieć zastanawiać się, co na siebie włożyć!) i pojedynczych ławek? Klubów pozalekcyjnych o przeróżnej tematyce, gdyż sama chętnie do takiego bym się zapisała, nawet jeśli jestem typem osoby, która po skończonych zajęciach najchętniej przeteleportowałaby się do domu jak najszybciej! ;) Prawda jest jednak bolesna - jak wiele zrobię, będąc w domu i mając przy sobie tyle rozpraszaczy i odwracaczy uwagi? Powiecie pewnie, że jeśli mam dużo wolnego czasu, mogę robić co mi się żywnie podoba, rozwijać swoje pasje i nareszcie zająć się czymś co najbardziej mnie interesuje... No właśnie tego zaparcia mi często trochę brakuje, a że jestem osobą do tego dość leniwą, to tym bardziej jest mi czasami trudniej zabrać się za coś sensownego i położyć się spać z myślą, że ten dzień wykorzystałam na 100%. Dlatego też uważam, ba, jestem przekonana, że takie pozalekcyjne kluby bardzo by mi pomogły i nawet jeśli mniej więcej istnieje coś takiego również i u nas, zazdroszczę japońskim uczniakom formy, w jakiej u nich się to wszystko odbywa. Jakoś tak wygląda to bardziej przyjemnie i zabawnie, a jeśli mowa o Klubie Sztuki z anime, o którym sobie dzisiaj co nieco poopowiadamy, no to... jego członkowie na pewno nie pozwoliliby mi się nudzić ;) Zapraszam!
"Klub Sztuki"... Brzmi całkiem poważnie, prawda? Bynajmniej dla mnie sztuka kojarzy się z czymś poważnym, unikalnym i wymagającym pewnego talentu od swoich członków. "Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!", jak sam tytuł wskazuje ("Ten Klub Sztuki ma problem!"), ukaże nam tę pozornie przykładną instytucję w odrobinę innym świetle, bowiem w wykonaniu tej sympatycznej grupki gimnazjalistów, słowo "poważny" w ogóle nie istnieje i jedyną osobą, która stara się przywrócić je do słownika jest nasza główna bohaterka - Usami Mizuki. Zwykła uczennica, która do klubu tego zapisała się z zamiarem tworzenia sztuki, udoskonalania swoich umiejętności i brania udziału w konkursach. Co tam zastała? Leniwego i dość nieodpowiedzialnego przewodniczącego, który gdyby mógł, prawdopodobnie przespałby całe swoje życie. Następnie szeregi członkostwa poszerzyły się Uchimaki'ego Subaru, o dużym talencie i oddania swojej pasji rysowania waifu, bo jak sam twierdzi, dziewczyny w prawdziwym życiu go nie interesują i swoje serce oddaje tym w 2D. Biedna Usami... Nie dość, że ta problematyczna dwójka wymaga od niej nie lada wysiłku i silnego charakteru, to jeszcze biedaczka zakochuje się w Uchimakim, który na każdym kroku nieświadomie okazuje jej zero zainteresowania... A myślicie, że chociaż czwarta członkini klubu, pierwszoklasistka Collette, wykaże trochę rozumu i normalności? Oczywiście, że nie! Nie ma dnia kiedy ta rezolutna, ekscentryczna dziewczynka nie wymyśliłaby czegoś dziwacznego! I tak właśnie prezentuje się początkowy skład tytułowego Klubu Sztuki. Całkiem problematyczna grupka, nie można się z tym nie zgodzić... Przyznać im natomiast trzeba to, jak bardzo sympatyczni są i jak wiele uśmiechu wywołują na twarzy oglądających ich poczynania widza ;) Osobiście bardzo polubiłam każdego bohatera z osobna. Podoba mi się ta niezdarność Usami w połączeniu z nadzwyczajną umiejętnością trzymania tych lekkoduchów w ryzach i to jak urocza i bezradna stawała się gdy się zawstydziła. Beznamiętność Uchimaki'ego względem wszystkiego oprócz anime, mang i jego waifu za każdym razem doprowadzała mnie do śmiechu, a jego przebłyski "normalności" robiły na mnie za każdym razem tak miłe wrażenie, że aż sama czasami dziwię się swoim reakcjom. Collette i Przewodniczący to moi faworyci. Podczas gdy tamten duet odpowiadał za główny punkt programu, ta dwójka tworzyła najlepsze możliwe tło. Dziwaczność Collette w połączeniu z beznadziejnością Przewodniczącego sprawiała, że każda możliwość bliższego się im przyjrzenia wywoływała na mej twarzy uśmiech i zaciekawienie pod tytułem "co tym razem zabawnego się z ich powodu wydarzy". Czasami bywa tak, że twórcy chcąc jak najlepiej i oryginalniej ubarwić niektóre postaci, czynią je wręcz zbyt dziwnymi i irytującymi. Tutaj tego nie doświadczyłam. Charakterki naszych bohaterów utrzymane zostały w bardzo dobrym smaku i nawet jeśli z punktu widzenia normalnego życia, wciąż ciężko sobie takie osobowości wyobrazić, widz po prostu cieszy się z ich uroczej głupoty i zabawnych poczynań :)
Anime to liczy sobie 12 epizodów, z których każdy jeden przedstawia po 2-3 oddzielne wątki. Fabuła nie posiada żadnego konkretnego celu, skupia się po prostu na codziennych zajęciach tego nietypowego Klubu Sztuki, dla których jednym z głównych teł jest oczywiście motyw "beznadziejnej" miłości Usami. Od pierwszego odcinka nie zakładałam żadnego słodkiego finału w stylu "i żyli długo i szczęśliwe", bo od razu widać, że to nie jest ten typ romansu. Jest to bardzo lekka i niezwykle zabawna komedyjka, bez dramy i licealnego ducha jak to zwykle w typowych, szkolnych romansach shoujo bywa (no ale i tak je uwielbiam!). Być może dlatego, że akcja dzieje się w gimnazjum, to wszystko wydało się takie niewinne i sympatyczne? :) Nie ma parcia na szczęśliwe zakończenie, a jednak te urocze, chwytające za serce scenki wciąż wzbudzały we mnie pozytywne uczucia. Prawda jednak, że nie trzeba było dużo czasu, by spodziewać się niektórego humoru czy momentów mu towarzyszących, ale też tkwił w tym pewien urok np. w rysowaniu Uchimaki'ego. Mimo tej przewidywalności naprawdę się uśmiałam na tych 12-stu odcinkach, był to przyjemny i relaksujący seans, który nie wymagał wiele uwagi czy skupienia. I pomyśleć, że z początku nie wykazywałam większego zainteresowania tym tytułem (jak w zapowiedziach pisałam...), a tu proszę! Czy prezentował sobą coś więcej, niż "te często szkolne komedyjki o klubach pełnych niesfornych i dziwacznych członków..."? Pewnie, że tak! Przede wszystkim nie był tak głupawy jak myślałam, że będzie i zdecydowanie zalicza się do tych tytułów, które polecić można każdemu, wierzę, że z pozytywnym skutkiem. Jak już pisałam, dobry smak został zachowany, bohaterowie nie irytowali, fabuła bawiła nawet pomimo braku większego ukierunkowania. "Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!" było dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem i cieszę się, że w końcu się za niego zabrałam. Szkoda tylko, że dopiero teraz ;) Jedyne co trochę nie przypadło mi do gustu to dwie sceny z jakimiś piosenkami, strzelam że śpiewanymi przez seiyuu, w tle, ale to taki drobny do przeżycia szczegół. Po prostu coś mi w nich nie pasowało.
Trzeba przyznać, że grafika w "Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!" jest naprawdę ładnie wykonana, bo zarówno postaci, jak i tła, ubarwienie i animacje nawet, które momentami są bardziej złożone, niż można by to sobie wyobrazić (szkoda, że tylko momentami, ale przypomina to animację 3D tyle że w 2D, if you know what i mean ;)), nie odstają od siebie poziomem. Bardzo przyjemnie i z wielką przyjemnością się na to patrzy, także wielkie brawa i podziękowania dla twórców. Jeśli mowa o soundtracku, to ma on parę melodii, które na pewno wrzucę do swojej soundtrackowej playlisty, jednak ogólnie rzecz biorąc, jest on po prostu bardzo sympatyczny i idealnie pasujący do całości. Ładnie podkreśla oglądane sceny, słychać go i nie musiałam się też wielce wysilać by go w ogóle zauważyć, także jak dla mnie jest to dobry, podstawowy OST, nie mylić z przeciętnym ;) Opening ("STARTING NOW!" - Nana Mizuki), w sumie nie wiem dlaczego, ale naprawdę przypadł mi do gustu. O endingu ("Koisuru Zukei (cubic futurismo)" - Sumire Uesaka) mogłabym powiedzieć to samo. Co prawda nie wiem czy dołączę je do mojej playlisty, ale nie powiem, żebym miała jakikolwiek problem z ich przesłuchaniem. Wpasowały się do całości, nie były banalne... Dla mnie ok!
~Podsumowanie~
"Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!" mogę spokojnie zaliczyć do takich małych must-watchów tego sezonu. Dlaczego? Bo jest to naprawdę przyjemny tytuł, który myślę, że naprawdę warto zobaczyć chociażby z tak błahego powodu jak "nie było nic innego do oglądania". Ale nie ma błahych powodów, kiedy skutek może być tak udany, prawda? ;) Polecam każdemu, a szczególnie tym, którzy przepadają za takimi lekkimi, zabawnymi tytułami w szkolnym wydaniu. I jeśli tak jak ja myśleliście, że serie o gimnazjalistach z wątkiem romantycznym nie są dla Was, zachęcam nie zwracać na to uwagi ;) Naprawdę, naprawdę mi się podobało!
Fabuła: 3,5/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 5/5
Ocena końcowa: 8,6/10
A Wy co sądzicie o "Kono Bijustubu ni wa Mondai ga Aru!"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
MATKO, CZY TO NAGISA XDDD Ale mam zamiar to obejrzeć, bo podoba mi sięi fabuła i kreska, ale nie dowiedziałabym się o tym, gdyby nie Ty, więc dzięki C:
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) Cieszę się, że mogłam pomóc ^ ^
UsuńFajny jest ten gif z całuskiem XD Jak znajdę czas, to być może to oglądnę :D
OdpowiedzUsuńBardzo polecam!
Usuń