2015-02-08

015. "Sora no Method", czyli jesiennego podsumowania cz.IV

"Sora no Method"
Data premiery: 05.10.2014
Czas trwania: 13 x ok. 24 min
Gatunek: Okruchy życia, Fantasy,
Studio: Studio 3Hz

~Opis fabuły~
Mija siedem lat odkąd Nonoka ostatni raz widziała miasteczko, w którym mieszkała razem z rodziną przed przeprowadzką do Tokyo. Po odejściu jej matki, wraz z ojcem ponownie wprowadzają się do swojego dawnego domu w Kiriya, nad którym teraz unosi się duży, tajemniczy spodek, traktowany przez mieszkańców jako popularna atrakcja turystyczna. Rozpakowując się po powrocie, Nonoka spotyka niebieskowłosą, w dodatku dziwnie znajomą dziewczynkę o imieniu Noel. Wtedy też powoli zaczyna przypominać sobie, co wydarzyło się zanim jeszcze opuściła miasto, a spodek pojawił się nad jeziorem po tym, jak razem z przyjaciółmi wezwali go w starym, opuszczonym obserwatorium...


~Recenzja~
"Sora no Method", jako kolejne anime na liście letniego podsumowania, wzbudza we mnie dość mieszane uczucia i niestety, przyznaję się szczerze, myślę, że z pewnych powodów jest to też moja wina :( Zacznijmy od tego, że oglądanie regularnie nowych odcinków przychodziło mi z wielkim trudem i kiedy już zmusiłam się do zmniejszenia coraz to bardziej rosnących zaległości (jesienny sezon wiązał się z ciągłym opuszczaniem odcinków wielu serii i najwyraźniej za dużo tym razem na siebie wzięłam...), wybierałam na to chyba najmniej odpowiedni moment. Od tego czy odcinek podobał mi się czy nie, zależało moje samopoczucie, nastawienie (często było dość negatywne), a nawet pora o której się za nie zabrałam, bo nie będę ukrywać, że najlepiej oglądało mi się "Sora no Method" w nocy, jako sposób na zajęcie czymś myśli z powodu mojej bezsenności ;) Często nawet zastanawiałam się, jaki jest sens oglądania tego dalej... Ale mimo wszystko, obejrzałam do końca i teraz naprawdę nie wiem, czy w końcu seria ta mi się podobała, czy nie, czy warto ją polecać, czy też zostawić w spokoju jedynie dla baaaardzo ciekawych i zdeterminowanych widzów... Dlatego też mam szczerą nadzieję, że i mi ta recenzja pozwoli zadecydować i uporządkować własne myśli w stosunku do "Sora no Method"... Czytajcie dalej, bo co z tego wyjdzie, jest i dla mnie wielką, wielką tajemnicą ;) Zapraszam!


Jednym z powodów dla którego zdecydowałam się na oglądanie "Sora no Method" była tajemniczość pierwszego odcinka, bo chyba wielu się ze mną zgodzi, że autorzy całkiem przyjemnie rozpoczęli fabułę owego anime. Główną jego bohaterką jest Nonoka, która jak wiemy, po kilku latach ponownie wprowadziła się razem z ojcem do ich dawnego domu w miasteczku nad jeziorem Kiriya. Dowiadujemy się wówczas, że ze swojego dzieciństwa wiele nie pamięta i dopiero po spotkaniu z Noel udaje jej się przywrócić skrawki zapomnianej przez nią przeszłości. To, że przed wyjazdem zaprzyjaźniła się z ową niebieskowłosą dziewczynką, a także, że przed kilkoma laty bawiła się w starym, opuszczonym obserwatorium razem z grupką dzieci, będących wtedy jej przyjaciółmi... Tak się składa, że ta grupka wciąż mieszka w Kiriya i... tutaj sprawa się trochę komplikuje, bo ani Nonoka ich nie poznaje, ani oni jej nie poznają, mimo że zdają sobie sprawę, że to za ich sprawą spodek pojawił się siedem lat temu nad miastem. I tym właśnie sposobem poznajemy kolejnych bohaterów: pracującą w sklepie z pamiątkami Shiiharę Koharu, bliźniaków Mizusawę Yuzuki i Soutę oraz samotniczkę Togawę Shione. Podczas gdy z Koharu i Soutą nie miałam większych problemów i mogę powiedzieć, że nawet ich polubiłam (+ Noel, bez której to anime naprawdę byłoby niczym ;)), mimo że wśród tej szóstki postaci byli chyba mniej ważni i autorzy nie skupiali się na nich zbyt bardzo (może dlatego, że jako jedyni wydawali się "normalni"...), to na temat Nonoki, Yuzuki i Shione mogę spokojnie powiedzieć, że ich zachowanie bardzo irytowało i może też z tego powodu brała się moja niechęć do oglądania kolejnych odcinków. Myślę, że ci co oglądali dobrze wiedzą, o co mi chodzi, bo czy samolubne i dziecinne zachowanie Yuzuki, która chce pozbyć się spodka, bo jest takie złe i niedobre (mimo, ze nic złego nikomu jak dotąd nie zrobiło...), i nie można przez niego puszczać fajerwerków (XD) albo arcydziwna Shione, która od samego początku wiedząc kim tak naprawdę jest Nonoka, nienawidzi jej z całego serca nie mówiąc jej wprost dlaczego i jeszcze Nonoka, która nieustannie próbuje się z nią zaprzyjaźnić, nie były na tyle denerwujące by stracić sens oglądania tego wszystkiego? Pierwszy odcinek zrodził w mojej głowie tyle pytań, a odpowiedzi na nie dostałam w przerwach pomiędzy tym... "czymś". Kim jest Noel? Czym jest spodek? Po co został wezwany? Dlaczego Nonoka o wszystkim zapomniała?... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że powtarza się sytuacja z letniego "Glasslip" (>>recenzja<<), gdzie najpierw kazali się zastanawiać, a potem wszystko zaczęło ginąć i znikać i wyszło z tego takie jedno wielkie NIC. Postacie i ich problemy w dużym stopniu zostały spłycone i myślę, że dużo lepiej wyszłoby dla całości, gdyby było to wszystko trochę bardziej "wymyślne". Przydałoby się trochę "tego czegoś", a tutaj mamy takie flaki z olejem, nic specjalnego, oczywiście nie licząc małej, uroczej Noel, której po prostu nie da się nie uwielbiać ;)


Oglądając pierwszy odcinek (w nocy tak btw, bo jak już wspominałam wtedy oglądało mi się najlepiej, nie wiedzieć czemu...) pomyślałam sobie: "Aaah, na pewno będę na tym ryczeć!". Nie wiem dokładnie dlaczego przyszedł mi do głowy taki wniosek, ale myślę, że gdzieś tam głęboko wyczuwałam, że z "Sora no Method" będzie łączyło się wiele przykrych sytuacji, dramatów i tak dalej, i tak dalej... Chyba nawet na ułamek sekundy przywołałam w pamięci "Clannad" i "Clannad: After Story", ale całe szczęście tylko przywołałam, bo to co dostałam było czymś zupełnie innym i niegodnym porównywania do tak świetnego tytułu. Początek: jak już wspomniałam wywarł na mnie spore wrażenie, był ciekawy, tajemniczy i naprawdę chciało się oglądać anime dalej. Później, albo naprawdę wybierałam złą porę na oglądanie kolejnych odcinków, albo robiło się coraz gorzej i gorzej i jedyne w niektórych momentach, kiedy powoli rozwiązywała się cała zagadka zbudowana w okół spodka i postaci Noel, można było zainteresować się oglądanym obecnie epizodem. Natomiast koniec poziomem dorównywał początkowi, bo naprawdę mnie sobą zaciekawił i pomimo takiego sobie rozwiązania całej sytuacji (spodziewałam się czegoś bardziej, hmm... spektakularnego?), całkiem nieźle spędziłam czas nad tymi trzema czy czterema odcinkami. Zwłaszcza dwa ostatnie z nich były trochę dziwne i mylące, ale przynajmniej coś sobą zaprezentowały, nie tak jak większość środkowych odcinków "Sora no Method". Więc... Gdyby wywalić pewne wątki albo przynajmniej je trochę pozmieniać, było by to całkiem dobre anime, nie sądzicie? Łez co prawda nie było, bo dramaty takie, że "o matko, nikt mnie nie rozumie, a ja chcę tylko zobaczyć fajerwerki" nie trafiają do mnie ani trochę, ale przyznam się, że końcówka mnie poruszyła - tak odrobinkę (nie płakałam, r aczej... chyba... tak mi się wydaje XD) Poza tym mimo wszystko dowiedzieliśmy się kim jest Noel, czym jest spodek, dlaczego Nonoka straciła wspomnienia z dzieciństwa, o co chodzi dziwnej Shione... Co prawda geniuszem to to nie było i naprawdę można było postarać się o lepsze wytłumaczenia, ale w jakiś magiczny i trochę niestabilny sposób, "Sora no Method" zdaje trzymać się kupy. Przeciętna fabuła to jedno, ale jej spójność to już trochę inna sprawa... tak myślę ;)


Podczas gdy bohaterowie i fabuła posiadają mniej lub bardziej widoczne plusy i minusy, w kwestii oprawy graficznej jak i dźwiękowej zastanawiać się wiele nie trzeba. Jest to w moim przypadku jedyny pewnik, dla którego "Sora no Method" można uznać za anime warte obejrzenia, gdyż i grafika i muzyka spełniły moje oczekiwania w 100%. Kreska jest bardzo ładna i dokładna, i choć projekt postaci wydaje się odrobinę dziecinny - tym razem nie uznałabym tego za minus, bo całość, razem z żywymi kolorami i przepięknymi tłami, wygląda naprawdę dobrze. Muzyka nie bez powodu kojarzyła mi się z "Free!" i "Free! -Eternal Summer-" (a jak może pamiętacie z >>recenzji<< sezonu drugiego - bardzo przypadł mi on do gustu), gdyż autorem soundtracku jest nie kto inny jak Kato Tatsuya, więc i tym razem mogłam pozachwycać się ślicznymi melodiami i kompozycjami tegoż to pana. Co prawda bardziej spodobał mi się OST z "Free!", ale jeśli i Wy byliście pod wrażeniem oprawy dźwiękowej owej serii, to z "Sora no Method" nie powinno być żadnych problemów  ;) Opening ("Stargazer" - Larval Stage Planning), jak i ending ("Hoshikuzu no Interlude" - Fhana) również bardzo przyjemnie się słuchało (też i oglądało) i wszystko ładnie połączyło się w spójną całość. Jestem na tak! :)


~Podsumowanie~
"Sora no Method" nie wypada wspaniale na tle innych, o wiele lepszych tytułów sezonu jesiennego i prócz kwestii technicznych, nie ma wiele elementów, którymi mogłaby się szczerze pochwalić. Mało wymyślni i w dużej mierze irytujący bohaterowie i raczej przeciętna, rozczarowująca fabuła z ciekawymi "przebłyskami" to zdecydowanie nie jest coś, co można by z ręką na sercu każdemu polecić. Może i moja ocena wyda się Wam odrobinę niepewna, bo jak sama mówiłam, wiążę z tym tytułem dość mieszane uczucia, przy których dużą rolę odgrywało moje, często negatywne, nastawienie, ale jak tak teraz sobie o tym pomyślę, to wydaje mi się, że czasami nieważne z jakim nastawieniem do czegoś podchodzimy - jeśli seria faktycznie jest dobra i ciekawa, złe nastawienie zamienia się w pozytywne wrażenia, prawda? Założę się, że każdy z Was kiedyś czegoś podobnego doświadczył :) Dlatego też "Sora no Method" podsumuję jako anime o dobrym starcie, z nieprzeciętnym pomysłem budzącym zainteresowanie oraz wspaniałą oprawą graficzną i dźwiękową, które z czasem opuściło poprzeczkę po to, by mimo wszystko zakończyć z niezłymi wrażeniami i odczuciami. Mimo wszystko i tak wypadło lepiej niż "Glasslip", a ja pozbyłam się uczucia, że w jakiś sposób mogłabym skrzywdzić "Sora no Method" swoją oceną. Nie żałuję spędzonego na tę serię czasu, nie wiem czy obejrzałabym ją jeszcze raz, ale tak czy siak - reszta należy już tylko do Was ;) 

Fabuła: 2,5/5
Bohaterowie: 3/5
Grafika: 5/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 2,5/5

Ocena końcowa: 7,2/10
A Wy co sądzicie o "Sora no Method"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

4 komentarze:

  1. Oglądałam, na prawdę przyjemna aczkolwiek przeciętna seria.
    Lekka, delikatna seria.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja! Bardzo miło się ją czytało. :)
    Co do anime, nie oglądałam, ale muszę przyznać, że opening ma bardzo przyjemny. ;)
    No i Noel jest słodka. :3

    rozowykwiatlotosu.blgospot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam i oglądać nie zamierzam. Zazwyczaj tego typu anime nie przypadają mi do gustu >-<.

    OdpowiedzUsuń
  4. O tytule słyszałam, ale no cóż... nie wiem, ja ogólnie mam mieszane uczucia do takich serii, zazwyczaj z tego gatunku podobają mi się tylko takie, które mają jakiegoś drugiego męskiego bohatera, z którym mogę się w jakiś sposób utożsamić, jak jest za dużo panienek, a za mało przystojniaków to show przestaje mi się podobać. xP

    OdpowiedzUsuń