2015-12-20

057. "Rokka no Yuusha", czyli letniego podsumowania cz.XI

"Rokka no Yuusha"

Data premiery: 04.07.2015
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Przygodowe, Fantasy, Tajemnice, Romans
Studio: Passione
Bazuje na: Light Novel

~Opis fabuły~
Kiedy demony wypełzną z ciemności, szerząc na świecie zniszczenie i chaos, Bogini Losu wybierze szóstkę śmiałków, zwanych Bohaterami Sześciu Kwiatów, zdolnych pokonać wrogów i przywrócić utracony spokój. Kiedy po raz trzeci historia zatoczyła swoje koło, na jednego z bohaterów powołany został Adlet Mayer, samozwańczy najsilniejszy człowiek świata. W miejscu, w którym wszyscy wybrańcy mieli się spotkać, tuż przy wejściu na Ziemię Demonów, zamiast szóstki, niespodziewanie zbiera się ich siedmioro, co wywołuje podejrzenia wśród bohaterów odnośnie podszywającego się pod nich wroga...




~Recenzja~
"Rokka no Yuusha" ("Bohaterowie Sześciu Kwiatów") przykuło moją uwagę już na początku tego sezonu, intuicja jednak podpowiedziała mi, że akurat ten tytuł warto będzie zostawić sobie na maratonowe oglądanie. Sama nie wiem dlaczego, nie wiem też czy faktycznie miałoby to jakikolwiek wpływ na moją ostateczną ocenę, jednak koniec końców liczy się tylko to, że produkcja ta mi nie umknęła i dołączyła do listy obejrzanych anime lata 2015! Ostatnia seria zostawiona na potem, tym samym przedostatnia recenzowana w tegorocznym letnim podsumowaniu! Jesteśmy już tak blisko końca, a mimo to wciąż wiele może się zmienić... Ale chyba to jest właśnie magią podsumowań, prawda? ;) Zobaczmy na ile "Rokka no Yuusha" zdoła namieszać w końcowym rankingu, do którego zakończenia pozostały nam już jednie dwa ostatnie elementy układanki. Ciekawi? Zapraszam do czytania!


W samozadowoleniu i pewności siebie oraz własnych sił nie ma nic złego, jednak każdy powinien przyznać mi rację, że istnieje cienka granica pomiędzy zachowaniem czysto pozytywnym i motywującym, a egoistycznym i silnie irytującym - czy to w prawdziwym, czy w fikcyjnym życiu. Nasz główny bohater, Adlet Mayer, jest przekonany o swojej świetności i nazywa siebie "najsilniejszym człowiekiem świata". Nie wiem jak dla Was, ale według mnie są tylko dwie ścieżki, którymi owy typ postaci mógłby pójść i również bardzo często od tych ścieżek zależy, na ile sympatii z mojej strony będzie w stanie sobie zapracować. Albo faktycznie, w parze ze słowami, iść będą również czyny, albo niestety - do czynienia będziemy mieli z bohaterem, który w rzeczywistości wcale taki wspaniały nie jest i możemy mieć tylko nadzieję, że z czasem ta "skromność" pójdzie w odstawkę. Całe szczęście Adlet dostał swoje pięć minut aby udowodnić, że rzeczywistości coś potrafi i choć ciągłe powtarzanie kim to on nie jest zbrzydło mi już od pierwszego odcinka, wygląda na to, że przez następne dwanaście odcinków będziemy mieli do czynienia z kimś silnym, sprytnym i prawdopodobnie również doświadczonym. Zwłaszcza, że wybrany został na jednego z sześciu Bohaterów, a to powinno być dla widza przynajmniej słownym dowodem na to, że bycie "najsilniejszym człowiekiem świata" może znajdować się w jego zasięgu ;) Z czasem moja sympatia względem jego postaci zaczęła rosnąć. Być może dlatego, że okazał się być sympatycznym i sensownym bohaterem, a być może też dlatego, że na scenę wkroczyła również druga z Bohaterów - księżniczka Pieny i Święta Ostrzy, Nashetania. Gdybym tworzyła ranking najbardziej irytujących postaci, ona zdecydowanie miałaby szansę w nim zaistnieć. Czasami naprawdę szkoda mi tych wszystkich żeńskich postaci, bo to najczęściej one spotykają się z mojej strony z największą krytyką, no ale cóż... Zachowania Nashetanii po prosto nie potrafiłam wytrzymać. Głupiutka i urocza, zmienna jak pogoda, również mająca o sobie nie wiadomo jakie mniemanie... Choć ta ostatnia cecha była raczej dość popularna podczas tworzenia całej reszty bohaterów "Rokka no Yuusha", Nashetania była dla mnie po prostu niepasującym do całości elementem. Dużo lepiej poradziła sobie jej "rywalka", czyli druga najważniejsza bohaterka serii - Fremy Speeddraw. Choć jak pewnie dobrze wiecie, nie jestem fanką "mimoz" bez emocji, jednak z związku z rozgrywająca się fabułą, postać Fremy wydała mi się nad wyraz interesująca. I faktycznie. Trzeba przyznać, że ona jak i Adlet tworzą całkiem niezłą i póki co chyba najbardziej rozwiniętą parę tego tytułu. Dowiadujemy się co nieco o ich przeszłości, co oczywiście ma wpływ na ich działania w czasie rzeczywistym. Osobiście jestem zdania, że im więcej o danej postaci wiemy (rzecz jasna przydatnego rozwijającej się fabule), tym lepiej i o ile trzyma się to wszystko kupy, jest to wielki plus dla całości. O samej oryginalności nie mówię, bo dawno już poddałam się w doszukiwaniu się czegoś nowego. Tak czy inaczej z czasem dane widzowi jest poznać pozostałą czwórkę Wybrańców - potężny i lojalny mąż Goldof, Święta Moczarów Chamo, Święta Gór Maura oraz ekscentryczny Hans. No i ktoś z nich jest fałszywką... Osobiście jestem z siebie zadowolona, bo chyba po raz pierwszy naprawdę udało mi się trafić - nie wiem na ile mogę to uznać za decyzję w pełni świadomą i usprawiedliwioną, ale założyłam sobie winnego, trzymałam się tego do końca i ostatecznie wyszło na moje :) Na ile to było przewidywalne nie jestem w stanie powiedzieć. Jak wiecie jestem beznadziejna w rozwiązywaniu tajemnic, jednak wydaje mi się, że przebig zagadki odbył się w sposób dość standardowy. Na ile to się sprawdzi również u Was musicie sprawdzić sami, ale tak czy inaczej, sympatia względem postaci nie była tutaj żadnym problemem. W większości ich po prostu nie dało się nawet poznać, to co dopiero polubić. Być może zmieni się to w kolejnym sezonie (który nie został jeszcze zapowiedziany, ale stawiam na duże szanse względem powstania kontynuacji), ale póki co niektórzy zdawali się być jedynie zwykłymi "zapchaj dziurami", podczas gdy całą robotę odwalił Adlet, Fremy i Hans - tyle w tym temacie.


Przyznam się Wam szczerze, że po akcji spodziewałam się czegoś zdeczka innego. Jak na anime, które przez pierwsze odcinki zapowiadało się na przygodówkę z dużą dozą akcji i fantasy (nie wspominając już, że do żadnej walki z Królem Demonów wcale nie doszło... a przynajmniej nie teraz), reszta epizodów skupiła się głównie na gadaniu i rozwiązywaniu tajemnicy pod tytułem: "Kim jest Siódmy?". Czy uważam to za minus? Może odrobinkę, bo jak wiecie uwielbiam tego typu serie, jednak nie uważam by samo poprowadzenie tej drugiej części fabuły było złe. Jak już pisałam w poprzednim akapicie, prowadzenie "śledztwa" wypadło raczej standardowo, jednak bardzo spodobało mi się to, że autorzy pozwolili widzowi na nabranie podejrzeń względem niemalże każdego z bohaterów i dali mu szanse na samodzielne dojście do pewnych wniosków. Może i mogło być to przewidywalne, ale tak czy inaczej "Rokka no Yuusha" okazało się być dużo lepszym anime z gatunku tajemnic, aniżeli przygód czy akcji. Osobiście nie sądziłam, że aż tak wielka waga zostanie przydzielona kwestii Siódmego, a wszystko samoistnie albo w międzyczasie rozwinie się podczas "głównej" fabuły pokonania demonów. Całkiem miłe zaskoczenie, muszę przyznać ;) To pierwszy plus, nie wspominając już o tym, że pomysł na serię został w pełni wykorzystany. To co jeszcze przykuło moją uwagę, rzecz jasna pozytywnie, to fakt, iż demony i zdolności Bohaterów nie zostały przedstawione tak standardowo. Już sam wygląd postaci się wyróżnia, a dodając do tego wątki Świętych, raczej nietypowe umiejętności i narzędzia oraz bardzo wymyślnie wyglądające potwory - zawsze jest to coś odrobinę innego i nowego :) Myślę, ze jedyną rzeczą, do której mogłabym się w kwestii fabularnej przyczepić jest dość szemrany i naciągany wątek miłosny na zakończeniu (samo zakończenie mnie zaskoczyło i nie mam na myśli tutaj rozwiązania zagadki ;)). Jak dla mnie nie był niezbędny i nawet jeśli przepadam za tym gatunkiem, nie sądzę by był potrzebny w każdej możliwej serii. Co prawda coś tam wisiało w powietrzu już od samego początku, ale ostateczna bomba spadła na widza raczej nagle i totalnie znikąd... Ciekawią mnie dalsze przygody Bohaterów Sześciu Kwiatów, zwłaszcza ze fabuła powinna zostać poprowadzona dalej i nie wyobrażam sobie nie ujrzenia kontynuacji, powiedzmy za rok ;) Samą historię wspominać sobie będę bardzo przyjemnie, więc miejmy nadzieję, że za jakiś czas przyjdzie mi ponownie się w nią zagłębić ;)



Studio Passione jest niemalże dopiero dzieciątkiem wśród tak wielu studiów i choć zeszłorocznego lata odrzuciłam "Rail Wars!" wychodzące spod ich skrzydła, "Rokka no Yuusha", jako ich druga produkcja, graficznie spisała się naprawdę dobrze. Wydaje mi się, że jestem ostatnio bardzo krytyczna jeśli chodzi o kreskę, projekt postaci i tak dalej, jednak nic nie poradzę na to, że niemalże za każdym razem dostrzegam pewne szczegóły, nie pozwalające mi wystawić niezaprzeczalnego 5/5. Przez te dwanaście odcinków miałam wrażenie, że oprawa graficzna, choć nieznacznie, trochę się waha i podczas gdy w jednej minucie tła aż zapierały dech w piersiach swoją dokładnością, nasyceniem kolorów i szczegółowością, w następnej zachwyt nie był już niestety tak duży. Projekt postaci szczerze mówiąc w ogóle mnie nie przekonał, a animacje - robiły wrażenie - ale ponownie nie za każdym razem. Niby nie były to wielkie różnice, no ale... "Rokka no Yuusha" zasługuje na mocne 5 :) Za to muzyka... Miód dla moich uszu! Tak jak w "Akagami no Shirayuki-hime" (>>recenzja<<), pani Oshima Michiru przedstawiła widzowi kolejny doskonały i niezwykle klimatyczny soundtrack. Drugi OST do kolejki, którego przesłuchania nie mogę się już doczekać :) Choć openingi i endingi nie były złe (wręcz przeciwnie - zwłaszcza pierwsze doskonale wpasowały się do charakteru serii), jak na taką krótką serię, krokiem dla mnie kompletnie bez sensownym jest ich większa ilość. No bo po co? Ciężko jest wówczas zwrócić na nie uwagę i je zapamiętać, a tym czasem w "Rokka no Yuusha" mamy aż dwa openingi (1. "Cry for The Truth" - MICHI, 2. "Black Swallowtail" - UROBOROS) i trzy endingi (1. "Secret Sky" - MICHI, 2."Dance in The Fake" - Yoko Hikasa, 3."Nameless Heart" - Aoi Yuki). No i co z tego jak pamiętam tylko dwa pierwsze? Jakby tego było mało animacje openingów mało się od siebie różniły, więc zmiana polegała głównie na wymianie piosenki, a o kwestiach wizualnych nikt już nie wspomniał. Prawdopodobnie się czepiam, bo kto naprawdę interesuje się tego typu sprawami, kiedy wiemy jak wiele spoilerów mogą w sobie zawierać, jednak osobiście bardzo takiego czegoś nie lubię ;(


~Podsumowanie~
Generalnie rzecz ujmując, "Rokka no Yuusha" mnie do siebie przekonało :) Może i nie jest idealne, ale na tle pozostałych serii tego lata, przynajmniej dla mnie, zajmuje miejsce wystarczająco wysokie, by móc uznać je za jedną z wizytówek tego sezonu. Czy mogłabym żałować nieobejrzenia? Tak daleko we wnioskach bym się nie posunęła, ale fakt faktem, naprawdę cieszę się, że dane mi było ją zobaczyć :) Jest to naprawdę przyjemna, ciekawa i nieco odmienna produkcja z tych gatunków, na której kontynuację zdecydowanie będę oczekiwać. No i w odróżnieniu od zeszłotygodniowego anime "GATE: Jieitai Kanochi Nite, Kaku Tatakaeri" (>>recenzja<<), tym razem interesuje mnie fabuła - mniej bohaterowie ;)

Fabuła: 4,5/5
Bohaterowie: 2,5/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 4,5/5

Ocena końcowa: 8/10
A Wy co sądzicie o "Rokka no Yuusha"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

3 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że już sporo razy wypowiadałam się o tej serii i ciągle się powtarzam, ale powtórzę się jeszcze raz. Seria okazała się być zupełnie czymś innym niż na początku przypuszczałam, więc ciężko byłoby mi się przestawić na inny klimat, ostatecznie jednak okazało się, że całość wyszła bardzo sympatycznie. Zdecydowanie wolę zagadki mniej lub bardziej udane niż typowe mniej lub bardziej udane shouneny z walkami. ^^"

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym nie dowiedziała się o tym całym poszukiwaniu fałszywego bohatera, to wcale nie zainteresowałabym się tą serią. Stało sie jednak inaczej, więc mam nadzieję nadrobić to anime, najlepiej już wkrótce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego typu animce, chyba zabiorę się za niego jeszcze przed nowym rokiem C:

    OdpowiedzUsuń