Data premiery: 05.10.2014
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Komedia, Romans, Szkolne, Shoujo
Studio: TYO Animations
~Opis fabuły~
Naciąganie prawdy nie jest niczym nieznanym dla Shinohary Eriki, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum. W celu zdobycia znajomych i przypodobania się nowym koleżankom z klasy, wymyśla kolejne kłamstwo, chwaląc się swoim wspaniałym, ale całkowicie wyimaginowanym, chłopakiem. W dodatku, żeby w 100% przekonać niedowierzające jej przyjaciółki, robi zdjęcie spotkanej przypadkowo na ulicy osobie, po czym pokazuje im jako dowód dalej ukrywając prawdę. Jednak kto by pomyślał, że z pozoru niewinne kłamstwo pociągnie za sobą tak nieprzyjemne konsekwencje? Okazało się bowiem, że rzekomy chłopak Eriki jest uczniem tego samego liceum, w dodatku nie byle jakim, bo najpopularniejszym, dobrze wychowanym i sympatycznym dla każdego Satą Kyouyą, do którego wzdycha wiele zauroczonych nim dziewczyn. Dlatego też, aby za wszelką ceną uchronić swoje kłamstwo przed odkryciem, Erika postanawia poprosić go o udawanie jej chłopaka, a kiedy ten nieoczekiwanie zgadza się na jej propozycję... Mianuje Erikę na swojego psa, pokazując tym samym swoją prawdziwą, okrutną osobowość!
~Recenzja~
Pojawienie się "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" na liście jesiennego sezonu tego roku mogłabym spokojnie skomentować powiedzonkiem "Nice timing!", gdyż niedługi czas przed tym dopiero dowiedziałam się, że manga na podstawie której powstało owe anime istnieje, i co więcej, ma się całkiem dobrze. Moja pamięć niestety nie zakodowała informacji czy byłam już wtedy na etapie czytania jej czy nie, ale tak czy siak, przed wydaniem pierwszego odcinka, miałam już niemałe (i zdecydowanie wybiegające dalej niż fabuła tych 12 odcinków) pojęcie, o czym i o kim traktuje ta pozycja. Nie będę ukrywać, że "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" było chyba jedynym anime z tego sezonu, którego nie oglądanie "na bieżąco" było czymś czego nie potrafiłam sobie w tamtym momencie wyobrazić - choć zdecydowanie było to spowodowane tylko i wyłącznie moją miłością do szkolnych romansów shoujo, a nie chociażby dlatego, że tytuł ten zrobił na mnie tak wielkie wrażenie ;) Wręcz przeciwnie... "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" jest dość przeciętną serią, o czym dowiecie się więcej, czytając dzisiejszą recenzję :) Zapraszam!
Ponieważ osobiście miałam już niemałe pojęcie o tym kim i jacy są główni bohaterowie tego tytułu, głupota wilczej dziewczyny - Shinohary Eriki - i okrucieństwo czarnego księcia - Saty Kyouyi (jak do diabła odmienia się jego imię!?) nie uderzyła we mnie aż tak bardzo i wyszłam z tego, można powiedzieć, bez szwanku. Ja nairytowałam i nawkurzałam się z tego powodu za czytania mangi i choć udało mi się na ich skrajne cechy uodpornić - postaci te SĄ irytujące i chyba każdy kto oglądał czy czytał, będzie w stanie przyznać mi w tym przypadku rację. Otóż... Erika może i nie jest tą typową "bierną" sierotą, która nic nie potrafi i czeka na samotną śmierć w zapomnieniu aż jakiś cholernie popularny chłopak nie dostrzeże jej "wspaniałego" uśmiechu i nie wyciągnie jej z tej klatki, w której się sama zamknęła, ale tym razem mamy do czynienia z dziewczyną, która jak głupia, w obawie przed wyjawieniem jej kłamstw, daje się wykorzystywać i traktować jak śmieć. Z drugiej strony mamy Kyouyę, który za swoje zachowanie wielokrotnie zasłużył sobie na porządnego liścia czy pięść prosto w twarz, bo traktowanie ludzi jak psy to jedno, ale brak taktu i nieumiejętność myślenia zanim się czasami coś powie to drugie... Oczywiście nie zabrakło tych scen, za które większość dziewczyn dałaby się pochlastać by coś podobnego przeżyć (w końcu superprzystojny blondyn (!) czasami zda się na odrobinę dobroci...), ale nie zmienia to faktu, że i z nim i z nią jest najwyraźniej coś nie tak...
Jak pewnie łatwo możecie się domyślić, bo w końcu gatunek romans nie został tutaj dodany od tak sobie, na tle okrutnego księcia torturującego swoją "dziewczynę" rozwija się miłość pomiędzy głównymi bohaterami. Anime nie wychodzi ponad standardy i częstuje widza tym czym częstowały go miliony innych, wcześniejszych produkcji tego typu - do znudzenia, ale dla kogoś kto po prostu lubi tego typu historie, raczej nie będzie to większym problemem ;) "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" nie wydało mi się też jakoś specjalnie zabawne, żadnego dramatu czy scen mogących doprowadzić kogokolwiek do płaczu, więc tym razem naprawdę polecanie tego tytułu jest tylko i wyłącznie kwestią nieograniczonej możliwości oglądania romansów shoujo. Jak już wspominałam, moje zainteresowanie również nie było kierowane niczym innym (może ewentualnie chęcią sprawdzenia ekranizacji czytanej mangi) i choć ja bawiłam się nieprzeciętnie dobrze, nie będę udawać, że anime jest świetne i wspaniałe i och, ach nie wiadomo co jeszcze ;) Co do mangi... Pierwsze rozdziały przeczytałam jakiś czas przed obejrzeniem anime, więc moja beznadziejna pamięć nie potrafi wiele powiedzieć na temat zgodności fabuły z pierwowzorem, ale szczerze - czy byłaby to jakaś wielka różnica...? Nie twierdzę, że manga jest zła i jasna sprawa, wybierając pomiędzy "czytanym" a "oglądanym", zawsze bardziej przemawia do mnie propozycja pierwsza, jednak biorąc pod uwagę moje "mangowe doświadczenie", które szczerze mówiąc w 95% opiera się na seriach tego typu, ta powiedziałabym, że jest zwyczajna - ani zła, ani dobra, więc oczywiście nic się nie stanie, jeśli zaciekawieni dalszą historią Eriki i Kyouyi, sięgniecie po pierwowzór i będziecie dalej kontynuować "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" :)
"A ze stron technicznych same superlatywy!" - miło by było gdyby chociaż w tej kwestii anime mogło się czymś pochwalić, ale tak powiedzieć o "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" niestety nie mogę, bo szczerze mówiąc, graficznie i muzycznie seria ta ponownie wypada dość przeciętnie. Kreska zwyczajna, raczej w niczym nie przykuwająca uwagi na dłużej (dużo bardziej podoba mi się w mandze), tak samo muzyka - ew. opening ( "LOVE GOOD TIME" - SpecialThanks) i ending ("Wolf Heart" - Oresama) zadziwiająco wpasowały się w charakter anime i słuchało się je, mimo wszystko, całkiem przyjemnie. Jednym zdaniem skomentowałam coś co powinno mi zająć co najmniej pięć zdań... xd No nie ładnie, nie ładnie...
"Zapychacz czasu" - "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" to DOSŁOWNY zapychacz czasu, bo mimo wszystko oglądanie nie jest wielce męczące, a równie dobrze o wiele lepszy tytuł można by w tym czasie zobaczyć. Jedynym plusem tej serii jest najwyraźniej gatunek, który przyciąga fanów romansów shoujo przed ekrany i nie wychodząc poza schematy, pozostawia ich (i mnie) z poczuciem, że była to mimo wszystko niezła zabawa. Tak właśnie prezentuje się opowieść o wilczej dziewczynie i czarnym księciu ;) Jeśli czujecie, że nie potrzebujecie niczego więcej niż szkolny romans, happy end i kolejna absurdalna historia to najwyraźniej dobrze trafiliście i "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" powinno spełnić Wasze oczekiwania! Ale niczego na siłę... ;)
Fabuła: 2/5
Bohaterowie: 1/5
Grafika: 2/5
Muzyka: 2/5
Ocena ogólna: 3/5
Ocena końcowa: 4/10
A Wy co sądzicie o "Ookami Shoujo to Kuro Ouji"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Może obejrzę, czemu nie ^^
OdpowiedzUsuńWydaje się być urocze, kochane, więc się skuszę.
Anime sięgnęłam w celu odmóżdżenia się po kolokwium z algebry. Cóż, jak to określiłaś - "zapychacz czasu". Sztandarowe romansidło, bez nuty świeżości, schematyczne do bólu, ale w trakcie seansu "milutkie". W prawdzie mnie ostatnie odcinki zaczęły straszliwie nużyć i raczej na siłę przeciągałam oglądanie..
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale przypomina mi trochę tonari no kaibutsu-kun i Kamisama hajimemashita.
OdpowiedzUsuńMoże obejrzę :)
Wiesz? JA bym dała trochę większą ocenę, choć się zgodzę, że to taki zapychacz czasu XD. W sumie pierwsze odcinki mnie bardzo jarały, ale od 5-tego... tak mnie bohaterowie zaczęli wkurzać, że to jest poezja ;___; tylko końcówka to jakoś wynagrodziła, bo nie była zła. NA pewno to anime na odstresowanie.
OdpowiedzUsuńJa ogólnie nie przepadam za bardzo za szkolnymi shoujo, dlatego serię sobie odpuściłam, chociaż ze względu na ładną kreskę przez chwilę się nawet wahałam, czy by nie obejrzeć. ^^'
OdpowiedzUsuńTo tragiczne, ale tak dawno nie oglądałam anime, że aż mi wstyd! Na szczęście zakończyłam oglądanie dram. Ostatnie interesujące mnie sezony dobiegły końca, więc mogę w końcu wziąć się za anime. :3
OdpowiedzUsuńAle jeśli chodzi o ten tytuł to odpuszczę. Wolałabym coś co by mnie wciągnęło i zainteresowała na dzień dobry, nie chcę produkcji nisko ocenianych.
Pozdrawiam serdecznie! ( ach i w końcu wróciłam do aktywnego blogowania, ;3 )
Jak można nie lubić Park Shin Hye?! Szczerze powiedziawszy, ja ją uwielbiam. Oglądanie z nią dram sprawia mi wielką przyjemność! Tym bardziej, że w "Pinokio" występowała na równi z Lee Jong Suk, którego również uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCo do anime... Hymm... Chętnie wróciłabym do oglądania, ale ciężko mi dobrać odpowiedni tytuł, który by mnie "na dzień dobry" zachęcił. Chłopak mi wymienia setki anime, które warto obejrzeć (to co że większość, to echi, albo hentai, jak to facet -.-"), ale nic mnie specjalnie nie motywuje i po pierwszych 2 odcinkach zwyczajnie odpadam. Nie wiem, może jakieś dobre shojo albo dobre seinen by mnie poderwało, byle nic fantastycznego. :)