Data premiery: 05.10.2014
Czas trwania: 13 x ok. 24 min
Gatunek: Dramat psychologiczny, Szkolne, Harem, Ecchi, Seinen
Studio: 8 Bit
>>Zapowiedź<<
~Opis fabuły~
W poszukiwaniu "normalnego" życia jako uczeń z "normalnego" liceum, Kazami Yuuji dociera do Akademii Mihama - szkoły, której dotychczasowa liczba uczniów liczyła jedynie pięć młodych dziewczyn: Sakaki Yumiko, Suou Amane, Matsushimę Michiru, Irisu Makinę oraz Kominę Sachi. Zamknięte niczym w klatce za wysokimi murami placówki, posiadają swoje własne powody aby się tam znajdować... Wprowadzając się do Mihama, Yuuji nieświadomie zaburza panującą tam "harmonię", jednak czy jego własna, niczym nie przypominająca zwyczajnej, przeszłość, również nie czyni go odpowiednim kandydatem do zostania kolejnym uczniem tej "elitarnej" szkoły...?
W poszukiwaniu "normalnego" życia jako uczeń z "normalnego" liceum, Kazami Yuuji dociera do Akademii Mihama - szkoły, której dotychczasowa liczba uczniów liczyła jedynie pięć młodych dziewczyn: Sakaki Yumiko, Suou Amane, Matsushimę Michiru, Irisu Makinę oraz Kominę Sachi. Zamknięte niczym w klatce za wysokimi murami placówki, posiadają swoje własne powody aby się tam znajdować... Wprowadzając się do Mihama, Yuuji nieświadomie zaburza panującą tam "harmonię", jednak czy jego własna, niczym nie przypominająca zwyczajnej, przeszłość, również nie czyni go odpowiednim kandydatem do zostania kolejnym uczniem tej "elitarnej" szkoły...?
~Recenzja~
Kolejny tytuł z serii "zostawionych na potem", tym razem poruszający trochę poważniejsze tematy, niż każdy z nas po jego pierwowzorze (nowela dla dorosłych czy gra eroge, o ile się nie mylę) mógłby się spodziewać. Cóż... Warto było zaczekać do końca pierwszego odcinka, gdyż pomimo wielce fanservisowego początku, zapowiadającego owy tytuł na kolejną ecchi haremówkę pełną zboczonych sytuacji z pięcioma "nowymi koleżankami" w roli głównej, ostatnie minuty skutecznie zachęcały widza do dalszego oglądania. Tajemnicza otoczka zbudowania w okół bohaterów stała się idealną zapowiedzią, a także nadzieją na to, że "Grisaia no Kajitsu" zaprezentuje sobą coś więcej... A jak było w rzeczywistości? Więc... Wyszło na to, że wspominanie o ecchi wcale nie jest niezbędnym elementem w zestawieniu gatunkowym, a bardziej niż z typową haremówką, mamy do czynienia z innym, dość typowym schematem, pojawiającym się chociażby w takich seriach jak "Kanon 2006", "Air", "Angel Beats" czy "Clannad". Wiecie co to takiego? ;) Odpowiedź brzmi: rozwiązujący problemy główny bohater, czyli w tym przypadku Kazami Yuuji, po kolei ratujący nasze, jedynie z pozoru normalne, uczennice Akademii Mihama!
Podczas gdy zestawienie piątki "tonących" w owej serii jest całkiem schematyczne i podstawowe, główny bohater zdaje się odrobinkę odróżniać na tle chociażby wyżej wymienionych przeze mnie tytułów. Kazami Yuuji nie wykazuje bowiem żadnych oznak zdenerwowania, emocje są dla niego rzeczą w większości nieznaną (choć nie całkowicie), nie onieśmiela go widok damskiej bielizny ani nawet naga dziewczyna przebierająca się w jego pokoju - w skrócie - powaga 24h na dobę zmieszana z ciągłą czujnością i nieprzeciętnymi umiejętnościami. Jak się szybko dowiadujemy wychowywał się pod okiem swojego "mistrza" (btw. kobiety), a jak na pragnącego normalnego życia nastolatka, wykonuje dość mało normalną pracę, o której więcej dowiemy się wraz z tokiem fabuły. Mimo wszystko nie da się ukryć, że nawet po tych 13 odcinkach, postać Yuujiego wciąż owiana jest pewną tajemnicą (czego poprawę autorzy zapowiedzieli już na marzec 2015-ego roku, kiedy emisji doczeka się kolejny sezon - "Grisaia no Meikyuu", który, o ile się nie mylę, dotyczyć będzie tym razem głównie jego osoby). Zdecydowanie bliżej przyjdzie nam poznać bohaterki owej serii, których problemom, poświęcone zostało po 2-3, a nawet 4 w przypadku ostatniej z nich, odcinki na głowę. Mamy tutaj do czynienia z przewodniczącą Komine Sachi, która w stroju pokojówki służy pomocą każdemu kto ją o to poprosi, blond tsundere Matsuchimą Michiru, rządną mordu na Yuujim Sakaki Yumiko, dziecinną Irisu Makinę oraz cycatą, najwyraźniej mającą jakiś związek z głównym bohaterem Suou Amane - każda inna, ale jednocześnie mało oryginalna i w większości nie wychodząca poza panujące schematy. Początkowo zachowania bohaterów wydawały mi się sztywne, nienaturalne i jakby ciągnięte przez autorów na siłę. Skrajne popadanie w dziwactwa jest chyba skutkiem ubocznym tego typu serii, ale całe szczęście z czasem, odczucia te zdały się ustabilizować, kiedy w miejsce dość spokojnego początku, rozpoczęło się rozpatrywanie "ciężkich" przypadków naszych bohaterek. Cóż... Kwestia postaci nie wypada znakomicie, ale z całą pewnością nie wypada też beznadziejnie. Oczywiście miło byłoby zobaczyć coś w 100% nowego, ale nadrabiając dość ciekawymi wątkami (mimo, że również w większości podobnych to tego co już było), nie było to aż tak widoczne i powodujące dyskomfort podczas oglądania. Udało mi się ich polubić i z ręką na sercu przyznaję, że z chęcią zabiorę się za kolejne sezony, bo prócz wyżej wspominanego "Grisaia no Meikyuu", na kwiecień tego roku zaplanowany został także trzeci - "Grisaia no Rakuen".
Fabularnie jest dobrze. Powiedziałabym nawet, że bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że pomimo stale powtarzających się schematycznie problemów, dały one radę mnie zaciekawić, a momentami nawet zaskoczyć. Ostatnie odcinki mogę spokojnie uznać za najlepiej spędzony czas nad ową serią, bo jak to się mówi "najlepsze na koniec", a na historię Suou Amanę i tak podświadomie czekałam zdecydowanie najbardziej ;) Cały czas można było wyczuć tajemniczy i poważny klimat serii, a ecchi... potraktowane zostało dość łagodnie, szczerze mówiąc, aż zbyt łagodnie w porównaniu do tego, na co zapowiadało się podczas pierwszego odcinka. Naprawdę miłe zaskoczenie (czego nie powiedziałabym o odcinkach specjalnych...), choć osobiście i tak pozostawiłabym nadane temu tytułowi ograniczenia wiekowe - cenzura była, ale i tak niektóre sceny nie są odpowiednie dla widzów młodszych i niekoniecznie mówię tutaj o goliźnie... No cóż, zabierając się za dramaty psychologiczne trzeba mieć na uwadze, że czasami może widza coś zszokować, a że ja dodatkowo jestem bardzo podatna na wpływy takich serii - muszę mieć się na baczności, co nie zmienia faktu, że są to produkcje naprawdę warte oglądania ;) Mimo to "Grisaia no Kajitsu" nie jest anime ciężkim i nie porusza nie wiadomo jak trudnych tematów (może dlatego, że tyle podobnych już się przewinęło...), ale z całą pewnością było to "coś więcej" niż haremówka przepełniona fanservisem. Także nie jest źle, proszę państwa, nie jest źle ;)
Technicznie... dużo plusów. O ile projekt postaci nie przypadł mi jakoś specjalnie do gustu, to cała reszta zrobiła na mnie duże wrażenie. Animacje płynne (nie nazwałabym ich typowo komputerowych, bo typowo komputerowe animacje potrafią być naprawdę sztuczne), kreska bardzo dokładna, jakby "wypolerowana", bo innego określenia nie potrafię w tym przypadku znaleźć. Całościowo wypadło bardzo dobrze, ciekawie, nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że dość oryginalnie. Muzycznie nie jest źle. Soundtrack po przesłuchaniu pierwszy raz na sucho wydał mi się miej interesujący niż podczas oglądania, tyle że podczas oglądania nie wiem czy bym cokolwiek usłyszała gdybym się nie skupiła... Melodie wydały mi się bardzo w stylu tego typu produkcji, ale fakt faktem, były ładne i podkreślały odpowiadające im sceny, więc nie ma co w tej kwestii wiele narzekać. "Grisaia no Kajitsu" jest kolejnym tytułem, które może pochwalić się świetnym openingiem ("Rakuen no Tsubasa" - Kurosaki Maon) i szczerze mówiąc też dla tego elementu wzrastało moje zainteresowanie owym anime. Niekoniecznie przepadam za rozwiązaniem więcej niż dwóch endingów w tak krótkich seriach, bo po prostu jeśli nie jest to nic wielce specjalnego, trudno mi jest je jakkolwiek zapamiętać, a że "Grisaia no Kajitsu" posiada w swoim repertuarze trzy czy nawet cztery końcowe piosenki, to przykro mi bardzo, wiele się ode mnie nie dowiecie. Najbardziej do ucha wpadło mi "Rainy Veil" śpiewane przez Yanagi Nagi, jako ending do epizodów poświęconych Suou Amane. To wszystko w tym temacie ;)
~Podsumowanie~
"Grisaia no Kajitsu" mogę spokojnie zaliczyć jaki kolejny dobry wybór w kwestii serii "pozostawionych na potem" ;) Czas spędzony nad tymi 13 odcinkami uważam za udany i choć nie nazwałabym tego anime "must watch" tej jesieni, z całą pewnością warto przyjrzeć się mu odrobinę bliżej. Tytuł co prawda nie grzeszy oryginalnością, ale pomijając ten element, może to być naprawdę dobra propozycja dla tych, szukających czegoś odrobinę poważniejszego. Jestem na tak i z niecierpliwością oraz pozytywnym nastawieniem, czekam na kolejny sezon! Obym się tylko na tym nie sparzyła ;) ...
Fabuła: 3,5/5
Bohaterowie: 2,5/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 4/5
Ocena ogólna: 4/5
Ocena końcowa: 7,2/10
A Wy co sądzicie o "Grisaia no Kajitsu"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Świetny opening, jak i piękna grafika.
OdpowiedzUsuńCo do recenzji- jak zawsze miło się ją czytało. Bardzo ładnie sklejasz zdania, dzięki czemu recenzja jest wspaniała. ^-^
Przypadł mi do gustu opening i kreska :D z twojej notki wynika, że reszta również niczego sobie :D
OdpowiedzUsuńJa ogólnie nie przepadam za tego typu anime, opening też nie wpadł mi w ucho, ale może kiedyś dam tej serii szanse.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Może bliżej się przyjrzę temu anime. Wrzucę tytuł do mojego słoiczka :)
OdpowiedzUsuń<- to do następnego posta Próbuję już po raz któryś zostawić komentarz, ale blogger coś nie chce współpracować...
OdpowiedzUsuńAnime nie oglądałam, w sumie kiedyś miałam zamiar, ale skoro to taki typowy przeciętniak to sobie odpuszczę, bo ostatnio ciągle trafiam na serie średnie i mam już powoli ochotę na coś wyższych lotów.