2016-06-19

077. GATE: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri - Enryuu-hen", czyli zimowego podsumowania cz.XI

Recenzja może zawierać spoilery odnośnie sezonu pierwszego!
"GATE: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri - Enryuu-hen"

Data premiery: 08.01.2016
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe, Militaria
Studio: A-1 Pictures
Bazuje na: Light Novel

~Opis fabuły~
Trwają przygotowania do negocjacji pokojowych między Regionem Specjalnym a Japonią, w międzyczasie jednak napotkany wcześniej przez oddział Itami'ego ognisty smok, atakuje wioskę Mrocznych Elfów. Jedna z elfek, Yao, zwraca się z prośbą o pomoc do Sił Samoobrony, a stan Tuki, której ojciec zginął w walce ze smokiem, nagle zaczyna się pogarszać...





~Recenzja~
Tak jak zapowiadałam podczas letniego podsumowania 2015, ponownie spotykamy się przy recenzji "GATE: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri", który w zimowym sezonie 2015/2016 wydało drugi cour i tym samym kontynuację popularnej i pozytywnie przyjętej przez widzów historii otaku kapitana Itami'ego w Regionie Specjalnym. Jak może pamiętacie, pomimo dość wysokiej oceny, seria ta nie zrobiła na mnie AŻ tak ogromnego wrażenia, ale przez wzgląd na naprawdę sympatycznych bohaterów, decyzja o obejrzeniu sequela była raczej prosta :) Nie spieszyłam się i szczerze mówiąc od początku zakładałam zabranie się za niego już po jego zakończeniu, tak więc wykonawszy to co sobie postanowiwszy, przejdźmy do konkretów! Zapraszam!


Myślę, że przedstawianie Itamiego, Lelei, Rory, Tuki czy księżniczki Pinii mogę uznać za rzecz zbędną, gdyż postaci te teoretycznie w ogóle się nie zmieniły, a ciekawych owych charakterów pozwolę sobie odesłać po prostu do albo sezonu pierwszego, albo mojej recenzji sprzed kilku miesięcy. Ci, którzy polubili ową piątkę w ciągu pierwszych dwunastu odcinków, tak samo powinni odebrać ich w epizodach kolejnych, choć przyznać muszę, że udział fabularny postaci takiej jak Rory chociażby (a wiem, że fandom jej jest naprawdę spory) został nieco uszczuplony i większa uwaga, przynajmniej na początku, przyznana została naszej elfce Tuce. Z opisu fabuły dowiedzieliście się, że jej stan psychiczny uległ pogorszeniu i tragedia po stracie ojca powróciła. Nigdy nie byłam fanką owej bohaterki, więc jej zachowanie potrafiło działać na moje nerwy, jednak Itami, który z chęcią pomoże swoim nowym przyjaciółkom, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i pokonać ognistego smoka (stąd też tytuł - "...-Enryuu-hen" --> Enryuu oznacza ognisty smok, przyrostek -hen o ile dobrze mi się wydaje odnosi się do bitwy; w razie co proszę o poprawienie mnie w komentarzu :)). Owy obrót sytuacji jest bardzo na rękę jednej z nowych twarzy tej serii Yao, która wielokrotnie prosiła o pomoc w pokonaniu smoka, jednak przez wzgląd na bezpieczeństwo żołnierzy, odmawiano jej i odprawiano z kwitkiem. Nie będę Wam zdradzać szczegółów, ale wątek walki ze smokiem był naprawdę emocjonujący i osobiście mogę go uznać za mój ulubiony w tym sezonie. Trwał on do piątego odcinka włącznie, więc co działo się później? Otóż nie tylko ognisty smok zapełniał fabułę pierwszych odcinków, a w międzyczasie, na co zapowiadało się już w sezonie pierwszym, intrygom w Imperium nie było końca. Jak wiemy Japonia stara się zawrzeć pokój z Regionem Specjalnym i choć rozmowy pomiędzy księżniczką Pinią, ministrem Sugawarą oraz innymi dyplomatami i senatorami zdają się przynosić pozytywne rezultaty, zawsze znajdzie się ktoś, kto tego pokoju nie chce. Region Specjalny stoi więc na skraju wojny domowej, a tam swój udział znajdzie książę Zorzol, jeden z następców tronu. Jeśli mogę ze dwa słowa napisać na jego temat, zdecydowanie napisałabym, że jest to typowy "zły, egoistyczny" książę, który jak to zwykle bywa, dużo gada a niewiele potrafi sam zrobić. Jakby jego postać była już wystarczająco mało oryginalna, u jego boku znajdziemy niewolnicę Tyuule, która bez zdradzania większych szczegółów, okazała się równie standardową bohaterką, co jej "pan". Cóż, nigdy nie twierdziłam, że postaci "GATE" mogą pochwalić się nietypowymi charakterami (choć Itami posiada w sobie takie właśnie zadatki, a przynajmniej wyróżnia się na tle innych), ale o tej dwójce wyjątkowo nie da się nic dobrego powiedzieć pod tym względem. Mimo wszystko to wciąż jest to samo anime z masą sympatycznych postaci, militarii i współpracy i choć nie obraziłabym się za odrobinę zmian i przekrętów, oglądało się ich poczynania jak zwykle bardzo przyjemnie. Dodam jeszcze, że w "drugiej połowie" serii swoje kolejne pięć minut otrzyma Lelei, a zaraz po wątku ze smokiem, moje serce skradł ten z Sugawarą ;) 


Kilka słów na temat kwestii fabularnych. Otóż wydaje mi się, że po drugim sezonie moje zdanie na temat "GATE" nieco się poprawiło. Ponownie nie zabrakło odrobiny humoru, masy fantastyki i przepaści dzielącej zacofany Region Specjalny z Japonią. Pomimo iż może się tak wydawać, nie jest to seria dla młodszych widzów, co osobiście zaliczyłabym na plus, bo twórcy nie bali się rozlewów krwi, nieco brutalnych zagrań i kontrowersyjnych scen - oczywiście w dozie rozsądku ;) Jak już wspominałam, pierwsza część dotycząca smoka była bardzo emocjonująca, pełna akcji i wybuchów czyli tego, co tygryski lubią najbardziej ;) W drugiej części natomiast bardzo wyraźnie dostrzec można wątki polityczne, oczywiście bardzo często wykorzystywane w anime (np. uwaga na media i "co ludzie powiedzą"). Według mnie jednak był to kolejny plus dla całości, gdyż oglądanie tych wszystkich sporów już nie w samej Japonii, a w Imperium Regionu Specjalnego, wydało mi niezwykle ciekawym, być może nawet zahaczającym o legendowy/baśniowy/powieściowy klimacik. To co może odrzucić niektórych widzów to tworzący się coraz bardziej w okół postaci Itamiego harem (choć nie ma on większego wkładu w fabułę) i duża przewidywalność serii. A co z tą przewidywalnością się łączy to fakt, iż Siłom Specjalnym cóż... Zawsze się wszystko udawało. Nie będę ukrywać iż pomimo kibicowania im z całego serca, liczyłam na trochę więcej niespodziewanych zwrotów akcji. Pokazywanie potęgi  i niezawodności japońskiej armii mogło zostać nieco bardziej utrudnione, a wydaje mi się, że w ten sposób byłoby znacznie ciekawej. Również zakończenie wypadło raczej mało interesująco, ale przynajmniej na 99% seria została już sfinalizowana. Osobiście naprawdę nieźle się przy niej bawiłam, być może również lepiej niż przy sezonie poprzednim. Wciąż nie jest to ogromne WOW, ale myślę, że po obejrzeniu 2 cour dużo bardziej ochoczo będę ową produkcję polecać. Nie twierdzę, że kontynuacja była w jakimś stopniu lepsza fabularnie od prequela, wręcz przeciwnie - albo wcześniej tego nie zauważyłam, albo przymknęłam oko, albo po prostu ma on więcej minusów niż swój poprzednik, ale biorąc pod uwagę całość, sequel był zdecydowanie potrzebny, a seria sama w sobie zasłużyła sobie na małe wyróżnienie :) 


Pod względem techniki będę podzielać zachwyt z poprzedniej recenzji. Wciąż dostrzec możemy te same potknięcia w grafice, choć tym razem nie rzucały się aż tak bardzo w oczy, oraz te same plusy, doskonale oddające charakter serii. "GATE" jest dla mnie muzycznym arcydziełem idealnie wpasowującym się w moje gusta. Nie jestem w stanie powiedzieć Wam na ile melodie różniły się od sezonu pierwszego, ale wciąż robiły ogromne wrażenie. Opening ("GATE II: Sekai wo Koete" - Kishida Kyoudan & The Akeboshi Rockets) bardzo podobny do poprzednika, endingów z pierwszego sezonu szczerze nie pamiętam, ale świadczy to tylko o tym, że były równie zwyczajnie jak nowy, ponownie śpiewany przez seiyuu głównych bohaterek Tuki (Hisako Kanemoto), Rory (Risa Taneda) i Lelei (Nao Touyama) - "Itsudatte Communication". I tyle w tym temacie :) 

~Podsumowanie~
Moje zdanie na temat całego "GATE" naprawdę się poprawiło i, zwłaszcza na nadchodzące lato, szczerze mogę polecić to tym, którzy nie mają co oglądać, a mają ochotę na komedyjkę fantasy z odpowiednią dawką akcji, sympatycznymi bohaterami, naprawdę dobrą oprawą graficzną i świetnym soundtrackiem. Nie jest to must-watch co prawda, ale czasu nikt żałować nie powinien :) Z przymknięciem oka na wszelkie minusy nie tylko drugiego, ale i pierwszego sezonu, każdy powinien się naprawdę dobrze przy seansie bawić. A nuż tylko ja oceniam ten tytuł nieco zbyt sceptycznie ;) 

Fabuła: 3,5/5 (+0,5)
Bohaterowie: 3/5 (-0,5)
Grafika: 4,5/5 (+0,5)
Muzyka: 5/5 
Ocena ogólna: 3/5 (+0,5)

Ocena końcowa: 7,6/10 (w stosunku do sezonu poprzedniego +0,4)
A Wy co sądzicie o "GATE: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri - Enryuu-hen"?


PS: W tym tygodniu pojawi się jeszcze jedna recenzja, także do zobaczenia za kilka dni :) 

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. Niestety Anime jest strasznie ocenzurowane, pocięte i postacie wyglądają zupełnie inaczej niż w Novelce i Mandze. Jak tylko wyszła informacja o tym że będa plany zrobienia Anime Gate: Gdzie się ostrzeliwali /Jp/ bylem w 7dnym niebie. Potem niestety doczekałem się pierwszego odcinka który wyglądał jak z przeciętnej szkolnej komedii i mało co miał wspólnego klimatem z orginałem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam oryginału, więc niestety się nie wypowiem. Dla mnie seria była przyjemna i fakt, że novelki nie czytałam, za pewne miał też w tym swój udział - bardzo często jest tak, że ekranizacjom ciężko jest przebić swój pierwowzór. Produkcje takie wówczas wydają się nie posiadać większych skaz dla tych, którzy po raz pierwszy stykają się z daną historią, ale niestety dla reszty obejrzenie ich, zwłaszcza posiadając pewne oczekiwania, może skończyć się nie najlepiej. Czasami naprawdę cieszę się, że nie znam niektórych mang i novelek przed rozpoczęciem danych serii, ale z drugiej strony możliwość odniesienia się również do oryginału, mogłaby całkowicie zmienić ocenę i przebieg moich recenzji. Dlatego też staram się wspominać kiedy faktycznie miałam już wcześniej okazję poznać się z danym tytułem - czy to w całości, czy częściowo - ażeby uniknąć nieporozumień. Ja GATE znam tylko w postaci anime, co nie zmienia faktu, że Twoja uwaga jest bardzo cennym komentarzem w tej kwestii :)

      Usuń