2017-07-26

0155. Seikaisuru Kado, czyli wiosennego podsumowania cz.V

Seikaisuru Kado

Data premiery: 07.04.17
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Sci-Fi
Studio: Toei Animation
Bazuje na: Pomysł oryginalny

~Opis fabuły~
Lotnisko Haneda, Tokio. Na niebie ni stąd ni zowąd pojawia się tajemniczy obiekt i stale powiększa swoją objętość. W końcu, nie będąc w stanie znaleźć się poza zasięgiem uformowanej wówczas, ogromnych rozmiarów kostki, jeden z samolotów pasażerskich zostaje wchłonięty do jej środka. Na jego pokładzie znajdował się negocjator Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Shindou Koujirou, który wkrótce nawiązuje kontakt z nadprzyrodzoną istotą, Yaha-kui za Shuninem, który przedstawia mu cel swojego przybycia - rozwój ludzkości...


~Recenzja~
Mój trzeci i ostatni (bo Renai Boukun szybciej uciekło z mojego ekranu, niż się na nim pojawiło) typ Wiosny 2017, nie będący żadną kontynuacją czy serią powiązaną - Seikaisuru Kado. Tytuł dość enigmatyczny, ale bardzo interesujący, już od pierwszego odcinka zdawał się być strzałem jak najbardziej udanym, co jedynie spełniało mniej i bardziej świadome oczekiwania względem studia Toei Animation, które na swoim koncie ma masę bardzo znanych, wręcz kultowych produkcji. Przechodząc od razu do sedna, wyrażenie "zdawał się", jak pewnie wszyscy lub większość z Was już się domyśliła, zostało tutaj użyte celowo, bo Seikaisuru Kado bardzo dobrze ukrywało swoje zamiary za niezwykle intrygującym, bardziej poważnym tematem, ukazującym naturę człowieka z nie do końca pozytywnej, ale jak najbardziej prawdziwej strony. Przynajmniej ja to tak odebrałam, w końcu mowa tutaj była o technologii, która mogła przynieść ludzkości zarówno sukces, jak i totalną katastrofę...


Generalnie do dziewiątego odcinka było bardzo dobrze, ale nie ma sensu rozwodzić się długo nad czymś, co ostatecznie zderzyło się z zupełnie nieudaną ideą twórców na zamienienie tej serii w coś totalnie zawodzącego. Historia, która opierała się w dużej mierze na dialogach. między wierszami jakby starała się pokazać nam, że szybciej człowiek doprowadzi do własnej zagłady, niż wykorzysta szansę szybkiego rozwoju, a przy tym rozwiązania problemów, którymi natura nas ogranicza. W moich oczach właśnie do tego ta seria zmierzała - miała na celu zwrócić naszą uwagę na tą wszechobecną chciwość, brak równości i utrudnianie sobie życia, zamiast korzystanie z okazji na poprawę bytu. Naprawdę intrygujący pomysł, nie sądzicie, z całym tym Sci-Fi? Już zaczynałam układać sobie w głowie zdania pochwały, kiedy nagle twórcy postanowili wszystko zepsuć, jak na pstryknięcie palcem. Lampka się zaświeciła, nowa idea wpadła do głowy i nie zważając na to, że między poprzednimi wydarzeniami, a kolejnymi wytworzyła się ogromna przepaść (i powrót do punktu wyjścia - od tego momentu przestałam ogarniać co się w ogóle dzieje), z anime o poważnym przesłaniu, doszliśmy do zwykłego Sci-Fi. Nadnaturalna istota postanawia "zejść" na Ziemię i zaproponować ludziom nową, lepszą technologię. Dlaczego? To było pytanie, które chyba najbardziej napędzało mnie do dalszego oglądania, bo przecież nie mogłoby to być nic banalnego, skoro seria prezentowała się tak, a nie inaczej. Nic bardziej mylnego. Odpowiedź przyniosła mi tylko zawód, tak jakby ciężko było wymyślić coś bardziej sensownego i mającego jakieś stabilne podłoże. Totalny spadek poziomu, zauważalne niedopracowanie niektórych szczegółów, nagłe pojawienie się wątku miłosnego (bo czemu nie) to elementy charakteryzujące ostatnie cztery epizody Seikaisuru Kado. Cztery epizody jak widać w pełni wystarczyły, by pogrzebać szanse tego tytułu na anime dla bardziej dojrzałych widzów.


Powinnam była się domyślić, a przynajmniej nie tracić czujności, kiedy od czasu do czasu pojawiały się takie "zwiastuny dziecinnej opowieści". No ale Japończycy tak lubią czasami umilić sobie czas jakimś zabawnym, nielogicznym elementem... Zachowanie nieadekwatne do wieku niektórych postaci było dziwnym rozwiązaniem, aczkolwiek wzięłam je na klatę, nie raz i nie dwa spotykając się z czymś podobnym w anime. Shindou Koujirou to taki typowy bohater, który zawsze znajdzie rozwiązanie i generalnie można na niego liczyć. Jego zabawny, bojaźliwy pomocnik, Hanamori Shun, to też generalnie charakter bardzo typowy (duo bardzo popularne), który jeszcze łapał się w granicach normalnych wyborów. Shinawa Kanata, największa pomyłka tego anime, która nawet dostała swoje super wytłumaczenie (ironia allert), czyli genialna pani naukowiec z umysłem dziecka była pierwszym znakiem nadchodzącej katastrofy. Takie szalone/nielogiczne postaci często mają miejsce w anime, choć nie rozumiem tego w ogóle i nie chcę rozumieć, biorąc pod uwagę, jak częściej one irytują swoim zachowaniem, niż wzbudzają sympatię. Tsukai Saraka wydawała się standardową, silną kobietką, ale z czasem zaczęły wychodzić z niej nie do końca pasujące zachowania, niedojrzałej dziewczynki - sygnał numer dwa. Co do Yaka-kui zaShunina wypowiadać się nie będę, bo chyba nie warto, biorąc pod uwagę zakończenie. Te wszystkie sygnały były do zaakceptowania, ewentualnie trochę punktów by się odjęło za nie do końca trafione pomysły. Nawet pomimo nich seria mogłaby być nazwana ambitną, oryginalną produkcją, a tymczasem klops - ambicja i oryginalność znikają w ostatnich odcinkach pokazując nam, że w rzeczywistości chodziło o to co zwykle. Kojarzycie film Cloverfield Lane 10? Idąc na ten tytuł do kina (bez żadnego konkretnego powodu) wiedziałam, że będzie on opowiadał o kosmitach, ale przez większość czasu fabuła zupełnie tego po sobie nie pokazywała. Naprawdę można było o tym elemencie zapomnieć, kiedy przed oczami widza rozgrywał się naprawdę intrygujący thriller/dramat. Kiedy w końcu doszło do tych kosmitów, w mojej głowie pojawiła się myśl: "No... Szkoda w sumie.". Mniej więcej do tego porównałabym Seikaisuru Kado, którego pierwotne założenie zostało zmiażdżone przez nieidealny, acz wciąż bardzo dobry wstęp. Naprawdę szkoda.


Pomysł na grafikę jest całkiem nietypowy. Połączenie 3D z 2D nie jest w dzisiejszych czasach już niczym nowym, aczkolwiek najczęściej widujemy to w postaci A. postaci 2D; tła, tłumy i szczegóły 3D lub B.wszystko w 3D. Tutaj postanowiono animacje i tylko część postaci zrobić w 3D, co przy pierwszym spotkaniu wywołuje raczej niepewne spojrzenie, bo nieczęsto zdarza się jakieś zgrabne połączenie tego wszystkiego. Osobiście udało mi się do tego przyzwyczaić i muszę przyznać, że CG jest na naprawdę dobrym poziomie (animacje cud miód malina), aczkolwiek mam jeden ogromny zarzut - brak konsekwencji. Robimy najważniejsze postaci metodą 3D? To róbmy to do końca, a nie z pewnym przerwami. Soundtrack jest chyba jedynym elementem, do którego nie ma po prostu do czego się przyczepić. No ba! W końcu twórcą jest Iwashiro Taro ;) Moja krótka pamięć co prawda wyrzuciła tę informację z głowy, ale przez cały czas, wsłuchując się w piękne melodie nam w tym anime zaprezentowane, przypominały mi się Azumi i Shinobi, z naprawdę charakterystyczną oprawą muzyczną. Jeśli lubicie japońskie filmy utrzymane w samurajskim klimacie - naprawdę polecam. Opening i ending utrzymane zostały w podobnym stylu (wręcz identycznym) i choć ciężko mi jest go opisać, zdecydowanie nie były to typowe wybory. "Tabiji" (Ichimichi Mao) i "Eien no Kotae" (HARUCA) to dwa, bardzo piękne utwory, na które warto zwrócić uwagę.


~Podsumowanie~
To jak zaczynamy jest ważne, ale czasami dużo ważniejsze jest to, jak kończymy. Seikaisuru Kado zrobiło zupełnie odwrotnie. Oczekując czego naprawdę dobrego, spotkałam się tylko z ogromnym zawodem. Więc może lepiej było nie oczekiwać? Po ośmiu odcinkach chyba jednak miałam do tego prawo. Podchodźcie do tego tytułu z wiedzą (jak już), że tak jak Cloverfield Line 10, w końcu pojawi się ten pierwotny element i całą resztę trafi szlag. Zapomnijcie o ambitnych rozwiązaniach. Nie polecam.

Fabuła: 2/5
Bohaterowie: 3/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 2/5

Ocena końcowa: 6,4/10
A Wy co sądzicie o Seikaisuru Kado?


Na koniec krótka, ale niestety dla tych, którzy upodobali sobie owe podsumowania, też dość smutna wiadomość: czeka nas całomiesięczna przerwa od recenzji sezonowych nowości :( Dzieje się tak z racji tego, iż Wiosna 2017 nie dała mi wielkiego pola do popisu względem krótkich serii i nawet z tygodniową przerwą między SnK2 a Alice to Zouroku, cały sierpień musi minąć, ażeby pierwsza dłuższa produkcja mogła zakończyć swoją emisję (Re:Creators). Siła wyższa, wiele z tym nie zrobię, mogę co najwyżej pozmieniać daty publikacji ostatnich recenzji na niedzielę (Shingeki no Bahamut: Virgin Soul i Boku no Hero Academia 2nd Season), ażeby pozbyć się dziur we wrześniu. To akurat łączy się z zamianą z Przeglądem popularnych anime XXI wieku, które w końcu przed kilkoma dniami uruchomiłam. Znacie mnie - ład i porządek ponad wszystko, nawet jeśli jestem jedyną osobą zwracającą na to uwagę - dlatego będę monitorować sytuację, bo może jeszcze jakieś obsunięcie w emisji się nadarzyć, a to tak czy inaczej oznaczałoby pewne zmiany w planie. Cieszmy się natomiast z faktu, iż z kolejnym (letnim) podsumowaniem żadnych opóźnień być nie powinno (początek października - tradycyjnie), no i oczywiście to, iż nowa wiosenna recka pojawi się dopiero 6. września, wcale nie oznacza braku jakichkolwiek publikacji ;) Popularne serie (może coś luźnego do tego) dotrzymają Wam towarzystwa, także serdecznie zapraszam do śledzenia moich poczynań w ich nadrabianiu!
Ostatnie info na dziś to to związane z moim wyjazdem, o którym wspominałam w poprzednim poście. Z internetami niestety tutaj słabo, więc korzystam tyle ile mogę by publikować szybko recki i aktualizować MALa dla ciekawych, co też oglądam podczas wakacji (pogoda w Polsce nie rozpieszcza). Na komentarze odpowiem albo w domku (6. sierpnia), albo jak znajdą się dodatkowe pokłady internetów ;) To tyle. Do napisania w niedzielę!

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

4 komentarze:

  1. Pomysł na grafikę trochę zachęca by chociaż zobaczyć odcinek, ale fabuła, trochę mnie odstrasza. Chyba na tę chwilę, jak dla mnie, za ciężkie klimaty. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, czy aż takie ciężkie, zwłaszcza że motyw "człowiek to zło" nie jest niczym nowym, nawet jeśli zawsze wywołuje jakieś tam emocje... Anime na pewno dla bardziej dojrzałych, nie mających problemu ze skupieniem nad dialogami widzów (zdecydowanie dużo tam gadania), ale ciężko to się robi dopiero w starciu z zakończeniem XD Ciężko na sercu za spłycenie fabuły poziom hard.

      Usuń
  2. Świadomość niewykorzystanego potencjału zawsze boli. :<
    A szkoda, bo z tego, co piszesz, faktycznie mogła z tego wyjść porządna seria.

    OdpowiedzUsuń
  3. I every time spent my half an our to read this blog's articles daily along with
    a cup of coffee.

    OdpowiedzUsuń