Steins;Gate
Data premiery: 06.04.2011
Czas trwania: 24 x ok. 24 min
Gatunek: Sci-Fi, Thriller
Studio: White Fox
Bazuje na: Gra visual novel
~Opis fabuły~
Okabe Rintarou, samozwańczy szalony naukowiec Hououin Kyouma, wynajmuje niewielkie mieszkanie w Akahibarze, wykorzystując je jako swoje laboratorium, gdzie razem z członkiem załogi 002 Shiiną Mayuri i członkiem załogi 003 hakerem Hashidą Itaru, tworzą przeróżne "futurystyczne sprzęty". Jednym z nich jest "Telefoniczna Mikrofalówka", która w niezrozumiały dla nich sposób przekształca wsadzone w nią banany w kiść zielonej mazi. Nic godnego uwagi, aczkolwiek w międzyczasie dość zastanawiających wydarzeń, trójka ta odkrywa prawdziwe możliwości swojego wynalazku - wysyłanie wiadomości tekstowych w przeszłość i dzięki nim możliwość zmiany biegu historii...
Na Steins;Gate ostrzyłam sobie ząbki już od momentu zobaczenia Occultic;Nine, więc całkiem niedługo, aczkolwiek przegląd popularnych anime XXI wieku stał się idealną ku temu okazją. Obie te serie okazują się być częścią niewielkiej grupy produkcji z charakterystycznym średnikiem w tytule i choć bezpośredniego powiązania między nimi najwyraźniej nie ma, po wielopłaszczyznowym, intrygującym, a wręcz dziwacznym najmłodszym kuzynie, liczyłam na powtórkę z rozrywki w postaci ich najpopularniejszego, w dodatku cieszącego się naprawdę dobrymi opiniami członka rodziny. A więc, moi drodzy! Czy interesuje Was motyw zabawy czasem, zmieniania przeszłości czy efektu motyla? Mam nadzieję, że tak, bo w takim razie naprawdę warto się Steins;Gate przyjrzeć, o ile wciąż tego nie zrobiliście ;)
Jednym z pierwszych elementów, czy może bardziej cech, które rzucają się w oczy przy rozpoczynaniu swojej przygody ze Steins;Gate jest jego dziwna, oryginalna strona. Nie ma sensu doszukiwać się logiki w tym, że mikrofalówka naszych bohaterów stała się urządzeniem bliskim staniem się wehikuł czasu, zdolnym do zmiany przeszłości, tak samo jak sensu pozbawione jest dziwaczne zachowanie głównego protagonisty, Okabe Rintarou, z którym rozmowa mogłaby być naprawdę nadzwyczajnym doświadczeniem. I tak jak brak logiki z całą pewnością w wielu anime można by uznać za zarzut, przez który ciężko jest chociażby myśleć o dalszym oglądaniu, tak tutaj niewątpliwie zaliczyć to można do pierwszych uroków tego tytułu. Choć pomysł wykracza poza normalne myślenie, dalsze losy przedstawione w Steins;Gate, napiszę brzydko, trzymają się kupy - dlatego też tak dobrze się to wszystko ogląda. Osobiście, z moją kochającą ład i porządek naturą, znalazłam kilka drobnych momentów, przy których miałam wątpliwości co do faktycznej prawidłowości ich wystąpienia, a nie graniczenia z naciąganiem by historia jakoś brnęła do przodu. W większości były to przypadki "powiedziano inaczej, zrobiono inaczej" i przyznam się, nie jestem wielką fanką takiej dezorientacji, ale nawet pomimo tego, nie zniszczyły mi one obrazu całej sytuacji - pewnie dlatego ze były drobne, nie trudno było się domyślić o co tak naprawdę chodziło i przede wszystkim, nie występowały często. Takie małe kruczki, podczas gdy cała reszta jest bardzo spójna i płynna, a przecież mówimy tutaj o skakaniu w czasie. No właśnie! Temat, który można uznać za niełatwy do ugryzienia bez odpowiedniego przemyślenia szczegółów, tutaj został pokazany w naprawdę emocjonujący i poukładany sposób. Nie potrzeba w końcu ciągłej akcji, by nie móc oderwać się od oglądania, prawda? ;) Warto pozostawiać w skupieniu i razem z bohaterami myśleć nad rozwiązaniami problemów, z którymi mają do czynienia (są elementy, które seria pozwala nam przewidzieć, ale też takie, którymi nas zaskakuje), jednak w przeciwieństwie do Occultic;Nine, które moim zdaniem starało się wkroczyć swoją stylistyką (pamiętacie te szybkie i skomplikowane dialogi? ugh) na nieco wyższy poziom, tutaj to bardzo pomagało wyeliminować wszelką dezorientację i uczucie nienadążania nad fabułą. To co pamiętam z jesiennego seansu to to, że skończyłam go wymęczona i nawet jeśli wiedziałam co się wydarzyło, nie umiałam tego jakoś sensownie przetworzyć. W Steins;Gate tego nie doświadczyłam, a mimo to tytuł wciąż pozostał bardzo intrygujący, wciągający i angażujący widza w swoją historię. Świetnie się to oglądało (przy pierwszej połowie miałam wrażenie, jak gdybym była naprawdę blisko zakończenia, a to przecież tylko połowa! Warto jeszcze dodać, że dwie połowy się nieco od siebie różnią - druga jest bardziej emocjonalna, ale przyspiesza nieco z tempem) i z wielką chęcią przyjrzę się krótkiemu sequelowi i innym tworom spod tego tytułu ;)
Tak jak pisałam, Okabe to dziwak. Żyje w świecie wyobraźni, zachowuje się trochę jak dzieciak, choć zdecydowanie nie wygląda (przyznam, że trochę mnie to dziwiło, bo tak naprawdę nasi bohaterowie to w dużej mierze jeszcze nastolatkowie). Zdecydowanie pasuje do tego by stać się postacią godną miana oryginalnej, choć... Z czasem, kiedy zaczęliśmy dostrzegać jego stopniową przemianę, rozwój na skutek pewnych wydarzeń, obudziło się w nim kilka cech takiego typowego głównego bohatera. Troszeczkę mnie to zawiodło. Następną w kolejności ważną postacią jest młoda, acz genialna "pani naukowiec" Makise Kurisu. Szczerze mówiąc zaskoczyła mnie swoją pozytywną, sympatyczną stroną, bo myśląc standardowo, przed oglądaniem wyglądała mi na taką typową przemądrzałą mimozę, a tu proszę! Zdecydowanie przypadła mi do gustu ;) Jeśli mowa o projektach reszty postaci, to nie są one wybitne pod względem swojej podstawy - mamy tutaj oczywiście fana 2D i otaku, hakera Hashidę Itaru, uroczą i trochę głupiutką Mayuri, chłopaka nie będącego wcale chłopakiem, kocią dziewczynę, wojowniczkę, aspołeczną dziwaczkę (okej, Moeka była całkiem przerażająca)... To co warto natomiast do plusów zaliczyć to to, że każda z nich ma swoją rolę w tej historii i dane nam jest ich lepiej poznać. Graficznie, cóż...Jest ok, zwłaszcza przy zbliżeniach, ale żebym jakoś specjalnie zachwycona była...? No niekoniecznie. Patrzyło się na to dobrze, bo nic się nie rozjeżdżało i odstawało od reszty, ale mnie osobiście nie spodobały mi się twarze postaci (nie licząc Okabe) - wyglądały ponuro i nieciekawie. Seria ogólnie utrzymana jest w dość przydymionych barwach, ale jak najbardziej pasuje to do całości. Z początku miałam wrażenie, że jakiejś konkretnej muzyki w tym anime nie ma prawie wcale, ale szczerze mówiąc, nie byłby to aż tak duży błąd jak mogłoby się wydawać. Czasami cisza nadaje się lepiej niż nawet najpiękniejsza melodia i choć wraz z drugą połową tego soundtracku zdawało się nieco przybyć, warto doceniać takie momenty, w których nie potrzeba nic więcej niż to, co dzieje się na ekranie. Z wielką chęcią na spokojnie przesłucham sobie kompozycji Abo Takeshiego, po seansie natomiast wyjątkowo zachwycona nie jestem i chociażby pośród poprzednich tytułów z tego przeglądu, słyszałam bardziej odpowiadające moim gustom oprawy muzyczne. Niestety również opening i ending nie za bardzo zapadły mi w pamięci, a były to "Hacking to the Gate" od Itou Kanako i "Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku" w wykonaniu Yui Sakakibary.
~Podsumowanie~
Tytuł zdecydowanie warty obejrzenie i zapamiętania - myślę, że nie głupim pomysłem byłoby dla przyjemności kiedyś zabrać się za nią ponownie, zwłaszcza że porusza naprawdę ciekawy temat zmian czasu i skoków między wymiarami ;) W dodatku robi to w naprawdę zacny sposób, ja za to jestem bardzo ciekawa oryginału, czyli gry i tego co graczom prezentuje. Z mojej strony to wszystko, pisać wiele nie trzeba, ale zdecydowanie polecać już tak ;) Myślę, że w swoim czasie zabiorę się również za inne produkcje z tej "średnikowej" serii i zobaczę, jak one się mają w stosunku do swoich kuzynów.
Fabuła: 4,75/5
Bohaterowie: 4/5
Grafika: 3/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 4,75/5
Ocena końcowa: 8/10
A Wy co sądzicie o Steins;Gate?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Dla mnie to takie typowe "jak zachwyca, jak nie zachwyca". Pierwsza połowa wynudziła mnie koszmarnie, druga podobała mi się bardziej chyba tylko dlatego, że byłam niezmiernie wdzięczna, że wreszcie coś się zaczęło dziać ;p Kompletnie nie rozumiem wszechobecnych zachwytów nad Kurisu, dla mnie to najbardziej sztampowa tsundere jaka może być. A i tak już wolałam ją od jakjejtam infantylnej psiapsiółeczki Okarina. Kreację samego głównego bohatera dla odmiany muszę pochwalić, chociaż przez sporą część serii koszmarnie mnie irytował to z czasem naprawdę fajnie się wyrobił. Tylko czemu, na litość, oni wszyscy musieli być tacy smarkaci xP, już pomijając tego nieszczęsnego Okarina, który tak wygląda na te osiemnaście lat jak ja na pięć, znacznie bardziej by mi na podeszła na przykład Kurisu, gdyby była te parę lat starsza, od razu byłoby wiarygodniej, sensowniej i mniej sztampowo. Za te inne średnikowe serie pewnie się kiedyś wezmę, choćby żeby porównać, ale wszelkie sequele i dodatki do Steins;Gate sobie odpuszczam, nie mam ochoty się dłużej męczyć.
OdpowiedzUsuńA właśnie mnie, pomimo iż oczywiście cała seria mi się spodobała, chyba odrobinę lepiej oglądało się tę pierwszą połowę. W sumie nie wiem dlaczego, ale pochłaniałam odcinki jak gąbka! Co do wieku oczywiście się zgadzam i nie rozumiem dlaczego twórcy postanowili się uprzeć na nastolatków, kiedy tylko Mayuri i ewentualnie Suzu tak naprawdę jakoś korzystnie by na tym wypadły. Całe szczęście nie wspominano o tym często, a i po wyglądzie czy nawet zachowaniu bohaterów można by pomyśleć, że mimo wszystko są oni nieco starsi, jednak z całą pewnością niszczyło to pewien obraz i zdecydowanie nie pasowało do całości.
UsuńNie oglądałam, ale raczej nie będę oglądać. Jakoś nie czuję ciągotki do tego tytułu. Kojarzyć to coś go trochę kojarzę, jednak mimo twojej dobrej opinii nie wiem czy w najbliższym czasie sięgnę po to animo. Może kiedyś. Jak już nie będzie tyle tego wszystkiego na mojej liście. XD
OdpowiedzUsuńOpis jak zawsze ciekawy, ale chyba z tego nie skorzystam - jakoś nie pociągnęło mnie.
OdpowiedzUsuńSteins;Gate tak naprawdę jest opowieścią psychologiczną. Jak dla mnie Okabe wcale nie zaczął wykazywac cech typowego bohatera shounena, to nie takie proste. Okarin jest dziwakiem, ale tak naprawde to maska, pod ktora skrywa sie czlowiek samotny, niepasujacy do swiata, wrazliwy i zmeczony rzeczywistoscia. W obliczu traumatycznych wydarzen ta maska zostaje brutalnie zdarta, wychodzi na powierzchnie czlowiek, ktory skrywal sie za rola szalonego naukowaca Okarina, ktory jest po prostu zagubiony i wiecznie samotny. Identyfikuje sie glownym bohaterem, bywam do niego naprawde podoba, choc w kitlu chodze, bo moje laboratoria tego wymagaja xD
OdpowiedzUsuńSteins;Gate jest anime dla fanow teorii spiskowych i roznych tajemnic, to jest wrecz uczta dla foliarzy ;) Dla fanow fizyki kwantowej tez c:
Mam wrazenie, ze po prostu nie bylas w grupie docelowej tego anime :D Ja nie nudzilam sie ani przez chwile podczas ogladania i do dzis uwazam S;G za jedno z najlepszych anime, jakie widzialam, ale ja nosze foliowa czapke i codziennie walcze z Efektem Mandeli i Reptilianami xDDD
UsuńOpowieść psychologiczna to jest, nie zaprzeczam. W kwestii Okabe też się poniekąd zgadzam, twój opis tudzież interpretacja bardzo mi się podoba i ma w sobie dużo racji, aczkolwiek nigdy nie napisałam, że zaczął on wykazywać "cechy typowego bohatera SHOUNENA". O shounenie nie było żadnej mowy. Mnie chodziło o tę część, w której Steins;Gate zamieniło się w serię o Okabe pomagającym wszystkim dookoła. I choć można to podpiąć pod to co Ty napisałaś, dla mnie wyglądało to na powtórkę z rozrywki z wielu anime, które opierają się na takim właśnie schemacie. Czy można było to zrobić inaczej? Może tak, może nie, ale ta część akurat odrobinkę mnie odrzuciła. Co nie znaczy, że mi się nie podobało lub że nie widzę oryginalności Okabe, więc nie rozumiem skąd wrażenie i wniosek, że nie znajduję się w grupie docelowej tego anime XD
UsuńPrzepraszam, widocznie sobie dopowiedziałam tego shounena XD Siła przyzwyczajenia.
UsuńOkabe pomaga wszystkim dookoła, ponieważ jest tak samotny, że boi się rzeczywistego odrzucenia jego prawdziwego ja. O ile dobrze pamiętam, najpierw było visual novel, a tam mieliśmy różne ścieżki z różnymi bohaterkami, stąd to się wzięło. Mój znajomy przeszedł tę vn i stwierdził, że w anime wybrali to, co najsensowniejsze :D
Nie znajdujesz się, bo domyślam się, że nie jesteś maniakiem teorii spiskowych :D Przecież tam całą główna oś fabularna jest oparta na teorii, że CERN za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów manipuluje czasoprzestrzenią :D John Titor to też postać z prawdziwego świata, pod tym nazwiskiem kiedyś pewien człowiek pisał na forach, podając się za przybysza z przyszłości, a jego wizja multiświata była wręcz identyczna z tą z S;G. Komputer ibm 5100 istnieje i Titor miał go zabrać do przyszłości. Motyw mikrofalówki też odwołuje się do Titora, a konkretnie jego opisów wehikułów czasu. Cieszyła mi się gęba za każdym razem, gdy w S;G pojawiało się coś ze świata foliarzy XD
Ach, więc o to chodzi! Faktycznie, nie jestem maniakiem teorii spiskowych, a raczej w ogóle w tym nie siedzę, więc z całą pewnością osoby ze świata foliarzy wyciągają z seansu jeszcze więcej dobrego, niż taka ja ;) Nie zmienia to oczywiście faktu, że i tak świetnie mi się tę serię oglądało, choć jak teraz o tym piszesz, to trochę mi smutno, że ominęła mnie taka zabawa :(
Usuń"Steins;Gate" już od bardzo mam na liście do obejrzenia, ale jakoś zawsze jest spychane przez inne serie na dalszy plan (lub po prostu o nim zapominam ^^''). Chyba będę musiała coś z tym zrobić. :P
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam te recenzje z "Przeglądu popularnych anime XXI w." i mam wrażenie, że te wszystkie anime, o których piszesz, patrzą na mnie z wyrzutem i mówią: "Ej, ty też miałaś nas obejrzeć!" 8D
OdpowiedzUsuńHahaha, taka już magia popularnych tytułów ;)
Usuń