2016-08-18

092. Sezonowych pozostałości 2014-2015 cz.VI - "Saenai Heroine no Sodatekata"

"Saenai Heroine no Sodatekata"

Data premiery: 08.01.2015
Czas trwania: 13 x ok. 23 min (odc. 00 + 01-12)
Gatunek: Komedia, Szkolne, Ecchi, Harem, Romans
Studio: A-1 Pictures
Bazuje na: Light Novel

~Opis fabuły~
Pewnego dnia Aki Tomoya, na szczycie wzgórza dostrzega pewną dziewczynę, która rozbudza w nim wenę twórczą i chęć stworzenia gry randkowej z nią, jako główną bohaterką. Okazuje się jednak, że dziewczyna od roku uczęszcza z nim do tej samej klasy, ten jej jednak nigdy nie zauważył. Postanawia namówić ją, jak i dwie utalentowane uczennice - Kasumigaokę Utahę i Sawamurę Spencer Eriri - do stworzenia razem gry symulacyjnej, którą pokochają ludzie...




~Recenzja~
Kolejne anime z serii tworzenia, ale tym razem padło na grę. "Saenai Heroine no Sodatekata" zainteresowało mnie tylko i wyłącznie znajdującym się w spisie gatunkowym romansem, bo jak wiecie, szkolne romansidła bardzo mi pasują i o dziwo, zgodziłam się nawet przetrwać ecchi, do którego już mnie tak nie ciągnie. Poprzedzający główne dwanaście odcinków prolog okazał być się całkiem przyjemny, później upewniłam się jeszcze jednym czy dwoma epizodami i podjęłam decyzję - dam szansę tej serii. Cóż, czas na nią przyszedł dopiero teraz, ale w sumie... Czy jest czego żałować? Wtedy czy teraz... Myślę, że moja ocena nie stałaby się z tego powodu lepsza...


Zacznijmy od bohaterów. Protagonistą serii jest Aki Tomoya - otaku. "Saenai Heroine no Sodatekata" spełniło moje wyobrażenia o takich rasowych fanach A&M (bez urazy dla kogokolwiek, ja po prostu nie lubię określenia otaku, bo źle mi się kojarzy), którym stanem umysłowym bliżej do nawiedzenia, aniżeli zwykłemu fascynowania się ową dziedziną (a wydawał się normalny w prologu...). Nie mówię tutaj o przeznaczaniu wszystkich swoich oszczędności na pasję, przemienianiu swoich pokoi na prawdziwe muzeum kolekcji czy uczęszczaniu na wszelkich eventach o tej tematyce. Nawet pozwolenie sobie na chwile zapomnienia opowiadając o ulubionym tytule - to jest przecież normalne i wielu tak robi, przy okazji nie irytując swoim nadzwyczajnym zachowaniem wszystkich w okół. Tomoyi się to jednak nie udało. Jeszcze zrozumiem popularny motyw "akceptuję tylko dziewczyny w 2D", choć gdybym usłyszała to na żywo to bym zwątpiła... Przesadą jest jednak łączenie anime z prawdziwym życiem, poprzez wymuszanie na kimś jak powinien się zachowywać, co nie przystoi bo w anime jest tak i tak, i podobnych głupotach, przez które Tomoya po prostu irytuje. No zakazać koleżance iść na otwarcie galerii z kuzynem, bo W ANIME TO ZAWSZE KOŃCZY SIĘ ZWIĄZKIEM! No ludzie... Miało być śmiesznie? Było raczej żałośnie, a chyba najbardziej w tym wszystkim ucierpiała jedyna normalna bohaterka tej serii, okrzyknięta główną bohaterką nadchodzącej gry Tomoyi - Katou Megumi. No przy reszcie "barwnych" postaci jest ona wręcz normalna do bólu, mdła i drewniana, ale przynajmniej nie wypadała na ich tle tak irytująco, bo gadała z sensem, była sympatyczna, a przy tym nie dawała sobie wchodzić na głowę i w kaszę dmuchać. Jej reakcje, a w zasadzie jej brak, zabawnie kontrastowały z nabuzowanym Tomoyą, który uparcie próbował zamienić ją w "idealną główną boahterkę" tzn. pełną schematów i charakterystycznych zachowań. Autorzy oczywiście nie mogli pominąć wielkiej popularności naszego otaku u dobrze wyposażonych, ale nie mniej pokręconych protagonistek - w końcu to harem. Tak więc mamy tutaj kolejną nawiedzoną Kasumigaokę Utahę, autorkę powieści miłośnych, piękną, mądrą i podziwianą przez wszystkich dziewczynę, która za obiekt swoich seksualnych pożądań wybrała "pana cnotliwego" czyli Tomoyę właśnie. Jego przyjaciółka z dzieciństwa natomiast, Sawamura Spencer Eriri, to taka sobie tsundere, chorobliwie o niego zazdrosna i nienawidząca z tego powodu Utahy, która w sekrecie rysuje mangi erotyczne. Znajdzie się jeszcze cycata kuzynka i urocza młodsza koleżanka, czyli pełna gama typowych postaci, z których jedynie Katou zdaje się wyłamywać, gdyż nie często spotyka się tak bezpłciowe bohaterki, które przy tym nie działają widzowi na nerwy.


Jeśli ktokolwiek chciałby rozpocząć oglądanie "Saenai Heroine no Sodatekata" dla jej twórczego wątku, od razu odradzam, gdyż pomimo zakładania tego jako jeden z główniejszych punktów fabularnych serii, jest on jedynie tłem - tłem dla relacji głównego bohatera ze swoimi adoratorkami. No niby harem, ale wyszło na to, że prolog przedstawił całą fabułę serii w ciągu tylko dwudziestu paru minut i nie ma tu nic więcej do dodania. Masa dwuznaczności, wyśmiewania się z typowych schematów (na których seria swoją drogą też bazuje - wiem, że użyte w celach humorystycznych, ale do mnie takie połączenie jednak nie trafiło), krótkich spódniczek, wielkich biustów i krzyków głównego bohatera. Przyznam się, że czasami było nawet zabawnie, a Matsuoka Yoshitsugu świetnie podkładał głos Tomoyi i jego dziwnym jękom. Oglądanie odcinków też nie sprawiało mi większego problemu i się nie dłużyły, ale prócz tego nie widzę żadnych znaczących fabularnych plusów. Zdarzało się przedramatyzowanie i bezsensowność, poza tym naciągane sceny prowadzące do wiadomo jakich momentów. No jak ktoś to lubi i tego oczekuje od anime to nie oceniam, raczej mu się seria spodoba. A romans? Raczej mierny. Zapowiedziany został na przyszłą wiosnę drugi sezon, ale nie wiem czy będę go oglądać. Mnie jednak tylko harem i ecchi nie interesuję, ale produkcja ta zdaje się nie adresować swojej treści do innych widzów. Nie spodziewałam się wiele, ale mimo wszystko liczyłam na coś lepszego.


Seria zdecydowanie przykuwa wzrok i nie ma co się dziwić, bo początkowo wygładzona kreska, nasycone kolory i ładne postaci dają bardzo dobre wrażenie. Później okazuje się być jednak trochę gorzej i nie umknęło to niestety mojej uwadze. Np.? Nieco dalej w planie i bohaterom rozjeżdża się twarz, a ta dokładność i urokliwość rozmywa się razem z nimi. Oczy pod kątem czasami wyglądały bardzo dziwnie, jakby były puste, co nie zmienia faktu, że wykonane były naprawdę dobrze. Tła są dopracowane, ale nie przykuwają uwagi i na miejsce "Saenai Heroine no Sodatekata" mogłabym wymienić masę innych, lepszych pod tym względem serii. Animacje były dobre, nawet bardzo dobre, choć widok dłoni piszących na klawiaturze w 3D i generalnie przeciętnego CG nie napawał wielkim entuzjazmem. No i jeszcze ciekawy motyw ze zmianą koloru krawędzi, choć nie do końca wiem, po co właściwie to było. Pod względem muzycznym "Saenai Heroine no Sodatekata" również nie pozostawiło wielce pozytywnych wrażeń. Proste melodie budujące nastrój, które łatwo było pominąć, to dość przeciętny wynik, nawet jeśli pod względem tego czy były ładne czy nie, przyczepić się nie można. Mnie nie porwały. Opening i ending natomiast to para dość typowych pioseneczek. "Kimiiro Signal" od Luny Haruny i "Colorful." od Miku Sawai nikogo nie powinny zaskoczyć. Mnie osobiście bardziej podobał się ending, ale oba kawałki dało się bez problemu posłuchać.


~Podsumowanie~
"Saenai Heroine no Sodatekata" to typowa ecchi haremówka, która nie ma sobą wiele do zaprezentowania poza tymi dwoma gatunkami. Towarzyszący im humor nie jest zły, aczkolwiek nie powinien być czynnikiem decydującym o oglądaniu. Sama czuję się nieco zawiedziona i szczerze... nie będę polecać tej serii nikomu, jeśli po prostu nie chce patrzeć jedynie na dwuznaczne sceny między bohaterami i ich "problemy".

Fabuła: 2/5
Bohaterowie: 1/5
Grafika: 3/5
Muzyka: 2/5
Ocena ogólna: 2,5/5

Ocena końcowa: 4,2/10
 A Wy co sądzicie o "Saenai Heroine no Sodatekata"?

8. "Saenai Heroine no Sodatekata" (4,2/10p)
6. "Tokyo Ghoul√A" (6,6/10p)
3. "Junketsu no Maria" (8,4/10p)
2. "Kuroko no Basuke 3" (9,6/10p)
1. "Death Parade" (10/10p) 


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

4 komentarze:

  1. > zobaczył ją - wena
    > przez rok była pod jego nosem - niezauważył
    brawa dla tego pana, brawa :D
    Raczej nie obejrzę, nie lubię szeregu głupiutkich dziewczynek, irytowałabym się tylko. No i harem - odpada :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, uroki pana otaku... Myślę, że nie tylko na głupiutkie dziewczynki byś się irytowała, haha ;)

      Usuń
  2. Fabuła taka ambitna XD Jak przeczytałam pierwsze zdanie już wiedziałam, że to będzie anime ze zbyt dużą ilością krwotoków z nosa! Zdecydowanie nie dla mnie XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz co?! XD Krwotoki z nosa są zbyt mainstreamowe! Prawdziwy otaku nigdy nie dostanie krwotoku na widok prawdziwej dziewczyny! Poza tym to jest przecież sama esencja anime! Co z tego, że krwotoku można dostać z nudów, na widok powtarzających się od tytułu do tytułu schematów... ALE SCHEMATY SIĘ PRZECIEŻ SPRZEDAJĄ!!! My się po prostu nie znamy. Nie jesteśmy po prostu dostatecznymi fanami A&M. Potrzebujemy jeszcze tysiąca lat doświadczenia by dorównać w tej profesji głównemu bohaterowi. Dokładnie tak...
      .
      .
      .
      A tak na serio... "Saenai Heroine no Sodatekata" ma na MALu ocenę 7.71 (za sprawą ponad 70 tysięcy głosów). Tak więc okazuje się, że produkcja ta potrafiła skupić przy sobie pewien procent fanów, którzy oceniają ją na 10/10. Czym właściwie sobie na to zasłużyła? Nie wiem, ale inni mieli takie same prawo do skomentowania tego tytułu jak ja, więc nie zamierzam się z nikim kłócić, nawet jeśli większości zdań nie podzielam. Jak to się mówi, o gustach się nie dyskutuje, prawda? ;) Ubolewam tylko nad faktem, że czasami na miejsce naprawdę unikalnych tytułów wskakują takie jednostrzałówki, które mają większe prawdopodobieństwo spodobania się i sukcesu przez wzgląd na nie na treść ani włożony wysiłek, ale powielone schematy. Smutne, ale prawdziwe, a "Saenai Heroine no Sodatekata" wbiło sobie gwóźdź do trumny, samemu ten temat podejmując.

      Usuń