2016-08-04

088. Sezonowych pozostałości 2014-2015 cz.IV - "Shirobako"

"Shirobako"

Data premiery: 09.10.2016
Czas trwania: 24 x ok. 25 min
Gatunek: Komedia, Okruchy życia
Studio: P.A.Works
Bazuje na: Original
>>Zapowiedź 1 & 2<<

~Opis fabuły~
Członkinie Animacyjnego Klubu Liceum Kaminoyama złożyły między sobą obietnicę, że kiedyś na pewno stworzą razem pewną produkcję. Tym czasem mijają ponad dwa lata. Dwie z nich, Miyamori Aoi i Yasuhara Ema pracują w jednym ze studiów anime zwanym Musashino Animation, natomiast Sakaki Shizuka, wciąż próbuje swoich sił jako początkująca aktorka głosowa. Im jak i pozostałej dwójce szybko przyjdzie się przekonać, jak wiele pracy, nerwów i niepowodzeń stoi za efektem końcowym owej branży, a to wciąż dopiero początek...



~Recenzja~
Anime o tworzeniu anime. Choć być może gdzieś już o tym wspominałam, nigdy jakoś specjalnie do serii w tym stylu mnie nie ciągnęło. Na myśli mam te o pracy przy produkcji mang, gier i tak dalej, choć widząc moją listę prawdopodobnie sama sobie zaprzeczam, bo nie dość, że w Sezonowych Pozostałościach 2014-20byłoprócz dzisiejszego "Shirobako", pojawi się także anime o tworzeniu gry, kilka sezonów wcześniej recenzowałam przecież "Sore ga Seiyuu!" (>>tutaj<<), a i nie wykluczam zobaczenia kiedyś popularnego "Bakumana", które z wyżej wymienionych powodów, wciąż czeka na swoją kolej. Także ciężki orzech do zgryzienia mam, próbując czasami zrozumieć samą siebie. Może nieco interesuje tematyką (tak jak było chociażby z seiyuu), niekoniecznie zachęca jednokierunkową fabułą, a i tak raz co raz coś tam się z tego gatunku znajdzie. No ale mniejsza z tym! Dzisiaj zamykamy jesienne pozostałości z roku 2014-ego i choć w swojej liście mam jeszcze "Sanzoku no Musume Ronja", ten tytuł pojawi się na blogu kiedy indziej, wraz z inną, planowaną przeze mnie serią recenzji ;) Także do dzieła!


Ok! Zacznijmy standardowo od przedstawienia głównych pięciu bohaterek naszej 24-odcinkowej historii. Poznajemy je jako uczennice liceum. Trzy z nich - Miyamori Aoi, Yasuhara Ema i Sakaki Shizuka - to trzecioklasistki, które zaraz kończą swoją edukację i wyruszają do tak zwanego "świata dorosłych" przepełnionego pracą i nowymi wyzwaniami. Pozostała dwójka, czyli Toudou Misa i Imai Midori, na swój "debiut" muszą jeszcze chwilę poczekać, jednak ich niewielka różnica wieku w stosunku do swoich starszych koleżanek nie jest żadną przeszkodą do spełniania swoich marzeń i obietnic, czyli tutaj stworzenia razem pewnego anime. Aktualna akcja rozgrywa się jednak dwa i pół roku później w Tokio, w firmie zajmującej się produkcją anime - Musashi Animation. Tam od jakiegoś czasu zatrudnione są Aoi na stanowisku asystenta produkcji oraz Ema jako animator kluczowy. Nie minę się bardzo z prawdą jeśli napiszę, że to właśnie pierwsza z nich, Aoi, otrzymała największe pole do popisu w ciągu całej fabuły i to głównie jej oczami (i dwóch zabawnych maskotek) obserwujemy, jak świat produkcji anime w ogóle działa i wygląda. Pomimo iż wielu rzeczy uczymy się razem z nią, nie otrzymujemy tutaj kolejnej historii o typowym świeżaku w firmie, który dopiero co stawia swoje pierwsze kroki w stronę wymarzonej pracy. Aoi, choć w porównaniu do reszty swoich współpracowników wciąż nowa i nie tak doświadczona, zdążyła już nieco poznać się z zasadami rządzącymi firmą i posadą asystenta produkcji. Za to ogromny plus dla twórców, bo zamiast zagubionej dziewczyny, otrzymaliśmy nie tylko bardzo sympatyczną wiodącą bohaterkę, ale także zdecydowaną, stanowczą i rzetelną pracownicę, która pomimo kilku chwil słabości pod ogromem nowych wyzwań, potrafi zakasać rękawy i dumnie kroczyć do przodu. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak to potrafiła ustawić do pionu kilku ze swoich niesfornych i starszych kolegów, nie bała się powiedzieć co myśli i podjąć wyzwanie, dzięki któremu anime powoli stawało się produktem, a nie tylko siedzącym w głowie reżysera pomysłem. Wielu pozazdrościłoby jej tego zaparcia, a my, moi drodzy, jako widzowie wychodzimy z tego wszystkiego z o wiele pozytywniejszymi odczuciami, nie musząc użerać się z przedramatyzowanymi chwilami zwątpienia typowych świeżaczków. Nieco mniej, choć wciąż pewną część czasu antenowego poświęcone zostało Emie, która w porównaniu z biegającą pomiędzy pracownikami Aoi, główną część swojej pracy spędza przy biurku, rysując. Tutaj doświadczenie odgrywa dużo większą rolę, gdyż producent, myśląc o sukcesie dla wydawanych spod swojego skrzydła serii, nie może z marszu pozwolić na wykonanie kluczowych klatek komuś, kto zaledwie od roku czy dwóch zajmuje swoje stanowisko i choć naszej Emie nie brakuje tego "drygu", wciąż musi nabyć pewnych umiejętności, prędkości i przede wszystkim pewności siebie. A teraz... Pamiętacie "Sore ga Seiyuu"? Choć nie można zaprzeczyć, że w "Shirobako" twórcy skupili się głównie na pracy Musani (Musashi Animation), zwłaszcza jeden element profesji seiyuu, o którym dowiedziałam się z wyżej wymienionego, tematycznego anime, powielił sie także i tutaj, potwierdzając, jak trudnym zawodem jest aktorstwo głosowe. Mierzyć się z tym musi Sakaki Shizuka, która jako początkująca aktorka, cierpi na ciągły brak zleceń i rezultatów. Nowym głosom jest zdecydowanie bardzo trudno wejść do branży, jednak pomimo tego, ponownie, jestem pełna podziwu dla Zuki (tak nazywały ją przyjaciółki), że starała się w tym wszystkim nie załamać i nie poddać. Całe szczęście, że nie musiałam po raz kolejny oglądać jej niezdarnych poczynań, jak to było podczas oglądania "Sore ga Seiyuu" i jej postać faktycznie wyciągała wnioski ze swoich porażek i potrafiła przyjąć ich konsekwencje. O Midori i Misie natomiast dowiadujemy się nieco później i przyznam się Wam szczerze, że z początku bardzo ciekawa byłam, dlaczego autorzy od razu nie ukazali nam, jak radzą sobie dwie młodsze bohaterki. Nie wiem czy stał za tym jakiś większy powód, jednak w końcu i je przychodzi nam bliżej poznać. Misa od kilku miesięcy stawia swoje pierwsze kroki w firmie zajmującej się CG, natomiast Midori jest energiczną studentką, marzącą o karierze reżyserki. Każda z innego działu, a jednak łączy je wspólny cel - tworzenie anime. Pomimo tej całej otoczki nastoletnich marzeń i wykrzykiwania ich pączkowego wiwatu, mogę spokojnie powiedzieć, że jestem zadowolona i pozytywnie zaskoczona faktem, jak naturalnie i dorośle twórcy przedstawili nasze główne bohaterki. Nie mówię tutaj o kwestii wizualnej, bo o tym pisać będę nieco później, ale bardzo spodobał mi się fakt, że nie poczęstowano tutaj widza kolejną przereklamowaną historyjką o tym, jak to dorosłe życie jest trudne i jak takie "zagubione owieczki" mają sobie w nim poradzić. Zarówno Aoi, Ema, Shizuka, Misa i Midori zdążyły już zasmakować trudów pracy, a mimo to widzimy je jako dobrze prosperujące młode kobiety, które potrafią podejmować decyzje, martwić się o swoją przyszłość pod względem ambicji i utrzymania, ciężko pracować na swoje, rozumieć i nie uciekać przed wyzwaniami oraz zaakceptować fakt, że niektórych rzeczy nie można zrobić od tak sobie. Skończyły się czasy liceum i choć wciąż są młode a całe życie przed nimi, stawiają czoła temu wszystkiemu z podniesioną głową, wierząc, że w końcu to wszystko przyniesie upragnione rezultaty...


No ale prawdopodobnie ciężko byłoby to wszystko osiągnąć, gdyby nie starsi koledzy :) Prawda jest taka, a z czym trzeba było się liczyć już na starcie, "Shirobako" posiada ogromną liczbę bohaterów. Z początku można poczuć się tym wszystkim nieco przytłoczonym, jednak twórcy starają się widzowi w tym wszystkim nieco pomóc, nie tylko przez długi czas ukazując małe przypominajki z ich imieniem, nazwiskiem i stanowiskiem, ale także stopniowo ukazując ich pracę, jednocześnie przybliżając nam świat produkcji anime. Po tych 24-ech odcinkach pewna jestem jednego - wszystkich na pewno nie zapamiętałam, większości imion i nazwisk powtórzyć nie potrafię, a u niektórych nawet nazwę specjalizacji wyrzuciłam z pamięci, ale to nic. Idzie to wszystko ogarnąć, naprawdę. Postaci zaserwowane nam przez "Shirobako" kreują się dzięki swoim barwnym charakterkom, a nawet pomimo tego, wciąż zaobserwować w nich możemy pewną naturalność, a nie tylko karykaturalną interpretację dla zabawniejszego efektu. Oczywiście nie przeczę, że pomimo bardziej rzeczywistego spojrzenia na cały temat produkcji anime, nie zabrakło tutaj elementów typowo podkręcających humor serii i powstałych na rzecz pozytywnych wrażeń smaczków. Bez nich byłoby zbyt czysto i nieco nudnawo, dostalibyśmy głównie teorię, a nie na tym przecież to polega. Potrzeba trochę koloru aby to wszystko rozruszać i zainteresować nawet tych widzów, których nie przyciągnęła do tego wszystkiego jedynie chęć poduczenia się czegoś nowego. Jako jedna z takich osób mogę spokojnie przyznać, że się udało, a to właśnie dzięki po pierwsze, piątce sympatycznych głównych bohaterek z Aoi na czele, i po drugie, barwnym postaciom drugoplanowym :) Ich kreator pozwolił sobie puścić nieco wodze fantazji, poddać się kilku utartym schematom i wyobrażeniom, w efekcie czego powstały takie osobistości jak zdziecinniały reżyser Kinoshita, przygłupi Takanashi (oj bardzo shipowałam z Aoi haha! poza tym uwielbiam głos Yoshino Hiroyuki'ego), troskliwy prezes Muarakawa, chorobliwie nieśmiała Kunogi czy problematyczny Hiroaka. I na końcu, po tych 24-ech odcinkach okazuje się, że nie ma się żadnej ochoty rozstawać z liczną gromadką Musani i jej pomocników, że każda jednostka stała się widzowi nieco bliższa, a w sercu pojawia się cicha nadzieja, że może kiedyś dane będzie nam się z nimi zobaczyć ponownie - z nowymi wyzwaniami i anime do wyprodukowania :) Bardzo sympatyczni, pełni indywidualności, a mimo to zachowując rzeczywistość i naturalność, bohaterowie "Shirobako" przemile mnie zaskoczyli, nie dali się zjeść jedynie pojedynczym, standardowym charakterom i stworzyli grupę, w której każda jednostka posiada swoje miejsce. 



Choć tak jak wspominałam, poznanie tajników powstawania anime, nie interesowało mnie AŻ tak, by specjalnie z tego powodu zabierać się za "Shirobako" (nie pamiętam dokładnie, co skłoniło mnie do obejrzenia całości), dowiedziałam się wielu ciekawych elementów, które ze strony recenzenta, naprawdę poszerzyły moją wiedzę i otworzyły oczy na wiele spraw. Recenzuję anime, czyli zwracam uwagę na grafikę, muzykę, fabułę i bohaterów, jednak pomimo ogólnego rozprawiania na temat tego, jak poradziło sobie dane studio (ew. kompozytor soundtracku czy seiyuu), nie zwracałam szczególnej uwagi na te wszystkie jednostki, które się do powstania produktu ostatecznego przyczyniły. Oczywiście nie będę zaraz sypać Wam tutaj nazwiskami, ale myślę, że od tego momentu poświęcę im więcej swojego czasu, aby jeszcze lepiej zorientować się w całej sytuacji, na którą składa się nazwa anime. Choć potrafię sobie wyobrazić, że niektóre sytuacje zostały nieco podkoloryzowane, wyciągnąć z tej serii można naprawdę dużo. Po pierwsze to, jak wiele osób potrzeba by powstała chociażby taka jedna 12-odcinkowa produkcja. Prócz reżysera, producenta i masy osób, które to wszystko narysują, ogarną oprawę dźwiękową i seiyuu, są tutaj jeszcze stanowiska, o których może i wcześniej słyszałam, ale nie do końca wiedziałam czym się właściwie zajmują. Biuro produkcji, producent liniowy, producent dźwięku, asystenci produkcji, reżyser, reżyser animacji, reżyser dźwięku, dyrektor animacji, scenarzysta, animatorzy kluczowi, nadzór animacji, twórcy postaci, technicy, operatorzy kamery, koordynatorzy koloru, mixerzy... Do tego jeszcze ludzie pracujący spoza studia. Ogrom spotkań, dyskusji, poprawek, problemów i wyścigów z czasem to codzienne życie tych, pracujących przy produkcji anime. Podczas gdy my możemy zakończyć taką serię w ciągu ok. 6-ciu godzin, oni wykonują to wszystko przez kilkanaście miesięcy. Brzmię tak, jakbym w ogóle nie zdawała sobie wcześniej z tego sprawy... Pewnie, że wiedziałam, ale człowiek zupełnie inaczej patrzy na coś, co udaje mu się poznać przez chociażby obejrzenie takiego jednego tytułu. Uważam, że jeśli jesteście ciekawi tego wszystkiego, "Shirobako" spokojnie pomoże Wam w ten temat się nieco wdrożyć, będąc przyjemnym i zabawnym wstępem :) Poruszane są tutaj kwestie zarówno tworzenia anime, jak i te standardowe, związane z dorosłym życiem. Fabuła, choć głownie jednokierunkowa, prowadzona jest naprawdę zgrabnie i ciekawie. Odcinki nie dłużą się, a kończone są w większości w takich momentach, które zachęcają do dalszego oglądania. Co jeszcze? Bardzo podobało mi się, że wątek wspólnego tworzenia anime przez naszą główną piątkę (który przecież musiał otrzymać jakiś finał), nie został potraktowany jako jeden z tych główniejszych elementów, który za wszelką cenę trzeba doprowadzić do końca. W rzeczywistości był on pojawiającym się od czasu do czasu tłem, a rozegrany został naprawdę naturalnie, bez nadmiernego naciągania dla tego szczęśliwego happy endu. Poza tym naprawdę doceniam takie kosmetyczne szczególiki, jak różne outfity postaci, przerwy na papierosy, alkohol... One również nadają serii tego "dorosłego" klimatu. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Cieszę się, że "Shirobako" podeszło do sprawy nieco bardziej rzeczywiście, jednocześnie pozwalając widzowi się trochę rozerwać przy zabawnych sytuacjach i polubić bohaterów, dzięki ich sympatycznym charakterom. Jakieś minusy? Znaczących naprawdę nie dostrzegłam. Chyba sama nie spodziewałam się aż tak pozytywnych rezultatów, jak na "taką" serię ;) A na koniec tego akapitu, czas rozwiać tajemnicę tytułu, raz pojawił się on bowiem w jednym z odcinków. Wiecie co to shirobako? Tak zwany "White Box", odnoszący się do wideo nagranego dla staffu (na kasecie, stąd nazwa o ile się nie mylę), do obejrzenia przed oficjalną emisją. Taka ciekawostka :)


Jak już kiedyś, podczas recenzowania tytułów od P.A.Works wspominałam, wciąż nie jestem przekonana do opraw graficznych, jakie nam owe studio serwuje. W sumie nie wiem czemu, prawdopodobnie nie jest to do końca mój gust, ale muszę przyznać, że "Shirobako" wygląda naprawdę ładnie. Postaci są, myślę, standardowe, ale prócz drobnych momentami niedociągnięć, utrzymują swój poziom i nie rozjeżdżają się na dalszych planach. Co do teł nie będę się wiele rozwodzić - są przyzwoite, czasami śliczne z pomocą odpowiedniej kolorystyki i dopracowania, ale w większości nie zachwyciły mnie aż tak bardzo. To co chciałabym jednak pochwalić to animacje. Co prawda nie znajdziecie tutaj wiele sytuacji, które mogłyby jakoś szczególnie wykazać się płynnymi i szczegółowymi ruchami, ale nawet bez tego dało się dostrzec ich dopracowanie i dbałość o nie pozostawienie ich takimi zwyczajnymi i najprostszymi. Jest to drobny element, myślę, że niektórzy nawet nie zwróciliby na niego uwagi, ale moją nadzwyczajnie przykuł i za to pragnę "Shirobako" docenić :) Co do soundtracku, jest on naprawdę barwny. Trochę prostych melodyjek, trochę tych bardziej złożonych, orkiestrowych, które aż proszą się o pozytywne słowo komentarza. Z tym samym muzyka dostałaby ode mnie zasłużone 3,5 może nawet 4/5. Z początku jednak ciężko było mi zwrócić na nią swoją uwagę, OST bowiem jest, może nie tyle nie wyróżniający się na tle rozgrywanej akcji, co po prostu nie stworzony do tego by się wyróżniała, a jedynie podkreślała daną scenę. Szczerze mówiąc jest go naprawdę dużo, co chwila można coś usłyszeć, ale nie narzuca się widzowi, tworząc naprawdę przyjemną dla ucha całość. Stanowi to jakby nie patrzeć plus i słuchało się tego bardzo dobrze, jednak muszę przyznać, że również nieco dziwnie, gdyż nie często miewam takie sytuacje, gdy tak nietrudno jest określić przerwę pomiędzy fabułą i sountrackiem. Mam nadzieję, że rozumiecie... Oprawa muzyczna z jednej strony tworzyła pewną całość, wtapiała się w akcję, a z drugiej sprawiała wrażenie, że łatwo można by te dwa elementy od siebie oddzielić. Jest fabuła i muzyka, a nie fabuła z muzyką. Dziwne. Tak czy inaczej do soundtracku dorzucone zostały dwie pary openigów i endigów. Pierwsza, czyli "COLORFUL BOX" (Yoko Ishida) i "Animetic Love Letter" (seiyuu Aoi, Emy i Zuki, czyli Kimura Juri, Yoshimura Haruka i Chisuga Haruka) rozpoczynały i kończyły epizody do mniej więcej odcinka 13-ego, od których pałeczkę przejęły "Takarabako -TREASURE BOX-" (Masami Okui) i "Platinum Jet" (Doughnut Quintet). Piosenki nie są złe, jednak według mnie to wszystko co można o nich tak właściwie napisać. Druga para podobała mi się bardziej, ale nie sądzę bym kiedykolwiek nabrała ochotę na dołączenie ich do swojej playlisty. 


~Podsumowanie~
Mam nadzieję, że wspomniałam w dzisiejszej recenzji o wszystkim, o czym chciałam, choć i tak najważniejszą informacją powinna być ta, że "Shirobako" warto obejrzeć, bo jest naprawdę sympatyczna serią :) Łączy przyjemne z pożytecznym, może pochwalić się nieprzeciętnymi bohaterami oraz ciekawie i nienachalnie poprowadzoną fabułą. Do tego dodamy jeszcze naprawdę nieźle wykonane kwestie techniczne i spokojnie można ten tytuł nazwac godnym polecenia, nie tylko tym zainteresowanym głównie produkcją anime ;) Zerknijcie, jeśli macie czas i ochotę!

Fabuła: 3,75/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 4/5
Ocena ogólna: 4/5

Ocena końcowa: 8,1/10

4 komentarze:

  1. Chyba obejrzę, zdecydowanie mój typ animców C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście anime muszą tworzyć kawaii dziewczynki, no a jak.

    OdpowiedzUsuń