Data premiery: 10.01.2015
Czas trwania: 12 x ok. 25 min
Gatunek: Przygodowe, Akcja, Komedia, Nadprzyrodzone
Studio: Wit Studio
Bazuje na: Original
~Opis fabuły~
10 lat po Wielkiej Wojnie Tokijskiej, po którym małe japońskie prefektury utworzyły oddzielne, niepodległe państewka, strażnicy pokoju zaczęli walczyć między sobą o terytoria, siejąc chaos i nieporozumienie wokół siebie. W Tokorozawie raz co raz w walce spotykają się Maccha Green i Shigyo Kuniko, reprezentujące grupę bohaterów (Mosa). W odróżnieniu od pozostałych (Mob) mieszkańców, posiadają one ogromną siłę i umiejętności, dzięki którym są w stanie przeciwstawiać się sobie nawzajem. Do oddziału strażników zwanych "Śmigłami Hiyoshicho" należy Moritomo Nozomi, młodsza siostra kapitan Utoko Masami, która... okazuje się być Macchą Green! Pewnego dnia Nozomi, jak i trójka jej nowych towarzyszek, wyruszają w podróż jako zastępczynie Macchy, chcąc pomóc potrzebującym jej pomocy obywatelom...
~Recenzja~
Do "The Rolling Girls" miałam trzy podejścia. Pierwsze na początku sezonu zimowego, po którym uznałam serię za niewartą mojego czasu, drugie, będące ostatnią szansą dla nieco za szybko odrzuconego przeze mnie tytułu, które uwarunkowało podejście trzecie, właśnie na potrzeby sezonowych pozostałości :) Choć w początkowym zamyśle powinien zostać mi jeszcze jeden tytuł do obejrzenia z owego okresu ("Yoru no Yatterman", którego koniec końców postanowiłam nie oglądać, przez kompletne nie orientowanie się w historii oryginalnej), dzisiejszą recenzją kończymy recenzowanie pozostawionych przeze mnie produkcji Zimy 2014/2015. Także nie przedłużając już dłużej, przejdźmy do głównego tematu tego posta - przygody czwórki normalnych dziewczyn w świecie pełnym tajemniczych kamieni, siły bohaterów i wewnętrznych konfliktów między oddziałami ochrony obywatelskiej ;) Zapraszam!
Anime przygodowe, czyli jak sama nazwa wskazuje, opowiadać powinno o jakiejś przygodzie. Do nieznanych krain, wnętrza ziemi, kosmosu, tajemniczej wioski i czego tam sobie twórca zażyczy - można przebierać w pomysłach jak tylko się chce, decydować o tym kogo nasi bohaterowie spotkają, jak się rozwiną i z czym będą musieli się zmierzyć. Osobiście wierzę w to, że jest to jeden z tych gatunków, który ma największe prawdopodobieństwo zaskoczeniem widza czymś nowym i ciekawym, jednocześnie mając największe pole do popisu w tej kwestii. Czy "The Rolling Girls" dało radę? Nie powiem, że nie. Anime to z całym swoim kolorowym światem, Japonią podzieloną na niepodległe państewka i wymyślnymi oddziałami ochrony obywatelskiej naprawdę robi oryginalne wrażenie i nie raz ani nie dwa potrafiło zaskoczyć mnie swoimi zwrotami akcji. Seria sama w sobie bardzo przypomina zwłaszcza jeden typ przygodówek - ten, w którym protagoniści zmierzając do jakiegoś celu swojej podróży, odwiedzają poszczególne miejsca, jednocześnie doświadczając rozgrywających się tam wydarzeń i żegnając się z mieszkańcami dopiero wtedy, kiedy napotkany problem zostanie z ich pomocą rozwiązany. Warto jednak wspomnieć o kilku różnicach. Tytułowe Rolling Girls, czyli nieoficjalna liderka, skora do pomocy i zdeterminowana Nozomi, cicha i spokojna, z beznadziejnym zmysłem orientacji Yukina, energiczna Ai oraz urocza, acz tajemnicza Chiaya w swojej podróży nie posiadają żadnej konkretnej mety. Zaliczają coraz to kolejne przystanki, kierując się napisanymi do Macchy Green listami i starając się pomagać potrzebującym jej mieszkańcom. No właśnie, starając się to jest bardzo trafne określenie, bo nie "The Rolling Girls" nie jest też kolejną historyjką o tym, jak to w magiczny sposób nasze podróżniczki rozwiązują ich problemy. Są nieco biernymi uczestniczkami rozgrywających się tam konfliktów między różnymi oddziałami ochrony obywatelskiej (niestety w prawie każdym miejscu chodzi mniej więcej o to samo), a czasami więcej z nich szkody niż pożytku. Osobiście jednak nie uznałabym takiego rozwiązania za wielki minus. Wiadomo, że dobrze jest posiadać bohaterów, którzy dla rozwoju fabuły mają większy sens, ale będąc zielonymi w tych całych superbohaterskich sprawach, uczyniły akcję nieco weselszą i zabawniejszą, jednocześnie odchodząc od "pomocnych podróżników", którzy mogliby sprawić, że seria pozostanie bardziej typowa. Widz utożsamiał się z protagonistkami, razem z nim uczestnicząc w poznawaniu tego dziwacznego świata, postaci drugoplanowe natomiast, otrzymały większe pole do popisu. Takie ciche pomocniczki, po prostu, jednak zrozumiem jeśli komuś coś podobnego do gustu nie przypadnie, tak samo jak brak poczucia rozwoju fabuły, poprzez zrezygnowanie z ustanowienia jakiegoś celu końcowego ich podróży. Kolejną kwestią, o której trzeba wspomnieć komentując bohaterów jest sposób, w jaki autorzy je "zebrali do kupy", że tak się wyrażę. Otóż było to dość luźne, choć drobne szczególiki pozwalają widzowi zauważyć, że może później te cztery obce sobie dziewczyny, pierwotnie nie mające żadnego sensu w tworzeniu tej grupy, okażą się mieć jakieś powiązanie i usprawiedliwienie. I faktycznie, tak też się okazuje, jednak wrzucanie głównych bohaterek do fabuły na zasadzie odpowiedniego miejsca i czasu, nie jest najlepszym wyjściem. Same bohaterki charakterami również nie powalają, a przez to, że nie posiadają żadnych magicznych zdolności, mogą wydawać się nudne. Są sympatyczne, zarówno one, jak i reszta postaci, jednak mimo wszystko, nie jest to materiał idealny i rozumiem wszelkie negatywne opinie w tej kwestii.
Wszystko zależy od podejścia. Osobiście uważam, że fabuła "The Rolling Girls" nie jest zła. Jest wystarczająco oryginalna, nieco dziwaczna, zabawna i głównymi elementami jakie mogłabym jej zarzucić są wyżej wspomniany przeze mnie brak rozwoju, a także zbyt małe zróżnicowanie pod względem wątków. Nie mam nic do świata przedstawionego, zdolności superbohaterów i tajemniczych kamieni, bo to dodawało serii pewnego smaczku, jednocześnie dając poczucie rozgrywającej się na tyłach intrygi. Musze przyznać, że oglądając coraz to kolejne odcinki bawiłam się naprawdę nieźle. Początek był przemyślany i krok po kroczku wprowadził widza do głównego wątku podróży, zakończenie natomiast okazało się zbyt wymyślne, jak na moje gusta, choć doceniam starania twórców do uczynienia tej serii nietypowej i wyróżniającej się na tle innych. Jednego poczucia jednak wyzbyć się nie potrafię. "The Rolling Girls" świetnie, ale to świetnie sprawdziłoby się jako anime dla dużo młodszych widzów. Bajkowa otoczka i wiele podkreślających fantastyczność elementów, klimat i charakter serii czy to w jaki sposób była prowadzona... Dzieci nie zwracają uwagi na nieco bezsensownych bohaterów, niewyjaśnianie kwestii takich jak chociażby ta o bliźniaczych wieżach czy tajemniczych Takumi, powtarzalność wątków... Liczy się zabawa. Starsi widzowie natomiast oczekują od oglądanych serii już nieco więcej i wydaje mi się, że też stąd właśnie te wszelkie minusy i negatywne komentarze na jej temat. Nie tylko humor, ale też sens, zorganizowanie i inne podobne elementy sprawiają, że coś jest warte obejrzenia, a "The Rolling Girls", no cóż, nie ma wiele do zaoferowania prócz nietrudnej i zabawnej fabuły. Broni ją oryginalność i tak jak pisałam, jest to chyba największy plus całej produkcji. Nie mówię nie, bo według mnie serii należy się przynajmniej odrobinka cieplejszego słówka i uznania, nie tylko wytykanie błędów. Mimo wszystko jest w niej coś magicznego, ale myślę też, że jeśli macie młodsze rodzeństwo, takie w wieku podstawówkowym, czy nawet przedszkolnym, bawić się podczas oglądania będzie znacznie lepiej, niż byście mieli sami zasiąść do tego tytułu :)
Graficznie jest naprawdę, naprawdę dobrze i ciekawie. Zróżnicowane, kolorowe tła (co prawda nie tak idealnie artystyczne jak chociażby w
"Owari no Seraph" - późniejszym dziele Wit studia) czy bajkowa kreska, której w nielicznych momentach można by zarzucić odrobinę niedokładności, robiły wrażenie. Animacje bardzo mi się podobały i cieszę się, że twórcy zwrócili na nie tak dużą uwagę. Nie mogę powiedzieć o oprawie graficznej złego słowa, bo był to naprawdę dobrze wykonany kawałek roboty ;) Soundtrack ma swoje plusy, choć nie nazwałabym go arcydziełem. Zdecydowanie smaczku dodawały mu śpiewane przez główne bohaterki piosenki przewodnie, sam natomiast wypada dość zwyczajnie z kilkoma naprawdę niezłymi melodiami. Opening ("Hito ni Yasashiku" - THE ROLLING GIRLS - Ari Ozawa, Rina Hidaka, Risa Taneda i Yumiri Hanamori) będę sobie wspominać bardzo pozytywnie i niewątpliwie dodam go do swojej playlisty. Wesoła, skoczna pioseneczka - takie lubię :) Endingów było natomiast kilka (czasami w ogóle, przez co niektóre odcinki mogły wydawać się dość długie), ale za najgłówniejszy można nazwać "Tsuki no Bakugekiki", również w wykonaniu głównych seiyuu. Ogólnie nie mam do czego się przyczepić :)
~Podsumowanie~
Miałam niemałe problemy z napisaniem dzisiejszej recenzji, więc przepraszam, jeśli wydała się nieco zamotana :( Kilka razy próbowałam, zaczynając z różnych stron, ale okazuje się, że "The Rolling Girls" naprawdę ciężko zrecenzować, haha! Nie czuję do tego tytułu żadnej awersji, naprawdę. Podobał mi się nawet pomimo wszelkich jego minusów, ale jak już pisałam, polecać go będę albo widzom z młodszym rodzeństwem, którzy chcieliby spędzić razem czas przy jakimś anime, albo po prostu tym, którzy mniej wymagają i mają ochotę na taką fantastyczną, zabawną i niewiążącą historyjkę o nieco bajkowym klimacie. Podejdźcie do tej serii z luzem, nie oczekując nie wiadomo czego. Nie jest zła i wydaje mi się, że zasłużyła sobie na pozytywny komentarz. Przynajmniej ja zamierzam ją nieco obronić :)
Fabuła: 3/5
Bohaterowie: 2,5/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 3,5/5
Ocena ogólna: 3/5
Ocena końcowa: 6,6/10
A Wy co sądzicie o "The Rolling Girls"?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Myślę, że jak znajdę trochę czasu to sięgnę po tę serię, bo to moje klimaty C:
OdpowiedzUsuńNo i to mi się podoba :)
UsuńKurcze, chyba czegoś takiego było mi trzeba.
OdpowiedzUsuńHaha, proszę bardzo ^ ^
UsuńJa wciąż czekam na coś innego :D Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń"Rolling Girls" zapowiadało się fantastycznie. Zwariowany świat przedstawiony, miksujący tokusatsu, czarodziejki, wielkie roboty i pierdyliard innych rzeczy, motory, wielka podróż pełna przygód, sympatyczne i urocze bohaterki. No i jeszcze ta sakuga walka w pierwszym odcinku. Wszystko wskazywało na to że będzie to jedno z najlepszych anime 2015...
OdpowiedzUsuńA potem wszystko się posypało. Fabuła nużyła i ciągła się niemiłosiernie. A zakończenie to już w ogóle pomyłka. Było ogromnie rozczarowujące i zrobiło mi się smutno :<. No i jakość animacji tak brzydko siadła jeszcze, co po kolorowych efekciarskich bitwach z początku bardzo bolało.
Może jestem dla bajki za surowy, ale po tym co obiecywała na początku to czuję się po prostu trochę rozczarowany.
Słyszałam właśnie, że seria nie spełniła oczekiwań, no... ale ja tych oczekiwań nie posiadałam :) Co do zakończenia się zgodzę, fabuła miała prawo nużyć, ale spadku jakości grafiki jakoś niespecjalnie zauważyłam. Miała lepsze i gorsze momenty, ale jak dla mnie trzymała przyzwoity poziom przez większość serii.
UsuńMi ten tytuł od początku nie przypadł do gustu a im dalej oglądałam to tym bardziej przechodziłam mi ochota na dalsze poznawanie przygód tej zwariowanej ekipy. Powiem tak nie rezygnuj z oglądania "Yoru no Yatterman", zapewniam Cię, że i bez poznania pierwowzoru będziesz się świetnie bawić. ;)
OdpowiedzUsuńZa późno haha. Przynajmniej na to podsumowanie, może kiedyś zerknę ;)
Usuń