Kuroshitsuji
Data premiery: 02.10.2008
Czas trwania: 24 x ok. 24 min
Gatunek: Akcja, Komedia, Tajemnice, Nadprzyrodzone, Shounen
Studio: A-1 Pictures
Bazuje na: Manga
>>Zapowiedź<<
~Opis fabuły~
Ciel Phantomhive, młody hrabia domu Phantomhive, znany jest jako "Pies Królowej" i pod jej rozkazem rozwiązuje tajemnicze sprawy w XIX wiecznej Anglii. Ma on u swego boku niezwykle zdolnego, demonicznego kamerdynera, Sebastiana Michaelisa, z którym po tragicznej śmierci rodziców przed trzema laty, zawiązał układ. W zamian za duszę chłopaka, ma on chronić i pomóc mu w zemście na oprawcach rodziny Phantomhive...
Ach, Kuroshitsuji... Od czego by tu zacząć? Przez długi czas zastanawiałam się, czy w ogóle chcę pisać recenzję na temat tego tytułu, nie mówiąc już o tym, że jako jedyne anime, które faktycznie odrzuciłam po połowie odcinków, rzucało najwięcej niepewności względem mojego ewentualnego dokończenia. Nie powiedziałabym, żeby kiedykolwiek mnie do niego ciągnęło, jednak jeszcze kilka lat temu Kuroshitsuji widziałam dosłownie wszędzie. Nie sposób było nie wiedzieć kim jest i jak wygląda słynny Sebastian, bo jego twarz wielokrotnie przewijała się czy to na stronkach poświęconych anime, czy nawet na przypinkach fanek spotykanych w szkole czy na ulicy. Po tym bardzo długim czasie wreszcie znalazłam w sobie wystarczająco motywacji i, cóż... Zdałam sobie sprawę, że minęłam się nie tylko z oczekiwaniami względem tej serii, ale możliwe też, że z jej grupą docelową...
W kwestii oczekiwań akurat sama sobie zrobiłam pod górkę, bo ja jak to ja, zamiast sprawdzić wcześniej chociażby spis gatunkowy serii, rzuciłam się od razu na odcinek, spodziewając się czegoś zupełnie innego. Zawsze myślałam, że Kuroshitsuji to anime bardziej "przerażające", bliższe horrorowi - w końcu swoim wyrazem się na to też całkiem kreuje, prawda? Tym czasem jednak pośród gatunków kryła się komedia, więc kiedy włączyłam pierwszy epizod i zobaczyłam taki dość głupawy humor, okropnie się zraziłam. Są takie połączenia, przy których wymagana jest pewna ostrożność, a przynajmniej ja bywam na tym punkcie dość wrażliwa - komedia-dramat i komedia-horror. W obu przypadkach, jeśli zostanie przekroczona ta granica dobrego smaku, można odnieść wrażenie, że ogląda się coś na podobieństwo parodii, a więc działa to trochę jak miecz obosieczny dla danej produkcji. Nieprawidłowe łączenie dramatu z humorem może mieć o tyle gorsze skutki, że dużo łatwiej jest widza czymś takim zgorszyć i dać wrażenie niebrania problemu na poważnie, zwłaszcza, jeśli problem tego wymaga. Jeśli natomiast widzimy coś, co roztacza wokół siebie aurę takiej niepewności i przerażenia, a po chwili o 180 stopni zmienia swój charakter i ma na celu widza rozśmieszyć - nie wiem jak Wy, ale dla mnie przekreśla to wcześniej zbudowany klimat, nie mówiąc już o tym, że humor w Kuroshitsuji wybitny zdecydowanie nie jest. Takie są moje odczucia na ten temat i choć po obejrzeniu całości mogę powiedzieć, że jak już się do tego przyzwyczaiłam (na co powinnam być od początku przygotowana), oglądało mi się tę serię całkiem znośnie (wydaje mi się, że w mniej więcej drugiej połowie też ta komedia zmniejszyła swoją częstotliwość), tak wolałabym, żeby utrzymana ona była właśnie w tych ponurych tonach przez cały czas, a jak już, żeby komedia nie była aż tak boleśnie banalna i głupia. Natomiast jeśli chodzi o grupę docelową... Naprawdę nie rozumiem co działo się w głowach twórców, że postanowili przydzielić ten tytuł do shounenów. Przecież shoujo krzyczy z tego anime na kilometr! Anime pełne bishounenów i pobudzające wyobraźnie fanek BL - to zdecydowanie nie są moje klimaty, dlatego też w pierwszej kolejności, w ogóle nie powinnam była się za to anime zabierać, nawet jeśli nie miałam jak tego przewidzieć. Idąc dalej mamy oczywiście fabułę. Chłopiec stawia wszystko na jedną kartę i zawiera pakt z demonem, aby zemścić się na zabójcach rodziców. Niby główny wątek, ale chyba jednak nie do końca. Mamy tutaj do czynienia przede wszystkim z anime epizodycznym, w którym główni bohaterowie rozwiązują problemy (na tle nadprzyrodzonym) na rozkaz królowej, w między czasie rzucone zostaną jakieś podpowiedzi względem przeszłości Ciela. Historia wydaje się pocięta, z czego jeszcze poszczególne wątki skonstruowane były tak, że ja chyba do dzisiaj nie wiem, co tak właściwie oglądałam (ogólnie mi się one nie podobały, bo momentami zajeżdżało taką nachalnością). Widząc, jak ostatecznie rozwiązano główny fragment fabularny (choć spodobały mi się np. ostatnie minuty), czuję się zawiedziona. Zrobiono to w chyba najbardziej banalny sposób i zostawiono bez żadnych konkretnych wyjaśnień. Postawa "bierzcie co dajemy, ale nie narzekajcie, bo równie dobrze nigdy mogliście zajebistości Sebastiana na ekranie nie zobaczyć", tak to odbieram.
A jeśli już o Sebastianie wspomniałam, to może od razu przejdę do kwestii bohaterów. Nasz "po prostu piekielnie dobry lokaj" faktycznie jest piekielnie dobry - wręcz idealny, więc nie dziwię się, że panienki tak do niego wzdychają skoro potrafi wszystko. Ugotuje, posprząta, zabije kogoś sztućcami... Sebastian jest tak perfekcyjny, że aż tym irytuje, przynajmniej mnie ;) Nie pałam do niego żadną wielką sympatią, jego zdolności wypadały w moich oczach wręcz kiczowato, a zachowanie - choć miało być tajemnicze - zdradzało bardzo dużo. Wystarczyło jedno spojrzenie Sebka i już się widzowi lampka w głowie zapalała czy to na temat innej postaci, czy jakiejś sytuacji. Nie żeby reszta była jakoś specjalnie "nie do przewidzenia", ale uwaga, uwaga - nie będę po nich cisnąć. Pewnie, Ciel Phantomhive denerwował mnie niemiłosiernie swoim usposobieniem, ale z czasem nawet go polubiłam, a raczej zaczęłam doceniać fakt, że jest on silnym charakterem, nie użala się nad sobą i potrafi działać nawet bez Sebka u boku. Nienawidzę sierot, a jego dość nieprzyjemne zachowanie takiego a'la bachora ze skwaszoną miną, jestem w stanie przeżyć. Szkoda, że twórcy nie postanowili się nieco lepiej rozwinąć na temat jego przeszłości (jak już pisałam), czy chociażby dlaczego jego rodzina w ogóle służyła królowej. Dalej. W anime przychodzi nam poznać kilkoro postaci należących do grupy "nie-wrogów" Ciela, czyli jego nielicznych znajomych i służbę. Zatrzymam się przy tych drugich, bo z początku naprawdę irytowała mnie ich ogromna głupota, to jak nie potrafią sobie z niczym poradzić (idealny humor tej serii) i po co oni w ogóle są tutaj potrzebni. Wyjaśnienie przybyło, takie trochę grubą nicią szyte, ale ważne, że jakiś tam powód ich istnienia, a nawet odrobinka przeszłości została pokazana. Nie jest źle. Następnie mamy postaci z nadprzyrodzonej części Kuroshitsuji - tutaj wielki pakiet dziwaków, czyli homoseksualista Grell i grabarz-czy kim on tam był Undertaker (brawa dla Junichiego Suwabe). Nie uznałabym ich za żadne rewelacje, raczej zabieg przyciągający/odpychający dla widzów.
Kreska w Kuroshitsuji mnie osobiście się nie podobała, nawet jeśli oczywiście brzydka nie była. Zdarzały się rozjazdy u bohaterów, cudownych animacji też bym się nie spodziewała, ale za to tła były całkiem niezłe, no a jak ktoś lubi uroki dziewiętnastowiecznej Anglii (ja się przyznam, że fanką nie jestem), to zawieść się nie powinien. To co na pewno zasługuje na słowo uznania to soundtrack - klimatyczny i świetnie podkreślający odpowiednie sceny. Zaproponowano nam tutaj jeden opening ("Monochrome no Kiss" - SID; bardzo mi się spodobał i uważam, że bardzo ładnie pasował do całości) oraz dwa endingi ("I'm ALIVE! - BECCA i "Lacrimosa" - Kalafina; pierwszy w stylu Avril Lavine, a drugi to wiadomo - Kalafina rzadko kiedy zawodzi ;)).
Kreska w Kuroshitsuji mnie osobiście się nie podobała, nawet jeśli oczywiście brzydka nie była. Zdarzały się rozjazdy u bohaterów, cudownych animacji też bym się nie spodziewała, ale za to tła były całkiem niezłe, no a jak ktoś lubi uroki dziewiętnastowiecznej Anglii (ja się przyznam, że fanką nie jestem), to zawieść się nie powinien. To co na pewno zasługuje na słowo uznania to soundtrack - klimatyczny i świetnie podkreślający odpowiednie sceny. Zaproponowano nam tutaj jeden opening ("Monochrome no Kiss" - SID; bardzo mi się spodobał i uważam, że bardzo ładnie pasował do całości) oraz dwa endingi ("I'm ALIVE! - BECCA i "Lacrimosa" - Kalafina; pierwszy w stylu Avril Lavine, a drugi to wiadomo - Kalafina rzadko kiedy zawodzi ;)).
~Podsumowanie~
Kuroshitsuji na pewno nie będzie moim ulubionym anime, ale nawet jeśli wiele plusów w dzisiejszej recenzji nie wymieniłam, po złym pierwszym podejściu, skończyłam tę serię z nieco lepszym nastawieniem niż przed wznowieniem. Bardziej z przyzwyczajenia, aniżeli lepszych odcinków samym w sobie, bo moim zdaniem największy zarzutem tego tytułu jest owijanie w bawełnę, nie przechodzenie do konkretów, które może byłyby wówczas dużo lepsze niż w rzeczywistości. Moje osobiste preferencje chciałyby mniej głupawego humoru, a więcej ponurego klimatu, no i oczywiście zachowywanie się jak shounen, skoro tak zostało powiedziane. Nie wiem czy zabiorę się za kolejne sezony, może w dalekiej przyszłości coś mnie ku temu popchnie.
Fabuła: 0,25/5
Bohaterowie: 2,75/5
Grafika: 3/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 1,5/5
Ocena końcowa: 5/10
A Wy co sądzicie o Kuroshitsuji?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Dla mnie właśnie te postacie poboczne były tym, dla czego oglądałam to anime ;) Bolało mnie, że ich potencjał został niewykorzystany, przecież oni byli ciekawsi od idealnego Sebusia i emo Ciela. Shinigami Team na wieki.
OdpowiedzUsuńDrugi sezon spowodował, że doceniłam pierwszy :<
Całe szczęście, że sezon drugi jest krótszy, bo jak już zabiorę się do ewentualnego oglądania, to dużo łatwiej jest przebrnąć przez 1 cour niż 2. Powoli się z tą myślą będę oswajać, bo myślę, że nadejdzie ten sądny dzień, gdy mimo wszystko chociażby na niego zerknę...
UsuńDrugi sezon to jest jakaś wariacja, nie wiem, skąd oni to wzięli :C
UsuńPodobały mi się musicale "Kuroshitsuji", ale sama seria mangi/anime mnie nie zatrzymała przy sobie na dłużej niż 1 tom.
OdpowiedzUsuńDrugi sezon jest milion razy gorszy, rywal Ciela jest jeszcze bardziej irytujący niż on sam - nie wiem czy znam drugą taką męską postać, którą najchętniej bym wyrzuciła przez okno :v
OdpowiedzUsuńJa mam już kilka takich postaci :D Co nie zmienia faktu, że wcale nie chcę ich więcej ;p
UsuńKuroshitsuji w wersji mangowej bardzo lubię, jako jedyną mangę czytam na bieżąco i mam nawet w favach na MAL-u. I dlatego tak bardzo boję się brać za pierwsze dwa animce ;p Jeszcze drugi sezon rybka, nie ma nic wspólnego z pierwowzorem i mogę udawać, że to jakieś bardzo durne fanfiction, ale pierwszy sporo jednak bierze z mangi i nawet jeśli to są te początkowe arci, za którymi specjalnie nie przepadam, to aż się wzdragam, jak oni to na pewno spsuli.
OdpowiedzUsuńJakby Cię kiedyś przypadkiem faktycznie naszło na pogłębianie znajomości z serią polecam zamiast drugiego sezonu "Book of Circus". To coś jak "Kyoto Fujouou-hen", ignoruje całą fillerowo-oryginalną połowę pierwszego animca i adaptuje kolejny arc mangi. I to już jest naprawdę ponura, tragiczna historia, a przy tym pierwsza, która mnie naprawdę wciągnęła i przekonała do serii. Nie ręczę, że Tobie podpasuje bardziej od pierwszego anime, ale ma w każdym razie tę przewagę nad wcześniejszymi sezonami, że składa się tylko z dziesięciu odcinków, więc w razie czego będziesz się męczyć nawet krócej niż musiałabyś przy drugim sezonie xD
Mangi nie czytałam, więc dokładnie Ci nie powiem, ale jak patrzyłam na spis odcinków, to przy pierwszym sezonie tylko niektóre z nich nie są fillerami :( Co do sequelów, znając mnie, i tak (jak już) to zabrałabym się za wszystkie części. Nie wiem co prawda kiedy by to mogło być, bo słysząc negatywne komentarze na temat drugiego sezonu aż mi się odechciewa, ale fajnie, że chociaż przy trzecim są jakieś nadzieje na poprawę. Dzięki za info ;)
UsuńKuroshitsuji jest jednym z moich ulubionych anime. Mogę się zgodzić, że pierwszy sezon był dość słaby (a zaczynanie 2. sezonu nie ma w ogóle sensu), ale żeby zmienić zdanie wystarczy choćby zabrać się za book of circus, które jest w pełni zgodne z mangą. A propos mangi - jest genialna ;)
OdpowiedzUsuńyollowe.blogspot.com - obserwuję i zapraszam ;)
Nawet jeśli drugi sezon obejrzę, a pewnie tak będzie, bo taka już ma dziwna natura, to czytając te wszystkie komentarze na temat Book of Circus na pewno nie pozwolę sobie go pominąć ;) Mangi raczej nie przeczytam, bo u mnie bardzo ciężko z mangami o tej tematyce, aczkolwiek bardzo dziękuję za Twój komentarz, jak i obserwację :D
UsuńJak zawsze dobra recenzja i treściwa notatka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :D
UsuńEu só caiu por acaso no seu página (foi na verdade, de página).
OdpowiedzUsuńEu não quero deixar este page, sem por Você louvor
a este bem, e para deixar um design elegante Page!
Oi, acho que a estrutura do site muito bom. Poder .
OdpowiedzUsuńZa Kuroshitsuji zabrałam się gdzieś w początkach mojej przygody z anime i zdecydowanie mi się podobało. Wciąż mam do tej serii pewien sentyment, więc czekałam na kolejne części, które też nie oglądało się źle (poza dwójką, lepiej nie oglądaj, nie ma nic wspólnego z akcją w mandze). A mangi uzbierałam 20 tomów i na tym poprzestanę, bo przyznam, że zaczęłam się nudzić.
OdpowiedzUsuńMi anime "Kuroshitsuji" również nie podeszło i dopiero po lekturze mangi zmieniłam nieco zdanie o tym tytule. W mangowej wersji postaci wydają się o wiele ciekawiej stworzone, cały świat jest nieco bardziej mroczny. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gorąco Fejwsi. :D