2017-09-03

0161. Przegląd popularnych anime XXI wieku (cz.VII) - Mirai Nikki (TV)


Mirai Nikki (TV)

Data premiery: 09.10.2011
Czas trwania: 26 x ok. 23 min
Gatunek: Akcja, Nadprzyrodzone, Tajemnice, Thriller, Psychologiczne, Shounen
Studio: Asread
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Amano Yukiteru nie jest za bardzo towarzyskim chłopcem, dlatego zamiast spędzać czas z kolegami czy koleżankami prowadzi telefoniczny pamiętnik i rozmawia z dwiema wymyślonymi przez siebie istotami - bogiem czasu i przestrzeni, Deus Ex Machiną oraz jego służącą, Mur Mur. Wtem pewnego dnia okazuje się, że Deus i Mur Mur istnieją naprawdę, a Yukiteru zostaje przez nich wrzucony w wir walki o przetrwanie. Stawką jest zajęcie miejsca Deus Ex Machiny jako kolejnego boga, w grze natomiast bierze udział dwunastu uczestników, posiadających poszczególne Pamiętniki Przyszłości. Również pamiętnik Yukiteru zostaje przez nich obdarzony mocą przewidywania przyszłości i od tego momentu jego zadaniem jest znaleźć oraz zabić pozostałą jedenastkę. Aby tego dokonać, łączy on siły z Gasai Yuno, koleżanką z jego klasy, która nie dość, że okazuje się być w nim szaleńczo zakochana, posiada drugi Pamiętnik Przyszłości...


~Recenzja~
Mirai Nikki (TV) to kolejna seria, która znalazła się wśród tytułów przeze mnie z początku odrzuconych. Choć wcześniej mnie do niego zdecydowanie nie ciągnęło, w momencie, w którym zaczęłam recenzować dla Was popularne anime XXI wieku, moje zainteresowanie tym tytułem zdecydowanie wzrosło. Nie miałam co prawda żadnych specjalnych oczekiwań, ale na pewno nie pomyślałabym, że moje pierwsze podejście zakończy się po zaledwie czterech epizodach! Już od pierwszego odcinka nieustannie zastanawiałam się (nie mogąc się skupić na niczym innym), co takiego jest z tą serią nie tak. Bo zdecydowanie coś mi w niej nie grało, a w momencie w którym rozgryzłam tę zagadkę, zrezygnowałam z dalszego oglądania. Wiecie już z poprzedniej recenzji, że postanowiłam się mimo wszystko z niektórymi przemęczyć, chociażby z racji ich popularności - a nuż coś oceniłam zbyt szybko, poza tym doszłam do wniosku, że nie mogę ciągle uciekać przed negatywnymi recenzjami, zwłaszcza w tym przypadku ;) No pewnie, że najlepiej by było, gdyby wszystko co oglądam okazywało się co najmniej przyjemne, no ale to zostawmy sobie na sezonówki - w tym momencie rozchodzi się o to, dlaczego właściwie niektóre serie są tak popularne. Słusznie czy niesłusznie, oto jest pytanie! No i wracając już do tematu tego posta przyznam się Wam, że i tym razem sytuacja niewiele się zmieniła w porównaniu do mojej pierwszej decyzji o porzuceniu Mirai Nikki (TV). Odbębniłam, prawdopodobnie też zmarnowałam ok. 10h moich wakacji, no ale niech już będzie. Czas na komentarz ;)


Jak już pisałam, od początku czułam, ze z Mirai Nikki jest coś nie tak i ostatecznie, po tych 26 odcinkach doszłam do wniosku, że anime temu można zarzucić przede wszystkim dwie rzeczy - niewykorzystanie potencjału, jaki dawał naprawdę ciekawy pomysł na serię oraz beznadziejny główny bohater. W przypadku pierwszego problemu sprawa jest dużo bardziej indywidualna, bo wszystko zależy od naszych oczekiwań i od tego, jak dużą uwagę przykuwamy do szczegółów, a raczej, jak bardzo wymagający jesteśmy. Wydaje mi się, że jest to anime dla osób, które zbyt wiele nie oczekują. Ich głowy nie zaprzątają takie sprawy jak logiczność czy konsekwentność (oczywiście o ile nie rzucają się one w oczy zbyt bardzo), a jeśli seria potrafi te ewentualne niesnaski zakryć dobrą akcją, tym lepiej dla widza, bo chłonie on show tak jak powinien. Co prawda akurat w przypadku Mirai Nikki ta akcja i tak nie była wielce spektakularna, przynajmniej moim zdaniem, no ale dobra! Dało się to oglądać, tempo było ok, odcinki całkiem szybko mijały, była słynna Yuno Gasai czyli karta przetargowa tego tytułu, a więc generalnie nie ma nic złego w takim podejściu i ja sama też bym tak chciała usiąść i nie zwracać uwagi na nic innego, tylko na przyjemność z oglądania. I myślę, że jest to w przypadku tej serii możliwe, o ile ktoś jest też bardzo wyrozumiały względem głównego bohatera, do czego jeszcze dojdę ;) Wracając do potencjału... Jest ono naprawdę duże, bo i sam pomysł jest niezwykle intrygujący. Walki o przetrwanie nie są już motywem wielce oryginalnym, jednak to, jak się ten cały motyw zbuduje i rozwinie, daje już twórcom pewne pole do popisu. Tutaj postanowiono użyć znajomości przyszłości. Temat stawiający wysokie wymagania, bo przecież trzeba wziąć pod uwagę wiele kwestii, jak chociażby dokonywanie pewnych zmian, które i w Mirai Nikki się pojawiły. Twórcy postanowili sobie ułatwić, tworząc dla bohaterów różne warianty Pamiętników i tego, jaką przyszłość będą one przepowiadać (kolejny ciekawy element, nawet jeśli nie zawsze trafiony, bo bohaterowie się dzięki temu między sobą krzyżowali), no ale i bez tego nie trudno się domyślić, jak ciężko będzie wygrać w takiej walce. To właśnie jest ta poprzeczka, którą autorzy owej historii sobie postawili, a przez którą nie potrafili przeskoczyć. Widz momentalnie zaczyna oczekiwać naprawdę przemyślanych sekwencji, akcji, od której nie można oderwać wzroku, nieprzewidywalnych zwrotów... A co dostaje? Dosłownie przeciwieństwo tego, czego oczekuje. Użycie Pamiętników bolało mnie tutaj zdecydowanie najbardziej, bo czułam, że poruszano się w tym po najniższej linii oporu. W efekcie ucierpieli na tym bohaterowie, którzy zdawali się nie wykorzystywać potencjału swoich broni, choć ciężko jest obwiniać tylko ich, kiedy sami twórcy nie potrafili tego zrobić. Wydaje mi się, że najbardziej zamieszała tutaj zmiana przyszłości pod wpływem działań, stając się mieczem obosiecznym dla sukcesu tego anime. Pomysł okazał się bardzo, a wręcz zbyt trudny do sensownego zrealizowania i to widać już od samego początku. Nielogiczność, zaprzeczanie wcześniej podanym informacjom, naciąganie... (wiecie, że nie lubię jak coś mi się nie zgadza). Generalnie najbardziej ciekawy i też, jak mogło się wydawać, jeden z głównych elementów Mirai Nikki, Pamiętniki Przyszłości, zdawał się nie grać tutaj wcale takiej ważnej roli. Twórcy wykorzystywali go tak, jak było im wygodnie, tworząc jedynie nieudaną otoczkę dla, jak już pisałam, karty przetargowej tego anime - Gasai Yuno. Ok. Była ona bardzo ważna i SPOILER patrząc na zakończenie, pojęcie "otoczki" wydaje się być jak najbardziej prawdziwe SPOILER ale w takim razie po co Pamiętniki, po co tak sobie komplikować życie? No bo chyba nie tylko po to, by pokazać jej szaleńczą miłość do Yukiteru? Zdecydowanie czegoś tutaj zabrakło i tak jak doceniam próbę zmierzenia się z tym pomysłem, nie uważam, by wyszło ono dobrze.



Zakończenie swoją drogą było całkiem niezłe, a przynajmniej nie uznaję je za gorsze od dość przewidywalnej, wciąż nieco naciąganej reszty, jak to czasami bywa po wielkich zwrotach akcji czy odkryciu kluczowych kart. Wydaje mi się, że w pełni pokazało też ono to, co tak naprawdę stało za Mirai Nikki, potwierdzając też moje obawy. Ten cały pseudo wątek miłosny, o którym chciałam teraz co nieco pomówić, po głębszym zastanowieniu nie wydaje się jednak wcale AŻ taki zły, bo miałam co do niego przeczucia już od początku. W spisie gatunkowym nie widać wcale romansu, nawet jeśli przez całe 26 odcinków doświadczamy czegoś właśnie w tym stylu i czasami wręcz można się pomylić. Całe szczęście, bo patrząc na poziom romantyczności tego wszystkiego, byłoby to wręcz niepoprawne stwierdzenie ;) Wydaje mi się, że to co działo się między Yuno a Yukiteru możemy zaliczyć do tych psychologicznych aspektów Mirai Nikki. Brzmi to dużo ciekawiej, prawda? Jednak to, co mogłabym w tej kwestii tej serii zarzucić to to, że mogłaby to nieco bardziej rozwinąć. Ja wiem, że dla niektórych może wszystko wydaje się jasne (jak się pomyśli) i niby całe 26 odcinków mogło właśnie polegać na dochodzeniu do tych wniosków (tzn, ja się mogę domyślać, ale również dobrze wcale nie musi o to chodzić), ale kiedy się spojrzy na niektóre sceny, czuć ogromny niedosyt, wręcz naciąganie i uciekanie od powagi. Bo to jest w końcu dużo głębsza sprawa, w końcu jest to psychologia, a tutaj ma się wrażenie jakby ponownie twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i weźcie sobie to spróbujcie wszystko do kupy poskładać sami (dlaczego nie jest to seinen...?). Pozostawili nas z dość płytkim obrazem całej sytuacji, która z kolei stawia w niekorzystnym świetle naszych głównych bohaterów. Generalnie i bez tego stoją oni w dość niekorzystnym świetle, a już zdecydowanie Amano Yukiteru, którego wymieniłam jako drugi największy zarzut Mirai Nikki. W jego przypadku nawet długie myślenie o psychologicznych przyczynach jego zachowania w ogóle do mnie nie przemawia (Yuno jeszcze potrafię sobie jako tako wytłumaczyć). Tak biednej, irytującej, niemyślącej, słabej, ciapowatej postaci wiodącej to ja chyba jeszcze nigdy nie widziałam, a nawet jeśli, znajduje się on w czołówce. No typowy to on na pewno nie jest i choć jego działania były do przewidzenia po jednym czy dwóch razach, jak już miał czymś zaskoczyć, to zaskakiwał swoim ilorazem inteligencji. NISKIM ilorazem inteligencji, nie bójmy się tego stwierdzić. To anime oglądałoby się 100 razy lepiej i byłoby 2 razy krótsze bez niego, naprawdę. A mógłby być tak dobrą postacią, gdyby twórcy poszli w bardziej standardowe ścieżki i uczynili go dużo mądrzejszym lub przynajmniej dali mu szansę do rozwoju...


Yuno miała szokować i szokowała, przynajmniej na początku, póki widz się nie przyzwyczaił. Podejrzewam, że nawet i bez tej całej jej historii zachęcałaby ona swoją ekstremalnością do dalszego oglądania, jednak muszę przyznać, że w duecie z Yukiteru, bywała tak samo irytująca co on. Nawet po spojrzeniu na nich od tej bardziej tragicznej i psychologicznej strony, która teoretycznie mogłaby mnie zmusić do pewnego współczucia, nie jestem w stanie obdarzyć ich jakąkolwiek sympatią. Od bohaterów czuć niestety nieco dziecinne tony, ich zachowania są w większości przewidywalne, trochę też uproszczone i ponownie naciągane... Pomimo iż reszta postaci radziła sobie całkiem całkiem, a przynajmniej dało się niektórych z nich polubić i dużo łatwiej przychodziło zrozumienie ich działań, czuć pewien niedosyt. Jedynie niektórzy z nich zostali widzowi dokładniej przedstawieni i choć bardzo się cieszę, że nie postawiono na grubą krechę pomiędzy dobrem a złem, gdzie Yuno i Yukiteru to jedyne "dobre" osoby, a reszta to wrogowie, poziom wciąż pozostaje raczej przeciętny, taki bardzo bezpieczny, że tak to ujmę (nawet pomimo elementów dodanych typowo pod publikę). Zmierzając już do końca dzisiejszej recenzji, czas napisać parę słów o kwestiach technicznych. Może oglądanie Mirai Nikki nie było samą przyjemnością i grafika tej serii nie zasługuje na jakieś specjalne względy, muszę przyznać, że od początku patrzyło się na to dobrze. Bywały niedociągnięcia u postaci, ale bywały też momenty naprawdę nieźle narysowane, poza tym bardzo podobały mi się tła. Niby nic niezwykłego, niby się nie zachwycisz, ale i też Ciebie nie odrzuci ;) Akurat w moim przypadku rzuciła mi się w oczy cenzura, która od któregoś odcinka zaczęła być wręcz nachalna. Jest to za pewne kwestia różnych źródeł, aczkolwiek myślę, że jest to informacja warta zauważenia, zwłaszcza gdy ktoś chce doświadczyć wszystkiego ;) Wielką fanką soundtracku również nie zostanę, nawet jeśli dosłyszałam się kilku ciekawych melodii. Nie ma w nim nic specjalnie oryginalnego, była to praca bardziej typowa, a jeśli ktoś tak jak ja lubi posłuchać sobie muzyki z anime niezależnie, to raczej nie będzie to to. Bardzo spodobał mi się za to pierwszy opening, "Kuusou Mesorogiwi" (Yousei Teikoku), który bardzo fajnie oddał charakter serii, a przynajmniej taki, jaki on powinien być. Drugi opening, "Dead END" (Faylan), nie był co prawda zły, ale dla kogoś, kto ma problem z koślawym angielskim Japończyków, może nieco przeszkadzać. Endingi to "Blood Teller" (Faylan) i "filament" (Yousei Teikoku). Obu słuchało się całkiem nieźle, aczkolwiek nie zapadły mi w pamięci jakoś specjalnie. 



~Podsumowanie~
Mirai Nikki (TV) zdecydowanie minęło się z moimi oczekiwaniami i wciąż wiele brakuje temu anime, by chociażby zadowalająco dla mnie przedstawić motyw przewidywania przyszłości czy chociażby psychologiczne aspekty, które miały tutaj miejsce. Seria, które teoretycznie powinna być bardziej poważna i dojrzała, wydaje się być skierowana do zupełnie innej widowni. Aż zaczynam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie ja to wszystko przekombinowałam! Tak czy inaczej nie stanę po stronie osób polecających ten tytuł. Przehypowany dzięki postaci Yuno, jednak jeśli ktoś chce poświęcić czas na coś dobrego, którego skończenie dostarczy mu nieco poważniejsze przemyślenia niż tylko "co jest z tą produkcją nie tak", Mirai Nikki (TV) nie uznałabym za wybór odpowiedni.

Fabuła: 1/5
Bohaterowie: 1,5/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 3/5
Ocena ogólna: 0,5/5

Ocena końcowa: 3,8/10
A Wy co sądzicie o Mirai Nikki (TV)?


~Ogłoszenia parafialne~
Jako że już mamy wrzesień (łączę się w bólu ze wszystkimi poprawkowiczami i uczniakami, którzy już teraz zaczynają rok szkolny), pora odnieść się nieco do informacji, którą zostawiłam Wam pod ostatnim postem z wiosennego podsumowania (mam nadzieję, że nikt z Was o nim nie zapomniał haha!). Niestety wykrakałam i pojawiły się obsunięcia (i to dość spore) w emisji moich ostatnich serii z tego sezonu. Oznacza to nic innego jak obsunięcie w publikacji recenzji na ich temat, a więc i dłuższą niż miesięczną przerwę między ostatnim wpisem o Seikaisuru Kado. Według planu Re:Creators swój ostatni odcinek wyemituje 16.09, więc recenzję planuję na środę 20.09. Następnie mamy tydzień przerwy i 30.09 (tudzież SnB 29.09, gdyż epizody są u nas dostępne często już w piątek) kończymy zarówno Boku no Hero Academia 2nd Season, jak i Shingeki no Bahamut: Virgin Soul. Cóż, byłoby super gdybym planowo rozpoczęła podsumowanie letnie wraz z rozpoczęciem października, aczkolwiek 1.obsunięcie i tak się najprawdopodobniej pojawi, bo nie wiem czy zdecyduję się na 3 posty jednego dnia z BnHA i SnB oraz końcowego podsumowania, 2.może być to nawet wygodne w zmniejszeniu szansy na przyszłe przerwy, a przynajmniej nie tak duże jak tym razem. A więc wstępnie zapowiadam:

20.09 - recenzja Re:Creators
między 25.09 a 29.09 - zapowiedzi jesienne 2017
01.10 - recenzja Shingeki no Bahamut: Virgin Soul (lub Boku no Hero Academia 2nd Season)
04.10 - recenzja Boku no Hero Academia 2nd Season (lub Shingeki no Bahamut: Virgin Soul)
08.10 - końcowe podsumowanie Wiosny 2017
11.10 - pierwsza recenzja z letniego podsumowania 2017

Osobiście, jako osoba lubiąca ład i porządek, widzę jeden plus całej tej sytuacji (nie licząc ewentualnych mniejszych przerw w przyszłym podsumowaniu) ;) Podobnie jak w przypadku serii recenzji produkcji kultowych (Nieśmiertelni, Niezniszczalni, Ponad wiekowi...) postanowiłam, że i obecnie trwający Przegląd popularnych anime XXI wieku zakończę na poziomie 10 tytułów. Jest to oczywiście dopiero I tura moich zmagań z tego typu animcami, dlatego niech nie boją się Ci, którzy sobie ten segment upodobali ;) Po tym zrobimy sobie krótką przerwę lub może ruszymy ze studiem Ghibli. Tak czy inaczej recenzje z przeglądu pojawiają się w niedzielę, zostały mi jeszcze 3 wpisy do pełnej dziesiątki, a to oznacza, że skończymy akurat tydzień przed recką BnHA/SnB, którą z wiadomych powodów pojawi się tego własnie dnia tygodnia. Nie będzie trzeba robić żadnych roszad, więc jak dla mnie świetna sprawa! Za pewne nikt z Was nie łapie teraz czym ja się w ogóle tak podniecam, ale ok ;) Piszcie w komentarzach swoje własne propozycje tematycznych segmentów! Pomysłów nigdy za wiele ;) 

Pozdrawiam
Kusonoki Akane

9 komentarzy:

  1. Kiedyś ciągnęło mnie do dramy, ale koniec końców nigdy po nią nie sięgnęłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, coś tam było... Ja ogólnie czuję pewną awersję do dram czy to na podstawie anime czy mang, bo czasami zbyt bardzo starają się być ich wiernym odpowiednikiem pod względem wizualnym :(

      Usuń
  2. Kolejna seria, którą kiedyś obejrzę, żeby mieć pojęcie, ale nie mam w zasadzie żadnych oczekiwań. No, może to jedno, żeby chociaż szybko te odcinki zleciały, bo po przeczytaniu kiedyś paru spoilerów i ostrym przy tym facepalmowaniu wiem, że od fabuły wiele wymagać nie mogę ;p

    Co do tematycznych notek, może skupione na danym gatunku? Serie obyczajowe, fantasy, historyczne...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam nad tym, a na pewno o horrorach ;) Reszta jest dla mnie dość... zwyczajna i jakby codzienna, a horrorów często nie oglądam, więc myślę że będzie to dobra okazja na zobaczenie kilku tytułów (zwłaszcza, że zawsze mam cichą nadzieję, ze coś mnie faktycznie przestraszy). Ewentualnie jeszcze romanse, bo to po prostu lubię, haha!

      Usuń
  3. Pamiętam jak Mirai Nikki wychodziło i w tamtym okresie nie za bardzo chciałam je obejrzeć. Zrobiłam to dopiero kiedy wyszła całość i, przyznaję się, że przepadłam na dwa wieczory. Chociaż czasem mnie denerwowało i miałam wrażenie, że cała intryga zaczyna za bardzo szaleć w stronę niebezpiecznych rejonów. Mimo wszystko dobrze je wspominam, ponieważ sprawiło mi jako taką frajdę... Źle to zabrzmiało, ale wiadomo o co mi chodzi. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wykluczam możliwości, że gdybym obejrzała to anime wcześniej, też mogłoby mi się ono spodobać ;)

      Usuń
  4. Jak mnie cieszy ta niska ocena <3
    Yuno to jedna z najbardziej irytujących postaci w historii anime i kropka. To prawda, nie da się lubić tych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli jednak dobrze, ze nigdy nie zdecydowałam się obejrzeć tego anime. Myślę, że wystarczy mi samo ogólne pojęcie na temat tego, o czym jest. I pierwszy opening, on akurat jest całkiem w porządku, słyszałam go parę razy na UltraStarze i jakoś zdążył mi zapaść w pamięć. ;)
    Co do studia Ghibli, sama też planuję (wreszcie!) obejrzeć od nich parę tytułów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anime mało ambitne, ale jakoś mnie wciągnęło :o

    OdpowiedzUsuń