Blog, który z otwartymi ramionami przyjmie każdego fana anime, szukającego nowych tytułów do obejrzenia, lubiącego czytać recenzje na ich temat i nie czującego strachu przed wyrażaniem również swojego zdania w komentarzu :) Zapraszam!
Shibusen jest szkołą utworzoną przez samego Shinigami, a jej cel stanowi utworzenie Kos Śmierci, dzięki którym będzie mógł on zwalczać zło tego świata. Aby tego dokonać Demoniczna Broń, która w rzeczywistości jest człowiekiem zdolnym do przemiany w odpowiednie narzędzie lub narzędzia, dzierżona przez swojego Mistrza musi skonsumować 99 złych dusz oraz jedną duszę pochodzącą od Wiedźmy.
W szkole tej uczy się porządna i ambitna Maka Albarn, mistrzyni Soul Eatera Evansa, pewny siebie Black Star z Tsubaki u boku, a nawet sam syn Shinigami, Death the Kid, walczący z pomocą sióstr bliźniaczek Liz i Patty. Podczas swoich zadań, mających na celu unieszkodliwianie wrogów i zbieraniu odpowiedniej liczby dusz dla swojej broni, powoli zaczynają doświadczać prawdziwe zło kryjące się w cieniu Miasta Śmierci...
~Recenzja~
Dawno, dawno temu, podczas ery pierwszego My Opinion, na blogu udostępniona była możliwość zamówienia sobie recenzji. Zainteresowani czytelnik pisał mi o tytule, który chciałby żebym skomentowała, aż pewnego dnia wśród raczej niewielu propozycji pojawiła się prośba o Soul Eater. Niestety nie pamiętam już, kto był jej autorem (było to dosyć dawno), więc jeśli osoba ta nadal czytuje moje recenzje - wybacz, że tak długo! Koniecznie odezwij się w komentarzu, jeśli jesteś ze mną już od tak długiego czasu ;) Shame on me, że pomimo prośby dopiero teraz zdecydowałam się za ten tytuł zabrać, wiem. Kiedyś co prawda miałam do niego swoje pierwsze podejście, ale jak z wieloma produkcjami z tego przeglądu bywało, ostatecznie zainteresowana byłam czymś zupełnie innym. Nie wiem ile lat dokładnie minęło, ale pewnym jest, że mój gust się wraz z upływem czasu zmienił, ukształtował, jako nieco starsza osoba zaczęłam też częściej sięgać po dojrzalsze serie. Najprawdopodobniej obejrzenie Soul Eater w tamtym momencie zaowocowałoby nieco inną opinią z mojej strony, bo muszę się Wam przyznać, że i ten tytuł nie uciekł przed wstępnym odrzuceniem. Jak już wspominałam, czasami podejmuję decyzje zbyt impulsywnie, a zobaczenie zaledwie kilku odcinków na 51, kiedy nic się tak naprawdę jeszcze nie zaczęło, jest tego dobrym przykładem. No ale czy tym razem jednak udało się mnie przekonać, a moje początkowe odrzucenie mogło pozbawić mnie poznania wartego obejrzenia tytułu, gdybym nie postanowiła się mimo wszystko "przemęczyć"? Czy będzie to dobre zakończenie pierwszej tury przeglądu, którego ostatnie posty dotyczyły właśnie takich "słabiaków"? Zapraszam do dalszego czytania ;)
Powoli do celu - to było moje motto przy oglądaniu tego anime. Nie będę ukrywać, że czułam się nieco zdemotywowana pierwszymi doświadczeniami z Soul Eater, a i też zauważyłam, że ostatnimi dniami dość trudno jest mnie zmusić do nieco dłuższych seansów niż kilka odcinków. Zdecydowanie nie umiem już cisnąć całodniowymi maratonami tak jak kiedyś, a kiedy jeszcze oglądam coś, co nie interesuje mnie w 100% swoją fabuła, cóż... Jeśli chce skończyć coś planowo, żeby jeszcze ładnie zdążyć z napisaniem recenzji, dawkowanie epizodów jest najlepszym możliwym wyjściem ;) Tak więc dzień po dniu powoli zagłębiałam się w zaproponowaną mi w tym anime historię i to co z całą pewnością udało mi się stwierdzić to fakt, iż z pośród wszystkich porzuconych przeze mnie ostatnio serii, ta wypadła zdecydowanie najlepiej. Może i trudniej było mi wrócić do oglądania niż się od niego powstrzymać, ale seans ten nie był męczący. Powiedziałabym nawet, że spędziłam nad nim miły czas, który przypomniał mi o pewnym, wciąż nie skończonym przeze mnie tytule - Fairy Tail. Soul Eater, nawet jeśli to ono powstało wcześniej zarówno w oryginale, jak i w adaptacji, bardzo je przypomina, sama seria natomiast krzyczy takim typowym shounenem, gdzie wiele sytuacji się powtarza, ogrom z nich można spokojnie przewidzieć, a historia przynosi ze sobą wiele pozytywnego morału. Wiecie jednak, a przynajmniej kilka razy już o tym wspominałam, że z Fairy Tail już od bardzo długiego czasu jestem w zastoju. Zazwyczaj tłumaczę to tym, że w moich oczach seria ta bardzo się zmieniła, wręcz pogorszyła (nie tylko ja tak co prawda myślałam, więc może i faktycznie coś w tym jest), jednak po konfrontacji z Soul Eater doszłam do wniosku, że to wcale nie musi być prawda. Bo co jeśli to nie FT się zmieniło, tylko ja? Tytuł ten ma swój humor, który obecnie już mnie nie śmieszy tak, jak kiedyś. Soul Eater również podobnym humorem się odznacza, a dodając do tego jeszcze długą nieobecność FT na moim ekranie, widok takiej głupawej komedii, wynikającej bardziej z braku powagi czy udziwnień bohaterów niż samej sytuacji, zakończył się niezadowoleniem i szybkim porzuceniem serii. No ale obejrzałam i jestem pewna, że fani czy to jednego tytułu czy drugiego, będą się dobrze przy nich bawić ;) Zanim jednak polecicie oglądać pozwólcie, że opowiem Wam co nieco o moich spostrzeżeniach na temat Soul Eater. Jest to historia z serii pokonywania największego zła jakie widział świat. Nic nowatorskiego, jak już pisałam typowy shounen. Mimo wszystko takie schematyczne produkcje posiadają możliwości, by jakoś odbić się od swojej bazy i zainteresować widza czymś nowym, nie liczyć tylko na ich pierwszy raz z anime czy po prostu ogromną miłość do gatunku, jak to chociażby u mnie z romansidłami bywa ;) Są to szczegóły, rozwinięcia i tworzenie rozbudowanej historii. Obok takiego Fairy Tail czy Naruto, Soul Eater wypada bardzo biednie. Dlaczego? Bo jego fabuła jest prosta, zmierza od punktu A do punktu B (w dodatku dość średnim tempem) i w niewielu przypadkach odbija na boki. Posiada mało rozwinięty korzeń, że tak to ujmę, aż chciałoby się usłyszeć jakieś głębsze wyjaśnienia, nadawanie większego sensu, gdzie każda sytuacja ma swoją przyczynę, a nie jest wrzucana w sam środek opowieści z niezadowalającym tłem. Zdecydowanie zabrakło mi także lepszego przedstawienia świata z jakim mamy do czynienia i praw nim rządzących, bo są to kwestie ciekawe i warte poświęcenia im nieco większej chwili.
W shounenach bardzo ważni nie tylko dla historii, ale i dla widzów są bohaterowie. Po raz kolejny mamy tutaj sytuację mało oryginalną, jednak wcale nie to jest najgorsze. Postaciom brakuje może nie tyle rozwinięcia, co po prostu ulepszenia tego procesu, w większości przypadków. Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę bardzo doceniam rozwój bohaterów zwłaszcza, gdy jest on widoczny. Tutaj był z tym pewien problem. Mamy tutaj szóstkę głównych postaci, są to uczniowie Shibusen, którzy oczywiście wykazują się lepszymi umiejętnościami od reszty. Tego niestety nie widać. Po pierwsze dlatego, że przy ich przedstawianiu pokazano ich z tej bardziej niekorzystnej strony i dopiero później magicznie wmówiono nam, że są oni silni, nadając im jakieś specjalne zdolności. Po drugie, nie zadbano o tych niby "słabszych" uczniów. Dopiero bliżej zakończenia serii dostaliśmy szansę zobaczenia innej drużyny (bo w pewnym momencie nagle popowstawały takie grupki), która moim zdaniem, dawała większego czasu niż Maka, Kid i Black Star. Po trzecie, widz w większości przypadków wcale nie doświadcza kroków w ich rozwoju. Nagle jakieś nowe umiejętności, które po jednym przypadkowym użyciu są opanowane, pominięcie nauki i treningów lub ograniczenie ich do minimum, w dodatku relacje między nimi, i tu mam na myśli Makę i Soul Eatera, działają na zasadzie "kłótnia, coś się wydarzy, zapomnienie o kłótni". Bohaterowie tak jak zostali stworzeni, tak też w dużej mierze kończą, nie widać większych zmian, bo nawet nie doświadczamy wielu sytuacji, które mogłyby im w tym pomóc. No ew. Maka i Soul, jako ta najważniejsza dwójka, coś tam drobnego natworzyli, ale co z resztą? Black Star przez 51 odcinków nawija o swojej zajebistości (aż irytuje), Tsubaki się z politowaniem uśmiecha, a Death the Kid w samym środku walki potrafi zamartwiać się brakiem symetrii wokół siebie. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że postaci działają tutaj na zasadzie jednej cechy charakterystycznej. Osobiście się wcale sobie nie dziwię, że najbardziej do gustu przypadł mi Stein i Crona, bo jeden dostał jakiś konkretnie poprowadzony wątek, a druga pozwoliła nam w końcu zobaczyć jakiś rozwój. Poza tym SPOILERja lubię bohaterów przechodzących na dobrą stronę mocy ;)SPOILER.
Grafika Soul Eater jest całkiem oryginalna i moim zdaniem też bardzo ładnie wykonana. Pomimo drobnych i nielicznych niedociągnięć w postaci dziwnych, koślawych i niepłynnych animacji w niektórych momentach, mamy tutaj do czynienia z dokładną, ciekawą i miłą dla oka kreską. Również CGI przyzwoicie wyglądało, a na całość patrzy się z ogromną przyjemnością. Soundtrack nie do końca w moim guście (bo ja to najchętniej bym tylko pełne emocji utwory słuchała ;p), ze 2 czy 3 razy zwątpiłam odnośnie doboru melodii do sytuacji, ale jakby nie patrzeć, świetnie pasuje on do całości. Dużo w niej rapu, trochę klasycznych utworów, trochę jazzu czy tajemniczych dźwięków typowo na podkreślenie sceny, nowoczesnej muzyki... Generalnie nie ma co narzekać, a wręcz doceniać ;) Openingów zaproponowano nam tutaj dwa, endingów natomiast cztery. Zarówno pierwsza piosenka początkowa ("Resonance" - T.M.Revolution), jak i druga ("PAPERMOON" - Tommy heavenly) przypadły mi do gustu, tak samo zresztą wszystkie końcowe kawałki, czyli po kolei "I Wanna Be" od STANCE PUNKS, "Style" od Kany Nishino (bardzo lubię głos tej wokalistki i znam jej twórczość spoza anime), "Bakusou Yumeuta" od Diggy-Mo' oraz "Strength" od abington boys school. Uważam, że wszystkie piosenki ładnie otwierały i zwieńczały odcinki :)
~Podsumowanie~
Soul Eater wiele brakuje i w swoim gatunku jest pozycją raczej średnią, jednak cieszę się, że mimo wszystko go skończyłam. Z odcinka na odcinek oglądało mi się lepiej, do humoru się przyzwyczaiłam nawet jeśli nadal potrafił denerwować wtargnięciem w samym środku ważnej sceny, no i całe szczęście, 51-odcinkowe anime nie okazało się tak męczące i irytujące, bo nie wiem czy bym podobała! Lubicie shouneny, a zwłaszcza Fairy Tail? Tytuł ten powinien przypaść Wam do gustu ;)
Fabuła: 2,5/5
Bohaterowie: 1/5
Grafika: 4,75/5
Muzyka: 4/5
Ocena ogólna: 3/5
Ocena końcowa: 6,1/10
A Wy co sądzicie o Soul Eater?
Z mojej strony natomiast to już wszystko, jeśli chodzi o pierwszą turę Przeglądu popularnych anime XXI wieku :) Pomimo iż ostatnia piątka dotyczyła porzuconych przeze mnie z początku produkcji, cieszę się, że moje zaległości w tych słynnych tytułach się co nieco dzięki temu pomniejszyły, a ja poznałam tytuły, które już kiedyś przykuły moją uwagę, ale niestety chęci zabrakło. Mam nadzieję, że i Wy znaleźliście jakieś korzyści z czytania moich recenzji, z czego jestem Wam ogromnie wdzięczna, za każdy komentarz i własne opinie w nich zawarte! Widok odzewu zawsze mnie cieszy i motywuje do dalszego pisania :) Tak jak wspominałam natomiast kilka postów wcześniej, czas zająć się ostatnimi dwiema reckami z wiosennego podsumowania, końcowym podsumowaniem sezonu, zapowiedziami jesiennymi, no i nowym podsumowaniem. Dużo pisania przede mną ;) Tak czy inaczej dziękuję za obecność podczas tej tury Przeglądu i mam nadzieję, ze pewnego dnia zobaczymy się przy następnej! Przecież jeszcze tyle serii zostało do obejrzenia i zrecenzowania, prawda? ;) Do napisania!
A ja właśnie akurat ostatnio zaczęłam czytać Fairy Tail xD W Soul Eaterze niezbyt podchodzi mi styl projektów postaci i to mnie głównie od serii odstrasza, ale kiedyś pewnie zobaczę. Zakończenie anime podobno oryginalne i w mandze jest inaczej, może lepiej, nie wiem, czytać nie mam zamiaru, chyba żeby mnie jakoś wyjątkowo seria zachwyciła, a na to są marne szanse ;p
Jakoś nigdy nie udało mi się przekonać do "Fairy Tail" (może zbyt późno zaczęłam w ogóle próbować?), więc chyba nie mam też za bardzo co liczyć na "Soul Eater". A przyznam, że miałam go w planach, raczej odległych, ale jednak. Myślę więc, że sobie odpuszczę.
Soul Eater kusi mnie od dawna, kiedyś miałam straszną fazę na AMV z tego tytułu, nawet rozważałam kupno mangi, ale nowa manga Okubo (w sumie już nie taka nowa) mnie nie zachwyciła i nieszczególnie wciągnęła, więc zaczęłam się wahać. Ostatecznie zapewne dam szansę anime, bo to nie zaboli, nie będzie kosztować i do niczego mnie nie zobowiąże.
Nie oglądałam. Jak zawsze dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję i również pozdrawiam :D
UsuńA ja właśnie akurat ostatnio zaczęłam czytać Fairy Tail xD
OdpowiedzUsuńW Soul Eaterze niezbyt podchodzi mi styl projektów postaci i to mnie głównie od serii odstrasza, ale kiedyś pewnie zobaczę. Zakończenie anime podobno oryginalne i w mandze jest inaczej, może lepiej, nie wiem, czytać nie mam zamiaru, chyba żeby mnie jakoś wyjątkowo seria zachwyciła, a na to są marne szanse ;p
Zakończenie anime nie było cudowne, a raczej dość naciągane, więc jeśli manga faktycznie przedstawia inny finał, to oby faktycznie lepszy.
UsuńJakoś nigdy nie udało mi się przekonać do "Fairy Tail" (może zbyt późno zaczęłam w ogóle próbować?), więc chyba nie mam też za bardzo co liczyć na "Soul Eater". A przyznam, że miałam go w planach, raczej odległych, ale jednak. Myślę więc, że sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńSoul Eater kusi mnie od dawna, kiedyś miałam straszną fazę na AMV z tego tytułu, nawet rozważałam kupno mangi, ale nowa manga Okubo (w sumie już nie taka nowa) mnie nie zachwyciła i nieszczególnie wciągnęła, więc zaczęłam się wahać. Ostatecznie zapewne dam szansę anime, bo to nie zaboli, nie będzie kosztować i do niczego mnie nie zobowiąże.
OdpowiedzUsuń