Blog, który z otwartymi ramionami przyjmie każdego fana anime, szukającego nowych tytułów do obejrzenia, lubiącego czytać recenzje na ich temat i nie czującego strachu przed wyrażaniem również swojego zdania w komentarzu :) Zapraszam!
Mizushino Souta pragnie kiedyś stworzyć swoje własne dzieło, które spotka się z akceptacją i zachwytem wśród wielu czytelników. Pewnego dnia, oglądają jeden z odcinków emitowanego właśnie anime, w tajemniczy sposób zostaje on przeniesiony w sam środek walki między bohaterką serii, Upitirią Selesią, a nieznajomą odzianą w żołnierski strój. Zanim sytuacja przekształca się jednak w coś naprawdę niebezpiecznego, zarówno on, jak i Selesia, wracają do normalnego świata. Nie wiedząc dokładnie co się dzieje i jak do tego wszystkiego doszło, spotkana niedługo po tym Meteora Osterreich, przeniesiona z pewnej gry czarodziejka, wyjawia im prawdę o świecie Stwórców i ich tworach, które za sprawą nieznajomej przedostają się ze świata wyobraźni do rzeczywistości...
~Recenzja~
No cześć ;) Po ośmiu tygodniach przerwy w końcu możemy wrócić do wiosennego podsumowania! Wow, dziwnie jest po tak długim czasie znowu zasiąść do komentowania serii sezonowych, zwłaszcza, gdy przez ostatnie miesiące miało się je (z obu sezonów) totalnie gdzieś i oglądało coś zupełnie innego. Tygodnie mijały, mnie się jak zwykle zaległości porobiły i zaraz po tym, jak tylko skończyłam z popularnymi tytułami (ostatnia recka już w tym tygodniu), szybciutko zajęłam się nadrabianiem i sprzątaniem mojego folderu z animcami przed Jesienią 2017. Na pierwszy ogień oczywiście poszło Re:Creators, o którym zgodnie z zapowiedziami, dzisiaj co nieco Wam opowiem :) Na samym początku sezonu, po zobaczeniu kilku odcinków stwierdziłam, że nie jest to do końca to co chciałabym oglądać, a przynajmniej nie poczułam tej świetności, o jakiej zapewniali inni widzowie na stronach uploadujących (na początku sezonu tak było, wiadomo). Wierzę swoim opiniom i jak zresztą mogliście o tym poczytać w ostatnich recenzjach Przeglądu popularnych anime XXI wieku, nie popełniam ogromnych błędów w ocenianiu czy warto coś w moim przypadku kontynuować. Mimo to postanowiłam przywrócić Re:Creators do swojej listy, bo na widok tych pozytywnych komentarzy, wręcz nie mogłam się powstrzymać i się do nich nie odnieść ;) Przez głowę przemknęła mi oczywiście myśl, czy może po prostu podeszłam do czegoś zbyt krytycznie, chcąc oglądać tylko te najlepsze dla mnie produkcje (najlepiej jakbym miała chęci czas na wszystko, no ale tak się nie da), ale zgadnijcie co? Ponownie nie jest to tytuł, który zdołał mnie do siebie przekonać i szczerze mówiąc, im dalej w fabułę brnęłam, tym mniej miałam na to ochotę...
Tyle anime już powstało, że cały czas narzeka się na brak oryginalności, chamskie powtarzanie schematów, idiotyczne pomysły pod publikę i to, jak poziom serii spada z roku na rok coraz bardziej i tylko nieliczne z nich faktycznie okazują się być tymi tytułami, które za kilka lat będzie można traktować jako taki must-watch XXI wieku. Re:Creators miało być jednym z nich. Ludzie mają czasami tendencję do przekombinowania w kwestii nowej fabuły, główkują więc tak intensywnie nad czymś nowatorskim, że nie dostrzegają takich najbardziej banalnych pomysłów, o których prawdopodobnie każdy z nas kiedyś sobie pomyślał ;) No bo czy nie chcielibyście kiedyś spotkać bohaterów ze swoich ulubionych anime, mang, novelek czy gier w prawdziwym życiu? No właśnie! Tak proste, a jednak nie widujemy często, o ile w ogóle, tego motywu wykorzystanego w produkcjach tak bezpośrednio. Dosłownie spełnienie marzeń widzów na ekranie - czego chcieć więcej? Oglądając tak sobie odcinek po odcinku zdałam sobie jednak sprawę, że może istnieć przyczyna, dla której coś tak prostego z zewnątrz, nie jest tak chętnie wykorzystywane. Najbardziej na świecie cenię sobie historie, które są w pełni rozwinięte, posiadają swoje prawa, zostały przemyślane w niemalże każdym calu i widać, że wszystko w nich łączy się w jedną zgrabną całość, a ja nie muszę się denerwować, że coś mi się kupy nie trzyma. Re:Creators jest kolejnym anime z serii "zastanawiam się, co jest nie tak, bo jestem z tego typu irytujących widzów". O czymś podobnym pisałam przy okazji recenzji Mirai Nikki, zresztą oba te tytuły od razu ze sobą połączyłam, jako że ich problemy są całkiem podobne. No super, że mamy tutaj oryginalny i intrygujący pomysł, ale co z tego, skoro przemyślenie i przeniesienie tego na ekran woła o pomstę do nieba? Uwierzcie mi na słowo, ja się naprawdę nie chcę czepiać, ale kiedy z jednej strony odcinki ogląda się całkiem nieźle, tak z drugiej nie umiem się na nich w pełni skupić i zrelaksować przy dobrym show, na jakie seria ta jest kreowana. Bo ja nie potrafię tylko siedzieć, wyłączyć myślenie i chłonąc fabułę tak, jak jest mi ona podana. Chcę poczuć satysfakcję z idealnego dokładania się kolejnych elementów układanki w mojej głowie, skoro twórcy własnie taką historię mi zaproponowali albo przynajmniej mieli to w planach. A idealnym zwieńczeniem każdego z nich byłby zachwyt "wow! jak świetnie jest to wszystko przemyślane, jak zgrabnie to wszystko do siebie pasuje!". Jeśli nie obchodzą Was, że tak to ujmę, kulisy wydarzeń czy rozwiązań przedstawionych w kolejnych odcinkach, to Re:Creators może Was zadowolić. To anime rzuciło pomysłem, nie dając widzowi nawet dobrego wyjaśnienia, jak to jest w ogóle możliwe, stworzyło sobie prawa bez żadnej podstawy, nie pokazuje nawet procesu dochodzenia do pewnych wniosków, bo albo Meteora coś sobie poza sceną pomyślała i tak musi być, nikt jej nie neguje, nikt się nie zastanawia, albo coś z przypadku zostało odkryte i następuje trzymanie się tego do samego końca. Tutaj nie zadaje się pytań "dlaczego", więc jeśli nie kłopoczecie się takimi sprawami, to tym lepiej dla Was. Jest to świat fikcji, świat totalnej wyobraźni, ale nawet z tym wymaga się jakiejś podstawy czy konsekwencji bo i jej trochę zabrakło. Zakończenie serii zadziałało na tej samej zasadzie. Ustalono plan wydarzeń, wykonano w 95% gdzieś z dala od fabuły, a potem nastąpił ten moment, gdzie ja się zaczęłam zastanawiać: jak to wszystko w ogóle funkcjonuje. Prawo akceptacji, które z czasem się pojawiło, od początku było dla mnie pomysłem nietrafionym, ale nawet jeśli to na nim bazowała druga połowa anime, nie wiemy nawet jak ono dokładnie działa i jakie są jego konsekwencje z tej nieudanej strony. Dlatego wydarzenia przedstawione w finale były dla mnie zbyt naciągane, jak w ogóle sam plan bohaterów do doprowadzenia do tego finału, co sprowadza się do tego, że cała druga połowa serii leży, bo opiera się na bardzo luźnych zasadach. Ostatni odcinek natomiast, który był niczym innym jak spokojnym, 24-minutowym pożegnaniem z Re:Creators, w końcu postanowił coś widzowi w niewielkim stopniu wyjaśnić. Np. kwestię tego co dzieje się z bohaterami po śmierci (SPOILERA tu się nic z nimi nie dzieje, niespodzianka!SPOILER), czy nawet możliwość przeprowadzenia pojedynku z wcześniejszego epizodu (SPOILERZnowu pomysł z użyciem nagle pojawiającej się do tego szansy.SPOILER). Trochę późno, ale zawsze nie? Moje wątpliwości co do tego, czy twórcy w ogóle brali pod uwagę swoje wcześniejsze postanowienia lub przemyśleli sobie to wszystko porządnie, wcale nie zniknęły i nadal mam masę pytań co do systemu, z jakim ta cała historia w ogóle zadziała, no ale niech już im będzie. Żadne cuda tak czy inaczej nie sprawiłyby, że ostatni epizod nagle zmieniłby moje spostrzeżenia odnośnie całej reszty, a nie są one najlepsze, jak zresztą już to pewnie zauważyliście ;)
Innym elementem, który wielu wytykało Re:Creators były przegadane odcinki. Biorąc pod uwagę, jak wiele musi zostać w tym anime powiedziane, nie zamierzałam się z tego powodu gniewać, bo było to po prostu potrzebne. Gorzej, że głównym lektorem tej serii okazała się Meteora, która wyjaśniała sprawy w sposób bardzo, a wręcz zbyt niedosłowny. Przyznam się, że w większości przypadków w ogóle nie rozumiałam o czym ona mówi, pomimo iż oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, co chce przekazać swoim pokrętnym monologiem. Niektóre dialogi faktycznie były nie do końca potrzebne, sens niektórych zdawał się być ukryty za chęcią "głębszego" przekazu, poza tym - mamy tutaj przecież anime akcji. Jeśli liczycie na emocjonujące pojedynki, które mogłyby mieć miejsce z racji na bohaterów, to możecie poczuć się zawiedzeni ich ilością i samym przedstawieniem. Wracając natomiast na chwilę do jednej z niewielu odpowiedzi na pytanie dlaczego, czyli celu Altair, czyli owej dziewczyny w żołnierskim wdzianku, cóż... I tak źle, i tak niedobrze. Na tak oryginalny pomysł, jest to tak beznadziejne wytłumaczenie, tak oklepane, że mógłby być to jeden z tych momentów, w którym ta bańka oczekiwań pęka i żadne nowe już później nie powstają. Bo nie jest to anime warte swojego hypu z początku sezonu, a przynajmniej dobrze jest wierzyć swojej intuicji, jeśli mówi nam, że nie jest to po prostu anime dla nas.
Czy wrzucanie do fabuły typowych bohaterów z różnych gatunków sprawi, że kwestia ta stanie się oryginalna? No po części niby tak, bo mamy tutaj zbiorowisko dosłownie każdego - jest Magical Shoujo, ciapowaty główny bohater, dumna i prawa waleczna księżniczka, myśląca rozsądnie wojowniczka, wszystkowiedząca mimozowata czarodziejka, luzacki koleś z mieczem, dziwaczka, dla której liczy się tylko frajda... No ale czy to sprawia, że ci bohaterowie nas czymś zaskakują? Nie. Selesia zawsze będzie postępowała tak, by widzowie ją polubili, Meteora zawsze na wszystko znajdzie odpowiedź, Magical Shoujo Mamika będzie mówiła, że zło jest niedobre, Yuuya stwierdzi ze mu wszystko wisi, Megane (u niej był straaasznie duży potencjał...) będzie miała w dupie, której ze stron pomoże dopóki będzie zabawnie, Souta nie będzie umiał nic zrobić, ale i tak będzie chciał coś zrobić... To co zaskakuje to to, jak szybko niektórym potrafiły się te charaktery zmieniać, co jest oczywiście wskazane, ale żeby tak bez większego powodu, przynajmniej takiego widocznego dla widza, a nie rozgrywanego za kulisami? Bachor Mamika nagle zamieniła się w zdolną do polubienia rozsądną, dobroduszną dziewczynkę, a Yuuya, który niby jest tym złym w swojej historii, biegnie na pomóc Soutcie? Te zmiany zostały wytłumaczone SPOILER (przez to, że postaci się przeniosły do świata Stwórców, ukryte cechy charakteru, zostawione na późniejsze wydarzenia, ujawniły się na skutek utraty celu i ograniczeń; jest to całkiem spoko rozwiązanie, problem w tym, że nie zgrywa się z samą ideą oddzielnych światów, które i tak same w sobie nie trzymają się kupy, bo niby są niezależne, ale jednak są zależne, bo Stwórcy nimi kierują.... tak jak pisałam, lepiej się nad tym nie zastanawiać, skoro i tak nie wiemy nawet co się dzieje z tym ich światem, co to będzie jak wrócą itd itd.)SPOILER, ale znowu na zasadzie "po prostu zaakceptuj, że to co widziałeś wcześniej, to coś innego niż zobaczysz teraz". Jeśli mowa o głównej antagonistce, czyli Altair, to jest ona najbardziej jasna jeśli chodzi o, że tak to ujmę, jej teraźniejszość w świecie Stwórców, natomiast ponownie wracamy do problemu naciągania, kiedy ujawniony nam zostaje jej cel, kto ją stworzył i jak to jest w ogóle możliwe. Takie to wszystko niedopracowane, jak widzicie.
Nie można nie przyznać, że TROYCA bardzo się postarała, by ich dzieło wyglądało dobrze. Są ładne postaci, całkiem niezłe animacje, jakieś CGI, szczegółowe tła... Generalnie atrakcyjny i stabilny poziom graficzny, choć w ciągu całych 22-óch odcinków, nigdy nie zachwyciłam się nim, jakby to było coś niezwykłego. Jest wiele innych produkcji wykazujących się lepszymi i bardziej widowiskowymi walkami (a tutaj nie było ich wiele, przypominam) chociażby, projektem postaci, który bardziej mi się podoba, ładniejszymi tłami... Anime to jak najbardziej zasłużyło sobie na wysoką ocenę, ale na mnie osobiście, nie zrobiło ono wrażenia, jakby miało być czymś więcej. Powiedziałabym wręcz, że jest to poprawny twór 2017 roku, co biorąc pod uwagę niektóre anime obecnie wychodzące, i tak jest pozytywnym komentarzem. No i wreszcie dochodzimy do muzyki, czyli aż drugiej kompozycji od Hiroyukiego Sawano, którego prace cenię sobie nawet pomimo powtarzalnych soundtracków, również i w tym przypadku. Jak się wsłuchuje w odcinki to ma się wrażenie, jakby słuchało się melodii, w których troszeczkę pozmieniano, ażeby nie było dokładnie to samo co chociażby w Owari no Seraph czy Koutetsujou no Kabaneri. Nawet zasada ich użytkowania jest niemalże identyczna, więc cóż... Moja miłość nie może zanegować faktu, że słuchając OSTu na spokojnie, wydaje się on być po prostu nudny. I to samo podczas oglądania. Zdecydowanie nie czuć tych emocji jak przy chociażby Shingeki no Kyojin, które w połączeniu ze świetnymi efektami graficznymi, wywoływało ciarki na plecach. Openingi ("gravityWall" i "sh0ut" w wykonaniu SawanoHiroyuki[nZk]: Tielle & Gemie), jak to często bywa, oddają ten vibe Hiroyukiego i nie da się ich po prostu pomylić z niczym innym. Szczerze mówiąc nie wiem czy kiedykolwiek kawałki te mi się nie spodobały, bo nawet jeśli tutaj też zauważalna jest pewna powtarzalność, dają one mimo wszystko naprawdę dobry efekt. Endingi ("NEWLOOK" - Mashiro Ayano i "Rubikon" - Sangatsu no Phantasia) są o wiele bardziej standardowe, niestety. Przyjemne pioseneczki, ale w pamięci nie zapadają, przynajmniej mojej.
~Podsumowanie~
Re:Creators nie oglądało się źle, aczkolwiek też nie mogę powiedzieć, że czas nad nim spędzony był faktycznie tego warty. Podczas gdy na początku wręcz czułam się dziwnie z faktem, że niektórzy uważają to anime za świetne, a ja je jak gdyby nigdy nic odrzuciłam po kilku pierwszych odcinkach (tak dużo pozytywów czytałam na ich temat), teraz przeważają komentarze widzów, którzy po pewnym czasie nawet zrezygnowali z dalszego oglądania. Wcale się temu nie dziwię, bo oczekiwania bardzo mijają się tutaj z rzeczywistością, jeśli ktoś miał nadzieję chociażby na dużą ilość akcji czy nawet historię, która trzyma się kupy i jest dobrze opowiedziana. Miałabym bardzo duże opory przez uznaniem tego tytułu za jakkolwiek najlepszy w tym sezonie, nawet jeśli Wiosna nie była wybitna, a wręcz zaistniała tylko dzięki zawartym w niej kontynuacjom.
Fabuła: 1/5
Bohaterowie: 2,5/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 3/5
Ocena ogólna: 2/5
Ocena końcowa: 5/10
A Wy co sądzicie o Re:Creators?
PS: Jeśli zauważyliście i zastanawiacie się dlaczego z menu recenzji powyżej zniknęły Sezonowe Pozostałości, informuję tylko, że postanowiłam odnośniki do wpisów umieścić w odpowiednich kartach z podsumowaniami. Innymi słowy recki z np. pozostałości letniego sezonu 2014, znajdziecie w karcie Sezonowe --> 2014 --> Lato, poniżej wszystkimi innymi postami opublikowanymi podczas oficjalnego podsumowania. Reszta działa tak samo, a ewentualne przyszłe Sezonowe Pozostałości również będą przeprowadzane w skali całego roku ;)
Mam tę serię w planach, ciekawa jestem, jak mi podejdzie, bo dawno nie widziałam takiego zróżnicowania w opiniach. Na razie mogę powiedzieć tyle, że zgadzam się, że grafika nie jest jakaś wyjątkowo super.
Pewnie! Sprawdzanie na własną rękę jest tym, co zdecydowanie popieram i zdecydowanie sama praktykuję, także oglądaj i dziel się swoją własną opinią ze światem :D
Jako fanka Sawano zakochałam się w openingach, dlatego postanowiłam obejrzeć serię, chciałam czegoś co będzie połączeniem pięknych scen akcji z cudowną muzyką, czyli w rozumieniu japońskich mangozjebów po prostu serią "kakko ii" (cool) a dostałam dodatkowo jeszcze bardzo przyjemną fabułę, więc ja osobiście byłam zachwycona gotowym produktem. Jak zazwyczaj typowych "cool" scen nie lubię i nie daje się na nie nabrać tak ta seria kupiła mnie kompletnie. <3
Mi anime średnio przypadło do gustu, jedynie co trzymało mnie przy zobaczeniu serii do końca to bohaterowie i muzyka, która już od pierwszych chwil przypadła mi do gustu. :) Pozdrawiam Fejwsi.
Mam tę serię w planach, ciekawa jestem, jak mi podejdzie, bo dawno nie widziałam takiego zróżnicowania w opiniach. Na razie mogę powiedzieć tyle, że zgadzam się, że grafika nie jest jakaś wyjątkowo super.
OdpowiedzUsuńPewnie! Sprawdzanie na własną rękę jest tym, co zdecydowanie popieram i zdecydowanie sama praktykuję, także oglądaj i dziel się swoją własną opinią ze światem :D
UsuńJako fanka Sawano zakochałam się w openingach, dlatego postanowiłam obejrzeć serię, chciałam czegoś co będzie połączeniem pięknych scen akcji z cudowną muzyką, czyli w rozumieniu japońskich mangozjebów po prostu serią "kakko ii" (cool) a dostałam dodatkowo jeszcze bardzo przyjemną fabułę, więc ja osobiście byłam zachwycona gotowym produktem. Jak zazwyczaj typowych "cool" scen nie lubię i nie daje się na nie nabrać tak ta seria kupiła mnie kompletnie. <3
OdpowiedzUsuńMi anime średnio przypadło do gustu, jedynie co trzymało mnie przy zobaczeniu serii do końca to bohaterowie i muzyka, która już od pierwszych chwil przypadła mi do gustu. :) Pozdrawiam Fejwsi.
OdpowiedzUsuń