2016-08-07

089. "Kiznaiver", czyli wiosennego podsumowania cz.V

"Kiznaiver"

Data premiery: 09.04.2016
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Dramat psychologiczny, Sci-Fi, Romans
Studio: Trigger
Bazuje na: Original

~Opis fabuły~
Agata Katsuhira, za sprawą swojego apatycznego usposobienia i nadzwyczajnej odporności na ból, jest częstą ofiarą prześladowań i wyłudzaczy pieniędzy. Pewnego dnia jednak, on jak i kilkoro innych uczniów tej samej klasy liceum, zostają porwani i poddani tajemniczej operacji, która uczyniła ich obiektami obserwacji w eksperymencie zwanym Systemem Kizuna. Nazwano ich Kiznaiverami i od tego sądnego dnia, sześcioro nastolatków zostało połączonych poprzez ból, który równomiernie rozdziela się między nimi wtedy, kiedy jeden z nich zostanie zraniony...



~Recenzja~
"Kiznaiver" już od samego początku przykuwało wzrok - nie tylko samym plakatem promującym, ale także intrygującą i oryginalną fabułą. Choć sama nie wiedziałam czego dokładnie się po tej serii spodziewać, w mojej głowie samoistnie zrodziła się teoria, że bohaterowie uczestniczyć będą w niebezpiecznych misjach i narażać swoje życia dla dobra narodu, tzw. "pokoju" i eksperymentu - nie wiem czemu, być może jest to moje spaczenie na punkcie anime akcji z elementami nadprzyrodzonymi czy science fiction, ale pomyliłam się. Pomyliłam się i to bardzo, bo więcej niż akcji, znalazło się tutaj dramatu psychologicznego, który ja osobiście naprawdę lubię (nie pytajcie czemu, ale gatunek ten wydaje mi się nadzwyczaj interesujący). No i nawet jeśli anime nie powaliło mnie swoim premierowym odcinkiem, szybko znalazło się w mojej wiosennej liście. Dzisiaj wynik tej decyzji ;) Jak poradziło sobie "Kiznaiver" w wiosennym sezonie 2016? Zapraszam do dalszego czytania!


Pierwsza scena premierowego odcinka jest dość tajemnicza, a główne role odgrywa tam dwoje dzieci, chłopiec i dziewczynka. Ona skacząca w przepaść, on próbujący ją przed tym powstrzymać, gdzie padają słowa "Będziesz mógł wrócić. Będziesz mógł odzyskać swój ból."... Choć na znaczenie owej retrospekcji widz będzie musiał nieco poczekać, nie trudno było się domyślić, że owym chłopcem był Katsuhira. Kiedy akcja przenosi się dwanaście lat wprzód spotykamy go już jako licealistę. Niezdolny do czucia bólu i okazywania jakichkolwiek emocji, jakby z pokorą i bez większego zainteresowania pozwala swoim prześladowcom na przemoc i ciągłe wyłudzanie pieniędzy. Nie posiada żadnych zainteresowań, nie rozumie wielu, normalnych dla człowieka rzeczy, którym też nie poświęca wiele uwagi - Agata Katsuhira w środku jest po prostu pusty. Jego przyjaciółka z dzieciństwa, Takashiro Chidori, nie może już patrzeć na to, jak pozwala siebie traktować i sobą pomiatać. Stara się dbać o niego jak może, pomagać mu i go chronić, ale jednocześnie często brakuje jej cierpliwości do bierności Katsuhiry. Wtem na scenę wkracza Sonozaki Noriko - starsza o 12 lat dziewczynka z wydarzeń z początku odcinka (jest to raczej jasne, choć nasz bohater nie zdaje sobie z tego sprawy). Jak gdyby nigdy nic pojawia się przed nim, opowiada coś o siedmiu grzechach głównych (jak usłyszałam Nanatsu no Taizai to trochę się zdziwiłam, ale nie ma to żadnego związku z anime "Nanatsu no Taizai" (>>recenzja<<), haha) i ich odzwierciedleniach u ludzi, po czym... spycha go ze schodów. W ten właśnie sposób, Katsuhira budzi się w nieznanym mu miejscu, a razem z nim... pięciu porwanych uczniów z jego klasy - agresywny i nadpobudliwy Tenga Hajime, popularny wśród dziewczyn Yuta Tsuguhito, dziwaczka Niiyama Niko, poważna samotniczka Maki Honoka, a także znana już nam Chidori. Poddani operacji, który wszczepił w nich System Kizuna, stali się Kiznaiverami i od tego dnia aż do końca letnich wakacji, zmuszeni będą dzielić między sobą ból. Bohaterowie cechują się charakterystycznymi, przerysowanymi wręcz osobowościami, jednak twórcy, od początku wyjaśniając znaczenie takiego zabiegu, uczynili z tego swój, może nie tyle atut, co element najzwyczajniej w świecie niezbędny do rozwinięcia fabuły. Nie bez powodu też wielokrotnie zaobserwujemy wśród nich równie charakterystyczne przemiany czy zachowania, ale "Kiznaiver" się pod tym względem obronił - jest to też jakby nie patrzeć dramat psychologiczny, a ten element ma też odzwierciedlenie w samym Systemie Kizuna. Nie potrafię sobie wyobrazić jakby seria się zachowała, gdyby przedstawiła kilka nowych i nie widzianych wcześniej charakterów (byłaby na pewno zupełnie inna, a i fabułą prawdopodobnie wyglądałaby całkowicie inaczej), toteż tym razem nieskorzystanie z tego typu prób czy zabiegów, uważam za przynajmniej w 80% wybaczone. Najciekawszymi postaciami są przede wszystkim Katsuhira i Nori-chan (Noriko), bo z nimi też bezpośrednio związane są wydarzenia z przed dwunastu lat i to oni pchają fabułę serii do przodu. Co do kwestii sympatii względem nich przyznaję, że niektórzy potrafili irytować. Mówię tutaj o Chodori, Honoce, a także Katsuhirze i Noriko, którzy nie za specjalnie przypadli mi do gustu (choć Kacchon nie był aż taki zły... Kaji Yuki jako seiyuu... wybaczam ;)). Zdecydowanie przychylniejszym okiem patrzę na Tengę, Yutę, poznanego później Hisomu Yoshiharu, a nawet Niko, która swoim piskliwym głosikiem również z początku mogła denerwować. Być może jest to po prostu kwestia gustu, ale jakiś wpływ na to mogło mieć tutaj także wplecenie wątku miłosnego. Tak jak zazwyczaj nie mam nic przeciwko romansom w anime, tak tutaj zostało to poprowadzone nieco na siłę. Najwyraźniej autorzy stwierdzili, że System Kizuna bez miłości nie ma przyszłości i byłoby to nawet zrozumiałe gdyby nie fakt, że WSZYSCY musieli wziąć w tym udział. Czy tylko ja nic nie zauważyłam, czy uczucia niektórych postaci pojawiły się nagle, bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi? W pewnym momencie Kiznaiverzy brali udział w miłosnym sześciokącie, więc wyobraźcie sobie, jak dziwne to musiało wyglądać. Ale kończąc już wywody na temat bohaterów muszę przyznać, że nie jest najgorzej, aczkolwiek nie jest to na pewno najmocniejszy punkt tej serii. Być może niektórzy będą zaskoczeni faktem, że nie mamy tutaj do czynienia z typową serią, w której wyżej postawione osobistości wymyśliły sobie genialny plan na utrzymanie pokoju na świecie i za wszelką cenę chcą go doprowadzić do sukcesu, nie. Sytuacja prezentuje się tutaj zgoła inaczej i nie tylko w kwestiach fabularnych można to uznać za plus, ale także sami bohaterowie znaleźli w tym i swój udział. Są elementy, do których można się przyczepić, ale "Kiznaiver" stara się bronić, całkiem sprytnie wybrnąwszy z trzymania się schematów.


Wspomniałam już co nieco na temat najmocniejszego punktu "Kiznaivera"... Nieco większe szanse na owe wyróżnienie od kwestii bohaterów ma fabuła, choć i tutaj nie jest idealnie. Po pierwsze: jest przemyślana. Wątek systemu Kizuny i Kiznaiverów jest ciekawy, niebanalny i na pewno też spójny, choć momentami zdarzało mi się kręcić nosem. Motyw psychologicznych testów nie przypadł mi na początku do gustu, gdyż nie tego się zupełnie po tej serii spodziewałam. Wydawał mi się przedramatyzowany i przewidywalny, ale z czasem przestałam na te kwestie zwracać większą uwagę. Nie licząc wątku miłosnego, który już wiecie, że mi się nie spodobał ;) Główny wątek zdecydowanie ratował tę serię pod względem fabularnym. Tym, co jeszcze budziło moje wątpliwości, był humor. Produkcja wydawała się ponura, być może nawet nieco specyficzna, a mimo to nie zabrakło w niej odrobiny komedii - to czy była śmieszna czy nie to już kwestia gustu, mnie natomiast niespecjalnie śmieszyła, stąd też moje niezadowolenie. Tak jakby autorzy nie do końca wiedzieli na czym się skupić. Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem jakoś specjalnie niezadowolona. Odcinki były interesujące, z zaciekawieniem też oczekiwałam na kolejne. Może nie okazało się to być w 100% tak wyjątkowe, jak wyobraźnia mogła mi to z początku podpowiadać, ale swój element oryginalności i zaskoczenia zachowała. Użyję tego słowa jeszcze raz - "Kiznaiver" się broni. Broni się naprawdę niezłym tematem i polecałabym ją nie dlatego, że jest to świetna seria - polecałabym, bo coś sobą zaprezentowała i temu zaprzeczyć nie można, choć pewnie znajdą się i ci, którzy będę się ze mną o to kłócić. Przede wszystkim pomysł. Trochę utykał przy wykonaniu, ale zdecydowanie seans miał coś w sobie.


Szczerze mówiąc jest to mój pierwszy tytuł od studia Trigger, ale za sprawą "Kiznaivera" na pewno pokazało się z tej lepszej strony. Grafika, podobnie jak w "Bungou Stray Dogs" (>>recenzja<<) jest nieco postrzępiona, wykrzywiona, nieregularna... Ciekawa i nietypowa, a mnie osobiście na pewno spodobała się bardziej niż w wyżej wymienionej serii. Przede wszystkim twarze nie zanikały w dalszych planach, choć dokładnością obie produkcje zaprezentowały się na równi. Animacje były również nieco dziwne i nietypowe, ale osobiście na minus bym tego nie zaliczyła - wyglądało to naprawdę dobrze i sam poziom oprawy graficznej oceniłabym na bardzo wysoki. Podobnie zresztą jak oprawy dźwiękowej, która ładnie podkreślała odpowiednie sceny, była klimatyczna i momentami bardzo oryginalna, choć podczas przesłuchiwania całej płytki, wrażenia miałam nieco gorsze. Być może dlatego, że OST ten właśnie tak jest przystosowany? Efekt końcowy wyjdzie zdecydowanie najlepiej podczas oglądania (co zdarza się dużo rzadziej, niż jakbyśmy mieli muzykę zauważyć dopiero PO obejrzeniu), mnie natomiast ogólnie rzecz biorąc soundtrack się naprawdę podoba. Opening niezaprzeczalnie jeden z lepszych w tym sezonie, a co ważniejsze, jeden z tych nietypowych, bo niecodziennie ma się okazję słuchać tak oryginalnej piosenki początkowej. "LAY YOUR HANDS ON ME" od BOOM BOOM SATELLITES całkowicie podbiło moje serce i zostawiło z tyłu zupełnie zwyczajny ending - "Hajimari no Sokudo" wykonywane przez Sangatsu no Phantasia. Zły nie był, ale takiego wrażenia jak opening na pewno nie zrobił i nie ma tu dużo do gadania ;)


~Podsumowanie~
Może nie była to najlepsza seria jaką w życiu, czy chociażby w tym sezonie oglądałam, ale "Kiznaiver" coś w sobie miało. Niebanalny pomysł, nieco podupadający przy wykonaniu i przeprowadzeniu przez te 12 odcinków, ale nadrabiający świetną oprawą graficzną i dźwiękową. Posiada swoje minusy, pewnie że tak, ale zasługuje też na słowo czy dwa pochwały. No nie wiem, jakoś tak myśląc o tym tytule, mam wielką ochotę wybronić go jakoś pośród negatywnych komentarzy :) Czy polecam? Sukcesu zagwarantować nie mogę, ale potencjał też nie został zmarnowany całkowicie - przynajmniej według mnie. Tytuł zostawiam pod znakiem zapytania ;) Ja nie żałuję. 

Fabuła: 3,5/5
Bohaterowie: 3/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 4,75/5
Ocena ogólna: 3,5/5

Ocena końcowa: 7,7/10
A Wy co sądzicie o "Kiznaiver"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. "Kiznaiver" zaczęłam oglądać głównie z powodu Shirow Miwy odpowiedzialnego za projekty postaci, ale szybko zaczęłam się wciągać i w samą historię. Też uważam schematyczność charakterów za co najmniej częściowo usprawiedliwioną, mimo wszystko pasowało to do tej serii. Chidori rzeczywiście potrafiła irytować, podobnie jak kilka innych osób. A ten wielokąt miłosny... nooo, było w tym trochę (a może i sporo) przesady, ale w tym przypadku jakoś to przełknęłam. I po cichu kibicowałam Niko. ;3
    Nietypowy opening szybko zdobył sobie moje względy, za to w endingu bardziej niż sama piosenka podobały mi się zbliżenia na bohaterki - pojawiło się tam kilka naprawdę cudnych kadrów! ^^ I też mam jakiś taki odruch, że chciałabym tę serię wybronić od negatywnych komentarzy. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak! Niko najbardziej poszkodowana była w tym wszystkim :(

      Usuń