2016-09-11

099. "Flying Witch", czyli wiosennego podsumowania cz.X (ostatnia)

"Flying Witch"

Data premiery: 09.04.16
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Komedia, Okruchy życia, Nadprzyrodzone
Studio: J.C.Staff
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Kowata Makoto jest młodą wiedźmą. Przeprowadza się ona do spokojnej wioski w Aomori, do swoich krewnych, aby tam rozpocząć swój trening i nabyć magiczne umiejętności. Od tego momentu jej życie pełne jest nowych doświadczeń i atrakcji…




~Recenzja~
„Flying Witch” od początku zapowiadało się na sielankowe, bardzo lekkie anime i choć nie przeczę, że takie serie coś w sobie mają i mają też szanse na przekonanie mnie do siebie, ten tytuł początkowo postanowiłam odrzucić. Nie dlatego, że mi się nie podobało, po prostu wydał mi się zbyt spokojny, a co za tym idzie, nieco zbyt nudnawy i zdecydowanie bardziej przemawiało do mnie oglądanie „Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge”, którerecenzowałam dla Was kilka tygodni temu. Tym razem jednak obudziła się moja dusza recenzenta i koniec końców „Flying Witch” obejrzałam, uznając ją za produkcję wartą zrecenzowania – stąd też temat dzisiejszego posta ;) Przejdźmy więc do konkretów!


Motyw wiedźmy z czarnym kotem u boku? Proszę bardzo! Kowata Makoto właśnie tak się prezentuje, choć cechuje ją znacznie łagodniejszy i sympatyczniejszy wygląd, zupełnie normalnej nastolatki. Razem ze swoim wiernym kocim towarzyszem Chito, ta sympatyczna, spokojna i życzliwa dziewczyna przybywa do Aomori zamieszkać ze swoimi krewnymi i rozpocząć naukę wiedźmińskiego fachu. Od tego czasu swój czas spędzać będzie głównie z dwójką swojego kuzynostwa – niewzruszonym jej prawdziwą tożsamością Kuramoto Kei’em oraz rezolutną i zaciekawioną nowym światem Chinatsu. To w sumie tyle w ramach teorii, zajmijmy się kwestią bohaterów ze strony bardziej praktycznej. Są sympatyczni, choć nie jakoś specjalnie wymyślni, zdecydowanie oddają charakter serii. Niby ok, ale przyznać muszę, że nieco irytowali. Ich zachowania czy dialogi, które między sobą prowadzili zdawały się być sztuczne i wymuszone. Nie pogardziłabym też większą „barwnością” niektórych postaci, chociażby Makoto, który była po prostu, brzydko napiszę, bezpłciowa, a Kei przypominał drewno. A kto inny jak nie bohaterowie powinni się wykazywać, jeśli fabuła nie została do tego stworzona? Nawet jeśli „Flying Witch” posiada w sobie te elementy fantastyczne, odcinki potrafiły skupiać się na spacerowaniu po wiosce, ganianiu za biedronkami, zachwycaniu się ogródkiem i przede wszystkim rozmowach z kotami, bo jakże mogłabym o tym zapomnieć. Uprzedzając komentarze typu „że na tym przecież tego rodzaju produkcje polegają”, moim zdaniem podobnie wypadłoby zwykłe anime o życiu w wiosce. Magia występowała, ale dość nieciekawa, sama nasuwająca wniosek, że istnienie wiedźm jest po prostu bezsensowne i niekorzystne. Może tylko mnie to denerwuje, nie wiem, ale szanse na zaintrygowanie maleją, nawet jeśli od początku nie można było spodziewać się akcji prosto z kosmosu.  Przynajmniej seria ta poradziła sobie w pewnym stopniu z moją obawą odnośnie dłużenia się epizodów. Nie było tak źle. Zdarzały się momenty śmieszne, a w przeciwieństwie do „Tanaka-kun wa Itsumo Kedaruge” klatki zapychaki zostały zastąpione przedłużającymi się, luźnymi dialogami. No kto co lubi. Już sama długość tego akapitu, który powinien zostać rozdzielony na dwie oddzielne części, mówi samo przez się ;) Nie wiele potrafię o "Flying Witch" napisać. Seria jest miła, zdecydowanie nie wymagająca myślenia, sielankowa do kwadratu, ale jak na mój gust, mogła zawierać w sobie chociażby odrobinę więcej humoru albo wykorzystania fantastyki tematu do urozmaicenia i uczynienia „Flying Witch” serią nieco barwniejszą.


Od strony technicznej jest to bardzo dobrze wykonany kawał roboty! Schludna grafika, której największym atutem są szczegółowe i ciekawie rozmyte tła, a także naprawdę niezłe animacje sprawiły, że na „Flying Witch” patrzyło się z dużą przyjemnością. Postaci znacznie prostsze i nieco też mniej dokładne mimo wszystko nie odstawały aż tak bardzo, a wręcz przeciwnie, utworzyły naprawdę ładną całość. Soundtrack za to oddał sielankowość serii w 100%. Śliczne, lekkie melodie… Myślę, że spokojnie wybiorę sobie z niego wiele przyjemnych utworów do codziennego słuchania :) Sympatyczny i radosny opening („Sharanran”) w wykonaniu miwy i 96 neko naprawdę przypadł mi do gustu, nieco mniej ending („Nichijou no Mahou” – Shinoda Minami (Kowata Makoto) i Suzuki Eri (Kuramoto Chinatsu)), którego szczerze mówiąc już nawet nie pamiętam… Mimo to jestem zadowolona!


~Podsumowanie~
Dzisiejsza recenzja zdecydowanie nie powala długością, ale naprawdę nie wiem co jeszcze mogłabym na temat tej serii napisać. Prawdopodobnie ocena nie wyjdzie tak ostra, jak moje słowa czasami mogły się wydać (a przynajmniej dla mnie takie się wydają…), ale myślę, że spokojnie przeżyłabym bez oglądania „Flying Witch”. Może nie nużyła AŻ TAK, ale mimo wszystko spodziewałam się czegoś bardziej barwnego… Troszkę więcej humoru, ciekawszej magii i byłoby lepiej :) Jeśli nie przeszkadzają Wam tego typu produkcje – oglądajcie śmiało! Dla mnie to nie było nic specjalnego...

Fabuła: 3/5
Bohaterowie: 2/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 2,5/5

Ocena końcowa: 6,8/10
A Wy co sądzicie o „Flying Witch”?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

8 komentarzy:

  1. W sumie po 4 odcinkach rzuciłam, nie było złe, ale za mało czasu, żeby oglądać serię, która niczego nie wniosła do mojego animożycia.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Flying Witch" świetna bajka! Obok Luluco zdecydowanie mój ulubiony tytuł sezonu wiosennego. Ten serial ma w sobie tyle ciepła i spokoju, że nadaje się po prostu idealnie na odstresowanie i wyciszenie po ciężkim dniu w robocie.
    A Kowata Akane to najlepsza dziewczynka, szanuję bardzo~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oglądałam w robocie i mimo wszystko trochę się niecierpliwiłam, ale zgadzam się - do odstresowania i wyciszenia na pewno się nada :)

      Usuń
  3. O, miałam obejrzeć, bo widziałam gdzieś na tumblerze screeny z tej serii, ale nie wiedziałam jak się nazywa, więc dzięki XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem w stanie wysiedzieć na zwykłym anime, a co dopiero na takim...
    Ale obejrzałam Luluco i jestem z siebie kosmicznie dumna!

    OdpowiedzUsuń