"Kekkai Sensen"
Data premiery: 04.04.15
Czas trwania: 11 x ok. 25 min + 1 x ok. 46 min
Gatunek: Akcja, Nadprzyrodzone, Fantasty, Komedia, Tajemnice, Seinen, Przygodowe, Wampiry
Studio: Bones
Bazuje na: Manga
~Opis fabuły~
Kiedy pewnego dnia w Nowym Jorku dochodzi do otwarcia bramy i połączenia dwóch oddzielnych światów, miasto to zaczynają zamieszkiwać zarówno ludzie jak i potwory, a w okół jej granic rozpościera się gęsta mgła, utrudniająca dostęp do środka. Leonardo Watch jest młodym dziennikarzem, który do Hellsalem's Lot przybywa w poszukiwaniu odpowiedzi - odpowiedzi na wydarzenie sprzed sześciu miesięcy, w wyniku którego otrzymał on "Oczy Boga". W końcu doprowadza to go do Libry - organizacji pilnującej porządku w mieście, składającej się z członków dzierżących nadprzyrodzone zdolności...
~Recenzja~
No nareszcie! - chciałoby się powiedzieć, bo "Kekkai Sensen" jest jednym z tych tytułów, na którego obejrzenie czekałam najbardziej, spośród pozostawionych przeze mnie na Sezonowe Pozostałości 2014-2015. Prawdopodobnie nie musiałabym tyle czekać na zabranie się za niego gdyby nie fakt, iż ostatni odcinek wydany został z duuużym opóźnieniem, co wykraczało już poza mój limit czasowy wiosennego podsumowania roku 2015-ego, ale lepiej późno niż wcale, prawda? ;) Tak więc w końcu mogę przedstawić Wam swoje zdanie na temat tego tytułu i coś mi się wydaje, że najlepiej będzie już dalej nie przedłużać i od razu przejść do głównej części dzisiejszej recenzji... Gotowi? Zaczynamy!
Pamiętacie "Bungou Stray Dogs" (>>recenzja<<), które recenzowałam dla Was całkiem niedawno w podsumowaniu wiosennym 2016? W tamtym czasie napotkałam się na wiele komentarzy, mówiących o tym, jak to BSD przypomina swojego sezonowego poprzednika, "Kekkai Sensen" właśnie, i trudno było się z tym faktem nie zgodzić. Nawet jeśli wtedy nie miałam go jeszcze za sobą, pamiętając co nieco z okresu jego "sprawdzania", dostrzegałam pewne podobieństwo, które objawiało się głównie w stylistyce obu tych serii. Teraz, kiedy oczywiście obejrzałam całe 12 odcinków owej produkcji, spokojnie mogę porównać kilka jego elementów - takich jak humor, postaci czy nawet szczegóły fabularne, ale biorąc pod uwagę, że o "Bungou Stray Dogs" mieliście już okazję przeczytać i dobrze wiecie, że do mnie osobiście ten tytuł nie przemówił, pozwolę sobie owy wywód zakończyć najprościej jak tylko można."Kekkai Sensen" wypadło znacznie lepiej. I tyle. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie moje zdanie i każdy może się ze mną nie zgodzić, ale zanim przedstawicie swoje zdanie w komentarzu pod postem - do czego najserdeczniej w świecie zachęcam, byle bez zbędnych wyzwisk ;) - przeczytajcie proszę, co mam na temat tej serii do powiedzenia. Dobrze? To zacznę od początku, czyli jak autorzy wprowadzili widza do fabuły... Zdecydowanie ciekawie, bo od końca! Spokojnie można założyć, że rozgrywające się przed naszymi oczami sceny w pierwszych minutach premierowego odcinka, są tym co później twórcy przedstawią nam jako punkt kulminacyjny i finał. Później przenosimy się do czasu teraźniejszego, ups... A może jednak nie tak do końca? Ponownie musimy cofnąć się o dosłownie kilkanaście minutek, aby zobaczyć jak to wszystko się faktycznie rozegrało. Szczegół, ale daje pewien efekt, prawda? A więc tak... Leonardo Watch! Młody , niczemu winny, uczynny dziennikarz, który po przybyciu do Hellsalem's Lot, miasta w którym doszło do połączenia dwóch światów, jest wystarczająco biedny by nie móc pozwolić sobie na burgera i frytki w jednej z lokalnych knajpek. Wtedy też dochodzi do kradzieży jego aparatu przez super szybką małpkę, której normalny człowiek, nie potrafiłby nawet zobaczyć. Ale Leo nie jest wcale taki zwyczajny, jak może się widzowi to z początku wydawać i choć wtedy jeszcze nie wiemy dokładnie dlaczego, prędko zostanie to nam wyjawione, kiedy podczas pościgu (podczas którego z kolei dochodzi do kolejnej napaści w byłym NY), nasz główny bohater wpada na członka tajnej organizacji - Libry. Tak się złożyło, że byli oni głównym powodem przybycia Leo do tego chaotycznego miejsca, a oni dosłownie przez przypadek wpuszczają go do swojego biura i... tak rozpoczyna się nasza historia! Leonardo Watch jako użytkownik tak zwanych "Oczu Boga" dołącza do szeregów Libry i dzięki swojej cennej umiejętności pomaga im utrzymać porządek w Hellsalem's Lot. Razem ze zwolennikiem sprawiedliwości i liderem organizacji, poważnym i opanowanym Klaus von Reinherz, głośnym i nieco nadpobudliwym Zappem, tajemniczą Chain i resztą, z odcinka na odcinek przyjdzie im spotkać coraz to nowe problemy (które zdają się jak magnes przyciągać), a także uchylać rąbka czającej się z tyłu tajemnicy i intrygi. Bohaterowie "Kekkai Sensen" utworzyli przez te dwanaście odcinków specyficzną i niezwykle sympatyczną grupkę dziwaków, której chyba nie sposób nie polubić. Naprawdę ciężko jest ich jakkolwiek opisywać, kiedy wcześniej obejrzałam "Bungou Stray Dogs", bo nawet jeśli charaktery poszczególnych postaci nie zostały odwzorowane w 100%, czuć to podobieństwo, jakby nieudaną kalkę i próbę stworzenia czegoś "lepszego" i bardziej unikalnego. Postaci "Kekkai Sensen" zostały zrobione ze smakiem i również ze smakiem dołączono do nich istniejącą komedię, nie próbując na siłę uczynić ich nie wiadomo jak wyrazistymi i zabawnymi. Doceniam naprawdę fakt, iż Leo nie jest tchórzem, który w przepływach dobrego serca ratuje wszystkich w okół. Jest on dużo bardziej konkretny i zdecydowany, nawet jeśli tak jak widz nie do końca ogarnia co się w tym powalonym mieście właściwie odwala ;) To samo tyczy się reszty. Nie przesadzone, odpowiednio usadzone w graniczy między "specyficznym" a "głupim/żałosnym". Może trochę mi szkoda, że nie dane nam zostało ich poznać nieco lepiej, ale i tak uważam, że kwestia bohaterów wypadła naprawdę dobrze.
Jeśli chodzi o fabułę, to jest co polecać, nie mówiąc już o tym, że pomimo swojej epizodyczności i pozornego "nie trzymania się kupy", ma sens i nawet z dość oklepanym motywem "coś się otwiera, potwory się pojawiają", zdołała przedstawić sobą coś ciekawego i całkiem nieprzewidywalnego. Choć z początku przestraszyłam się mową mocną epizodycznością odcinków, cieszę się, że w tle rozwijała się ta wspomniana wyżej tajemnica i stopniowe poznawanie antagonistów oraz ich działań, nawet jeśli odeszliśmy nieco od wydarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy to Leo otrzymał swoje cudowne oczy. Liczyłam na to, że finałowy epizod (którego czas trwania wydłużono podwójnie) powróci do tego tematu ładnie wszystko wyjaśniając, bo okropnie ciekawiło mnie dlaczego tak się stało i po co też Will robi to co robi... Niestety seria nie wiele wyjaśniła wprost, można się jedynie domyślać co stało za tym wszystkim i co było tego powodem. Samo zakończenie było ok, może dla mnie nie do końca tak zadowalające jak bym chciała, ale wierzę, że ci, którzy czekali na jego zobaczenia całą tą przerwę, przynajmniej w pewnym stopniu czuli się usatysfakcjonowani. Koniec końców jest o naprawdę sympatyczna seria z dużą ilością akcji (w każdym odcinku coś się dzieje, nie ma mowy też o jakimkolwiek ich dłużeniu się), a także dozą fantastyki, która dodała smaczku "Kekkai Sensen", czyniąc ją pozycją znacznie bardziej unikalną. Jak już pisałam, humor jest znacznie lepiej wyważony niż w przypadku późniejszego "Bungou Stray Dogs", nawet jeżeli ich styl i wydźwięk zdaje się być do siebie bardzo zbliżony. Nie są to gagi super wyszukane, ale na pewno przedstawiają sobą większy poziom i faktycznie można się z nich szczerze pośmiać. Naprawdę mi się podobało, choć oglądałam większość odcinków z wiszącym mi nad głową deadlinem (i, co boli chyba najbardziej, będę taki deadline czuła przez najbliższy miesiąc haha...) :)
Teraz sobie odrobinkę ponarzekam. Oprawa graficzna "Kekkai Sensen" nie jest zła, aczkolwiek mam pewne zastrzeżenia co do projektów postaci. Nie mam nic do Leo, Klausa ani Stevena, ale zdecydowanie coś nie zagrało mi w wyglądzie reszty bohaterów. Wygładzone kontury, duże, czasem nawet ogromne oczy... Wyglądało to zbyt zwyczajnie/powtarzalnie jak na tak charakterną serię i mnie osobiście naprawdę nie pasowało do całości. Do teł nic nie mam, do animacji, kolorów też nie, ale te postaci... Ogólnie rzecz biorąc nie jest to grafika na najwyższym poziomie i spokojnie mogłabym wskazać ładniejsze i bardziej dopracowane, bo tego też brakowało "Kekkai Sensen" momentami, w tamtym sezonie, ale najbardziej zdecydowanie w oczy rzucił mi się ten może mały, może duży szczegół :) Za to bardzo spodobał mi się motyw cięć. Dał on naprawdę ciekawy efekt końcowy. Znacznie lepiej jest w kwestiach muzyki, której... Och, zdecydowanie polecałabym nie pomijać i mimo wszystko postarać się zwrócić na nią swoją uwagę! Zróżnicowany soundtrack, złożony z jazzowych, orkiestrowych, melancholijnych i bardziej egzotycznych utworów jest niczym miodem dla moich uszu, bo jak nie jeden, podkreśla ten specyficzny styl serii. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Pisanie natomiast o openingu i endingu będzie już jedynie formalnością, bo zarówno "Hello, world!" od Bump of Chicken jak i "Sugar Song to Bitter Step" w wykonaniu Unison Square Garden (z bardzo sympatyczną animacją) są świetnymi, wpadającymi w ucho kawałkami :)
~Podsumowanie~
"Kekkai Sensen" zdecydowanie zasłużyło sobie na miano tej pozycji sezonu wiosennego 2015, którą każdy kto sezonowo stara się serie śledzić, powinien sprawdzić ;) Nieco żałuję, że mimo wszystko dopiero teraz mogę podzielić się z Wami owym zdaniem, ale powtórzę - lepiej późno niż wcale i zdecydowanie będę ten tytuł polecać. Jest ciekawy, zajmujący i można miło spędzić nad nim czas :) Jeśli jeszcze nie widzieliście a jesteście zainteresowani - nie pożałujecie poświęcenia nań kilku wolnych chwil ;) Jestem na tak!
Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 3,5/5
Grafika: 3,5/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 4,5/5
Ocena końcowa: 8,2/10
A Wy co sądzicie o "Kekkai Sensen"?
9. "Kyoukai no Rinne (TV)" (3,2/10p)
8. "Grisaia no Meikyuu" & "Grisaia no Rakuen" (4/10p)
6. "Owari no Seraph" (6,4/10p)
5. "Yamada-kun to 7-nin no Majo" (6,6/10p)
3. "Plastic Memories" / "Kekkai Sensen" (8,2/10p)
2. "Ore Monogatari!!" (8,6/10p)
1. "Hibike! Euphonium" (9,6/10p)
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Tak się cieszę, że Ci się spodobało! :D
OdpowiedzUsuń"Kekkai Sensen" upodobałam sobie już od pierwszego odcinka (a później tak jakoś wyszło, że całą serię obejrzałam prawie trzy razy xD), więc czekanie na ten ostatni tym bardziej mi się dłużyło i... no cóż, zakończenie było mocno pogmatwane i zalatywało od czasu do czasu moralizatorskim tonem, ale potrafię totwórcom wybaczyć. Leo natomiast załapał się na listę moich ulubionych bohaterów. ^^ Projekty postaci właściwie w niczym mi nie przeszkadzały, co więcej, doceniłam je jeszcze bardziej po zerknięciu na mangę (w niektórych momentach aż się płakać chce... ;__;).
O ile zwykle niewiele poświęcam uwagi soundtrackom, tak w tym przypadku naprawdę uwielbiam te melodie, a kilku piosenek słucham na co dzień. Uwielbiam animację w endingu, jednak ta z openingu też jest całkiem niezła, a jak bardzo, przekonałam się po obejrzeniu tego (jeśli masz ochotę, bardzo polecam):
https://www.youtube.com/watch?v=IbE1pADwaeE
Ooo, jak będę miała chwilkę, to zerknę ;) Pozdrawiam!!!!
UsuńWreszcie recenzja czegoś, co oglądałam, hurra! Obejrzałam tylko dlatego, że to anime na podstawie mangi autora Triguna, którego uwielbiam, ale cicho sza.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, co myśleć o tej serii, była taka nietypowa.
Ale był Ishida Akira, więc jest spoko.
*głęboka analiza myszy*
Hahahaha, no była była nietypowa! Ale to właśnie urok tej serii!
Usuń