Data premiery: 04.04.2015
Czas trwania: 25 x ok. 25 min
Gatunek: Komedia, Nadprzyrodzone, Romans, Szkolne, Shounen
Studio: Brain's Base
Bazuje na: Manga
~Opis fabuły~
Kiedy w dzieciństwie Mamiya Sakura przez przypadek znalazła się w pewnym odmiennym od ludzkiego świecie, jej życie się zmieniło, bowiem po powrocie zaczęła dostrzegać duchy. Od tego czasu minęło kilka lat, a Sakura rozpoczęła naukę w liceum. Poznała tam Rokudou Rinne - chłopaka, który potrafił stać się niewidzialny dla normalnego człowieka, a jego zadaniem było przeprowadzenie błąkających się dusz do Kręgu Reinkarnacji...
~Recenzja~
Już podczas sprawdzania "Kyoukai no Rinne" przykuło moją uwagę, zapowiadając się na zabawną komedyjkę z delikatnym romansem w tle. Można powiedzieć, że bardzo szybko przekonała mnie do siebie owa seria, ale mimo wszystko postanowiłam zostawić ją sobie na kiedy indziej. Tłumaczenia odcinków na język angielski, przynajmniej wtedy, były straszne, a dialogi bohaterów sensu nie miały żadnego, a jako że tytuł ten nie był najważniejszą pozycją w mojej wiosennej liście 2015, a wciąż chciałam go zobaczyć, nie miałam większego problemu z poczekaniem na lepsze napisy, być może nawet i na polskie ;) Nie pamiętam czy był to główny powód mojej decyzji, ale na pewno jeden z ważniejszych - w końcu kto chciałby się męczyć z pozbawionymi ładu i składu tekstami? Także bardzo się cieszę, że z okazji Sezonowych Pozostałości 2014-2015 mogłam już niemalże w całości poświęcić się oglądaniu odcinków w naszym rodzimym języku, a dzisiaj jestem gotowa podzielić się z Wami moją opinią, którą wyrobiłam sobie przez te 25 epizodów "Kyoukai no Rinne" :) Gotowi? To zaczynamy!
Co byście zrobili, gdybyście przez większość swojego życia mogli widzieć duchy? Ucieklibyście, spróbowali im pomóc, zwrócili się o nią do najbliższych? Myślę, że ja na pewno nie potrafiłabym zachować takiego spokoju jak Mamiya Sakura, na której mijane codziennie, błąkające się dusze nie robią niemalże żadnego wrażenia. Otóż tak - nasza główna bohaterka reprezentuje właśnie ten typ postaci - spokojna i nieco beznamiętna, neutralnie podchodząca do wszystkiego co ją w życiu spotyka. Również do Rinne, który na zajęciach nie pojawił się od rozpoczęcia roku, a kiedy wreszcie to robi, nikt prócz jej go nie zauważa, kiedy jak gdyby nigdy nic zaczyna rozmowę z przyzwanym wcześniej przerośniętym chichuahuą. Kim jest Rinne? Otóż niedługo po tym zdarzeniu Mamiya pomaga mu rozwiązać sprawę nawiedzonego telefonu jej przyjaciółki, gdyż Rokudou okazuje się być odpowiedzialny za przeprowadzanie do Kręgu Reinkarnacji błąkających się po świecie żywych dusz, które nie mogą zaznać spokoju. Poważny, tajemniczy chłopak, który dzięki swojemu Piekielnemu Haori potrafi przyjąć formę ducha (stąd normalni ludzi nie mogą go zobaczyć) posiada jednak jeden problem - bieda, a narzędzia do egzorcyzmów kosztują wystarczająco, by on nie mógł sobie na nie pozwolić. "Kyoukai no Rinne" jako jeden z komediowych elementów postanowiło uczynić motyw "biedaka", którego cieszy nawet marne 99 yenów znalezione na ulicy, a wydanie 200 yenów na jakiś przyrząd jest dla niego majątkiem, skutkującym krwistym potokiem łez pełnych żalu. Tak więc Sakura jest dla niego pomocą... Materialną i można powiedzieć, że właśnie tak rozpoczyna się ich znajomość ;) Z czasem do tego duetu dołączą kolejni - przeklęty kot Rokumon, zakochany w Sakurze egzorcysta Juumonji czy jej rywalka w zdobyciu serca Rinne, shinigami Ageha. Poznamy też babcię i ojca Rokudou, demona Masato, Kaina... Myślę, że ilość postaci na pewno nie jest elementem, na który można narzekać. Problem jednak leży gdzie indziej... Bohaterowie "Kyoukai no Rinne" są prości, posiadają nieskomplikowane charaktery, rozpoznawalne cechy i zachowania których trzymają się przez całą serię. Nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek rozwoju, przez co są okropnie przewidywalni, a z czasem również irytujący, bo kiedy chciałoby się dopatrzeć u nich czegoś lepszego, nie można, bo znowu wyprawiają to, co widzowi może się w nich nie podobać. Głupota, pretensjonalność i pozornie zabawne działania zaczynają doprowadzać do szału. No bo ile można się śmiać z tego samego? Ostatecznie wychodzi na to, że widza wręcz denerwuje, kiedy po kilku odcinkach te same twarze znów wracają do gry, a przecież powinno być zupełnie odwrotnie. Rinne, Mamiya i Rokumon byli sympatyczni, nie zaprzeczę, i miło oglądało się ich relacje, pomimo iż cały czas było to to samo. O reszcie niestety nie mogę napisać już tego samego.
Problem "stania w miejscu" nie dotyczy jednak tylko bohaterów, bo i fabuła ma z tym niemały problem. Cechuje się epizodycznością, no ale nawet takie serie potrafią wykrzesać z siebie coś nowego, prawda? Nie "Kyoukai no Rinne". Osobiście jestem zdania, że lepiej poradziłoby sobie jako anime 12-odcinkowe. W większości epizodów schemat był taki sam, nawet chodziło o to samo, przebiegało tak samo i kończyło się tak samo. Można było zakładać się, że Mamiya znowu zobaczy Rinne w dwuznacznej sytuacji z Agehą, Juumonji zacznie rzucać nieskutecznymi świętymi kulami, babcia Rokudou wypowie swoje słynne "nie mów do mnie babciu", ojciec Rokudou znowu zrzuci na niego długi i tak dalej, i tak dalej. Do tego jeszcze ten humor... Dziwię się dlaczego w spisie gatunkowym nie pojawiła się parodia, bo seria ta doskonale by sobie z tym poradziła! Zwolennicy mało inteligentnych gagów będą zadowoleni... Przyznaję - niektóre były zabawne, ale na dłuższą metę czuło się jedynie zażenowanie. Seria jest sympatyczna, ale kompletnie nie idzie na przód. Wątek romantyczny, o ile w ogóle się pojawiał, był dla mnie najciekawszym elementem, który uwaga - też nie rozwinął się ani trochę. Szkoda, bo zapowiadało się znacznie lepiej. Żadnego wątku głównego, żadnego konkretnego finału, jedynie zbiór poszczególnych historii o podobnym ubarwieniu... To nie jest coś dla mnie, a przynajmniej nie na 25 odcinków. Ostatnie epizody obejrzałam dla zasady, już dawno postanawiając, że za drugi sezon (który wciąż trwa, zacząwszy się na Wiosnę 2016) nie mam po co się zabierać. Nie sądzę by wiele się zmieniło, toteż nie będę się męczyć. Być może seria byłaby bardziej znośna w oglądaniu cotygodniowym, ale dla tych, którzy lubią obejrzeć kilka odcinków dziennie, a może nawet uderzyć w jakiś maraton, szczerzę życzę powodzenia ;) Ja nie miałam tyle czasu, by móc odpoczywać sobie kilka dni. Szkoda. Naprawdę cieszyłam się na ten tytuł...
Grafika jest na poziomie przeciętnym powiedzmy... roku 2005-ego. Dziesięć lat do tyłu, no... nie brzmi to najlepiej i nie ma sensu usprawiedliwiać się faktem, że manga jest nieco starsza (2009 rok to też nie wiadomo jak dawno...), bo spójrzmy na takie "Ushio to Tora" (>>recenzja<<) - wyszło dość obronną ręką. Myślę, że jest to wystarczający komentarz opisujący oprawę graficzną "Kyoukai no Rinne". Soundtrack jest prosty, posiada kilka miłych dla ucha utworów i całkiem nieźle współgra z całością. Całkiem zwyczajny powiedziałabym, ale ciesze się, że użyto w nim dźwięków tradycyjnych i na pewno kilka z kawałków sobie w nim wybiorę do playlisty :) Jest naprawdę ok. Pierwszy opening ("Ouka Ranman" - KEYTALK i ending ("Toki no Wa" - Passepied) będę sobie wspominać bardzo miło, nieco gorzej z drugą parą ("Ura no Ura" - Passepied i "Futatsu no Sekai" - Quruli). Zdecydowanie podobały mi się mniej od swoich poprzedników, a druga piosenka początkowa wręcz mnie irytowała... No i szkoda, że autorzy nie pokusili się o zmianę animacji :(
~Podsumowanie~
"Kyoukai no Rinne" to zdecydowanie zawód - może nie wielki, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Szczerze mówiąc dziwiłam się dlaczego jego ocena na MALu pozostała na pułapie 6-ciu punktów, ale chyba dostałam odpowiedź... Polecałabym ten tytuł tym, którzy nie mają problemu z silną epizodycznością, mają ochotę na typowe, parodiowe gagi i... posiadają dużo czasu, żeby ewentualnie od odcinków sobie odpocząć ;)
Fabuła: 1,5/5
Bohaterowie: 0,5/5
Grafika: 1,5/5
Muzyka: 3/5
Ocena ogólna: 1,5/5
Ocena końcowa: 3,2/10
A Wy co sądzicie o "Kyoukai no Rinne (TV)"?
9. "Kyoukai no Rinne (TV)" (3,2/10p)
8. "Grisaia no Meikyuu" & "Grisaia no Rakuen" (4/10p)
6. "Owari no Seraph" (6,4/10p)
5. "Yamada-kun to 7-nin no Majo" (6,6/10p)
3. "Plastic Memories" (8,2/10p)
2. "Ore Monogatari!!" (8,6/10p)
1. "Hibike! Euphonium" (9,6/10p)
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Dzięki za tę recenzję, naprawdę dzięki! Uwielbiam stare tytuły Rumiko i ten też miałam w planach, ściągnęłam cały sezon anime i obejrzałam 5 odcinków. myślałam, że ze mną jest coś nie tak, że mi się jakoś za bardzo nie podoba, ale twoja ocena dala mi motywację, żeby tego nie oglądac dalej i zając się ogladaniem czegoś nowego. Mogę żyć w spokoju i tego nie kontynuować xD
OdpowiedzUsuńHahaha, nie ma za co :) Ja też bałam się, że może zaraz zaczną się komentarze o tym jak bardzo nie doceniam tej serii ;)
UsuńYey! W końcu recenzja jakiegoś z tytułów mojej ulubionej autorki. :D
OdpowiedzUsuńAnime "Kyoukai no Rinne" w stosunku do mangi wyszło trochę chaotycznie, w mandze niby wszystko jest podobnie ale jest trochę więcej dopowiedziane i ma to jakiś głębszy sens.
Mangi są w większości przypadków lepsze (o ile nie we wszystkich...), więc nie dziwię się ani trochę ;) Może kiedyś się skuszę?
Usuń