2016-07-14

082. Sezonowych pozostałości 2014-2015 cz.I - "Hanayamata"

"Hanayamata" 

Data premiery: 07.07.2014
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Szkolne, Komedia, Okruchy życia
Studio: Madhouse
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Sekiya Naru ma 14 lat, uczęszcza do gimnazjum i prowadzi normalne, przeciętne wręcz życie nastolatki. Nijaka, ginąca w tłumie, bez wiary we własne możliwości, po cichu marzy o kimś, kto odmieni jej szarą codzienność i uczyni kimś wartościowym. Wtem pewnego wieczoru spotyka blondwłosą dziewczynę, tańczącą na tle świątyni. Była nią Hana, nowa uczennica z Ameryki, która zaprasza nieśmiałą Naru do wspólnego tańca Yosakoi...




~Recenzja~
Tak jak zapowiadałam, wakacje poświęcę nie tylko na kolejne podsumowanie sezonowe, ale także zabiorę się za pozostałości z wcześniejszych okresów, czyli te serie, na które czasu już wtedy nie miałam, a zobowiązałam się zrecenzować :) Trochę tego jest, biorąc pod uwagę, że do grupy tytułów z roku 2015-ego podłączyłam jeszcze sezon letni i jesienny z roku 2014-ego, ale czas jest, chęci są, więc do dzieła! Jeśli chcecie przypomnieć sobie jakie produkcje będą wchodzić w zakres tej serii recenzji, serdecznie zachęcam do końcowych podsumowań, które znajdziecie pod spisem postów poszczególnych sezonów. Postanowiłam nadrabiać owe pozostałości po kolei, czyli przez pierwsze dwa tygodnie zajmiemy się Latem 2014 (notki będą pojawiać się co czwartek, na przemian z tymi niedzielnymi z podsumowań sezonowych), potem Jesienią 2014 i tak dalej, i tak dalej... No a dzisiaj pierwsze z nich, czyli urocza i kolorowa "Hanayamata"! Zapraszam!


"Hanayamata" zainteresowało mnie swoją urokliwą tematyką, aczkolwiek uwagę na ten tytuł zwróciłam usłyszawszy skoczny i radosny opening na jednym z kanałów o anime. Serie, w których fabule zawarta jest odrobina japońskiej kultury, są dla mnie nad wyraz interesujące, gdyż łączą one przyjemne z pożytecznym, a ja chętnie poznam kolejne elementy składające się na Kraj Kwitnących Wiśni. Yosakoi natomiast jest tańcem, którego początki właśnie stamtąd się wywodzą, a zobaczyć go można na przeróżnych festiwalach i eventach. Jak się także z samej fabuły dowiadujemy, styl tańca jest dowolny, łączący tradycyjne jak i nowoczesne układy. Zespoły odziane w różnorakie stroje mają do dyspozycji kilka rekwizytów jak parasolki czy instrumenty, aczkolwiek za symbol charakterystyczny dla yoskoi można uznać naruko, czyli drewniane kołatki/grzechotki, którego przymocowane po obu stronach małe deseczki, przy odpowiednim ruchu dłoni wydają dźwięk. Na Yosakoi Matsuri są one niezbędne, aczkolwiek wzory stanowią już tylko inwencje twórczą danej grupy. To tak słowem wstępu, choć z poznaniem tego i owego na temat yosakoi nie ma żadnego problemu w trakcie oglądania :) Zaciekawionych tańcem zachęcam do obejrzenia pokazów na YT (np >>ten<< czy >>ten<<), a tymczasem pozwólcie, że przejdę już do samego anime, a dokładniej jej bohaterek. Naru, jak już z opisu fabuły mogliście się dowiedzieć, jest nieśmiałą czternastolatką, która nie posiada żadnych talentów czy prawdziwych zainteresowań, choć uwielbia czytać książki o wróżkach. Bez odwagi by zmienić swoje nudne, zwyczajne życie, nie mając ani krzty wiary w swoje siły, z daleka obserwuje swoją popularną i zdolną przyjaciółkę - Sasamę Yayę, perkusistkę szkolnego zespołu rockowego. Wszystko zaczyna zmieniać się, kiedy do jej klasy przeniesiona zostaje owa, wcześniej spotkana, blondwłosa dziewczyna - Hana N. Fountainstand - radosna, energiczna i głośna amatorka japońskiego tańca yosakoi. Spokojna i wycofana Naru początkowo czuje się mocno przytłoczona energią Hany i pomimo jawnych chęci zmiany, odrzuca jej propozycje wspólnego tańca przez wzgląd na swoją nieśmiałość, ale pewnego dnia także i ona stawia swój pierwszy krok w tej nowej dla niej ścieżce. Obie zakładają Klub Yosakoi i planują wystąpić na festiwalu, jednak zanim rozpoczną swoją klubową działalność muszą znaleźć odpowiednią liczbę członków, jak i opiekuna. W tem na scenę powoli zaczynają wkraczać kolejne bohaterki - pochodząca z wysoko postawionej rodziny, dobrze wychowana i utalentowana Nishimikado Tami, ambitna i poważna przewodnicząca Tokiwa Machi, a także sama Yaya, która na nową znajomość Naru reaguje niechętnie i z zazdrością. Bohaterki "Hanayamaty" prezentują pięć różnych charakterów - nieśmiała sierotka, energiczna łobuziara, popularna szkolna idolka (wykazująca cechy tsundere), kulturalna panienka i poukładana przewodnicząca. Nic niezwykłego, aczkolwiek nie tak źle się to wszystko ogląda, wręcz przeciwnie - dziewczyny są wystarczająco sympatyczne, aby móc je polubić. Co prawda nie jestem wielką fanką emocjonalnych i głębokich przemyśleń zmieniającej się Naru czy ciągłych wzniosłych tekstów motywacyjnych, gdyż są one dla mnie już nieco cliche i irytujące, ale taka jest to już seria o spełnianiu młodzieńczych marzeń i nic na to nie poradzę :) Niemałym zaskoczeniem była dla mnie Sally-sensei, która okazała się być bardziej nierozgarnięta, nieodpowiedzialna i leniwa, niż jej wygląd na to wskazuje i choć z jednej strony był to całkiem niecodzienny widok jak na tego typu urocze animce, tak mimo wszystko nie do końca mi to pasowało. Za to bardzo pozytywnym elementem był tutaj właściciel sklepu yosakoi Masaru - taki typowy groźnie wyglądający starszy brachol, ale zabawnie było go oglądać. Nie jest źle. Warunki serii zostały jakby nie patrzeć spełnione, trochę standardowych zabiegów i zagrań, ckliwy proces wewnętrznych przemian i siła niewinnej przyjaźni... Jest typowo, powiedziałabym, aczkolwiek całkiem sympatycznie i zdecydowanie do przeżycia :)


Pod względem fabularnym również nie znajdziecie raczej większych ekscesów - dążenie do spełniania marzeń, odrobinka dramy, wyrównywalna pewną dozą humoru, urocza historia równie uroczych gimnazjalistek - aczkolwiek znalazłam tutaj parę szczegółów, o których chciałabym wspomnieć. O ckliwych przemyśleniach i dialogach już pisałam, jednak jestem nieco zawiedziona faktem, jak przedstawione zostało same yosakoi, a przedstawione zostało proszę Was biednie, bo przez dobre 80-90% akcji, widz oglądał jedynie pojedyncze klatki niektórych póz i stateczne "pauzy", jeśli mogę to tak nazwać. Reszta zawierała dłuższe występki z treningów i sam końcowy pokaz, ale naprawdę nie było tego tyle, ile po takiej tematyce mogłam się spodziewać. Myślałam, że temat yosakoi będzie tutaj głównym elementem, ładnie uwydatniony płynnymi animacjami, a tym czasem stanowiło jedynie tło, dla, jak to się mówi, "głębszych" przekazów. Szkoda. Nie była to też seria, od której oglądania nie potrafiłam się oderwać. Choć odcinki oglądałam w pracy (nie krytykujcie mnie - mam taką pracę, że przez większość czasu głównie czekam i nic nie robię w samotności), więc teoretycznie nic lepszego do roboty mieć nie powinnam, ale do włączania kolejnych epizodów musiałam się trochę zachęcać. "Hanatamata" jest tytułem sympatycznym, uroczym i przyjemnym, a sama fabuła jest raczej spokojna i nie posiada wartkiej akcji. No taki to już jest typ anime, więc teoretycznie narzekać bardzo nie powinnam - tylko ten element yosakoi mnie zawiódł i myślę, że w przeciwnym wypadku seria mogłaby mnie bardziej zainteresować. Na zakończeniu, nie będę ukrywać, łezka się w oku zakręciła :) No i nie żałuję obejrzenia, bo czego tutaj w sumie żałować? Produkcja nie do końca w moich gustach jak się okazuje, ale zapełnić czas w miły sposób i trochę zabawić humorem potrafiła. Myślę, że będzie to doskonała propozycja dla tych, którzy lubują się w takich uroczych, typowo dziewczęcych tytułach. To tak jak z fanami romansów shoujo - powtarzalne są jak niemało co, a i tak oglądanie ich sprawia przyjemność :)


Madhouse zdążyło mnie już kilka razy zawieść, ale bywały serie, które wręcz zapierały dech w piersiach. Może i "Hanayamata" do takowych się nie zalicza, ale swoje pokazać potrafiła. Przede wszystkim trzyma poziom. Czy to tła, czy postacie - są bardzo ładne, barwne i dokładne, a przez to, że oba te elementy dopracowane zostały z takim samym zaangażowaniem, między sobą się nie wyróżniają. Animacje nie są jakieś specjalne, moje osobiste odczucia mówią mi, że mogło być lepiej, ale też nie było wielu możliwości, żeby prawdziwie się tym punktem pochwalić. To co jeszcze trochę rzucało się w oczy to sposób narysowania zawstydzenia u postaci Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś im nadepnął na twarz, albo z całej siły przywalił klapkiem - porównanie może dziwne, ale takie wrażenie właśnie odniosłam ;) Soundtrack jest natomiast subtelny i delikatny. Nie zabrakło w nim odrobiny instrumentów tradycyjnych, ale i dużej ilości pianina. Pierwsze moje wrażenie było bardzo pozytywne, w sumie dalej jest, aczkolwiek z dalszym oglądaniem jakbym przestałą zwracać na to uwagę. Co mam na swoją obronę to to, że oglądanie na telefonie przez głośnik w budce z pamiątkami robi różnicę, zwłaszcza, że uwaga była podzielona pomiędzy tym czy aby kogoś nie trzeba obsłużyć. Tak czy inaczej, OST bardzo mi się podoba, a wisienką na torcie jest już wcześniej wspomniany przeze mnie opening ("Hana wa Odore ya Irohaniho"), w wykonaniu seiyuu głównych bohaterek - Ueda Reina (Naru), Tanaka Minami (Hana), Okuno Kaya (Yaya), Ootsubo Yuka (Tami) i Numakura Manami (Machi), zwanymi też Team "Hanayamata" (swoją drogą tytuł złożony jest z pierwszych sylab imion bohaterek - czy tylko dla mnie było to odkrycie miesiąca?). Fajnie, że użyto jej także w samej fabule. Ending ("Hanayuki" - smileY inc.) spodobał mi się znacznie mniej, aczkolwiek również oddawał charakter serii.


~Podsumowanie~
"Hanayamata" jest urocze i naprawdę sympatyczne, aczkolwiek nie są to do końca moje klimaty. Najbardziej zawiodłam się na temacie yosakoi i to też uznałabym za największy minus serii. Reszta stanowi drobne szczególiki, a sama produkcja jest naprawdę niezła - swoje warunki jakby nie patrzeć spełniła, nie wyróżniając się oryginalnością jakoś specjalnie, więc jest dobrze. Cieszę się, że w końcu sprawdziłam z czym owy tytuł się je, a wszystkim tym, którzy lubią właśnie tego typu serie, polecam - może nie jako must-watch, ale umilić czas powinno :)

Fabuła: 3,5/5
Bohaterowie: 3,5/5
Grafika: 4,5/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 3,5/5

Ocena końcowa: 7,8/10 

10. "Tokyo ESP" (2,8/10p)
09. "Sword Art Online II" (5/10p)
08. "Glasslip" (6,2/10p)
07. "Tokyo Ghoul" (6,6/10p)
06. "Shirogane no Ishi: Argevollen" (7,4/10p)
05. "Aldnoah.Zero" (7,6/10p)
04. "Ao Haru Ride"/"Nobunaga Concerto""Hanayamata" (7,8/10p)
03. "Free! -Eternal Summer-" (8,4/10p)
02. "Barakamon" (9/10p)
01. "Zankyou no Terror" (9,4/10p)

A Wy co sądzicie o "Hanayamata"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. Wydaje się milusie. Troszkę kultury i uroku wystarczy na dobry seans. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że tej kultury było tak niewiele :( Urokiem zdecydowanie tę lukę starało się zapełnić, bo "Hanayamata" faktycznie jest milusie :)

      Usuń