2016-07-28

086. Sezonowych pozostałości 2014-2015 cz.III - "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru"

"Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru"

Data premiery: 16.10.2014
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Szkolne, Shoujo, Akcja, Magical Girls, Fantasy, Dramat
Studio: Studio Gokumi
Bazuje na: Original

~Opis fabuły~
W gimnazjum Sanshu działalność prowadzi pewien klub, zwany Klubem Bohatera. Należy do niego Yuuki Yuuna, drugoklasistka, która razem ze swoimi koleżankami - Fuu, Itsuki i Tougou - pomaga innym szkolnym klubom, zabawia dzieci z przedszkola i poszukuje rodziny dla bezdomnych kotów. Pewnego dnia dziewczyny odkrywają jeszcze jeden obowiązek, z którym muszą sobie poradzić, światu bowiem grozi niebezpieczeństwo, a one posiadają największe predyspozycje do tego, by go obronić. Otrzymawszy zdolność przemiany za pomocą tajemniczej aplikacji, gimnazjalistki z Klubu Bohatera zostają prawdziwymi Bohaterkami i od teraz narażać będą swoje życie, póki dwanaście Vertexów nie zostanie pokonanych...



~Recenzja~
Anime z gatunku Magical Girls nigdy mnie jakoś specjalnie nie interesowało, toteż nie posiadam wielu podobnych serii w swojej kolekcji. Szczerze mówiąc, bardziej trafne byłoby spostrzeżenie, że przed obejrzeniem "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" moja lista nie zawierała w sobie żadnego tytułu typowo opowiadającego o dziewczynach a'la wróżkach z magicznymi mocami, co jeszcze bardziej podkreśla, jak niewiele chęci znajdowałam w sobie do ich oglądania. Co też zachęciło mnie więc do spróbowania z Klubem Bohatera i jego Bohaterkami? Sama nie wiem, jednak sprawdzając jesienne propozycje roku 2014-ego, coś na pewno mnie do tego przekonało. Nie będę ukrywać, że z biegiem czasu mój "entuzjazm" zaczął powoli zanikać i poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy koniec końców nie zrezygnować z oglądania tytułu w ramach Sezonowych Pozostałości, no ale skoro już podjęłam decyzję, najwyżej przez te 12 odcinków się trochę przemęczę. Opis fabuły, no cóż... brzmi dość dziecinnie i cliche, aby skutecznie zniechęcić do oglądania bardziej opornych widzów i entuzjastów poważniejszych serii "dla starszych". No ale czego innego można by się spodziewać po Magical Girls, prawda? Otóż nie, moi drodzy czytelnicy. Jest mi naprawdę szkoda, że tak - nie bójmy się tego powiedzieć - dobry tytuł reprezentuje tak słaby opis fabuły, bo jakież było moje zdziwienie, kiedy "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" pokazało coś znacznie innego od moich początkowych wyobrażeń...


... Zacznijmy jednak od początku. Anime zaczyna się dość znajomo, bo ileż to już serii widzieliśmy, w których jednym z głównych elementów jest szkolny klub bez żadnego jednoznacznego kierunku, pomagający wszystkim innym i łapiący się wszystkich prac, które mogłyby uczynić życie otaczającego go społeczeństwa nieco lżejszym? Naprawdę dużo, a sam fakt, że nagle jego członkinie zaczynają walkę ze złem, wcale nie czyni go bardziej oryginalnym. Znajdujemy w nim również nie mniej typowe charaktery naszych bohaterek. Tytułowa Yuuki Yuuna to energiczna, skora do pomocy drugoklasistka, którą bardzo trudno zniechęcić, a która ma w sobie więcej energii i odwagi, niż nie jeden dorosły mógłby się pochwalić. Dla skontrastowania jej barwnej osobowości, jej najlepszą przyjaciółką i jednocześnie sąsiadką, jest jeżdżąca na wózku Tougou Mimori, która na każdym kroku pokazuje spokój, dobre wychowanie, a i inteligencji oraz wiedzy można by jej pozazdrościć. Ostatnią dwójką Bohaterek są siostry Inubozaki - starsza Fuu, która pomimo niestroniącego od żartów i błyskotliwych wypowiedzi zachowania, trzyma pieczę nad swoimi młodszymi koleżankami jako przewodnicząca, oraz młodsza, nieśmiała i cichutka Itsuki, krocząca za siostrzyczką, którą tak bardzo kocha i podziwia. Cztery różne charakterki, które połączyła nie tylko chęć pomocy innym, ale i misja uratowania świata przed zniszczeniem, okazuje się bowiem, że Fuu została zobligowana przez Taishę, organizację służącą Shinju-samie (szczerze mówiąc, nie wiem dokładnie kim jest Shinju-sama; być może jest to jakieś bóstwo, do którego mieszkańcy modlą się każdego dnia, ale prócz nazwania go "darem świata", twórcy nie pokwapili się podaniem większej ilości konkretnych informacji), do znalezienia pozostałych Bohaterek, które podołają czekającemu je niebezpieczeństwu. Wtem pewnego dnia czas zatrzymuje się, a one zostają przeniesione do miejsca atakowanego przez Vertexy, które muszą pokonać jak najszybciej, gdyż im dłużej trwa niszczenie jego duszy, tym większy kataklizm spotyka świat rzeczywisty. Posiadając na swoich telefonach specjalne aplikacje (o których nabycie Fuu je poprosiła w momencie dołączenia do klubu) mogą dokonać transformacji i... tak zaczyna się ich przygoda. Oczywiście nie zabrakło tych wszystkich ujęć przemiany, bojowych póz i spojrzeń skierowanych w stronę ekranu i tak jak sam pomysł zamiany w Bohaterki nie jest jakoś specjalnie błyskotliwy (po prostu różdżki czy co tam zazwyczaj jest, zastąpiono telefonem), tak zaskoczyło mnie to, że dziewczyny wcale nie są takie, hmm... urocze i wróżkowe. Tyle ile one, a właściwie ich seiyuu się nawrzeszczały i nadarły w ciągu tych 12-stu odcinków, mogłyby powoli konkurować z panią Nozawą, która przecież tyle lat poświęcała i nadal poświęca swoje gardło na krzyki Son Goku w DB ;) Tak czy inaczej, postaci w "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" są naprawdę sympatyczne i miło oraz z zaciekawieniem oglądało się ich poczynania, nawet jeśli nie było w nich wiele oryginalności, a i ze strony ich przeszłości, nie dane było widzowi dowiedzieć się ogromu informacji, jedynie to, co potrzebne było czysto dla rozwoju fabuły (o tym później). Nie żebym narzekała. Po części można było się tego spodziewać, a już sam fakt, że nie miałam tutaj do czynienia z przesadnie słodkimi i delikatnymi dziewczynkami naprawdę mnie cieszy. Poza tym uważam, że całość została naprawdę nieźle przemyślana. Autorzy nie zarzucili widza wydarzeniami z przeszłości całej piątki (bo w dalszej części anime dołączy jeszcze jedna postać), a to co podano, w zupełności wystarczyło aby zaoferować nam miły, nienapakowany po brzegi i nie tak typowy epizodyczny seans. Dwanaście odcinków to nie jest dużo czasu, choć... W pewnym momencie można było się złapać na myśleniu, że może "druga połowa" serii poświęcona zostanie na poznawanie głównych bohaterek...


Słysząc o pokonywaniu dwunastu Vertexów, podświadomie zaczyna się myśleć o tym, jak to każdy odcinek będzie zawierał po jednej walce. Nic bardziej mylnego! Ledwie dochodzimy do połowy odcinków,  a tam... Już po ptokach. I tak jak pisałam wcześniej, rozpoczęły się domysły, czym autorzy zaszczycą nas dalej. Poznawaniem bohaterek, ich spokojnym codziennym życiem, czy (nie)spodziewanym pojawieniem się kolejnych przeciwników? Powiem tak. Żadna z opcji nie brzmi super zaskakująco, toteż zostawiając już ten temat dla Waszej indywidualnej eksploracji, zajmę się tym, co mogłoby widza nieco zadziwić albo przynajmniej stanowić pewien plus dla całości. Fabuła, choć z początku może wydać się bardzo typowa, jest naprawdę zgrabnie zbudowana. Mamy tutaj ciekawą i spójną historię, mającą swój początek, przebieg i koniec, a która również, jak na te dość typowe podstawy, potrafiła tym i owym zaskoczyć. Mnie osobiście najbardziej zdziwiło to, że pozorne niebezpieczeństwo, z którym łączyło się ratowanie świata, a z którego zawsze wychodzi się zwycięską ręką czy bez większych strat, nie miało tutaj miejsca. Już sam pomysł, że za długie niszczenie duszy Vertexa prowadzi do kataklizmów w prawdziwym świecie, wydał mi się naprawdę ciekawy, a tutaj jeszcze okazało się, że i nasze bohaterki spotkają się z pewnymi konsekwencjami. Nie będę zdradzać Wam więcej, bo ważny jest ten element zaskoczenia, ale łączy się z tym znajdujący się w spisie gatunkowym dramat, którego ja osobiście kompletnie się nie spodziewałam. Spokojnie. Obyło się też bez większego przedramatyzowania, a elementy znane jako "to wszystko moja wina/gdyby nie ja..." zostały usprawiedliwione. Poza tym nie zabrakło też humoru. Jeśli miałabym go porównać do "Hanayamaty", którą recenzowałam >>tutaj<< dwa tygodnie temu, jest on znacznie lepszy. I tak jak zrezygnowano z tego przesadnego uroku, elementy takie jak wypowiadanie zaklęć przez wszystkie bohaterki również zostało nieco wyśmiane. Nie zagłębiano się też wiele w tak zwany "trening" i przyzwyczajanie się do nowych zdolności, co według mnie jest dużym plusem, niezapychającym niepotrzebnie fabuły. Ponownie pozwolę sobie porównać serię do "Hanayamaty": choć nie zabrakło motywacyjnych dialogów, że w kupie siła i tak dalej, zostały one potraktowane z dobrym smakiem i nie przeszkadzały tak bardzo jak w wyżej wymienionej serii. Generalnie uważam, że "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" wypadło naprawdę przyjemnie jeśli chodzi o dozowanie takich szczegółów. Trochę akcji, trochę humoru, trochę dramatu (nawet odrobinka fanserwisu się znalazła... czemu? nie pytajcie)... Dużo krzyków ;) Jedyne co mi się nieco nie spodobało to zakończenie. Jako, że mam spaczenie do kończenia serii cudownym happy endem, bardzo żałuję, że nie trzymano się do końca tej odrobiny goryczy fabularnej. No ale nikomu nie powinno ono przeszkadzać, jeśli uwielbiacie szczęśliwe finały :) Było one przyjemnie no nie powiem, łezka się nawet w oczku zakręciła, ale szkoda ze powrócono do tego happy endingowego motywu. Sądziłam, że do samego końca "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" pozostanie nieco innym i zaskakującym tytułem, ale niestety. Co jeszcze? Anime to, co niewątpliwie może spodobać się pewnej części widzów, nie zagłębiało się wiele w teorię - stąd też ta niewiadoma pod względem Shinju czy Taishy. Po prostu kiedy było to potrzebne, coś tam tłumaczono w parze z akcją i choć według mnie, można by pokwapić się chociażby o odrobinkę większą ilość pogadanek, które nieco rozjaśniłyby to co się ogólnie dzieje, całość jest na tyle dobrze skonstruowana, że ogląda się ją nie tylko z zainteresowaniem, ale i bez jakiegokolwiek zdezorientowania - ot takie kosmetyczne już minusiki, dla większego zorganizowania.


Tak jak był to mój pierwszy raz z Magical Girls, tak i po raz pierwszy na dłuższą chwilę zatrzymałam się przy pracy Studia Gokumi, wcześniej jedynie sprawdzając kilka z ich tytułów w pojedynczych odcinkach. Wrażenia? Naprawdę pozytywne. No cóż, anime wyszło prawie dwa lata temu, więc wiadomo, że dzisiaj spojrzę na nie nieco inaczej, z nieco większym bagażem doświadczenia, ale i tak uważam, że "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" jest serią bardzo ładną. Animacje nie są idealne - są przyzwoite, a gdzie nie gdzie (zwłaszcza na początku i na końcu, bo zdaje mi się, że w epizodach środkowych z tego albo zrezygnowano, albo stosowano w bardzo nielicznych przypadkach) rzucono się nawet o CG. Coś czuję, że oglądając ten tytuł jesienią 2014-ego roku mogłabym na ten element nieco narzekać, ale obecnie już mi on w ogóle nie przeszkadza, a i w oczy nie rzucał się aż tak bardzo, więc jest ok. Postaci były ładnie narysowane, nie zauważyłam też większych problemów z oddalonymi kadrami. Tła szczegółowe i dopracowane, współgrając z dobrze dobranym ubarwieniem, dawały znakomity efekt. Świat, w którym nasze Bohaterki oddawały się swoim walkom i przemianom również wygląda nieźle, choć za pierwszym razem zrobił na mnie chyba lepsze wrażenie niż teraz. Generalnie jest bardzo dobrze i nie mam wiele powodów do narzekania. A soundtrack? Jest świetny! To nie jest mój pierwszy raz z MONACĄ, bo i w "Hayamacie" ich słyszeliśmy i w "GARO: Honoo no Kokuin" (>>recenzja<<), także po raz kolejny mogę dopisać naprawdę dobry OST do swojej kolekcji. W odróżnieniu od tego z wyżej wymienionego tytułu lata 2014, tym razem melodie nie były wcale subtelne i delikatne - dawały o sobie znać, bardzo dobrze podkreślając odpowiednie sceny czy to walki, czy dramatu, czy humoru. Trochę takich prostych utworów, podniosłych i chóralnych, o pełnej gamie instrumentów od gitar, przez pianino na perkusji kończąc - uważam, że jest czego posłuchać i za to "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" będę sobie cenić. Opening, czyli "Hoshi to Hana" śpiewany przez seiyuu głównych bohaterek (Terui Haruka, Mimori Suzuko, Uchida Yumi, Kurozawa Tomoyo i Nagatsuma Yuri) bardzo mi się spodobał. Był taki niebanalny, spokojny i z charakterem. Ending natomiast, w pojedynczych przypadkach się zmieniał, jednak za główną piosenkę końcową można uznać kawałek "Aurora Days", również wykonywany przez nasze Bohaterki. Nie to, żeby nie przypadł mi do gustu, po prostu wydał mi się dość zwyczajny i pierwsze skrzypce zdecydowanie zagrał w tym duecie opening :)


~Podsumowanie~
Naprawdę cieszę się, że koniec końców zabrałam się za "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru", gdyż okazało się być całkiem niebanalną serią z gatunku Magical Girls, która nawet jeśli zachowała nieco tych magicznych podstaw, miło zaskoczyło mnie swoją przemyślaną i ciekawą fabułą. Póki co to jest chyba najbardziej trafiony element Sezonowych Pozostałości i nawet jeśli nie zamierzam wielce zagłębiać się w tajemnice tego dziewczęcego gatunku uważam, że ten warto zobaczyć. Jest niedługi, zaskoczyć potrafi, rozśmieszyć i wzruszyć, posiada ładną grafikę, śliczną muzykę i sympatyczne bohaterki. Niech Was nie zniechęci taki, a nie inny opis fabuły. Anime to naprawdę zasługuje na to, by poświęcić mu te niecałe 5 godzin seansu ;)

Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 3/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 4,5/5
Ocena ogólna: 4/5

Ocena końcowa: 7,8/10

11. "Daitoshokan no Hitsujikai" (1,6/10p)
10. "Ookami Shoujo to Kuro Ouji" (4/10p)
09. "Danna ga Nani wo Itteiru ka Wakaranai ken" (5,2/10p)
08. "Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo" (5,6/10p)
07. "Sora no Method" / "Grisaia no Kajitsu" (7,2/10p)
06. "Amagi Brilliant Park" / "Madan no Ou to Vanadis" (7,4/10p)
05. "GARO: Honoo no Kokuin" / "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru" (7,8/10p)
04. "Kiseijuu: Sei no Kakuritsu" (8,4/10p)
03. "Terra Formars" (9,2/10p)
02. "Shigatsu wa Kimi no Uso" / "Akatsuki no Yona" (9,6/10p)
01. "Shingeki no Bahamut: GENESIS" / "Nanatsu no Taizai" (9,8/10p)

A Wy co sądzicie o "Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru"?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. Miałam kiedyś przyjemność zobaczyć to anime. Niestety już od pierwszych odcinków zauważyłam, że to anime jest zerżnięte z wielu innych serii. Żaden moment nie przepadły mi do gustu ale wytrwałam do końca. Myślę, że gdyby zakończenie zostało przy pierwotnym pomyśle tytuł ten mógłby być o wiele ciekawszy. Wielkie plusy za recenzję, jest bardzo fajnie i zgrabnie napisana. :) Gorąco Pozdrawiam Fejwsi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego nie zauważyłam, być może dlatego, że nie oglądam podobnych serii :( Jedyne co, to różniło się od moich pierwotnych wyobrażeń, co i tak uważam za plus, bo dzięki temu produkcja przypadła mi do gustu :) Również pozdrawiam!

      Usuń