2017-05-17

0143. ACCA: 13-ku Kansatsu-ka, czyli zimowego podsumowania cz.VIII (ostatnia)

ACCA: 13-ku Kansatsu-ka

Data premiery: 10.01.17
Czas trwania: 12 x ok. 24 min
Gatunek: Dramat, Tajemnice, Seinen
Studio: Madhouse
Bazuje na: Manga

~Opis fabuły~
Królestwo Dowa, podzielone na 13 niezależnych stanów, obchodzi właśnie 99. urodziny swojego władcy. Wielkimi krokami zbliża się też uroczystość z okazji stulecia ACCA - organizacji zrzeszającej wszystkie części państwa i pilnującej pokoju w jego obrębie. W trzynastej z nich znajduje się Sekcja Nadzoru, której zadaniem jest kontrolowanie pracy swoich pracowników, umieszczonych w poszczególnych stanach. Otus Jean pełni funkcję zastępcy dowódcy i to właśnie na jego barkach spoczywa podróżowanie po królestwie i pilnowanie podwładnych. Kiedy informacja o zamknięciu Sekcji Nadzoru dociera do dowództwa, niepokojące plotki o zamachu stanu zmuszają Pięciu Generałów do odwołania swojej decyzji i jednocześnie nakierowują swoją uwagę na Jean'a, jako głównego podejrzanego w sprawie...


~Recenzja~
ACCA: 13-ku Kansatsu-ka było ostatnim anime z sezonu zimowego, które zawitało na moim ekranie nieco ponad dwa tygodnie od jego zakończenia. Wtedy jeszcze Wiosna 2017 na dobre się nie rozpoczęła, więc uznałam, że nie głupim pomysłem byłoby zamknięcie zaległych sezonowych produkcji i nie przejmowanie się nimi później (kiedy już za pewne by mi się nie chciało), skoro dostałam taką możliwość ;) No i muszę przyznać, że była to naprawdę smaczna wisienka na tym 7-mio warstwowym torcie, który idealnie poprzekładał się poważniejszymi i tymi bardziej luźnymi tytułami, dzieląc składniki dokładnie na pół. Dla każdego coś dobrego, tym czasem dzisiaj, w ostatniej recenzji zimowego podsumowania, przedstawię Wam serię idealną dla fanów tajemnicy i politycznego wyrazu, opowiadającą o pewnym królestwie, zagrożonym zamachem stanu...


Od wieków historia udowadnia nam, że pokój w państwie bardzo ciężko jest utrzymać i mimo wszystko nie istnieje na to żaden cudowny przepis. Jak to mówi pewne bardzo mądre powiedzenie - jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził. Nawet tak z pozoru idealny system, zaproponowany przez Królestwo Dowa, nie uchronił się przed problemami i plotkami o nadchodzącym zamachu stanu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, a jesteśmy nią my. Z tego też względu, pomimo mojego wielkiego podziwu dla skrupulatnie stworzonego świata i zadbania o wszelkie szczegóły i zasady, historia opowiedziana nam w ACCA: 13-ku Kansatsu-ka, nie wykazała się wielką oryginalnością w stosunku do innych produkcji poruszających temat władzy i polityki. Dotyczy to oczywiście jego głównego elementu, który niestety nie trudno było przewidzieć, a który moim zdaniem nieco w finale rozczarował, zważywszy na sam całokształt tego tytułu. Bo szczerze powiedziawszy, twórcy trochę widza tutaj za nos wodzili, nie pozwalając mu całkowicie na własne rozważania, a co za tym idzie, samemu zajmując się całą zagadką i podając odpowiedzi na tacy wtedy, kiedy przyszła na to odpowiednia pora (co trochę mnie niepokoiło, jeśli chodziło o przepływ informacji między bohaterami). Ciężko przez to mówić tutaj o jakimkolwiek śledztwie, bo w większości przypadków było ono prowadzone zza kulis i utrudniało sprawę tym, którzy po tego typu serie sięgają właśnie dla możliwości satysfakcjonującego odkrywania tajemnic na własną rękę. Niestety w tym przypadku jesteśmy jedynie biernymi uczestnikami całej tej historii, bynajmniej ja to tak odebrałam, nie próbując nawet dochodzić do samodzielnych wniosków, na które zresztą nie było wielkiej potrzeby w celu chociażby lepszego ogarnięcia całej sytuacji. Dostaliśmy dwa pytania: kto próbuje wciągnąć naszego głównego bohatera w niezłe bagno i jaki jest w tym jego cel? Wraz z tokiem fabuły oczywiście wszystko staje się jasne, jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że niedanie widzowi większego pola do popisu, podziałało na korzyść serii, czyniąc ja bardziej przyjemną w oglądaniu.


Ale niech to Was przedwcześnie nie zniechęci do dania ACCA: 13-ku Kansatsu-ka szansy, bo moim zdaniem największą atrakcją tego tytułu była jego budowa i wszelkie "dodatki", że tak to ujmę. Uwielbiam, kiedy anime może pochwalić się dużym przykuciem wagi do szczegółów, skrupulatności w całym świecie przedstawionym, który jednocześnie jest lekki i łatwy do przyswojenia, tak jakby wymyślenie go przyszło twórcom z ogromną łatwością. Może i wątek główny nie był wybitny, ale to wszystko co go okalało uczyniło ten tytuł bardziej wyjątkowym, dzięki czemu nie można powiedzieć, by te kilka godzin (co prawda trochę długich, z racji na dość wolny tok akcji) były jakkolwiek zmarnowane. Otrzymaliśmy tutaj naprawdę świetny zestaw bohaterów z naszym Jeanem Nałogowcem (z racji jego ogromnego zamiłowania do papierosów, które w Królestwie Dowa uważane są za symbol luksusu), jego zakochaną w słodyczach siostrą Lottą oraz ich przyjacielem Niino na czele. Ciekawe charaktery doprawione jeszcze bardziej ciekawą historią, wyciśniętą chyba na 100% procent w owych 12-stu odcinkach, do tego jeszcze postaci takie jak piękna dyrektor Mauve, "grzybek" Rail, generałowie Groshular i Lilium... "Oprawa" jest naprawdę świetna, a co zrobiło na mnie chyba największe wrażenie, to "ukryty" narrator, a raczej stojący za tym powód doskonale zgrywający się z całą fabułą. Nie wiem jak Was, ale mnie takie szczególiki zawsze łapią za serce, bo to dzięki nim dana seria okazuje się warta obejrzenia, nawet jeśli te podstawy są już trochę wyświechtane i przemielone przez masę innych produkcji. Grunt to się obronić, a moim zdaniem ACCA: 13-ku Kansatsu-ka sobie z tym jak najbardziej poradziło. Szkoda tego zakończenia, bo całokształt dawał duże szanse na coś bardziej wymyślnego. Odrobinkę męczące było też dość wolne i przede wszystkim stałe tempo, które nie pozwoliło mi na ten ok. 5h maraton za jednym razem, aczkolwiek wydaje mi się, że w przeciwnym razie seria mogłaby stracić na charakterze, więc doceńmy przynajmniej to, że wyrzucono z odcinków wszelkie niepotrzebne sceny czy niewiele wnoszące do historii "klatki-zapychatki" ;) Przez to fabuła może się Wam wydać nieco pocięta ale bez żadnego poczucia dezorientacji, więc nie ma się też o co bać.


Mam problem z Madhouse, bo pomimo swojej renomy studia o prześlicznej grafice, zdążyłam się już na nim kilka razy zawieść. ACCA: 13-ku Kansatsu-ka zaproponowało nam bardzo ciekawą, oryginalną i w swojej prostocie/brzydocie/udziwnieniu naprawdę ładną kreskę. Nie jest to co prawda poziom Mob Psycho 100, ale spośród wszystkich obejrzanych przeze mnie w tym sezonie serii, ta pod tym względem była najbardziej intrygująca i przykuwająca wzrok. Mogłaby być trochę bardziej dopracowana, momentami płynniejsza a tła niestety dawały nieco "stare" wrażenie, ale ogólnie rzecz biorąc miało to wszystko swój charakter, a jak coś ma swój charakter, to ja jestem zadowolona ;) Soundtrack był natomiast bardzo subtelny i szczerze mówiąc musiałam sobie raz po raz przypominać, że on w ogóle gdzieś tam jest. Tajemnicze, ciche, trochę takie jazzowe melodie moim zdaniem świetnie się sprawdziły, aczkolwiek jeśli o mój własny gust chodzi, nie było to do końca "to". Czego nie mogę powiedzieć o openingu, który już od samego początku wpadł mi w ucho. Przyznam się Wam nawet, że po poznaniu piosenki początkowej Kuzu no Honkai i dość poważnych obawach co do ilości innych potencjalnych kandydatów na miejsce najlepszego z najlepszych, z tyłu głowy cały czas pamiętałam o "Shadow and Truth" w wykonaniu ONE III NOTES i wiedziałam, że na sam koniec dołączy do ono do rywalizacji ;) Trochę gorzej w przypadku endingu, "Pale Moon ga Yureteru" (Yuuki Aira), co nie zmienia faktu, że był to kolejny ciekawy i nietypowy kawałek, warty swojej uwagi.


~Podsumowanie~
Moim zdaniem, ACCA: 13-ku Kansatsu-ka może spokojnie stanąć w jednym rzędzie obok innych must-watchów tego sezonu, nawet pomimo wyżej wspomnianych minusów. Wcale nie muszą też okazać się one takie ważne i wszystko zależy od tego, ile podobnych serii już widzieliście i jak dużo frajdy sprawia Wam udział w rozwiązywaniu ich wątków. Będzie to idealna propozycja dla tych, którzy główkować dużo nie lubią, a wciąż przepadają za tajemnicami. Ci bardziej doświadczeni widzowie również nie powinni się nudzić z racji tego, iż seria zaproponowała nam ciekawy i przemyślany świat, z równie ciekawymi bohaterami. Polecam!

Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 4/5
Muzyka: 3,5/5 
Ocena ogólna: 4/5

Ocena końcowa: 8,2/10
A Wy co sądzicie o ACCA: 13-ku Kansatsu-ka?


Pozdrawiam
Kusonoki Akane

2 komentarze:

  1. *Uwaga, spoilery, gdyby czytał ktoś, kto nie oglądał*

    Kocham <3 <3 <3 Mój numer jeden sezonu zimowego, a całkiem możliwe, że ostatecznie zostanie drugim naj- z całego roku. Sama właściwie nie wiem, czym dokładnie mnie ta seria tak urzekła, tym bardziej, że naprawdę wciągnęłam się dopiero od drugiej połowy. Być może tym, że nie było ani jednego bohatera, którego bym nie polubiła, niesamowicie sympatyczne towarzystwo. Może z wyjątkiem Liliuma, ale on nie musi być sympatyczny, i tak go najbardziej uwielbiam <3 Grossulara, Jeana i Mauve też bardzo, bardzo polubiłam, zwłaszcza chciałabym w anime więcej takich fajnych kobiet jak pani dyrektor. W ogóle tak bardzo shipuję Mauve/Grossular C:
    Co do zakończenia, cóż, właściwie praktycznie od początku przewidywałam, że to się musi jakoś mniej więcej w tym stylu skończyć, nic innego by imo nie pasowało. Tylko szczegóły mnie zaskoczyły. W ogóle bardzo podobały mi się plot twisty w tej serii, ze szczególnym uwzględnieniem końcowego zrobienia Liliumów w bambuko i końcówką odcinka dziewiątego. No i nowa tożsamość Abenda, tak mi te białe włosy weszły do głowy, że nawet wiedząc, że to niemożliwe, nie rozważałam żadnej innej możliwości, niż Abend = Grossular, a prawdziwe rozwiązanie było logiczne, jeśli się dobrze zastanowić...
    Jeśli chodzi o niedawanie widzowi pola do popisu to też po części myślę specyfika oglądania całości naraz, nawet i z przerwami; przy oglądaniu z tygodnia na tydzień, i owszem, czasem starałam się coś tam odgadnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja np. od początku podejrzewałam, że Abend to wiadomo kto ^ ^ Co do zakończenia, naprawdę nie zdziwiłabym się gdyby nagle okazało się, że to jednak był Otus (mało prawdopodobne, ale kto zabroni) albo wgl ktoś zupełnie inny. No i pewnie masz racje z oglądaniem całości naraz, ale jakoś tak się złożyło, że mam okropną pamięć do fabularnych kwestii i mimo wszystko wolę oglądać takie mystery serie od razu, choć nie przeczę, że takie czekanie z tygodnia na tydzień również ma swój urok.

      Usuń