Onihei
Data premiery: 09.01.17
Czas trwania: 13 x ok. 24 min
Gatunek: Historyczne, Seinen
Studio: M2
Bazuje na: Novelka
~Opis fabuły~
Rok 1783, era Tenmei. Hasegawa Heizou, znany jako Demon Heizou, jest dowódcą specjalnego oddziału policji od kradzieży i podpaleń. Razem ze swoimi towarzyszami dba on o utrzymanie spokoju i bezpieczeństwa w Edo, szerząc strach wśród przestępców...
Anime, o którym w dzisiejszej recenzji co nieco Wam opowiem, było dla mnie największym zaskoczeniem tego sezonu. Po tej serii nie spodziewałam się dosłownie niczego i szczerze powiedziawszy, nie zwróciłam na nią nawet takiej uwagi jak na chociażby Kuzu no Honkai, ACCA: 13-ku Kanatsu-ka czy nawet Masamune-kun no Revenge lub Demi-chan wa Kataritai, pomimo iż produkcje z tego gatunku bardzo sobie cenię i chętnie po nie sięgam jak tylko mam ku temu dobrą i konkretną okazję. Problem w tym, że sezony dość rzadko proponują mi takie historyczne tytuły, które spełniałyby moje oczekiwania i jednocześnie nie były krótkometrażówkami, zdarza się więc, że automatycznie o nich zapominam, jeśli nie zdołały mnie sobą przekonać na etapie zapowiedzi. Tymczasem okazało się, że w ramach tego sezonu przyjdzie mi poszerzyć swoją listę o jedno nowe anime z tego gatunku i było nim Onihei, opowiadające historię pewnego dowódcy, do którego idealnie pasuje powiedzenie "Nie taki diabeł straszny, jak go malują"...
Są dwa typy ludzi - tacy, dla których zasady to świętość oraz tacy, którzy bardziej niż zasadami, kierują się w życiu własnym rozumem. Ciężko powiedzieć, którzy są lepsi, a którzy gorsi, bo każdy z nich ma w swoim podejściu odrobinę racji. Jeden dba o sprawiedliwość ogółu, drugi uwarunkowuje ją indywidualnie do jednostki. Hasegawa Heizou zdecydowanie podchodzi pod ten drugi typ i szczerze mówiąc, widząc to z jakim sercem podchodzi do swojej pracy, ciężko jest mi nazwać go Demonem Heizou. Bezwzględny dla prawdziwych oprychów, jednak dobroduszny i pomocny dla tych, którzy nie zasłużyli na nazwanie ich przestępcami - w ciągu tych 13. odcinków i jednocześnie 13. różnych historii, mamy okazję poznać Hasegawę z kilku różnych stron. Jest to bardzo ciekawa postać, bardziej ludzka niż jego przydomek mógłby o tym świadczyć, ale też uwielbiająca sprytnie rozwiązywać wszelkie problemy, przełamywać rutynę "spokojnej" codzienności, zabawić się czasami niczym dziecko, traktować swoją pracę z pewnym luzem a nie przymusem i czerpać z niej najwięcej korzyści... Przede wszystkim jednak jest skory do pomocy tym, którzy potrzebują na swojej drodze życia pewnego drogowskazu, potrafi też dostrzec istotę sprawy, zanim surowa kara dosięgnie tych nie do końca na to zasługujących. Idealny przypadek potwierdzający regułę, że ludzie potrafią się zmieniać, tylko trzeba dać im na to szansę ;)
Szczerze mówiąc na Onihei nie czekałam ze niecierpliwością każdego tygodnia. Po części tłumaczę sobie to tym, że nie przepadam mimo wszystko za epizodycznością, bynajmniej nie przemawia do mnie oczekiwanie na coś stojącego pod znakiem zapytania i bez większego połączenia z poprzednim epizodem - krótko mówiąc, po prostu nie wiem na co czekać ;) Nie ma to jednak w tym przypadku większego znaczenia, gdyż pomimo dość schematycznie prowadzonej fabuły, każda historia na nowo zaciekawiała i nie było mowy o jakiejkolwiek nudzie. Wystarczyło włączyć odcinek i wszelkie wahanie czy niezdecydowanie odchodziło w zapomnienie. W kwestii epizodyczności natomiast, naprawdę doceniam fakt, że poznane wcześniej postaci przewijały się też w kolejnych epizodach. Ponadto trzeba zaznaczyć, iż gatunkowość tego tytułu jest bardzo adekwatna do przedstawianej fabuły. Hasegawa oczywiście stanowi tę część historyczną razem z całym tłem epoki i tego typu elementami, seimei natomiast powinno być bardzo rzetelną informacją dla młodszych widzów, którzy mogą napotkać na sceny nieco dla nich nieodpowiednie. A więc kolejny dojrzalszy tytuł z tego sezonu - nic tylko się cieszyć i doceniać!
Grafika Onihei przypomina taką dużo, dużo lepszą wersję GARO: Gurei no Tsuki, a przynajmniej mnie ta kreska trochę przywodziła na myśl ten porzucony przeze mnie tytuł sprzed kilku miesięcy. Tak czy inaczej było to kolejne duże zaskoczenie, bo pomijając kwestię naprawdę rzucającego się w oczy CG tłumu, małych problemów z zapamiętywaniem postaci i wyjątkowo paskudnych kobiet, produkcja ta może się pochwalić naprawdę dobrze wykonaną robotą. Ładne kolorki, płynne i bogate animacje oraz nieskomplikowane, acz dopracowane tła - aż się zdziwiłam, bo na pewno nie spodziewałam się tak porządnego poziomu, który blisko Kuzu no Honkai, plasuje się na drugim miejscu w moim rankingu bieżących serii. Soundtrack natomiast od początku skojarzył mi się z Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu, przez swoje połączenie klasyki i jazzu. Nawet jeśli po pierwszym odcinku trochę kręciłam nosem, gdyż moim zdaniem lepiej pasowałaby muzyka w pełni tradycja dla Japonii z racji na temat i gatunek, nie mam nic do zarzucenia propozycji twórców, bo był to naprawdę świetny i spełniający swoją robotę OST. Odwrotnie do wyżej wspomnianego tytułu, acz wciąż podobnie (nie narzekam) - openingiem okazała się być melodia z soundtracku skomponowanego przez Tanakę Kouhei'a, endingiem natomiast bardzo ładna piosenka w wykonaniu Yuki Saori, "Soshite...Ikinasai".
~Podsumowanie~
Onihei zdecydowanie zasługuje na większą popularność wśród widzów i ja również będę zachęcam Was, do dania temu tytułowi szansy :) Niekoniecznie związany z podstawową historią Japonii, ale pozwalający wynieść ze swojej fabuły równie dużo - wydaje mi się, że powinna być to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy lubią owy gatunek i tak jak ja szukają nowych pozycji do swoich list. Serdecznie polecam!
Fabuła: 4/5
Bohaterowie: 5/5
Grafika: 3,75/5
Muzyka: 5/5
Ocena ogólna: 4,5/5
Ocena końcowa: 8,9/10
A Wy co sądzicie o Onihei?
Pozdrawiam
Kusonoki Akane
Mam wrażenie, że wiele osób odstraszyły od tego anime plakaty, które są, cóż, paskudne. Z drugiej strony z tego co wiem w Japonii seria powieści o Oniheiu jest bardzo popularna od dawna, zdaje się, że pierwsze książki wyszły jakoś w latach 50., oczywiście po drodze obrosły w masy adaptacji i takich tam, więc na rodzimym rynku pewnie nie widziano potrzeby robić specjalnie efektownych reklam.
OdpowiedzUsuńCo do samej serii, nie miałabym nic przeciwko, gdyby była tak ze dwa razy dłuższa. Dla mnie to nie jest takie anime, na które się czeka czy które się jakoś szczególnie zapamiętuje, ale takie, które się po prostu z przyjemnością ogląda i ma zaufanie do twórców, że w kolejnym odcinku też będzie dobrze. No i w takich historiach niesamowicie ważne jest, żeby główny bohater (czy bohaterowie) potrafił uciągnąć całą serię, a Hasegawa nadaje się do tego idealnie, naprawdę świetna postać.
Szczerze mówiąc, Onihei mógłby być równie dobrze tasiemcem, o ile pomysły twórcom by się nie skończyły (choć pewnie nie starczyłoby na więcej niż, tak jak piszesz, do 26 epizodów). Fabuła nie zmierza do konkretnego celu, po prostu pokazuje życie pewnego człowieka, więc nie ma wielkich ograniczeń co do zakończenia i czasu trwania. Ja osobiście nie jestem wielką fanką takich rozwiązań, bo dość szybko się nudzę i mam problemy z oglądaniem długaśnych serii bez "konkretnej" historii, ale całkowicie rozumiem Twój tok myślenia ;)
UsuńTo takie anime było w zimowym sezonie? :O Szczerze mówiąc kompletnie je przegapiłam, a wygląda na całkiem ciekawą serię... W najbliższym czasie może mi być ciężko ze znalezieniem na to czasu, ale kiedyś z chęcią obejrzę. :D
OdpowiedzUsuńWcale się Tobie nie dziwię, bo Onihei generalnie nie rzucał się w oczy. Biorąc pod uwagę dość nieciekawy plakat, wskazujący bardziej na kolejną historyczną krótkometrażówkę (według mnie), aniżeli pełną serię.
UsuńWydaje się ciekawe, więc dodam sobie do zaplanowanych. Czesto tak opisujesz dany tytul, ze az chce sie obejrzeć! XD Graficznie bardzo mi podchodzi i, jak wspomnialas, stylistycznie delikatnie przypomina mi Rakugo, wiec cos w tym musi byc :3
OdpowiedzUsuńO, dziękuję pięknie! <3 W takim razie moje pisanie nie mija się z celem, haha!
Usuń